Freeman: Dzień Nauczyciela (u mnie w blogu za zgodą autora)

Przedruk tekstu Freemana za zgodą i pozwoleniem autora

Dzień Nauczyciela

Wspominam dzisiaj swoich nauczycieli – tych, którzy odeszli już z tego świata; tych emerytowanych i tych, którzy nadal pracują w zawodzie. Byli różni, ale o dziwo ;-) – większość z nich wspominam ciepło, z sympatią i szacunkiem.

Byli wśród nich “wariaci” i dziwacy, potrafiący bez problemu zirytować i nastawić negatywnie – do siebie i przedmiotu. Ale tak to już bywa, gdy uczniowi brak mądrości, choćby nie brakowało mu inteligencji…

***

Robię sobie “spis powszechny” – podstawówka, liceum, uczelnie – przedmiot po przedmiocie. Galeria. Galeria nauczycieli młodych i pełnych zapału, starych i czasem zniechęconych, a czasem bardziej młodzieńczych, niż ich uczniowie. Wdów i wdowców, stukniętych starych kawalerów i starych panien, całkiem “normalnych” i lekko sfiksowanych, mizoginów, pederastów i… i ich odwrotności :) Członków jedynie słusznej partii i bezpartyjnych. Tych płynących z prądem i tych, którzy płynęli pod prąd.

Dziesiątki ludzi… Znanych najczęściej z lekcji, wykładów, ćwiczeń, laboratoriów; rzadziej z krążących plotek, legend i anegdot. Ale jednak znanych, będących częścią mojego życia – życia tego zakałą :) lub blaskiem. Budzących respekt i traktowanych z przymrużeniem oka. Zapewne niektórzy z nich uwierzyli kiedyś w posłannictwo zawodu, w misję, a inni poszli do zawodu, bo nie mieli innego pomysłu na życie. Niektórzy “wyleczyli sie z idealizmu”, inni – nie. Zaś ci, którzy wybrali zawód “z braku laku” albo nikogo niczego nie nauczyli, albo się odnaleźli i żyć będą w cieplejszym zakątku pamięci swoich uczniów.

***

Myślę sobie dzisiaj, że nawet od złych nauczycieli można się wiele nauczyć – jakim człowiekiem nie być, jakiej hierarchii wartości nie przyjmować, jak ważne jest, by przed “zgłoszeniem akcesu” badać “kształt architektury rytm bębnów i piszczałek kolory oficjalne nikczemny rytuał pogrzebów”...

A ci dobrzy nauczyciele? Którzy nie tylko uczyli przedmiotu, czy zawodu, ale – niejako mimochodem – jakim być człowiekiem, czym się kierować, jak ważne są zasady, co to jest “prawda” i czym jest “fałsz” niekoniecznie w ujęciu logiki? Oni są nie do przecenienia.

***

Tam medico quam praeceptori pretium solvitur, animi debetur operae.

Wszystkiego dobrego, moi nauczyciele.

***************************************************************

P.S. Wyjaśnienie,jakos strasznie ujął mnie ten tekst, więc poprosiłem Freemana czy mogę wrzucić go i u siebie.
Podoba mi się chocby dlatego, że różni się od modnej i w mediach tradycyjnych i w internecie aroganckiej i ignoranckiej, a nierzadko obraźliwej tendencji, którą przejawia wiele tekstów o edukacji, nauczycielach , szkole.
Takiej pretensjonalnej.
Ten jest bez pretensji i nieroszczeniowy, a za to taki ciepło-mądry:)

Eh, niektóre te prawaki to pisać umieją, nie to co ja…

Średnia ocena
(głosy: 5)

komentarze

faktycznie bardzo dobry tekst

nauczycielom przydałoby się więcej swobody i szacunku społecznego, narzucane centralnie wymogi zabijają kreatywność


AnnoP,

witam, zgodzę się, że zbyt dużo jest centralnie narzuconych przykazań i uwarunkowań, z amało zaś wolności dla nauczyciela, ac zona jest, nie każdy też z niej umie skorzystać, to inna sprawa.

A co do szacunku?

Trudno w sumie wymagać szacunku tylko za to, że się jest nauczycielem.

Moim zdaniem wystarczyłoby, by media ai wielu blogerów nie pisało o nauczycielach ze złą wolą, ignorancją czy po prostu nie kłamało.

A takie wpisy są częste i głosy w mediach też.

A ja może wyszykuje niedługo mój tekst o edukacji,w ięc b ędzie okazja do gadki/dyskusji, bo tekst Freemana jako osobisty w sumie jest do czytania bardziej niż komentowania.

Pozdrawiam.


nauczyciele to darmozjady

i generalnie ma ją za dobrze… kurwa! 2 miesiące płatnych wakacji. w dupach się przewraca…. do łopaty!

_____________________________________________________________________
Fotografować to znaczy wstrzymać oddech, uruchamiając wszystkie nasze zdolności w obliczu ulotnej rzeczywistości.
Henri Cartier – Bresson


He, he, tez cię lubię Docencie

:)

Pozdrówka.

A poważniej, nie każdy nauczyciel ma płatne wakacje, często jest tak, że skzoły zatrudniają kogos na 10 miesięcy np. nie na rok (mnie na szcęście takie cuś nie spotkało) czy na zastępstwo i za wakacje wtedy kasy nie ma się.


To ja

Tekst sentymentalny… Przypominają mi się twarze moich nauczycieli i Nauczycieli.
Piękne i brzydkie twarze.
Umysły i brak rozumu.

Najważniejsi:

Szkoła podstawowa: wychowawczyni mojej klasy, nauczycielka historii – kobieta niezwykła, której uczciwości docenić nie mogliśmy wtedy.

Nauczycielka matematyki, która musiała widzieć moją bezdenną niemoc, ale nauczyła mnie tak wiele, że na cztery lata licealnej klasy humanistycznej wystarczyło na tyle,by być drugą rozumiejącą wyprzedzająco.

Liceum:
polonistka, która objęła dyrektorowanie moim liceum co wiązało się z ogromną odwagą. Okiełznać jakkolwiek taki ocean osobliwości to było coś.
Nauczycielka – Postać, naiwna w swojej do nas miłości.

łacinniczka – chora kobieta, ale dobra do szpiku kości. Tak to bywa. Uczniowie w pewien sposób ją wykończyli. Niekiedy spotykam tę starszą, zalęknioną kobietę w tramwaju.

historyk – no ten to był dopiero egzemplarz! Pytał wyłącznie od czasu do czasu i zawsze zaczynał ode mnie. Kończyło się zawsze tak samo. Uwielbiał chłopców z mojej klasy, podobno grywali w brydża po lekcjach.
Dziwnie tylko chłopcy mieli szóstki.
Nie znosił mnie.
Musiał przeżyć wstrząs kiedy się dowiedział, że zdałam wszystkie egzaminy z historycznych przedmiotów na studiach. Do dzisiaj mam z tego uciechę.

plastyk – prawdziwy artysta, zatrudniony w naszej szkole pewnie z tego powodu. Taka to była szkoła wtedy i za to ją kochałam.

pierwsza polonistka (przed panią dyrektor) – stawiała mi niedostateczne zanim zdążyłam się odezwać. Mistorzstwo osiągnęła po tym jak przepytała mnie drobiazgowo z lektury, którą przeczytałam i znałam nawet, a potem się okazało, że… niedostateczny…
Wylaliśmy ją, bo taką moc miała moja klasa.
Pamiętam, że w czasie Niezwykle Ważnej Wizytacji z Kuratorium, mój przyjaciel P. był łaskaw się wypowiedzieć o Hamlecie, że _ to taki rozmazany gówniarz_ .

wychowawczyni – przydzielili takiej klasie, humanistycznej w niekiepskim liceum panią od wuefu. Niewiele z nas rozumiała. Była fałszywa i podstępna, ale za to dzięki jej prowadzeniu lekcji do dziś potrafię wyprostować nogę siedząc i trzymając się za stopę. Jakiś zysk to jest, prawda.

Studia:

Na pierwszych znalazły się osoby, które podały mi pomocną dłoń. Zwłaszcza na drugim roku. Nawet na tym wydziale zdarzają się cuda.

Na drugich przeżyłam wstrząs poznawczy, że jeszcze się traktuje studenta jak człowieka. Dostępność i otwartość Nauczycieli mnie powaliła na kolana.
Promotorka mojej pracy magisterskiej co chwila mnie straszyła, że to jest praca na trójkę, ale w końcu dostałam piątkę z obrony i recenzentka, która była dla mnie wielkim autorytetem stwierdziła, że to jest praca na poziomie doktoratu.

Ech… Wciąż mam nauczycieli i mogłabym tę historię ciągnąć w nieskończoność...

Dotykając drugiego tematu… Nauczyciele nie mają tak źle jak się powszechnie uważa. Przepraszam.
Wakacje, ferie, względnie niewielka liczba godzin pracy z przerwami.

To mówię ja. Zatrudniona w Publicznej Służbie, pracująca mówieniem, bez wakacji i przerw, o feriach nie wspomnę.

Rzekłam.


Gre, piękny komentarz,

dla niego warto było ten tekst tu wrzucić.

Ja bym w sumie nie umiał napisać ciekawie o moich nauczycielach, choc kilku w liceum (acz nie za wielu) i większość na studiach miałem wartych opisania.

Z podstawówki jakoś mniej wspominam, znaczy wydaje mi się, że mało ważny i mało ciekawy etap to był dla mnie.

No oczywiście poza moją ciocią, która i w tej podstawówce do której ja chodziłem, uczyła i jest po prostu osobą, ciekawą, zwariowaną, z fantazją i w ogóle niesamowitą.

O niej tekst to bym z chęcią wyrychtował kiedyś:)

W sumie wspominałem o niej jak kazała mi czekać na siebie w Rzymie w niedzielę na placu św. Piotyra, oczywiście godzina spotkania nie została określona, ale tak się stało, że wypadło oczywiście na 12:), kiedy na Placu świętego Piotra ludzi multum jest i znaleźć kogokolwiek się nie da, ba nie da się z bardzo poruszac, bo ciasno:), ale się znaleźliśmy i całą niedzielę musiałem cierpieć katusze (ja i moja siostra) łażąc z nią w poszukiwaniu nikomu niepotrzebnej torebki, której oczywiście nie kupiła:)

A co do drugiego wątku, ja nie twierdzę, że nauczuczyciele mają źle, ja tylko wyrażam opinię, że nie podoba mi się sposób gadania/dyskusji o nauuczycielach i problemach edukacji.

Pozdro.


nauczyciele powojenni

Ja mam bardzo dużo szacunku dla swoich nauczycieli i po latach doszedłem do wniosku, że wynika to z faktu, że mnie uczyli nauczyciele przedwojenni, starej daty. Na przekór komunizmowi usiłowali zaszczepić najlepsze wzorce. Idę Grzesiu do pracy na cały weekend i nie mam czasu na dłuższe pisanie. Może w poniedziałek.


Torlinie,

często się takie głosy spotyka o tyych dobrych nauczycielach przedwojennych, starej daty, ja jako że do liceum chodziłem w latach 1997-2001, to żadni tacy mnie uczyc nie mogli, pewnie szkoda.

Ale kilku nauczycieli z liceum wspominam bardzo dobrze, bo byli po prostu ciekawi i dobrzy w tym co robią.

Co do weekendu,praca w weekend to nie jest to, co Grzesie lubią najbardziej, ja mam jutro gościa z Niemiec na kilka dni, więc też mam duzo zajęć, choćby uprzątnięcie tego chaosu, co mnie otacza:) i załatwienie kilku spraw.

A następny weekend się dokształcam, więc też czasu na odpoczynek brak…
I na pisanie.

pzdr


No

______________________________
I wszystko jest już oczywiste


Hm, enigmatyczny ten komentarz

:)

Pozdrawiam.


Wiem

jestem tego świadomy :)
Tekst i komentarze wyczerpują dostatecznie to co mógłbym w tym temacie podnieść.
:)
______________________________
I wszystko jest już oczywiste


Grzesiu,

a czego Ty, jesli można w technikum nauczasz?


Dojcza:)

znaczy niemieckiego, w sumie nie tylko w technikum, w różnych miejscach właściwie.


Subskrybuj zawartość