Ja tu nie widzę sprzeczności. Słowa sączone, wwiercające się w mózg, o raku równym wyrokowi śmierci, o raku równym walce na śmierć i życie są powtarzane po wielekroć nie bez przyczyny.
Powodują strach; strach daje większy poziom stresu; poziom stresu wpływa na zaostrzenie obrazu choroby; zaostrzenie choroby przy psychicznej klapie bywa obezwładniające z jak najgorszymi rokowaniami. Znaczy rak = śmierć. CBDO. Hurra!
Jeśli dodamy jeszcze do tego nie tylko brednie o przyczynach i możliwościach wyleczenia, sprzedawane jako “naukowy” paradygmat plus ignorancję przeciętnego pacjenta co do rzeczywistych przyczyn i możliwości “uzdrawiania się” jego organizmu, to słowa, o których mówi Gretchen poczynią spustoszenie, bo pacjentowi zostanie już tylko bezrozumna walka dla samej walki. Pacjent będzie “chciał”, a nawet “afirmował”, ale działania będą szły w poprzek do tych “chceń”. I klops!
Co jakiś czas jakiś, tyleż usłużny co durnowaty, dziennikarzyna ogłosi, że oto kolejny (niedoinformowany?) celebryta “przegrał walkę z rakiem”. Powstanie może kolejna fundacja firmowana imieniem tegoż celebryty zbierająca kasę na “walkę” oraz sączenie słów, wwiercających się w mózg pacjenta. Wiedzy od tego nikomu nie przybędzie. No, i to idzie.
Sergiuszu
Ja tu nie widzę sprzeczności. Słowa sączone, wwiercające się w mózg, o raku równym wyrokowi śmierci, o raku równym walce na śmierć i życie są powtarzane po wielekroć nie bez przyczyny.
Powodują strach; strach daje większy poziom stresu; poziom stresu wpływa na zaostrzenie obrazu choroby; zaostrzenie choroby przy psychicznej klapie bywa obezwładniające z jak najgorszymi rokowaniami. Znaczy rak = śmierć. CBDO. Hurra!
Jeśli dodamy jeszcze do tego nie tylko brednie o przyczynach i możliwościach wyleczenia, sprzedawane jako “naukowy” paradygmat plus ignorancję przeciętnego pacjenta co do rzeczywistych przyczyn i możliwości “uzdrawiania się” jego organizmu, to słowa, o których mówi Gretchen poczynią spustoszenie, bo pacjentowi zostanie już tylko bezrozumna walka dla samej walki. Pacjent będzie “chciał”, a nawet “afirmował”, ale działania będą szły w poprzek do tych “chceń”. I klops!
Co jakiś czas jakiś, tyleż usłużny co durnowaty, dziennikarzyna ogłosi, że oto kolejny (niedoinformowany?) celebryta “przegrał walkę z rakiem”. Powstanie może kolejna fundacja firmowana imieniem tegoż celebryty zbierająca kasę na “walkę” oraz sączenie słów, wwiercających się w mózg pacjenta. Wiedzy od tego nikomu nie przybędzie. No, i to idzie.
Mniót!
Magia -- 29.01.2012 - 20:12