Historia jednej piosenki - My Funny Valentine

No i czas na kolejny klasyk albo lepiej powiedzieć standard, chyba najbardziej smętny z dotychczasowych klasyków, które przedstawiałem.

Piosenka powstała w latach 30-tych 20 wieku, wiec ma już lat mnóstwo,a wykonań jeszcze więcej.Śpiewali ją chyba wszyscy najwięksi a i wielu wielkich, no i rózni pomniejsi wykonawcy.Pojawiała się też często w filmach, choćby w mrocznym i dziwnym filmie ,,Utalentowany pan Ripley” z Mattem Damonem w roli głownej.

Tak myślę, że nie wiem od kogo zacząć, no bo wykonań jej mnóstwo.
Może klasycznie tak jak się da czyli od Franka Sinatry?
Niech będzie…

Teraz czas na wykonanie kobiece, niesamowite zresztą:

http://www.youtube.com/watch?v=WGaPVXy2Cm8

A teraz wg Marcina Kydryńskiego najsmutniejszy i najsmętniejszy wokalista świata czyli późny Chet Baker, tu bardzo późny, bo z roku 1987 wersja:

A teraz Nico, wersja co najmniej ciekawa:

Bardziej klasyczne acz wspólczesne wykonanie teraz.
Czemu nie?
Michael Bublee

http://www.youtube.com/watch?v=dQd6uuPI9rE&feature=related

Zasnęliście wszyscy?
No to ta pani was obudzi, energetyczne i głośne:)

A teraz dwa akcenty filmowe (tradycją się staje, że na zakończenie mamy akcent filmowy w tym moim piosenkowym cyklu)
Najpierw klip ze scenami z filmu ,,I’m with Lucy”, gdzie mój ulubiony Gael Garcia Bernal grał (filmu tego akurat nie znam) i ,,My funny Valentine” w wykonaniu Stinga (w sumie jakoś mi się nie podoba)

No i na koniec Matt Damon w ,,Utalentowanym Panie Ripleyu”

Tyle na razie i chyba czas na przerwę w pisaniu, bo jakoś tekst żaden porządny mi się ułożyć nie chce.
Pewnie przez te upały…:)
Choć mam pomysł na jeszcze jedną historię jednej piosenki.
Ale to może za kilka dni.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

ja wolę My Bloody Valentine ;-)

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


Hm,

jakoś mnie nie powaliło zbyt, ale dzięki, bo choć nazwę kojarzę, to nic ich nie słyszałem.

pzdr


Subskrybuj zawartość