Poza światem (przednoworoczny eksperyment transcendentalny)

Co roku o tej porze dopada mnie choroba porządkowa. Nie, nie ma to żadnego związku z myciem kafelków w łazience, układaniem ciuchów w szafie czy polerowaniem podłóg. Te kilka poświątecznych dni poświęcam na oczyszczenie poczty (w każdym jej rodzaju), wywalanie niepotrzebnych papierów, kasowaniu pomylonych telefonów, adresów i plików.
Corocznie porządkuję też książki, których nieustannie mam za dużo w stosunku do posiadanych półek. Porządki biblioteczne trwają najdłużej. Polega to zwykle na tym, że ustawiam dwa pudła: jedno z napisem “biblioteka publiczna”, w którym lądują pozycje, do których nie zamierzam nigdy powrócić, oraz drugie – z napisem “na zaś”, do którego zsyłam książki przeczytane, ważne i mogące poczekać na lepsze czasy, czyli na pokój biblioteczny z prawdziwego zdarzenia.
Porządki książkowe są najbardziej uciążliwe, bo zamiast podjąć szybką decyzję zaczynam się bawić. Ot, na przykład coś tam sobie myślę, biorę książkę i otwieram z zamkniętymi oczami. Na czym się otworzy – to bęc!

Pobawiłam się tak i dziś. (Pudła, oczywiście, są puste.) Wypadło na półkę z SF, a konkretnie na kilka książek Orsona Scotta Carda, które miały powędrować do pudła z napisem “na zaś”. Zamiast myśleć sobie o czymś tam otwierałam jakiś tekst z TXT. Wybierałam z tego tekstu pierwszy lepszy cytat (albo i nie) a potem otwierałam książkę. W kilku przypadkach nie musiałam otwierać żadnej z tych książek. Słowa były w głowie.
A co zrobiło bęc?

Jakieś sto trzydzieści kilometrów na zachód po wsi biega szaleniec z siekierą. Policja ma to w dupie.

Czterech Facetów bierze sprawy w swoje ręce. Przykra sprawa, Ciechanek gryzie ziemię. […]

Jakże można agresywnego furiata pacyfikować trzonkiem od łopaty? Jak można o Człowieku, o bliźnim, do cholery! Mówić, że się „wyrwało chwasta”? Laboga, no jak?

Nie, to nie morderstwo. Czy kto kiedy słyszał, by zabicie karalucha było morderstwem? Na całym świecie nikt nikt tak tego nie nazwie. A jednak Al wiedział, że nie jest ważne, co myślą inni [...] Morderstwo to morderstwo.
“Siódmy syn”

*****

Coroczne pitu-pitu, znaczy postanowienia noworoczne.

Człowieka, który musi zapisywać swoje obietnice, trzeba stale mieć na oku.
“Siódmy syn”

*****

Odchudzanie! Promocja!, czyli idiotyczna, arogancka manifestacja mindlessrunnera.

Nigdy nie należy złościć się na głupców za to, że są głupi! Lepiej, gdy nie ukrywają swojej głupoty. Sprawy stają się wtedy jasne i przejrzyste.
“Glizdawce”

*****

Materią całego ładunku teologicznego tych świąt jest poczucie jedności z innymi. W te dni nie tylko nie wypada robić komuś wyrzutów ale przede wszystkim jest to dzień wybaczenia, jedności, braterstwa pomiędzy ludźmi.

Doświadczenie podpowiada mi, panie Wiseman, że jeśli ktoś zakłada, że inni przy pierwszej sposobności spróbują popełniać czyny nieprzyzwoite, w gruncie rzeczy przyznaje, że on sam zmaga się z takimi pragnieniami.
“Uczeń Alvin”

*****

Elżbieta zarumieniła się i zaczęła strząsać z sukienki niewidoczny paproch. Ten nagły komplement całkiem rozbił jej myśli.

Ale kiedy skończyła kąpiel i wycierała się przy piecyku, spocona, w pełnym pary pokoju, wiedziała, że jest piękna – tak jak uczyła ją pani Modesty. Gdyby Alvin zobaczył ją taką, jaka jest naprawdę, pożądałby ją nie dla mądrości, ale dzięki temu krótkotrwałemu i płytkiemu uczuciu, jakie żywi każdy mężczyzna dla kobiety, która cieszy jego oczy.
“Uczeń Alvin”

*****

Szczęścia. Pomyślności!
Dla wszystkich. Od lewa do prawa. Dla Lewaków, co wierzą tylko w sprawiedliwość społeczną i śpią z “Kapitałem” pod poduszką, i tym którzy nie widzieli, a uwierzyli w coś zupełnie innego.

W tym momencie szeryf uznał, że należy się wtrącić. A że tak beztrosko używano tu prawdy, przestał nad sobą panować i także przemówił prawdziwie. Było to nowe doświadczenie i trochę uderzyło mu do głowy.
“Uczeń Alvin”

*****

Jest to już koniec. Miło było pokonwersować z tymi inteligentnymi, nieco mniej miło z tymi nieco mniej inteligentnymi, trochę się pospamowało u siebie, u Grzesia, u Midy… U innych też, ale nieco mniej. […]
Ale czas już wysoki, aby kończyć tę imprezę. Nie stracę kontaktu z ulubionymi blogerami, będę tu zaglądał. Może przeczytam kiedyś coś, co mnie zmusi do komentarza. Wtedy może wrócę. A może nie.

A potem usiadł i czekał, aż wzejdzie słońce i przebudzi się reszta świata.
“Uczeń Alvin”

*****

Wracając do prawdy i pijaru, można już potwierdzić, że przesłuchiwany wczoraj przed komisją śledczą poseł PiS Zbigniew Wassermann jest beznadziejnym pijarowym beztalenciem. Pogrążył się zupełnie. Oglądałem wprawdzie jednym okiem, za to uważnie i sporo szczegółów jednak wyłapałem, jak — nie przymierzając — Kataryna, co „z całą mocą podkreślam” (za premierem Donaldem Tuskiem). Dla Wassermanna wygląda to naprawdę źle.

Widział, jak Bonza ogarnia gorąca pasja. To fatalne. Pasja Endera była zimna. Mógł ją wykorzystać. Gorąca pasja wykorzystywała Bonza.
“Gra Endera”

*****

Dziwne to wszystko. Wykoślawione w krzywym zwierciadle nie, obrazy umysłu stają się formami rzeczywistości. Przemoc zamiast mocy. Wojna zamiast pokoju. Ciemność zamiast światła. Nienawiść zamiast miłości. Lęk zamiast odwagi. Wina zamiast niewinności. Utopia zamiast raju. Szatan zamiast Boga.

Dobro i zło, światło i ciemność, wolność i niewola, miłość i nienawiść. Ale ze wszystkich przeciwieństw najgłębiej tkwiło stwarzanie i niszczenie. Tak głęboko, że mało kto dostrzegał, iż jest to najważniejsze przeciwieństwo.
“Siódmy syn”

*****

Kiedy Murzyn i Negr stali się Afroamerykanami

- Wie, że jesteś mu wierna, lady Patience, ale źle ocenia twoje motywy. Traktując ciebie i twojego ojca w ten sposób, sam się zdradza. Wierzy, że trzymając przez cały czas jedno z was w roli zakładnika, zapewnia sobie lojalność drugiego. Zasada sprawdza się w stosunku do wielu ludzi. Są tacy, którzy nade wszystko kochają swoją rodzinę. Nazywają to cnotą, ale chodzi im tylko i wyłącznie o ochronę własnych genów i ich reprodukcję.
“Glizdawce”

*****

Tusiu
przekręcił krzesło, siadł na nim jak na koniu i wsparłszy ręce na poręczy milczał chwilę, jakby się namyślając, po czym rzekł:

Dziś jeden z braci zapytał mnie: Czy to straszne więzienie, kiedy nie możesz się ruszyć z miejsca, w którym stoisz? A ty odpowiedziałeś... Że jestem teraz bardziej wolny od niego. Niezdolność do ruchu uwalnia mnie od obowiązku działania.
“Ksenocyd”

*****

Powrót

„Cenisz tylko to, czego nie masz”. Czyje to słowa? – Twoje. Niektórzy mówią: czego mieć nie możesz, a inni: czego mieć nie powinieneś. A ja mówię: naprawdę możesz docenić tylko to, czego zawsze będziesz pragnął.
“Ksenocyd”

*****

Dawno dawno temu, w zamierzchłej przeszłości komunistycznej byłem pierwszy raz w chińskiej knajpie. W Paryżu. I to w jednej z najlepszych chińskich knajp. Miałem 15 lat. I pół. Obżerałem się płonącymi bananami, chrupiącą kaczką i zachlałem się winem ryżowym z kieliszków, które gwizdały podczas picia.

Istotą przebrania jest pozostać nierozpoznanym. Można tego dokonać wcielając się w postać, której nikt nie zauważa lub wywołującą takie zakłopotanie, że ludzie wolą odwracać od niej wzrok. W jednym i drugim przypadku nikt się jej nie przygląda.
“Glizdawce”

*****

A ja?

- Nie jestem kwakierką, pani Guester. Jestem zwykłym człowiekiem, który nie odmawia człowieczeństwa nikomu, chyba że ktoś własnymi czynami dowiedzie, iż niegodny jest tego szlachetnego miana.
“Uczeń Alvin”

Ponadto jestem gupia jak but.

Dosiego, do siego, do sie go, czy jakoś tam. No.

Średnia ocena
(głosy: 6)

komentarze

:)

O zgrozo, ja Cię chyba lubię.

Pomyślnego czegoś tam…

A Glizdawce były zajebiste. Przypomniałam je sobie w Irlandii, w moim pokoiku dwa na dwa, gdzie czeba było owijać się kołdrą, żeby móc się w ogóle przekimać. Cholerne Skerries…


-->Magia

Do siego, prawda, roku ;)

Nie chodzi o to, że jest mi przykro, ani że mam rozdęte ego (za Pino), ale w ostatnim czasie udał mi się jeden człon zdania podrzędnie złożonego, z którego, prawda, jestem zadowolony, a Pani go jednak nie zacytowała. On, ten człon (pardą), jest w tym samym tekście, co to tu stoi. Naprawdę szkoda. Wcześniej pisał tak tylko Herbert, w zasadzie dokładnie tak ;))))

Pozdrowienia!

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


-->Magia (2)

Marudzę. Do siego, Pani Magio ;)

——————————
r e f e r a t | Pátio 35


A kysz!

Pino, jakie lubię?!
Słuchaj no :P, czy Ty chcesz żeby się ludzie z planety Imaculata o torby się pozabijali, jak takie wyznanie przeczytają? I tak w poczuciu wiecznego zagrożenia żyją. Nie mówiąc już o Kapitanie Statku.
ROTFL

Magia “Glizdawce” bardzo lubić. Najbardziej jedną z rozmów między Willem a lady Patience, która kończy się dość smutnym stwierdzeniem, że dzieci przestają pytać... Znajdują wreszcie system, który im wystarcza. I… przestają być dziećmi.

Pozdrawki.


No tragedia…

żartowałem.
Dobre…


Panie Referencie

Zmiłowania proszę. Polazłam do Pana przecinki liczyć, że niby im bardziej złożone i podrzędne są te zdania straszne tym więcej będą uprzecinkowane.
No co też ja wymyśliłam…
Rachunki pomylałam. Zdania owego, w sobie jedynego, nie znalazłam.
To już koniec.

Odpowiadała zawsze na to, co ludzie myśleli, nie co mówili.
;)

Serdeczności.


Hm,

sam muszę na siebie uważać.

Stale:)

A poza tym dobre, no.

Choć takim “Clownem” H. Boella to wszystko też mozna skomentować.

Kiedy ja w koncu o tej książce napiszę?

Pozdrówka


Magio

Może w nowym roku założysz jeszcze jednego bloga pod tytułem: Uczeń Alvin.

Taki odpowiednik Stacha – kumpla pan Jerzego Maciejowskiego.

Pozdrawiam!

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Poldku, o ile kojarzę

różne blogowe (realne?) kreacje to Stach jest/był kumplem pana Andrzeja Kleiny:)

Pan Jerzy Maciejowski z takich pomocy nie korzysta:)

pzdr


Merlocie

Żadna tam tragedia.
Po prostu jestem wredna.
(i jeszcze się rymło, żesz…)

Żartuję. Żartuję? ;)


Grześ

Tak, masz rację. Pomyliłem go z Kleiną.

Natomiast odniosłem wrażenie, że Stach nie jest postacią realną lecz kimś w rodzaju pana Wilsona( o ile dobrze pamiętam ) z filmu “Poza światem” – wiernego towarzysza Toma Hanks(a) – głównej postaci.

Mam nadzieję, że tym razem nic nie przekręciłem.

Pozdro!

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Nie no wiem,

Stach był takim uroczym alter ego Pana Kleiny, takie wrażenie przynajmniej miałem.

Zresztą częste to rozwiązanie w literaturze, nie tylko blogowej.

pzdr


Grzesiu

To ja mam niby wiedzieć kiedy napiszesz? ;)

Tym “Klownem” to straszysz już od o ho hoooo, albo jeszcze dłużej. W zasadzie to nie wiem od jakiego czasu. Tak daleko to już moja pamięć nie sięga. :)


Poldku

Całe szczęście, że Grześ pamięta całą historię TXT za nas wszystkich i każdego z osobna. W przeciwnym wypadku kwadratowość oczu zostałaby ze mną za zawsze. :)

Zresztą, nawet kiedy Grześ połączył Stacha z AFK, to i tak nie rozumiem wcale w jakim celu miałabym stwarzać oddzielny blog dla Stacha bis.
Rozświetlisz ciemność?


Magia

jak to po co. Aby mógł się szeroko wypowiadać.

:-)))

Mi się to spodobało w Twoim wpisie – połącznie cytatu z “jego” odzewem.

Pozdrawiam.

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Poldku

Ale to były Wasze cytaty. Mnie tu nie ma i nie było. Wcale a wcale. Nic. Zero. Zip.
Po drugiej stronie był pan Card. Chyba. Tak przynajmniej miało być. A może to była piłka?
Ojej… ;)

Pozdrówka.


Magia

tak myślę, że nasze(swój znalazłem) jednak komenty pod cytatami nie były pisane przez “Uczeń Alvin”?

:-)))

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Ten tekst jest do jednej takiej Anki.

Ogólnie – Happy New Year!
Szczególnie – to samo, tylko bardziej serdecznie…

No.


Poldek

Ależ oczywiście, że były pisane przez Ucznia Alvina, Endera, Ksenocyda a nawet ich Siódmego syna. :) Ja tylko robiłam za taśmociąg, pasek transmisyjny, czy coś tam innego, co bezmyślnie wystukuje na klawiszach literki. No. ;)

Mniejsza z nimi wszystkimi i każdym z osobna.

Dziękuję uprzejmie za pomysł ale nie skorzystam. Nie będzie żadnego Stacha bis, powtórki z eksperymentu socjologicznego (jakże udanego! :) pt. Kazik.
Ani niczego w podobie.
Zbyt wiele wysiłku kosztowało mnie… Czekaj, muszę znaleźć jakieś głupie słowo… o!, już wiem! Zbyt wiele wysiłku kosztowała ponowna integracja mnie z sobą samą w sobie (yes! ale zakręciłam :), by wracać do jakichś alter ego, być pod wpływem, nadstawiać drugi policzek i uśmiechać się tyleż potulnie co kretyńsko, kiedy ze złości mnie skręca.
Żebym miała skisnąć, to se ne vrati. :)

Jestem Smoczycą :), zawsze nią byłam. Choć próbowałam przerobić się na jakieś cielęcie, ze względu na zewnętrzne zapotrzebowanie. A poszli won! Smoki są piękne. :)

Pozdrówka serdeczne.


Zodiakalne chińskie?

Ale numer. :P To by wiele wyjaśniało w sumie.

Twój eksperyment socjologiczny do dzisiaj wywołuje nerwy i drżączkę. W socjologach.

pozdrawiam spode łba


Merlot

A do kogo Pan Szanowny rozmawia? :)
Różnych Anek było na TXT jak stąd do tamtąd. Można sprawdzić.
Zapewne każda z nich doceni życzenia noworoczne od Pana Szanownego.

A teraz przepraszam. Udaję się na poszukiwania Wielkiej Popielniczki, żeby spopielić w niej spisany skrupulatnie tegoroczny syf.

Jak Magia to magia. Nie? :)

Najlepszego Merlocie!


Pino

A tak! Żadna świnia czy inny kogut. Smok prawdziwy! :)
Ale z tych łagodniejszych, czyli – drewniany. To ostatnie tłumaczy też – ponoć – moje umiłowanie wszystkiego co naturalne und organiczne.

Nic nie poradzę na to, że zawsze bliższy mi będzie len niż poliester, nawet ten z gaciową metką od Marksa & Spensera. Prędzej pomogę zwierzęciu niż kanonicznemu kucharzowi. Z przyjemnością zjem koślawą marchewkę wyhodowaną na kompoście a nowatorską i sztucznie śliczną hybrydę ryby z pomidorem wyrzucę tam gdzie jej miejsce, czyli do kosza na toksyczne odpady. :)

Hmm… Eksperyment udał się nadzwyczajnie. Ukazał, przede wszystkim, że wszyscy Ci, którzy mienili się Oświeconymi okazali się zwykłymi hipokrytami. Etykiety, które z dumą przyczepili sobie na czole nie znalazły pokrycia w rzeczywistości.
Obnażenie tego syfu było dla mnie niezapomnianą frajdą. :)

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku, Pino.
Bardzo dobrego i szczerze.
W mordę... ;)


W mordę jeża,

ja jestem smok ziemny, czyli najspokojniejszy i najbardziej koncyliacyjny.

Nie ma szans :P

pururu noworoczne


Tylko nie jeża

Jeż Franek, pomieszkujący w kupie liści jaką mu corocznie zostawiam, nie jest do bicia. Przy ostatniej odwilży chyba się obudził, bo warzywka, które dla niego zastawiłam, zniknęły.
Niech śpi smacznie. Jament. :)


Nie wytrzymam z Wami chyba

:))


Lubię jeże,

nic nie poradzę na poetykę przysłów ludowych.


I bardzo dobrze, Gretchen

Bardzo dobrze. A nawet dostatecznie.

Z nami trudno jest wytrzymać.

Czy to dlatego niektórzy się puścili nas opuścili? :)

Tra, la, la…
Życie jest piękne.
W mordę...

Gretchen, paszcza mi się cieszy, jak głupi do sera. Wzlatam! – choć jeszcze nic nie piłam. To będzie dobry rok. Taki będzie i basta! :)


Magia

Nieeeeeee, nie dlatego. :)

Najwyraźniej nic nie rozumiesz. :))

Kręcę się tutaj niemerytorycznie, ale w końcu się merytorycznie objawię, tylko później. Wybacz.
Chociaż jak się cieszysz do życia, to wybaczysz bez proszenia.


JEŻ TAK!

że zauważę dowcipnie.

Piszę pryncypialne życzenia urbi et orbi i strasznie mi trudno politpoprawnie nie wymieniać nicków.

Może napiszę przed północą.

Panno, G. jak tam swojego nicka nie zobaczysz, to się nie przejmuj.
Jest w pierwszej linijce, tylko go nie widać.

Magia, Twoje zdrówko czerwonym mózgojebem!


Magia

smoki są super a smoczyce, to już bezkonkurencyjne są. W święta oglądaliśmy rodzinnie Shreka 1, smoczyca przemiła i sympatyczna. Mimo, że ogniem zionie.. .

Pozdrawiam!

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


O matko jedyna,

przerwa na reklamy? :)


Merlot

Czy Ty prowadzisz jakiś program w stylu łączenie rodzin ?
Na mnie to nie działa, więc może i lepiej, że mojego nicka nie będzie w pierwszej linijce.

:)


Gretchen

Ależ oczywiście! ( Oczy wiszą... Czy ktoś zauważy jaka dziś zgodna jestem? Hę?)
Nic nie rozumiem. CBDO.

Oczekuję objawienia. Nie ma to jak revelation z przytupem.


Merlot czeka na koniec świata,

albo co najmniej wesele w Kanie Galilejskiej i rozmnożenie czerwonego mózgojeba :p


Jesteś głupia, jak zwykle.

W pierwszej linijce będzie TYLKO Twój.
Mimo, że niewidoczny.


Magia

Ja zauważam.
Wiem, że to niewiele, ale jednak. :)

Wieczorem się objawię pewnie, bo cokolwiek nieprzytomna jestem teraz.


Merlocie

Twoich mętnych tłumaczeń nawet Franek nie łyka. Tym bardziej w wersji mózgojebliwej. Byłam, pytałam. Nawet listek się nie poruszył... Pełna zlewka.

No. :)


Może i jestem głupia

Ostatnio się upierałam co prawda, że jest wręcz przeciwnie, ale ustępuję. :)

Tylko mój? Niewidzialny?

Oj…

Chyba zaraz tu wkleję piśniczkę, która jest moim hymnem ostatnio, ale jeszcze pomyślę. :)


Jesteście okropne, no,

przy was to już zaczynam się czuć dobra i piękna.

Możecie przestać, bo mnie to denerwuje? :)


Zawsze!


Poldek

I ta odpowiedź jest prawidłowa. Brawa dla tego Pana! :)


A w ogóle to się żegnam,

Dirty Danzig czeka na mnie i sopockie molo.

Do zobaczenia za rok!


Pino

Mam prośbę.
Przynieś na to molo jakiś kamyk ze sobą. (Cegłówka też się nada.) Ciepnij go ode mnie w morze i wrzaśnij: Wypad! (Resztę sama sobie dośpiewaj, jako ja czynię już teraz).

Do zobaczyska w Nowym i po Nowemu! :)


Pino

I poszła.

Do zobaczenia. :)


Gretchen

Jeśli Pino ciepnie tym kamulcem to będzie to od nas trzech.

Dlaczego przypomina mi się ruchomy obraz pt “Czarownice z Eastwick”?
Nieporządek. A kysz! :)


Ty wiesz, Magia

Że ja też mam takie skojarzenie?
Ono mi się najpierw nie podobało, ale teraz śmieszy.

Wpadłam nawet na pomysł odepchnięcia tego narzucającego się obrazu poprzez napisanie bajki, ale znowu miałam tylko tytuł. :)

Brzmiał jakoś tak: Dwie czarownice i śliczny kotek, oraz uroczy

Mam nadzieję, że Pino zdążyła przeczytać o kamulcu. Jak nie, to poślę krótką wiadomość tekstową. Takiej okazji nie można zmarnotrawić.


Magio, hi hi...

nie ten jeż, że się zarechoczę bezwstydnie. Jeż nie.

Jeża Franka oczywiście serdecznie pozdrawiam.


Gretchen

Nie musisz wysyłać SyMySy. Załatwione pozytywnie. :)

A jak jeszcze raz napiszesz “Może i jestem głupia. Ostatnio się upierałam co prawda, że jest wręcz przeciwnie, ale ustępuję”, to osobiście Ci nakopię.

No. :)


Merlot

Ty nie bądź taki hop do przodu. :) Jeż jest jeż. I tyle.

Pozdrowienia przekażę Frankowi kiedy tylko się obudzi.


Magia

Dobrze, że załatwione. :)

Jak masz mi nakopać, to ja wolę nie.

Merlot, to chyba poemat pisze, bo już ciemno i noc, a ja czekam na ten pierwszy akapit i czekam. :)


Gretchen

To słuszna decyzja. :)

Co do merlotowego pisania to mam nadzieję, że nie będzie to poemat heroiczny.
Ale fakt – ciekawość mnie zjada. Powolutku…

Buziaki.


Magia

Potrójnie nawet słuszna, jak widzę. :)

Ciekawość staram się opanować, bo Merlot to lubi tak rozgłosić, że coś napisze, a potem wziiiiiuuuuu i nic.


Gretchen

Miej wiarę w bliźniego Twego…

(Głupoty wygaduję jakbym co najmniej flaszkę obaliła. :) Trza iść się napić, żeby potem było na co zwalać. No.)


Panno G.

Ja nie obiecywałem, że to będzie w tym roku.
Ale się postaram;-)


Heroiczny w żadnym wypadku.

Trochę ckliwy i tyle…


O!

Już się zaczyna kombinatoryka.

Tak to jest z mężczyznami. Napiszę, ale nie powiem kiedy, czy i o czym. :)

Albo jakoś tak.


A może Merlot

jest z tego gatunku..
Co to szybko kończy?


Gretchen

Żeby kombinować to trzeba mieć kombinerki. Myślisz, że narzędzie, przy pomocy którego Merlot pisze powolnie a ckliwie tekst, jest tym, co można nazwać kombinerkami?
Się zobaczy…


Panie Igło

Zdaje się, że Merlot zastrzegł się powyżej, że niekoniecznie może szybko skończyć.
O pisaniu tekstu wiekopomnego mówię.
Noooo…. ;)


Zawsze warto się czymś różnić

od Leszka Millera…


Dzień dobry

Spożywając rano flaczki
Hamuj się, ach, hamuj, chamie
Wzbudzasz gniew Dostojnej Kaczki
Hańbą flaczki jeść przy mamie


Bardzo dobry, Pino. :)

Bigos z rana, jak śmietana.

Flaczki trza najsampierw ugotować. A jeszcze mi się nie chce.


W kwestii kaczki


Merlot

Prysznic z kaczką to jakaś nowa świecka tradycja? :)

To się porobiło… O! Wytrzeszcz mi się zrobił. też.


Merlot

Kiedyś ponoć w wigilię w kącie stawiano snop słomy.. – a u Ciebie Kaczkę w kącie wieszają? Na mojej wiosce też wieszają.. , Judasza na Wielkanoc.

A tę Kaczkę potem do garka, czy też to jakis talizman? :-)))

Pozdrawiam noworocznie!

************************
W poszukiwaniu światła w szarej codzienności.. .


Obraza majestatu!

Czekaj, zaraz zawołam panią Katarzynę i wykryje Ci jakąś schizofrenię z komponentą sadystyczną.

Piję wino z musztardówki (pozdro MAW)


Dyskretny urok burzuazji

Merlocie przypomniales mi film Bunuela:)
Absurdalne miejsca spozywania posilkow i nie tylko.

Czy nie za bardzo dryfujesz w kierunku surrealizmu?


Magio

Szczesliwego Nowego Roku!
Pomyslnosci wszelakich!


Jaki surreralizm?

kaczka po lakierowaniu musi wyschnąć.
To gdzie, jak nie w prysznicu?


Jestem upiornie głodna,

na szczęście już za chwilę wjeżdża na stół karkówka.


Magio!

przyjmij w ten parzysty rok od niepokornego życzenia czegoś tam, co sobie wymruczałaś pod nosem…
Do diabła z konwenansami
Przesyłam Ci buziaka :) i wcale się nie czerwienię, no


Hm,

na kalendarzu, który dostałem w chińskiej knajpie na Słowacji jest napisane po niemiecku, że mam uważać na smoki:), za to przyjaźnie zawierać z tygrysami i końmi:)

Grześ (pies)

Aaaa w tej chińskiej knajpie zamawiałem jedzenie po polsku by było zabawnie.

Jednak Słowacja ma swój urok.


Grzesiu

Słowacy są faszystami, komunistami, czy może demokratami?
Pytam bo nie wiem, dawno mnie tam nie było a co pamiętam to już mało ważne się stało,gdyż rozpadło się to na jakieś dwa kawałki
:)


Agawo

Serdeczne podziękowania z odwzajemnionymi życzeniami najlepszości noworocznych przez cały rok.

Odrębne ukłony za pacyfikację misia, który lekce sobie ważył chcące pobicie z niechcącym skutkiem śmiertelnym. Brawo!


Marku

Cały czas sobie mruczę. Oraz zaklinam. (Nie mylić z przeklinaniem. :)
Z tym większą przyjemnością przyjmuję życzenia od Ciebie.

Oddaję też buziaka. Serdecznie. :)

ps. Dobrze Cię znowu czytać. O! I to jest porządny początek Nowego Roku.


Grzesiu

Ta przepowiednia jest tyle warta co SMS do wróżki za 10,22 zł. :)

Smoki, konie und tygrysy (jak i każde inne źwierzę w kalendarzu chińskim) dzielą się na podgrupy wg pięciu żywiołów.

Ale ja się nie napraszam. W żadnej mierze.

Pozdrówka post-noworoczne i bardzo serdeczne. :)


No tak,

czyli my nie mamy szans u Grzesia. Bażant ma.

Co do koni, to nie wiem. Kto się urodził w 1954, 1966, 1978, 1990, 2002?

Możesz się, Grzesiu, z synkiem mojej przyjaciółki zaprzyjaźnić :) A Mida będzie chyba 1990, szczeniaczek?


Pino

Ja to pół biedy.
Ale co Ty zrobisz, Bidaku? Miałaś Grzesia uwieść aż do małżeńskiego stanu, ruszyć z Nim w podróż przez Stany by powrócić do stanu pierwotnego gdzieś w Meksyku.
I co? I nico. :)


Never!

Ja się tak łatwo nie poddam! Grzegorz! Horoskopy to bzdura!

Że niby moja Zajezdnia to było dwadzieścia parę Królików i ja, Smok (hodowca???). Przecież każdy był trochę inny, więc to się kupy nie trzyma.

Tej wersji będziemy się trzymać przed Wysokim Sądem i Urzędem Stanu Cywilnego w Las Vegas!


Pino, nie jęcz:)

trza było się urodzić dwa lata wcześniej jako ten tygrys, horoskop Tygrysowi każe bowiem poślubic psa lub konia:)

A ja w takie rzeczy nie wierzę, ale jak dawali kalendarz za darmo to wziąłem:)

Magio, to widzę, że to ciekawe jest, jak jeszcze każdy znak się dzieli na 5 grup.

Kurde,m a promotora jak smęcił przez dwa lata seminarium magisterskiego o horoskopie chińskim i w ogóle o horoskopach, to nie słuchałem:)

Pozdro.


E tam,

teraz bym miała dwadzieścia trzy w takim układzie, zgroza, czas do trumny… Sobol miał wszak tyle, jak się z Czajnikiem hajtnął.

Nawet mam zdjęcie z tej wesołej imprezy na lodówce.

A tak, smok i pies to ponoć jedno z najgorszych połączeń, jakie może być... może MAW będzie uprzejmy to odszczekać? :)


Subskrybuj zawartość