Teatr pisania. DZIENNIK 2001 - 2005 (4)

20.09.01 czwartek

Ofiaruj to, co masz.Dla kogoś może
To być cenniejsze niż myślisz.

Kolejny trudny ale pięknie zakończony dzień. Daniel podrzuca mnie do biura , sam idzie na rozmowę w sprawie pracy( od wiosny jest bez pracy ), do firmy z której odszedł 4-lata temu ( zdaje się , że przechodzi niezłą lekcję pokory – koledzy, dziwią się „życzliwie”, że wraca). Ja też mam niezłą „lekcję”, przygotowuję ofertę dla moich klientów a ponieważ drukarka agentów jest uszkodzona to kursuję jak ten palant przenosząc po jednej (więcej się nie mieści) na dyskietce do drukarki sekretarek. Po 2-ch godz. kursowania oferta w komplecie a moje odciski ( na nogach ) w rozkwicie.
W tak zwanym międzyczasie mam ciekawą rozmowę z koleżanką. Zaczęłyśmy od kwestii wypadania włosów a skończyłyśmy na tym, że rozwiodła się ponieważ pewien lekarz stwierdził, że mąż jest przyczyną stresów w jej życiu.
Ciekawe, czy gdybym dostała taką receptę to czy skorzystałabym z niej. Pytanie retoryczne. Oczywiście, że nie. Za bardzo pobrzmiewa mi prawdą powiedzenie: JEŻELI ŚWIAT WOKÓŁ CIEBIE JEST ZŁY, UWIERA ,TO poprawianie go ZACZNIJ OD SIEBIE. Zaczęłam, to działa , a teoria o toksycznych osobowościach nie do końca jest prawdą. Je też można zmienić( czy uda mi się z Danielem?)
Wyjeżdżam z biura razem z moim szefem ( jedzie w tą samą stronę ), niestety nerwy mi puściły i troszkę za bardzo „powypłakiwałam” mu się odnośnie naszej sytuacji( że prawdopodobnie nie uda nam się utrzymać domu – on kibicował naszym zmaganiom i batalii o ten dom od początku). Byłam nazbyt zgnębiona i żałuję, iż nie pospierałam się z nim na temat komunału, który wygłosił, że to facet w rodzinie odpowiada za powodzenie materialne. Zasysamy z mlekiem matki takie „prawdy” a potem nasi mężowie zasysają „ procenty” w różnej postaci bo nie zawsze udaje im się sprostać tym chorym wzorcom.- nie będę pokazywać palcem.
W drodze powrotnej do domu Daniel, prowadził i opowiadał wrażenia po rozmowie w sprawie pracy z w-ce prezesem dużej firmy kapitałowej, do której chciał pokorniutko[a właściwie boso ale w ostrogach] powrócić po czterech latach od zwolnienia się, w poszukiwaniu zarobków dających możliwość wprowadzenia się do naszego domu. Świeżo upieczonemu prezesowi spodobały się „wizje” mojego „macho” , ale zabrakło przysłowiowego „wróbla w garści” na koniec tej na pewno mocno profesjonalnej rozmowy.
Aby uporać się z ogarniającą mnie paniką ( jak on nie dostanie tej pracy w przyszłym tygodniu to leżymy ) przemieszaną z dużym przygnębieniem z powodzeniem zastosowałam wyuczoną na szkoleniu firmowym (dla agentów ubezpieczeniowych) technikę wizualizacji. Oczami wyobraźni widziałam siebie zwiniętą embrionalnie w kształt ziarna fasoli w ciepłej i bezpiecznej dłoni Boga. Właściwie, że była to powyższa technika przyszło mi później do głowy, wtedy to była modlitwa – prośba nadana do Ciebie Panie techniką obrazkową. Pomogła, poziom paniki zmalał zdecydowanie.
Wieczorem na próbie chóru przy naszym kameralnym Kościółku radością napełniały mnie słowa drugiej zwrotki pewnego psalmu, którego „przypadkiem” się uczyliśmy. Przytaczam w całości bo krótki:

Miłość Pana niepojęta jest, nikt i nic nie może nas odłączyć od niej. /2x
Ukochałem cię moje dziecko, zanim ty pokochałeś mnie,
Już cię znałem, już widziałem twoje serce,
Nim przyszedłeś na ten świat

Jesteś perłą, którą trzymam w swoim ręku, tyś na wieki moim jest,
Choćbyś nawet moją miłość kiedyś zdradził,
Ja i tak kochać będę cię.

Prowadząca chór siostra Huberta z dużym wigorem i zaraźliwą pogodą ducha po raz, nie wiadomo który wybijając takt nogą szlifowała z nami te strofy i całe szczęście bo dzięki temu do mojej znękanej duszy dotarł radosny sens słów, które teraz zaznaczyłam kursywą.
Pytałam siostrę Marysi od religii, czy to profanacja uważać, że się
wymienia myśli z Bogiem ( ostatnio takich „przypadków” przydarza
mi się dziwnie dużo). Powiedziała , że nie i jeszcze parę innych miłych rzeczy.
Pierwsza zwrotka, kojarzy mi się harmonijnie ze słowami Papieża wypowiedzianymi w czerwcu tego roku podczas pielgrzymki na Białoruś i Ukrainę: „ Żaden człowiek nie jest dla Boga anonimowy, On nadaje nam imiona zanim pojawimy się na tym świecie.”

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

DO WSZYSTKICH SZANOWNYCH I MILE WIDZIANYCH CZYTELNIKÓW /bis/

Witam bardzo serdecznie.Śpieszę donieść, iż nie jestem programem kompu-
terowym. Pewna pisarka (noblistka z 2007) powiedziała ,iż pisanie bierze sie z samotnego siedzenia w pokoju.Choć do Nobla droga daleka i mocno potencjalna ;-) komentarz ten bardzo odpowiada mojej introwertycznej naturze.
Dziękuję za wszystkie ciepłe i krytyczne słowa i proszę o więcej tych co lubią komentować.Na razie nie jestem w stanie odpowiadać na komentarze indywidualnie(obiecuję się rozkręcić).W sprawie szaty graficznej, przed startem DZIENNIKA zamieściłam (jak się okazało tylko w marzeniach – ukłon ze strony mojej indolencji informatycznej:-) małą notkę. Przytaczam ją z nadzieją, że tym razem skutecznie:
Zapowiadany jakiś czas temu (patrz poprzednie wpisy):-) DZIENNIK, będę go
zamieszczać z kolejnymi numerami. Tytuł roboczy, który kiedyś mu nadałam brzmi:
“Opowiem Ci moje (twoje?) życie”.Pisany był emocjami, po nocach przez analfabetę komputerowego (czytaj mnie) stąd różne czcionki i delikatnie mówiąc brak uporządkowania. Nie będę tego zbytnio zmieniać by nie zgubić “nerwu” tej autentycznej historii. Zapraszam.

Pozdrówka :-)
Bianka — 21.06.2008 – 00:13


To jednak moja prowokacja mała:)

i hipoteza, że to jakiś program wrzuca tylko co jakiś czas teksty, zadziałała.
Oczywiście z tam,tą hipotezą żartowałem wtedy.
A tytuł dziennika prosty, ale ładny.

A ten fragment:
“Zaczęłyśmy od kwestii wypadania włosów a skończyłyśmy na tym, że rozwiodła się ponieważ pewien lekarz stwierdził, że mąż jest przyczyną stresów w jej życiu.”

to mi się skojarzył z filmami Woody Allena i sugerowaniem się zawsze radami terapeutów a raczej uzależnieniem filmowych bohaterów Allena od psychoterapeutów

Pozdrówka.


Subskrybuj zawartość