Ja/Nie Ja

Gra pozorów.

Byłem sobie dziś dwie godziny w pewnym miejscu, wywiązałem się z roli, później byłem prawie 6 godzin w dalszym miejscu i znowu się wywiązywałem z roli.
Kiedyś się podjęło jakies zobowiązania, więc trza było.
Było nawet sympatycznie, w końcu impreza i takie tam.
I kogo obchodzi, że w mnie jest pustka?
Wystarcza, że każdy ma jakieś oczekiwania i fajnie, jak się one spełnią.
Bo przeciez jesteś, to powinieneś.
Kazdy coś chce od ciebie, każdy cie ustawia w swojej przegródce, każdy cię etykietkuje, kazdy widzi tylko wycinek ciebie.

Jesteś wycinkiem, jesteś fragmentem, no i tego oczekują od ciebie.
A kogo obchodzi to co jest naprawdę?

Jesteś więźniem oczekiwań innych: w pracy, w szkole, wśród znajomych, w rodzinie, dla rodziców, rodzeństwa, nawet dla najlepszego kumpla pewnie i frienda, w związku też.

I choć czasem masz ochotę im wszystkim powiedzieć cuś brzydkiego bo w ogóle się rozpadasz, że aż strach, to przecież trza się uśmiechnąć, bo przecież profesjonalizm, bo przecież jesteś w pracy, bo przecież jestes taki jakim cię widzą inni, którym się wydaje, że się nie zmieniasz, że jesteś dobry/że jesteś okej.

Że masz kogoś tam pocieszać, bo przeciez on jest wiecznie niepoukładany.(Kurwa, jakbyś ty był poukładany)

Że przecież twoja depresja to tylko poza, stylizacja, takie tam, że przecież jest zabawnie, że masz fajne teksty, błazen jesteś i fajnie się gada i fajny jesteś.
I towarzyski taki.

A później zostaje tylko samotność.

Innym się wydaje, że wiedzą o tobie dużo, co myślisz, kim jesteś, co czujesz.
Że powinieneś tak żyć albo inaczej.
Ze musisz to albo tamto.

A ty sobie myślisz, że ty nic nie musisz, że ty to olewasz, że cię to wali, że cię nihilizm przepełnia.

itd itp

Ty nie umiesz się odkryć, bo wiesz, że ludzie se wytworzyli obrazek tam jakiś twój i po co im zakłócać go?
Po co problemy jak sama codzienność jest problemem?

To real wszystko.

A wirtual?

A wirtual to nie real, ale jest podobnie.

Jedni oczekują, że masz pisać tu, inni że tam.
Jedni chcą byś nie pisał, inni byś stanął za tym lub za tamtą, inni oczekują, że powiesz to lub tamto, że w danej sytuacji musisz się wypowiedzieć albo że powinieneś milczeć.

Coś chcą, coś ci narzucają, czegoś oczekują.

A ty?

Co ty im możesz powiedzieć?

Że to wszystko pozory?
Że popijasz sobie martini z lodem i że ważniejsze dla ciebie niż ich oczekiwania jest co innego.
Że nie masz potrzeby stanąć po żadnej stronie.
Że cię nawalanki nie kręcą.
Że się izolujesz.

Że socjopatą może jesteś?

A co by nie?

Że więcej nie masz.
Ni mniej.
Po prostu nic.

Nie mam nic, od niczego nikogo nie oczekuję, na nic nie czekam, niczego nie chcę i niczego nie wymagam.

I tyle.

Wolę poczytać cuś albo pójść na lody albo pogadać o pierdołach niezobowiązująco niż być elementem gry pozorów.
I więźniem czyichś oczekiwań.
Nawet jak je spełnaisz jakoś, to wewnątrz jesteś wolny.

Co nie znaczy, że masz ochotę swoim wnętrzem się dzielić z kimkolwiek.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Auto i metakomentarz:

nic
komentarz
sceptycyzm
izolacja
na “nie” i z boku
i po co to wszystko
nic nie rozumiem
emocje i oczekiwania,
kształtowanie innych na swoją modłę
etykietki
rzucanie etykietkami
bez luzu
frustracje
pozory
gra pozorów
oskarżenia wzajemne


hm.. panie Grzesiu...

wylaczajac z panskiego tekstu aspekty o ktorych pan najwyrazniej jak i ja nie mamy pojecia, wrazenie jakbys pan o mnie pisal. Tylko ze ja chyba bym tego tak zgrabnie nie ujal. pozdro, dobrej nocy.


Zgadzam się z Tobą całkowicie

nic nie musisz i robisz to co chcesz…

A oczekiwania innych, nawet gdy ci inni nie oczekują, to trudna sprawa do zniesienia. Dla mnie też. Choć mimo wszystko gorzej jak dla mnie jest, gdy nie ma wokół nawet tych, którzy coś oczekują...

pozdrawiam


Gościu,

gosc

wylaczajac z panskiego tekstu aspekty o ktorych pan najwyrazniej jak i ja nie mamy pojecia, wrazenie jakbys pan o mnie pisal. Tylko ze ja chyba bym tego tak zgrabnie nie ujal. pozdro, dobrej nocy.

Dziękuję z auznanie.

Pozdrawiam.


Za uznanie,

oczywiście miało być.

pzdr


Jacku Ka

JacekKa

A oczekiwania innych, nawet gdy ci inni nie oczekują, to trudna sprawa do zniesienia. Dla mnie też. Choć mimo wszystko gorzej jak dla mnie jest, gdy nie ma wokół nawet tych, którzy coś oczekują...

Jacku, fakt, to nie chodzi, że wszelkie oczekiwania sa złe.
Chodzi o to, że czasem ma się dosyć.
I chciałoby się nie być dla kogoś tylko jakimś narzędziem:jego pocieszycielem/psychoterpeutą,kumplem z którym się napije/fajnym gostkiem/ z drugiej strony dla innych zrównoważonym/bez problemów i bez nałogów prawie idealnym wyobrażeniem.

Ale tylko wyobrażeniem. Nie prawdziwym człekiem ze swoimi wadami i problemami.

No ale taki utrudniałby, smęcił i wkurwiał siebie i innych.

Za często
:)

A masz rację, że bez innych ludzi i oczekiwań zupełnie zostajesz sam wtedy.

No cóż, kilku filozofów pisało, że wolność jest możliwa tylko w samotności:)

Acz w sumie na razie aż tak tej wolności nie chcę...
:)


...

O samotności, to ja znam inne powiedzenie…
Adin czołowiek: Jest sekret.
Dwa czołowieki: Sekreta niet!

Ale to chyba nie na temat
Pozdrawiam, zlekka podłamany…


Jachoo, a czemu podłamany?

A to powiedzonko, trafne, fakt:)

A co do samotności?
Naturalna jest.
Mimo wszystko.
Ja se myślę, że po prostu smaotność jest de facto cały czas, tylko nie zawsze ją odczuwamy i wtedy nam się wydaje, że jej nie ma.

Ją trzeba więc zaakceptować.

P.S. A zamiast pitolić pseudpoważne bzdury (to o mnie:)), to dziś może wyrychtuję tekst o piosenkach deszczowo-muzycznych, zgóry zapraszam.

pzdr


Grzesiu

Wydajesz się przeraźliwie zgnieciony .

Cóż Cię oczekiwania innych obchodzą?

Że ja na przykład bym chciała, żebyś w tej kosmicznej przestrzeni stanął po mojej stronie? Olewka. Mówię Ci.

Fakt, że tak się właśnie nie da, na metę dłuższą. Bo przecież zapewne masz w swojej duszy coś, w co wierzysz. To nie musi być kompatybilne z tym, w co ja wierzę.

Ja wierzę we wzajemną ważność ludzi, niechby była jaka była.

Wierzę w słowa, które padają.

Wierzę, że są doświadczenia, które łączą na zawsze.

Wierzę w człowieka.

W lojalność.

Nieustannie dostaję za to w dupę, ale z uporem wierzę.

Coś się odsiewa, a coś zostaje.

Jestem przedmiotem kpin, a nadal wierzę.

Faktycznie obrzydza mnie tchórzliwość. Że jedno jest publicznie, a drugie prywatnie. Że ludzie się przyznają po cichutku, a publicznie to już nie.

Zabawne mi się wydają dywagacje, czy niemówienie o tym, o czym się wie, jest kłamstwem i pod jakimi warunkami.

Ludzie zapominają o subtelnościach i odcieniach. Tak im jest łatwiej żyć, a wiadomo, że łatwe życie ponad wszystko jest wartością.

Zapominanie jest łatwiusie.

Nie wiem Grzesiu…

Jestem wolnym człowiekiem.

Zakręconym, powichrowanym, ale wolnym.

O swoją zwyczajną wolność musiałam walczyć, ale dzisiaj ją mam.

I nikt mi jej nie odbierze.

Otwarte okno po burzy.

To jedna z moich ukochanych piosenek – prezent dla Ciebie.

Stevie mówi: moim zdaniem na tym świecie niewielu jest ludzi w pełni wolnych, ja też nie jestem, ale pracuję nad tym

No ludzie! To ma Moc prawdziwą, a jeszcze jak zaśpiewa…

Oddech Grzesiu. Oddech.

Rytm.

Przestrzeń.

Znowu oddech.

Posłuchaj.


Gretchen,

poczekasz do wieczora na odpowiedź?
Bo muszę pomyśleć nad komentarzem:)
A nie chcę pisać na odczep, a teraz gdybym odpisał, taki by on był, bo nie mam weny.

pzdr


Grzesiu

No masz, pewnie że poczekam.

Komentarze wieczorne, są zdecydowanie lepiej się piszące :)


Gretchen

Jako, że się wypowiedziałaś pośrednio o tym o ja pisałem, czyli poniekąd do mnie, to i ja napisze.
Ale już bezpośrednio do Ciebie.
Nie musisz odpowiadać jak nie chcesz…
Odniosę się tylko do jednego fragmentu.

Jestem przedmiotem kpin, a nadal wierzę.

Jeśli chodzi o mnie , to nie kpię. Jeśli to co napisałem tak odebrałaś, to sorry, ale wkurzyłas mnie swoimi oskarżeniami.

Acha – ja już w pewne rzeczy niewierzę od dawna. Podchodzę do ludzi bez oczekiwań ale z otwartością na to co dostanę. Jak ktoś się okazuje kimś innym niż ten za kogo uchodzi, to trudno. Daję sobie radę i idę dalej. No i to odkrywanie w sumie ciekawe może być... Ale to tak na marginesie.

Faktycznie obrzydza mnie tchórzliwość. Że jedno jest publicznie, a drugie prywatnie. Że ludzie się przyznają po cichutku, a publicznie to już nie.

To są różne rzeczy i jedno i drugie. Nie wiem, co zobaczyłas obraźliwego tam gdzie byłaś. Przyznam się, że czytałem to parę razy i strasznych rzeczy tam nie ma. Choć przykro może się zrobić. Jednak wydaje mi się, że podeszłaś do tego w zbyt duzych szczegółach i emocjonalnie i potraktowałaś wszystko jako jeden worek. Ale to oczywiście moje zdanie. Nie uważam się jednak w żadnym momencie za tchórza.

Zabawne mi się wydają dywagacje, czy niemówienie o tym, o czym się wie, jest kłamstwem i pod jakimi warunkami.

Ludzie zapominają o subtelnościach i odcieniach. Tak im jest łatwiej żyć, a wiadomo, że łatwe życie ponad wszystko jest wartością.

Zapominanie jest łatwiusie.

Jak dla mnie niemówienie właśnie o takich niuansach kłamania lubi niekłamania jest zapominaniem o subtelnościach i odcieniach. Ja cały czas podtrzymuję to co napisałem u siebie. W niczym Cię nie okłamałem i tyle. Czy byłem nieszczery? -> pewnie tak. Ale w takim samym stopniu jak sa wobec siebie nieszczerzy ludzie, którzy są dla siebie raczej obcy i się nie za bardzo znają i nie mają ze soba kontaktów. Ja generalnie wykazuję wobec ludzi nieufność, która pewnie w róznych sytuacjach może uchodzić za nieszczerość. To jednak ocena subiektywna jak najbardziej. Tak więc nie wiem o czym niby zapominam i gdzie zgubilem odcienie, choć nie wydaje mi się, że gdziekolwiek. Choć oczywiście mogę odpowiadać na rzeczy które nie mnie maja opisywać. Nie wiem.

I to tyle.

Jak masz ochotę rozmawiać, to jestem. Tylko proszę bez inwektyw, insynuacji i w miarę wprost. Jak chcesz zmienić miejsce rozmowy, to może być mniej publiczne…


PS – zedytowałem ten wpis. Zmieniłem “Jak dla mnie mówienie” na “Jak dla mnie nie mówienie”, bo taki miał być początkowy sens tej wypowiedzi. To tak dla jasności.


Jestesmy w podziemiach, więc

miejsce jest półpubliczne:)


Odpowiedź

Gretchen

Wydajesz się przeraźliwie zgnieciony .

Nie zgnieciony to za dużo powiedziane, przytłoczony raczej bywam.

Gretchen

Cóż Cię oczekiwania innych obchodzą?

Obchodzą, acz najbardziej nie lubię szantażu emocjonalnego czy wymuszania.
Dla mnie coś naprawdę wartościowego się rodzi samo, znaczy dostaje się to bez oczekiwań i daje bez ukrytych intencji.
ja nie za bardzo oczekuję czegokolwiek od innych, znaczy staram się nie oczekiwać, ale cieszyć jak dostaję.
W internecie jest podobnie, moim zdaniem nadmierne oczekiwania niektórych co do tego miejsca (moje też kiedyś) doprowadzały do spinania się, konfliktów i w gruncie rzeczy klęski TXT.

Gretchen

Że ja na przykład bym chciała, żebyś w tej kosmicznej przestrzeni stanął po mojej stronie? Olewka. Mówię Ci.

Nie wiem, co byś chciała, pewnie ci miło jak ktoś cię popiera.
Mnie też.
Ale nie o to chodzi przecież chyba, by tego poparcia się domagać czy żądać.
A olewać nic nie zamierzam.

Gretchen

Fakt, że tak się właśnie nie da, na metę dłuższą. Bo przecież zapewne masz w swojej duszy coś, w co wierzysz. To nie musi być kompatybilne z tym, w co ja wierzę.

No wierzę, ale nie znaczy że w to samo wierzyc musi ktokolwiek inny, kogo znam np.

Gretchen

Ja wierzę we wzajemną ważność ludzi, niechby była jaka była.

Ważność czyli co?
Poszanowanie?
Albo inaczej, co z tej wazności wynika.

Gretchen

Wierzę w słowa, które padają.

A tu bym był ostrożny, słowa to najbardziej zawodna rzecz czasem.
czasem nie da się wypowiedzieć tego, co czujes,z czasem wypowiadasz je be zpokrycia, czasem słowami przykrywasz prawdziwe uczucia, np. lek, nieśmiałość, ból, cierpienie itd
Słowa są totalnie łatwe.
Dla niektórych.
Dla tego ze słowami lepiej być chyba ostrożnym.
Ja dlatego nie za bardzo czasem mam ochotę zajmować zdecydowane stanowisko w różnych sporach i ocenach w necie, bo to niby nic nie kosztuje, ale jednak pada.
Ale właściwie co z tego wynika?
CO to daje?
Lepiej powiedzieć mniej niż więcej.
Lub milczeć, milczenie też bywa znaczące.

Gretchen

Wierzę, że są doświadczenia, które łączą na zawsze.

Wierzę w człowieka.

W lojalność.

Nieustannie dostaję za to w dupę, ale z uporem wierzę.

I tu mam podobnie, wierzę w doświadczenia łączące, ale czy aby nie są one możliwe tylko w prawdziwej relacji jednak< tylko w realu?
Gdy widzisz osobę, choćby.
dziś napisałas u mada, że właściwie wrato pisać tylko dla tekstów.
I ja się z tym zgadzam.
Znaczy szukanie w internecie sławy/relacji głębokich, wsparcia/mądrości/czegokolwiek przynieść moze frustrację i ułudę.
Te rzeczy pewnie są możliwe al emimochodem raczej i przypadkiem.

Gretchen

Jestem przedmiotem kpin, a nadal wierzę.

I dobrze, co cię tam kpiny?
Kpiny trza olewać.

Gretchen

JFaktycznie obrzydza mnie tchórzliwość. Że jedno jest publicznie, a drugie prywatnie. Że ludzie się przyznają po cichutku, a publicznie to już nie.

Wiesz, ja tej sytuacji nie widzę w tych kategoriach.

A czy to tchórzliwość?
czasem tak, czasm obłuda, czasem co innego.

P.S.
Posłucham.

A czy wolny? Nie wiem.
mam czasme wrażenie, że wolność to utopia, nieosiągalna jest.
Acz dążyć do niej trza.


Jacku,

“Acha – ja już w pewne rzeczy niewierzę od dawna. Podchodzę do ludzi bez oczekiwań ale z otwartością na to co dostanę. Jak ktoś się okazuje kimś innym niż ten za kogo uchodzi, to trudno. Daję sobie radę i idę dalej. No i to odkrywanie w sumie ciekawe może być... Ale to tak na marginesie.”

Oooooo, właśnie jakoś mi to bliskie jest.

Bez wiary bez oczekiwań, bez frustracji, bez ściemy
Ale i bez uprzedzeń.

Trudne, ale jakoś tak mi się taka postawa mądra wydaje.

Choć i tak jak się rozczaruje człek, to jednak jakaś rysa zostaje, pomimo, że niby bez oczekiwań miało być.

pzdr


Grzesiu

No z jakiegoś powodu tak się czujesz. Nie wiem z jakiego, ale Ty wiesz. Ty możesz coś z tym zrobić.

Co do klęski txt… Kilka dni temu jeszcze czułam ten żal, który i w Tobie był, że tylu fajnych ludzi odeszło, że Administracja zawaliła sprawę. Dzisiaj myślę tak, że Administracja pojechała, że strach. Że nic nie zrobiła, żeby tego i owego zatrzymać, że się zagalopowała. Ale też już dzisiaj wiem, że był jeszcze jeden wątek.
Txt da sobie radę. Tak myślę.

Czy miło mi jak ktoś mnie popiera? Jasne. Zwłaszcza lubię, jak ludzie rozumieją, co chcę powiedzieć. Bardzo to jest wzmacniające widzieć, że sprzeciw wobec czegoś jest zrozumiały. Fajnie jest widzieć, że ludzie nie zmykają w krzaki tylko dlatego, że mogą się komuś narazić .
Uczciwie mówiąc jednak czegoś od ludzi oczekuję. Nie od każego, ale od niektórych. Od ważnych.

Pytasz co to znaczy. Pisząc wczoraj nie miałam na myśli wirtualnych nicków. Miałam na myśli realnych dla mnie ludzi, którzy ileś godzin ze mną przerozmawiali, którzy czegoś się o mnie dowiedzieli, którzy mogli mój głos usłyszeć, zobaczyć jak się śmieję, jak jestem ścięta bólem. Głównie Merlota. I Griszqa, w mniejszym zakresie, ale jednak.

Od takich ludzi, którzy wielokrotnie mówili do mnie dobre słowa, oczekuję elementarnej uczciwości. Elementarnej. Zapewne nakładam swoje wyobrażenia, ale nic nie poradzę. Obaj panowie mogli na mnie liczyć.

Nie rzucam, słów na wiatr, a nawet je dokładnie dobieram, żeby nie dawać czegoś, czego do dania nie mam.

Ważność? To się odbywa jakoś w kosmicznej przestrzeni. Pamiętam jak opowiadałam Borsukowi o Merlocie. Jaki to niezwykły człowiek, jak bardzo Go szanuję.
Mam w pamięci zatroskany o moje samopoczucie głos Griszqa, który zadzwonił do mnie po śmierci Michała. Jak zapewniał o swojej obecności. Potem czytam sobie na poste restante, że to właśnie Griszeq jest pierwszą osobą, która sprzeciwia się mojej tam obecności. Bo Griszeq dba przede wszystkim o miejsce.

Griszeq oczywiście nie wie, że słowa bym tam nie napisała, ale to niewiele zmienia.

Griszeq nie był dla mnie nickiem. Nie był nim Merlot.
Dlatego tak zabolało. Rozumiesz?

Co mnie kpiny?
Nic (?)

Dzisiaj już nic. Nie wiem co dzisiaj mogłoby mnie w sieci dotknąć, ale nie tracę wiary w blogerów :)

Napisałam:

“I faktycznie obrzydza mnie tchórzliwość. Że jedno jest publicznie, a drugie prywatnie. Że ludzie się przyznają po cichutku, a publicznie to już nie.”

Odpisałeś:

“Wiesz, ja tej sytuacji nie widzę w tych kategoriach.

A czy to tchórzliwość?
czasem tak, czasm obłuda, czasem co innego.”

Nie widzisz, bo nie możesz widzieć. To do mnie trafiły dwie wiadomości, a nawet trzy. Trzecia od Odysa, który się poczuł błotem obrzucony. Niemal w całości wrzucił maila do mnie u JackaKa. Zmienił jedno słowo. Do mnie napisał niegodziwość , publicznie łajdactwo . I dobra.

Nie wiem co to może być to co innego , o którym piszesz. Nie wiem, dopuszczam tego czegoś innego istnienie, ale nie łapię. Nie zgadzam się.

I zobacz, napisałam o sobie w tej Granicy, o tym jak ja to widzę. Nie napisałam, czego kilka osób się domagało, o co kamman. Bo ostatnie resztki przyzwoitości mi nie pozwoliły. Przecież gdybym napisała, to ci wszyscy, którzy po mnie pojechali, musieliby się zapaść pod ziemię ze wstydu. No przynajmniej w moich kategoriach, więc nie mówmy hop.

Moja wolność polega na tym, że mówię otwarcie. I ci, do których to miało dotrzeć, dotarło. Choć oczywiście zabrakło im odwagi, żeby to powiedzieć. Smutne? Już nie.
Kolejne doświadczenie Grzesiu. Doświadczenia to takie małe bursztyny. Trzeba zbierać.

Idziesz plażą, pochylasz się, patrzysz, wyszukujesz i jest. Podnosisz. Trzymasz w rękach.

Możesz wyrzucić, ale możesz popatrzeć.

Wziąć.

I iść dalej. Jeśli trzeba.

Albo zatrzymać się, jeśli trzeba.

To tu, to tam. Jak w życiu.

Przygoda Grzesiu, tym dla Gretchen jest życie.

Rozpisałam się... Widzę, że coś tam się tli na dnie.

I tak bywa.

Tak bywa.


Grzesiu

To mamy trochę podobnie :-)

A jak się na kimś rozczarujesz, to zostaje rysa -> jasne.
Choć nie zawsze.
Ale to już nie jest wypadkową początkowych oczekiwań.
Bo początkowy brak oczekiwań nie wyklucza późniejszego zaangażowania.

Jak dla mnie to już zależy od stopnia zaufania, które wobec danej osoby mam, czy miałem.
A na początku nie mam go właściwie w ogóle. Pisałem już tu wcześniej, że z podstawy nieufny jestem i zakładam, że każde świństwo i nie tylko jest możliwe…
I jak trzeba, to to, co dana persona mówi weryfikuję, zastanawiam się nad tym, do czego ona zmierza i jakie ma intencje.
No i zdarza się potem już z kimś choć trochę spoufalić ;-)
No i potem jak ten ktoś, to zaufanie ode moje nadweręży i wykorzysta, to rzeczywiście może zaboleć...
Ale to też czasami tak jest, że przykrość bardziej w głowie u mnie powstaje niż intencją drugiej osoby jest.
Tylko to już trochę inna kwestia i nie będę się rozwodził ;-)

pozdrawiam


Grzesiu

A tak na zupełnym marginesie, to ja wolę to wykonanie:

Choć tamto po prawej na górze też ciekawe.

A nie masz w ogóle gdzieś linka do takiego filmu “Tata Kazika”, czy coś takiego?

pzdr :-)


Jacku,

hm, wiesz, wykonanie Staszewskiego seniora jest bardziej ascetyczne, bardziej surowe, bardziej przytłaczające, bardziej prawdziwe?

W kazdym razie załamki można dostać:)

Kazika jest świetne, ale jednak nie tak przejmujące.
Ale w jego wykonaniach właściwie wolę większość piosenek ojca, choć na youtubie posłuchałem też oryginałów, to jednak wersje Kazika dały się już zbyt zapamiętać.

Co do filmu, jest coś takiego na youtube:

http://www.youtube.com/watch?v=ZBKyEq861yc

i cztery kolejne częsci, ale to wersja tylko muzyczna jakaś.
Znaczy piosenki plus może w trzech momentach gadają o czymś.
A chyba była bardziej dokumentalna wersja tegoż filmu, znaczy inna, ale nie znam.

Co do wcześniejszego komentarza odniosę się później.


Gretchen, i znowu pewnie

odniosę się wieczorem, jak się wyrobię.

pzdr


tu masz rację

To wykonanie Ojca Staszewskiego brzmi rzeczywiście tak jakby on swoje dopiero co pomyślane myśli wyśpiewywał a nie odśpiewywał jakąś piosenkę po prostu jak jest w przypadku Kazika.

Ale ja się po prostu chyba do Kazia bardziej przyzwyczailem i lubię ten jego wokal…

pzdr


To jest jakaś paranoiczna dyskusja.

Jak się nie pokazują, znaczy nie chcą. Gretchen! Daj im. Mają prawo. Kurde w wolnym kraju żyjemy. Co? Że Ci nikt nie powiedział? Tu Cię boli? Też mieli prawo. Mi też nie powiedzieli…
I co? Jakoś nie płaczę...
Pozdrawiam… jak zwykle…


Jachoo, na razie krótko,

upraszczasz, mam wrażenie, że nie o to chodzi.

pzdr


Jachoo

Jak dla mnie, to po pierwsze nic nie powinno się dziać na urra…

A po drugie to wszystko jest chyba bardziej skomplikowane i trudniejsze niż to co napisałeś...

pzdr


Jachoo

Nie umiem już prościej napisać, i nie mam za bardzo chęci na ciągłe wyjaśnianie, że mam na myśli to, a nie tamto.

Ta rozmowa już nie ma sensu.

Życie płynie. To jest najważniejsze.

Pozdrawiam.


Subskrybuj zawartość