Teatr pisania.Dziennik 2001-2005 (11)

28.04.2002 niedziela

,,Jezu tyś jest światłością mej duszy,
niech ciemność ma nie przemawia do mnie już
Jezu tyś jest światłością mej duszy
Daj mi moc przyjąć dziś miłość twą”

Pieśń z zajęć chóru

Najtrudniejsze jest pokonanie siebie (patrz moje postanowienie wypracowania systematyczności). Jakoś tydzień temu spisałam sobie ambitny rozkład dnia:
Sen od 22 (żadnych filmów, tylko najwyżej „fakty” lub „dziennik”)
Pobudka o 5.00-bieganie (dla kondycji i dotlenienia 30min – bez przesady, trucht do porządnego spocenia się – naukowo określa się to podniesieniem ilości uderzeń serca na minutę do jakiejś tam cyfry – ocena na mokre plecy jest łatwiejsza)
O 6.00 jestem już po prysznicu, ubrana, umalowana (bez makijażu wyglądam jak …siedem nieszczęść – jasna karnacja, jasna oprawa oczu, i cienie pod oczami – pięknością to ja nie jestem jak powiedział mój pierwszy teść 24 lata temu) Wracając do meritum – w moim planie mieściło się wszystko; praca agenta, mamy, żony i 2- godz. dziennie pisarki ( brzmi dumnie ;-)
Tymczasem pierwsza noc – owszem położyłam się o 22 lecz nie mogłam zasnąć, Matis na swoim piętrze „komarował” przy komputerze ( pocieszam się ,że to jeszcze nie uzależnienie bo czyta (fantastykę i komiksy) ,czasami pisze (ostatnio parodię „Władcy pierścieni”- uśmiałam się do łez) no i jest skreczerem ( nawet komputer nie wie co to za słowo a to jest taki facet co „skrzeczy” płytą na starym adapterze) w lokalnym zespole rockowym. Mieli ostatnio występ, sorry znaczy się koncert w klubie studenckim, łoł! (byłam i Daniela zawlokłam) i migawki z niego (koncertu) były w popularnym programie dla młodzieży.
No więc wlazłam na to pierwsze piętro (dziewczynki sypiają na poddaszu) i przy okazji przekonałam się, że oprócz Matisa „ komaruje” i to dość intensywnie chomik – poszatkował porządne flanelowe spodnie Daniela (dobrze, że Go nie ma), które spadły na jego klatkę (chomik mieszka w łazience, w klatce przy szafie). Otworzyłam klatkę zabrałam chomikowi pidżamę (to były na szczęście spodnie od pidżamy) i zamknęłam ją z powrotem. Tak przynajmniej myślałam i błogo wreszcie usnęłam. O 2.00 obudziła mnie „Kicia” szalejąca na dole, w pokoju living, który jest naszą sypialnią ( naszą tylko w weekendy gdy Daniel jest w domu – ma pracę wyjazdową). Wyskoczyłam z łóżka aby ją uspokoić zanim pozrzuca doniczki lub jakieś bibeloty z półek (zawsze tak rozrabia gdy za mało dostanie mokrego jedzenia – tzn z puszki). Tymczasem, po moich gołych nogach przebiegło w ciemnościach coś zdecydowanie mniejszego od Kici, niczym prąd przebiegła przez moje zaspane ciało myśl – mysz! I moje zaspane ciało wydało z siebie całkiem nie zaspany a raczej przeraźliwy wrzask, przy jego dźwiękach dopadłam do kontaktu. Moim absolutnie już przytomnym acz nieco spanikowanym oczom ukazał się sielankowy widok: nasza 5-letnia kotka (pięknie pręgowana na szaro niczym tygrysica) bawiła się, z lekko tylko zdezorientowanym ogromem przestrzeni, chomikiem. Chomik dał się na szczęście dość łatwo złapać i już po chwili starałam się ponownie zasnąć (nasza sytuacja finansowa jest znów straszna, nie będę na razie o tym pisać – muszę się nauczyć przełamywać ten opór).
Gdzieś ok. 4.00 obudził mnie Ciapek, nasz kundelek (został nam po dziadku, moim Tacie. O tym, że zostanie u nas przesądziło opowiadanie Marysi wielkiej orędowniczki tej idei. Był to ostatni z szeregu całkiem nieskutecznych argumentów typu – dziadek kupił go kiedyś dla mnie (fakt), będę chodzić z nim na spacery (ecie pecie), będę się uczyć obowiązkowości (tere fere) itd. itp. Ostatecznie został bo powiedziała coś śmiesznego ale co dziś po pół roku (Tata zmarł 5.10 .01 ) powoduje, że ryczę sama nie wiem czemu. Przynudzam, nie szkodzi (kocham siebie taką jaka jestem). Marysia powiedziała :Wiesz , często gdy byłam u dziadka i wołałam – Ciapek! to odzywał się dziadek i pytał “słucham?”(On chyba niezbyt dobrze słyszał i czasem myliły mu się te dwa słowa – myślała na głos moja 8-letnia Marysia- nieświadoma tego, że właśnie załatwiła sprawę, na której tak jej zależało. Ja poczułam się jakoś nieswojo (to ja podpowiedziałam to trywialne psie imię 5-letniej{wtedy Dziadek go przygarnal dla Niej} Marysi, z przekornej złośliwości, że nie stać mnie aby trzymać psiaka dla mojej
Najmlodszej pociechy). Koniec o tym – 3 mokre higieniczne.(chustki przyp.aut)
O 4.00.Ciapek zaczął się krztusić przeraźliwie, przeszło mu ale do rana to już teraz ja „komarowałam” raczej niż spałam. Zwlokłam się z bólem o 7.10 i ledwo zdążyłam dowieść Marysię punktualnie do szkoły.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm,

wstawanie o piatej?
Nigdy
I jeszcze bieganie?
Toż to, droga Bianko, czysty masochizm.
Może ja nie będę mówił, o której ja dziś wstałem.

I przez kilka ostatnich dni…

A te zwierzaki musżą byc urocze.
Chomik bawiący się z kotem to ciekawy widok byc musi.

pzdr


Subskrybuj zawartość