Jak się uczyć języka nie tylko niemieckiego-poradnika Grzesiowego częśc kolejna.

Podstawy i wstęp (właściwie dwa wstępy) mamy już za sobą.
Powiedziane juz zostało, że trza się językiem otaczać, że trza mieć motywację, że trza byc systematycznym.
Teraz przejdźmy do konkretów:) (kto pamięta jaka partia takie hasło wyborcze miała kiedyś?)

Więc tak, zacznijmy od tego ten odcinek, ile czasu trzeba poświęcić na naukę języka?
Czy w ogóle takie pytanie ma sens?
Jak już wspomniałem ważne jest to, by uczyć się sytematycznie.
I często a niekoniecznie dużo i naraz.
Metodycy twierdzą, że minimalna liczba nauki to 4 godziny w tygodniu, jeżeli w szkole np. uczeń ma mniej, nauka może być mało skuteczna, bo proces zapominania będzie szybszy niż proces uczenia się.

Stąd też (to do pana Jerzego Maciejowskiego) wcale nie musi być tak, że szkoła publiczna (ponieważ jest przymusowa) uczy źle, a jak zapiszemy dzieciaka na korki czy do szkoły językowej, to zauważymy postepy jego i myślimy że to zasługa cudownej prywatnej szkoły.
Tak zauważymy, ale typ szkoł , nawet nauczyciel nie mają z tymi postepami wiele wspólnego, przyczyną jest po prostu większa częstotliwość uczenia się, więc i powtarzania, więc zapamietywania. Tak to się kształtuje.

Więc proszę pamiętać 4 godziny w tygodniu:), czyli minimum pól godziny codziennie, to dawka minimalna.

Oczywiście są osoby, które języka się uczą bardziej intensywnie acz niekoniecznie regularnie (mi zdarzało się siedzieć godzina codziennie na dniemieckim, ale i miec długie przerwy i nic nie robić)

Warto pamiętać, że nauka języka to proces ciągły, nieprzerwany i nie kończący się, nigdy nie jest tak, że możemy powiedzieć, że się języka nauczyliśmy, no nie da się.
Możemy się zaś (jakie możemy, autorze, jakie możemy, musimy) się ciągle uczyć i rozwijać.

Tu dochodzi kolejna ważna kwestia:cierpliwość.
Jest tak, że im więcej umiemy, tym bardziej zdajemy sobie sprawę ile nie umiemy.
I to czasem frustruje bardzo.
Nie ma co się frustrować, trza te braki uzupełniać, mając świadomość, że to naturalne i że co chwila spotkamy się z problemem, słowkiem, zagadnieniem, które jest dla nas nowe.

Nie można się w procesie uczenia języka zatrzymać, trzeba też śledzić język pod kątem nowinek wszelakich, jak każdy pewnie wie, język to tworzywo żywe, które się rozwija ciągle, zmienia, dochodzą nowe słowa, stare zmieniają znaczenia itd

Więc z tego pociągu nie można wysiąść:)

Kolejna kwestia, która może być ciekawa, metody nauczania.
Czy jest jakaś jedna metoda, którą polecam?
Szczerze mówiąc nie ma.
Moim zdaniem warto stosować mix metod różnych, znaczy nie warto zaniedbywać żadnego elementu, najlepsza metoda to po prostu taka, która rozwija wszelkie sprawności: mówienie, pisanie, rozumienie ze słuchu i rozumienie tekstu czytanego. Do tego dochodzi nauka gramatyki i słownictwa.

Cudownej metody nie ma, np. popularna metoda Callana (którą strasznie chwalą się szkoły językowe) to nic nadzwyczajnego czy nowego, zwykła, niezbyt ciekawa pamięciówka, powtarzanie, ogranicza się ona jednak głównie do kształcenia sprawności mówienia. Przydatna dla osób, które chca się nauczyć w miarę szybko komunikować, bo wyjeżdżają za granicę, do całościowej nauki języka jednak nie do końca już.

Więc znowu radze ostrożność, gdy szkoły językowe reklamuja metodę Callana jako szybsza, lepsza i superskuteczną.

Szkoły językowe zatrudniają też native speakerów często.
Tu moim zdaniem pojawia się kolejny problem, nie uważam bowiem, by native speaker był idealnym rozwiązaniem na każdy poziom nauczania, w dydaktyce języków obcych raczej odchodzi się juz od dogmatu, że na lekcji/zajęciach powinno uzywać się tylko języka obcego (Einsprachigkeit). Zupełnie nie sprawdza się to choćby przy wyjaśnieniu aspektów gramatycznych (nawet na całkiem wysokim poziomie zaawansowania). Także twierdzi się, że lepiej by uczeń czasem nawet w mówieniu na lekcji wspomógł się językiem ojczystym, ale odpowiedział na pytanie czy skomunikował się.

Moim zdaniem najlepszy byłby system mieszany, znaczy by uczniowie mogli mieć kontakt i lekcje i z native speakerem i z nauczycielem polskim (i taki trend w wielu szkołach językowych daje się zauważyć)

Jeszcze kolejna sprawa (acz tu juz na podstawie tylko doświadczeń moim się wypowiem), może miałem pecha, ale nie trafiłem na genialnych native speakerów, ni w czasie studiów (niemiecki) ni podaczas kursów (angielski), zawsze mi coś w tych zajęciach brakowało, momentami w ogóle wydawały one mi się źle prowadzone.

Jeszcze jedna rzecz, o której warto wspomnieć, języka należy się uczyc tak, jak nam jest najlepiej. Trzeba samemu się przekonać w jaki sposób nam nauka przychodzi najłatwiej i uczyć się w ten sposób, wtedy będzie to naturalne.
Jedni szybciej przyswajają np. słownictwo, gdy je słyszą, inni muszą z kolei widzieć, jeszcze inni zapisać (choć zapisywanie i notowanie polecam tak czy tak, bo to przydatne jest)
Oczywiście nie jest tak nigdy, że ktoś jest stuprocentowym typem wzrokowca czy słuchowca, więc znowu stosujemy miks:)

A i jeszcze jedno, każdy uczy się inaczej, w innym tempie, inaczej zapamiętuje, co innego jest dla niego tudne, a co innego łatwe, dlatego wszelkie żelazne reguły i złote środki proszę traktować z dystansem.

Uff, wystarczy tego, widać, szkoły mi cuś mało i jeszcez w necie się wyżywam…:)

CDN

P.S. Następny odcinek kiedyś tam, jak wymyślę formuły, będzie juz konkretnie bardzo i o różnych ciekawych sposobach na uczenie się niemieckiego.

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

Panie Grzesiu!

Niestety nie podzielam Pańskiego poglądu. Jeśli chce pan uczyć wiedzy o języku, to „native speaker” jest do niczego. Rozmowa ze Szkotami na temat „kondiszonali”, (coś co nauczyciele w polsce wałkują z uczniami) nie ma sensu. oni w ogóle nie wiedzą, że mają III tryby warunkowe. Tyle tylk, że od nich jest się dużo łatwiej nauczyć kiedy je stosować, niż z lekcji w szkole.

Dlatego, należy odróżnić uczenie języka, od wiedzy o języku. Jakie dziecko wie ile jest przypadków zanim pójdzie do szkoły? A posługują się językiem. Gramatyka jest potrzebna językoznawcom, a nie użytkownikom języka.

Pozdrawiam


Panie Jerzy,

nie ma pan racji, że ktoś wie jak stosować coś intuicyjnie (boi native de facto używa języka intuicyjnie często), nie znaczy że umie to wytłumaczyć.

Ja na początku ucząc się języka intuicji językowej ni wyczucia nie posiadam, dlatego potrzebuje wytłumaczenia różnych spraw, w tym gramatyki.

Nieraz (na prywatnym angielskim) zdarzało się, że native speaker nie umiał grupie wyjaśnic dlaczego tak czy tak, acz wiedział jak mówić i używał poprawnie.

Tyle że niektórym łatwiej nauczyć się czegoś jak to rozumieją.

Inna sprawa to to, co pan opisuje, pan mieszkając w Szkocji (jesli pan nie ma kontaktów za dużo z Polakami) cały czas “skazany” jest na kontakt z językiem, uczy się pan więc automatycznie:)


Panie Grzesiu!

Proszę jeszcze raz przeczytać co ja napisałem. Właśnie to co Pan pokazał, że użytkownik języka może nie znać zasad i będzie mówił poprawnie. Dokładnie tak, jak dzieci posługujące się językiem bez świadomości zasad. O to chodzi w nauce języka.

To co Pan pisze o wiedzy o języku jest potrzebne germanistom czy innym filologom, a nie użytkownikom.

Jest taki ciekawy przykład do czego prowadzi uczenie zasad. Otóż dzieci amerykańskie (chyba chodziło o murzyńskie dzieci z dużych miast) przed pójściem do szkoły używają poprawnych form czasu przeszłego takich jak „went”. Gdy w szkole dowiadują się, że czas przeszły tworzy się przez dodanie końcówki „ed” zaczynają mówić „goed”. Dopiero potem wracają do poprawnej formy „went”.

Co do mnie, to dzięki rodzicom, z angielskim radziłem sobie przed przyjazdem na wyspę. Teraz dosyć często pomagam Polakom tłumacząc ich spotkania z urzędnikami bądź lekarzami. Oczywiście uczę się w takich sytuacjach, choć nie tyle ile bym chciał.

Pozdrawiam


Panie Jerzy,

ale to co pan pisze, jest w języku naturalne , to jest interferencja wewnątrzjęzykowa, bez szkoły też to dzieciom się zdarza i zanim znają zasady, np. odmieniają niemieckim czasowniki nieregularne jak regularne. (jesli wczesniej nie słyszały tego czasownika i się z nim nie osłuchały)

Co do pierwszego akapitu, oczywiście, że Niemcy np. używają czasowników, które raz moga być rozdzielnie, raz nierozdzielnie złożone, poprawnie (acz wcale nie zawsze, bo też błędy robią:)) choć nie znają zasady, ale ja używam też poprawnie dzięki znajomości zasady:) (choć oczywiście z czasem się i osłuchałem i jakiejs tam intuicji i automatyzmu nabrałem)

Pozdrawiam.


re: Jak się uczyć języka nie tylko niemieckiego-poradnika Grzesi

popieram zdanie p.Maciejewskiego – przykald dzieci, ktore szybko i efektywnie ucza sie jezyka obcego -jest jaknajbardziej przekonywujacy. Mozna przyjac, ze germanista powinien umiec odrozniac nauke wiedzy o jezyku, a umiejetnoscia poslugiwania sie jezykiem werbalna nauka jezyka.

To przeciez logiczna roznica,jak pomiedzy teoria i praktyka w kazdym zawodzie. O ile prostemu elektromonterowi jest latwiej posiasc teorie ukladania np.kabli/przeczytac jakas ksiazke/-napewno trudniej jest inzynierowi posiasc technike ich ukladania w praktycznym wykonaniu wyznaczenie optymalnej trasy w terenie, montaz,poslugiwanie sie praktyczne wiertarka,starannosc ulozenia kabli. Przynajmnej te dwie osiagalne w pewnym przedziale czasowym czynnosci sa na tyle kompatybilne,ale podlegaja rewelantnym przesunieciom czasowym. Nalezy przyjac efektywnosc jako kryterium sukcesu – maksimum umiejetnosci w najkrotszym czasie. Reszta to balast przestarzalych modeli nauczania rodem z prl.

-wz


Wasyluzły,

nie wiem czy wiesz, ale inaczej uczą się języka dzieci, inaczej dorośli, inaczej się uczy człowiek mieszkający w kraju, którego jęzka się uczy, inaczej mieszkający w Polsce itd

A po polsku piszemy albo “przekonujący” albo “przekonywający”

To tak na przyszłóść:)


re: Jak się uczyć języka nie tylko niemieckiego-poradnika Grzesi

dziekuje za zwrocenie uwagi – postaram sie zapamietac. Jednak prosilbym abys nie wnikal za bardzo w moja sfere prywatnosci – ortografia cala bzdurna gramatyka -to tylko pewne knwencjonalne umowy miedzy purystami, robiacymi z szytywnych regul wymslonych i nie mjajacych zadnego uzasadnienia – srodek utrzymania i sposobu spedzania czasu wolnego.

Ja z przekonainia jestem liberalem -dlatego cenie sobie pielegnowac-zrywanie pewnych konwenasow – zastrzezonych dla pewnej szczatkowej grupy cmokerow nad kazdym przecinkiem i ogonkiem.

Na przyszlosc, o ile bede uwazal za wskzane otrzymanie od ciebie pomocy w postaci bezplatnej korektury – zwroce sie o to osobnym postem.

To tak w kwestii grzecznosci i podstaw zachodniej kindersztuby.

-wz


Wasyluzły,

he, he, zabawny jesteś.

A od zachodniej kindersztuby (co to ma być w ogóle?) wolę, jak ktoś pisze poprawnie i sensownie po polsku.


Panie Grzesiu!

Wydaje mi się, że jest Pan ostatnią osobą mogącą zwracać uwagę na temat poprawności pisana. Te wszystkie „trza”, „sie” oraz zwykłe literówki mogą doprowadzić człowieka do szewskiej pasji, ale jako liberał (choć nie wiem czy rozumiem ten termin tak jak pan Wasyl) uznaję Pańskie prawo do wyrażania siebie w ten sposób. Proponuję zastosować tę samą zasadę do pana Wasyla.

Co do używania poprawnego i niepoprawnego wyrazów, to nikt w Polsce nie potrafi wymówić wyrazów z „h”. Wszyscy mówią tak jakby było napisane „ch”. Jakób wszyscy piszą przez „u”, pomimo że wymienia się na Jakobini. Zatem przyjmijmy, że nie ma takich, co potrafią używać języka bez błędów i dlatego znajomość reguł jest balastem przez długi czas nauki. Na poziomie szkoły średniej, zaczyna być użyteczna.

Pozdrawiam


Panie Jerzy,

literówek, fakt, popełniam za dużo i postaram się to zmienić:) , a najlepiej mniej pisać, ale taki urok nieumiejętności pisania na klawiaturze, choć się na niej pisze od lat:)

“Trza”, “siem”, “se”, “cuś”, “idem” i wiele innych to mój znak rozpoznawczy, składnik mojego idolektu i cecha charakterystyczna mojego pisania, raczej tego nie zmienię.

Prosze odróżniać zabawę językiem i świadome łamanie różnych zwyczajów i konwencji od robienia ortografów czy błędów stylistycznych, ja np. wiem, że na pewno w moich tekstach jest mnóstwo błędów interpunkcyjnych i to bym chciał zmienić, bo na tym się nie znam.

Co do ortografii i stylistyki, potknięcia zdarzają się tu mi rzadko.

A że styl może komuś się nie nie podobać?

Może.

Jak wszystko.


re: Jak się uczyć języka nie tylko niemieckiego-poradnika Grzesi

oczywiscie moge mowic tylko za siebie, ale musze stwiedzic,ze mnie np. wcale nie interesuja potkniecia gramatyczne w necie. Tu jakby tekst podlegal innym regulom – chodzi o szybkie skondensowanie mysli i przekazanie jej dalej -wiec tresc,a nie forma jest typowa dla netu.
Ten trend widac na Twitterze,gdzie netowcy porozumiweaja sie nawet polslowkami i jakmis strzepami zdan.
Czy jest to trend staly ? Moim zdaniem tak -moje obserwacje potwierdzaja, ze im dluzszy tekst, okraszony wirtuozja gramatyczna, metaforami,talmudycznymi alegoriami – tym bardziej w dyskusjach zainteresowani mowia jakby obok siebie -i jak na lekcji – rozwazaja -co nam wlasciwie autor przez to chcial powiedziec.

Pisanie w necie, to nie wypracowanie maturalne spekulujace o intencjach autora – temat newsy ma byc krotki, komunikatywny, inspirujacy.
W ogole idac za reformami innych jezykow – takowa powinno sie przeprowadzic i w kraju -moje propozycje to:
zrezygnowanie z “ch” -brzemienie takie same, oszczednosc stukania dodatkowej litery
zrezygnowanie z “rz” -uzasadnienie jak wyzej
zerezygnowanie z “u – kreskowane” nie ma zadnego uzasadnienia stosowanie innej litery dla takiej samej wymowy

no i takich bezsensownych regulek i zakorzenionych archaizmow – znajdzie sie jeszcze kupa -moim zamierzeniem w tym zakresie – jest stosowna minimalizacja akceptowalnej formy,na rzecz maksymalizacji tresci,a przez to radykalny wzrost komunikatywnosci.

Pan grzes wali rowniez bledy, czytalem jego tekst po niemiecku -no coz,moja kindersztuba nie pozwala mi bardziej doglebnie wypowiedziec sie na ten temat – uwazam,ze byc moze dla innego czlowieka – wytykanie mu nawet drobnych bledow – moze byc sprawa ambicjonalna, a wiec dotykajaca bezposrednio uczuc i poczucia wartosci innego czlowieka. Dlatego uwazam,ze tak dalekie wnikanie w sfere prywatna delikwenta -nie odpowiada moim wyobrazeniom o kulturalnej konwersacji.

pzdr
-wz


Wasyluzły,

oczywiście, że robię błędy po niemiecku, acz akurat tamten tekst cąłkiem okej jest (jesli chodzi cio to opowiadanko), ty po niemiecku jednak też nie piszesz rewelacyjnie, więc martw się o siebie bardziej:)

Co do twoich przemysleń o pisaniu w necie, okej, ale ja newsów nie pisze, ja piszę długie i nudne kawałki, bo mnie to rajcuje:0
I tyle.

Reforma zaś polskiej ortografii byłaby błędem i dopiero spowodowałaby zamieszanie (znaczy reforma “rz”, “u” i “ch” czy “h’), bo oczywiście reformy co do pisowni łacznej czy oddzielnej czy wielką i małą litera się zdarzają.

Niemcy sobie reforme zafundowali i teraz nikt nie wie jak pisać:)


re: Jak się uczyć języka nie tylko niemieckiego-poradnika Grzesi

oczywiscie o to opowiadanko – chyba cie inspirowal Die Schwarze Katze A.Poe, odpislaes ?:-))))))))))))


>Maciejowski

“nikt w Polsce nie potrafi wymówić wyrazów z „h”.”

ale farmazony pitolisz. proszę się wybrać na PodHale to se usłyszysz jak sie wymawia wyrazy z “h” a jak z “ch”.

no chyba, że Podhale to nie Polska tylko Guralenland albo Góralenland



Panie doc.!

Byłem parę razy na Podhalu i jakoś nie słyszałem tam twardego h. A ucho mam dobre. Tak dobre, że słyszę różnicę pomiędzy ó i u. Zatem może nie odwiedziłem tej miejscowości, gdzie Pan słyszał twarde h, ale to niewiele zmienia.

Natomiast po drugiej stronie granicy, hory to góry, a nie chory. Więc może po naszej też się zdarzają ludzie potrafiący tak mówić. Tylko ciężko ich spotkać.

We Lwowie, Wilnie, Bratysławie i Pradze, różnica pomiędzy ch i h jest oczywista.

Pozdrawiam


Panie Wasylu!

Rozumiem, że Pan nie słyszy różnicy pomiędzy ch i h, ó i u, rz i ż. Zatem może zrezygnować z rozróżniania p i b, k i g, t i d itd. Będzie łatwiej pisać, tylko trudniej czytać. Jak Panu napiszę „mór”, to powinien Pan wiedzieć, że to nie o ścianę chodzi. Jeśli Pan chce sobie życie ułatwiać to proszę, tylko potem proszę się nie dziwić.

Pozdrawiam


Panie Grzesiu!

Przydałoby się odkręcenie tego Jakóba. A pisanie artykuł dla mnie jest sprzeczne z tym co słychać. Tego nie da się wymówić.

Pozdrawiam


Drogi Pane Jerzy, jak Pan

Drogi Pane Jerzy,
jak Pan zapewne zauwazyl, wszystko stare sie wali, cale galezie zawodow znikaja,dewaluuja sie wyksztalcenia zdobyte z awansu spoleczengo w prl,a dzsiejsze no coz nie nadazaja za kolosalnym tempem rozwoju techologiczno-komunikacjyjnego.

Traci znaczenie tzw.moc intelektualna inteligencji polegajacej zazwyczaj na powielaniu ideii innych w nowe koloryzujace szatki, transponowanie tego co juz przed wiekami napisali inni – w autentycznie swoje duchowe zdobycze w formie zawoalowanego plagiatu.
Sa tacy,ktorzy nie czytaja juz ksiazek -bo twierdza, ze wiedza juz wszystko -czyz to nie znak czasu ?
O czym sobie porozmawiamy, gdy ja mam do dyspozycji internet, jaka prace doktorska napiszemy w 2 dni metoda cut&copy ? Zaiste wam powiadam, jak to w zamierzchych czasach – posiwiale glowy w tv ZAWSZE wystepowaly na tle olbrzymich regalow z ksiazkami i to bylo wazniejsze jak to co owe glwy gadaly. Taki spadek komunizmu, gdy dobra ksiazka byla rarytasem drukowanym przez usmarowane farba drukarska maloaty.

Tja…mysle,ze nadchodzi czas powrotu do spadku zamierzchlych cywilizacji, zaiste myslacych bardziej ekonomiczniej i umiejacych swe przemyslenia przedstawic w spoob zrozumialy dla wszystkich. Powrot do pisma obrazkowego…a te w natarciu znaczki emotions w roznych komunikatorach -skype, gadu gadu -bardzo uatwiaja konwersacje -majac zalete dodajac – purytanskiej skladni gramatycznej -rowniez ladunek uczuciowy-stad tylko do polaczenia kazdej litery do odpowiedniej liczby odpowiadajacej prawom natury, zawartej ideii, emocji i samej substancji – za pomoca paru kolorowanych liter lub innych elementow wizualnych zrozumialych kazdemu na calym swiecie.
Taka mam wizje, oczywiscie do rozwiniecia zostawiam ja innym -na innym poziomie swiadomosci, bo dzisaj brakuje wizjonerow nadajacych ton pogubionej masie. W sumie to mam duzo do roboty a czasu malo.

Grüss Gott und mit freundlichen Grüssen
-wz


Najlepsza metoda

to po prostu wyjechać na dłużej do obcego kraju. Mój włoski gwałtownie zwyżkował w Italii, angielski w Irlandii. Tam to nawet przeczytałam pół grubej knigi z biblioteczki naszej pani landlord.

Z niemieckim przeżyłam na Węgrzech chwilę chwały, kiedy wysłano mnie na negocjacje w sprawie zaboru paletek pingpongowych :) Ale to było dawno, teraz to umiem się przedstawić, zamówić frytki i spytać, gdzie jest sól.

Wszystkim polecam szkołę PROFI, MAW też może potwierdzić, że uczą zajebiście.

Tschuss


re: Jak się uczyć języka nie tylko niemieckiego-poradnika Grzesi

Cześć! Polecam naukę chińskiego przez skype z native speakerem Ja korzystam i jestem zadowolony preply.com/pl/skype/chi%C5%84ski-z-native-speakerem


Panie Karolu NTW!

Nie ma czegoś takiego, jak język chiński mówiony. Jest chiński zapis i kilka języków posługujących się nim. Dwa największe to mandaryński i kantoński, choć tego drugiego nie jestem pewny.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


język polski nauka przez skype

Witam)
W moim wypadku mi bardzo pomógł ta web strona
http://preply.com/pl/skype/polski-z-native-speakerem
Szukałam fachowców , które nie tylko znają że robią, ale i mają konieczne jakości, z doświadczeniem pracy i z ogromnym bagażem wiedz i umiejętności. Jeśli Państwu trzeba korepetytora z języka polskiego, “native speaker” nośnik mowy doradzam tę stronę internetową. Tam prawdziwi fachowcy, bardzo odpowiedzialny podchodzą do swojej pracy nie tylko z dorosłymi ale i z dziećmi. I całkiem możliwy do przyjęcia koszt. tak że spróbujcie)) język polski bardzo łatwo mi poszedł po Skype zajęciach )
nauka przez Skype jest bardzo efektywna !

Doradzam)


Pani Serboczko!

Nie wiem jak długo się Pani uczyła polskiego, ale rezultaty są bardzo dobre.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Subskrybuj zawartość