bo się zakręcimy w pomieszaniu pojęć. A zatem (proszę się nie czepiać za amatorską łopatologię :)
Wzorce myślowe to nie afirmacje. To są te myśli, które nam się “same” myślą, i działają jak swoisty program komputerowy, który sobie leci w tle, nie bardzo się przejmując tym co tam się dzieje w naszym “świadomym” myśleniu.
Taki program może nas “na zapleczu”, wspierać, albo szkodzić, bez naszej wiedzy, a skutki jego działania skłonni jesteśmy brać za powodowane przez naszą “naturę”, typ psychologiczny, przypisany znak i żywioł w tradycyjnym ujęciu chińskim (bo zachodnie ujęcie to jak wiemy, same nieprecyzyjne głupoty), charakter itp, co jest oczywiście błędne, mimo, że mogą się te sprawy zazębiać.
Afirmacje to nie są cudowne zaklęcia o mocy sprawczej. Jak ktoś wierzy, że one tak działają, to jest albo naiwny, albo niedoinformowany. Afirmacje stosowane jako “mantry”, do swoistej auto-hipnozy, to wielkie nieporozumienie. Jak już się modlić, to do Boga, a nie do siebie samej/samego :)
Afirmacje są sposobem, czy techniką ujawniania wzorców myślowych, które już w głowie działają, jako ten program komputerowy, albo raczej może jako taka szafa grająca, która się uruchamia bez naszej woli i świadomości, i jedzie na okrągło.
Jak ktoś leży cały w gipsie na ortopedii i powtarza sobie “afirmację” w rodzaju “jestem zdrowy! nic mi nie jest!”, to oczywiście może sobie w ten sposób poprawić samopoczucie, ale głównie dlatego, że zacznie się serdecznie śmiać z własnego dowcipu.
Żeby naprawdę zacząć kumać o co w tym biega, polecam wspomnianą już tabelkę w omawianej książce.
W dużym skrócie: nasza rzeczywistość naprawdę powstaje najpierw w naszej głowie. Nie cała, oczywiście, ale w tym zakresie, w którym zależy od nas, powstaje w naszej głowie. Dlatego tak ważne jest odkrycie – ujawnienie wzorców myślowych, które już tam mamy. Afirmacje bardzo się do tego nadają, bo jeśli współbrzmią ze wzorcem, który już mamy, to nie dostrzegamy u siebie żadnego sprzeciwu, niemal żadnej reakcji. A gdy wpadają w dysonans, to od razu taki zgrzyt słyszymy, że aż zęby cierpną ;)
Jak już mamy negatywne wzorce ujawnione, to wtedy możemy zabrać się za ich rozbrajanie i wstawianie w ich miejsce pozytywnych, ale znowu: nie przez afirmacje! Raczej przez odnalezienie źródeł tych wzorców, ich faktycznych przyczyn i zajęcie się nimi – obojętne co to będzie – czy “zapamiętane” zranienie w dzieciństwie, wwiercające się w mózg “mantry” powtarzane bezmyślnie przez rodziców albo ciotki i wujków, brak wybaczenia komuś i schowanie tej ciężkiej urazy tak głęboko, że prędzej wywoła raka, niż sobie o niej przypomnimy, itd.
Mam nadzieję, że jest już jasne przynajmniej tyle, że powtarzanie sobie po przebudzeniu i przed snem “jestem zdrowy i bogaty” jest tylko sposobem, żeby albo sobie zagrać na nerwach albo wybuchnąć śmiechem, co kto lubi :)
Oj,
bo się zakręcimy w pomieszaniu pojęć. A zatem (proszę się nie czepiać za amatorską łopatologię :)
Wzorce myślowe to nie afirmacje. To są te myśli, które nam się “same” myślą, i działają jak swoisty program komputerowy, który sobie leci w tle, nie bardzo się przejmując tym co tam się dzieje w naszym “świadomym” myśleniu.
Taki program może nas “na zapleczu”, wspierać, albo szkodzić, bez naszej wiedzy, a skutki jego działania skłonni jesteśmy brać za powodowane przez naszą “naturę”, typ psychologiczny, przypisany znak i żywioł w tradycyjnym ujęciu chińskim (bo zachodnie ujęcie to jak wiemy, same nieprecyzyjne głupoty), charakter itp, co jest oczywiście błędne, mimo, że mogą się te sprawy zazębiać.
Afirmacje to nie są cudowne zaklęcia o mocy sprawczej. Jak ktoś wierzy, że one tak działają, to jest albo naiwny, albo niedoinformowany. Afirmacje stosowane jako “mantry”, do swoistej auto-hipnozy, to wielkie nieporozumienie. Jak już się modlić, to do Boga, a nie do siebie samej/samego :)
Afirmacje są sposobem, czy techniką ujawniania wzorców myślowych, które już w głowie działają, jako ten program komputerowy, albo raczej może jako taka szafa grająca, która się uruchamia bez naszej woli i świadomości, i jedzie na okrągło.
Jak ktoś leży cały w gipsie na ortopedii i powtarza sobie “afirmację” w rodzaju “jestem zdrowy! nic mi nie jest!”, to oczywiście może sobie w ten sposób poprawić samopoczucie, ale głównie dlatego, że zacznie się serdecznie śmiać z własnego dowcipu.
Żeby naprawdę zacząć kumać o co w tym biega, polecam wspomnianą już tabelkę w omawianej książce.
W dużym skrócie: nasza rzeczywistość naprawdę powstaje najpierw w naszej głowie. Nie cała, oczywiście, ale w tym zakresie, w którym zależy od nas, powstaje w naszej głowie. Dlatego tak ważne jest odkrycie – ujawnienie wzorców myślowych, które już tam mamy. Afirmacje bardzo się do tego nadają, bo jeśli współbrzmią ze wzorcem, który już mamy, to nie dostrzegamy u siebie żadnego sprzeciwu, niemal żadnej reakcji. A gdy wpadają w dysonans, to od razu taki zgrzyt słyszymy, że aż zęby cierpną ;)
Jak już mamy negatywne wzorce ujawnione, to wtedy możemy zabrać się za ich rozbrajanie i wstawianie w ich miejsce pozytywnych, ale znowu: nie przez afirmacje! Raczej przez odnalezienie źródeł tych wzorców, ich faktycznych przyczyn i zajęcie się nimi – obojętne co to będzie – czy “zapamiętane” zranienie w dzieciństwie, wwiercające się w mózg “mantry” powtarzane bezmyślnie przez rodziców albo ciotki i wujków, brak wybaczenia komuś i schowanie tej ciężkiej urazy tak głęboko, że prędzej wywoła raka, niż sobie o niej przypomnimy, itd.
Mam nadzieję, że jest już jasne przynajmniej tyle, że powtarzanie sobie po przebudzeniu i przed snem “jestem zdrowy i bogaty” jest tylko sposobem, żeby albo sobie zagrać na nerwach albo wybuchnąć śmiechem, co kto lubi :)
s e r g i u s z -- 30.01.2012 - 14:09