“Poupajamy się swoją wrażliwością, dobrocią, pamięcią o Tybetańczkavch i innych prześladowanych, inaczej niż jakiś tam polityk czy hierarcha kościelny.
A w sumie gówno z tego wynika.”
Moim zdaniem nie wynika z tego gówno , albo przynajmniej nie zawsze wynika.
To, co robimy ma znaczenie, i to co mówimy ma, i to jak , i w jakim celu.
Gdyby każdy wyszedł z założenia, że i tak nic się nie zmieni, że nic nie ma sensu, bo nasz wpływ jest ograniczony, to faktycznie żadna zmiana nie miałaby szansy.
I odwrotnie, jeśli każdy z nas uzna, że coś ma sens, i zrobi to, wtedy zmiana ma realne szanse.
Stąd moje zdanie, że wyrażanie sprzeciwu albo poparcia, ma sens.
Grzesiu
Napisałeś w tamtym tekście tak:
“Poupajamy się swoją wrażliwością, dobrocią, pamięcią o Tybetańczkavch i innych prześladowanych, inaczej niż jakiś tam polityk czy hierarcha kościelny.
A w sumie gówno z tego wynika.”
Moim zdaniem nie wynika z tego gówno , albo przynajmniej nie zawsze wynika.
To, co robimy ma znaczenie, i to co mówimy ma, i to jak , i w jakim celu.
Gdyby każdy wyszedł z założenia, że i tak nic się nie zmieni, że nic nie ma sensu, bo nasz wpływ jest ograniczony, to faktycznie żadna zmiana nie miałaby szansy.
I odwrotnie, jeśli każdy z nas uzna, że coś ma sens, i zrobi to, wtedy zmiana ma realne szanse.
Stąd moje zdanie, że wyrażanie sprzeciwu albo poparcia, ma sens.
O ile ośmielimy się odezwać...
Gretchen -- 09.07.2009 - 15:46