Teatr pisania. DZIENNIK 2001-2005 (14)

05.06.02 środa

Dziękuję Ci Boże za szczęśliwą nockę i proszę Cię Boże o szczęśliwy dzionek. Proszę Cię Boże daj zdrowie mamie, tacie i całej mojej rodzinie a Dziadkowi i Babci wieczny odpoczynek racz dać Panie a światłość wiekuista niechaj im zawsze świeci na wieki wieków Amen.

Poranna modlitwa Marysi, odmawiamy ją razem jadąc samochodem do szkoły (mamy dość blisko), od niedawna dołączyłyśmy do niej codzienne:
I proszę Cię Boziu o pokój na ziemi!

Upalny, ciężki dzień. Obiecałam Babci Walerii, że dowiozę Jej truskawki i jakieś mięso. W 45 -o minutowej przerwie w szkoleniu z Magdą wyrwałam w upał, to o pięć minut od biura. Jestem ledwo żywa. Babcia (lat 97 – mawia, że tylko Pan Bóg wie dlaczego Ona tak długo żyje) prosi mnie o ocenę czy dobrze poszerzyła swój szlafrok (właśnie go mierzy), obok w jej łazience szaleje hydraulik i glazurnik, gdyż kochana staruszka postanowiła „zrobić sobie łazienkę” Jest odjazdowa i jest dla mnie pięknym kwiatem historii.
Wiem (choć Ona nie jest przekonana o tym do końca), że swoje odrodzenie duchowe zawdzięczam w dużym stopniu jej modlitwom.
Jej kondycja psychiczna i fizyczna sama w sobie jest dla mnie cudem.
Jest drobniutka i kruchutka – posturą natomiast jej duch w mojej wyobraźni ma postać goliata. Mężnie zniosła śmierć swego syna, mojego Taty (razem przez to przeszłyśmy), ma świetną pamięć i jeśli coś ma do kogoś to z dużym taktem ale stanowczo mówi mu o tym. Ostatnio nie omieszkała zwrócić mi uwagi, że na komunii Marysi nie miałam na sobie koszulki (upał był 26 stopni), w kościele miałam żakiet ale w domu do kręcenia się po kuchni i wśród gości zdjęłam go a krotka bluzka fruwala ze mna odslaniajac czasem to i owo.
No cóż, już wiem jak czuje się moja Aga gdy ja stanowczo mniej taktownie gromię ją za goliznę.
Wracam na szkolenie ugotowana. Magda , świetny sprzedawca i szkoleniowiec stara się materiał przekazać nam w przełożeniu na praktykę i padają słowa dla mnie swojsko brzmiące.
Np. Jeżeli weźmiecie się za sprzedaż tych ubezpieczeń nie będziecie się musieli modlić o klienta klienci sami do was zadzwonią a za chwilę coś tam, coś tam no i właśnie Bogu dzięki...itd. itp.

Po południu sielanka się skończyła, Daniel zadzwonił z południa, że wraca, że bryndza straszna bo mimo że ma VIP-owskie konto w jakimś tam banku to nie powiadomili Go, że mija kolejna rocznica uruchomienia linii kredytowej nie złożył stosownych dokumentów i grozi mu zamknięcie tegoż konta. Uspokajam Go jak mogę ale sama dostaję wewnętrznych dygotek. Wizja wyprowadzki mobilizuje mnie do zawiezienia do zaprzyjaźnionego(zajął się bezinteresownie chorym kotem przybłędą, który pomieszkiwał u mego Taty) weterynarza, pana Marcina, dawno obiecanego wiersza, nie, nie mojego.
Oto ten wiersz, przytoczę go w całości bo jest krótki ale piękny obłędnie i pasuje idealnie do ducha panującego w tym gabinecie wet.

CZEKANIE

Popatrz na psa uwiązanego przed sklepem
O swym panu myśli
I rwie się do niego
Na dwóch łapach czeka
Pan dla niego podwórzem łąką lasem domem
Oczami za nim biegnie
I tęskni ogonem

Pocałuj go w łapę
Bo uczy jak na Boga czekac

Ks. Jan Twardowski

Wiersz nakleiłam na wydrukowanym z komputera zdjęciu Mugi pięknej jak księżniczka stafordki, którą wyciągnęłam ze schroniska dla zwierząt i którą musiałam oddać {ta suczka to najbardziej zadziwiająca psia historia (a miałam ich kilka) jaka mi się przydarzyła w życiu} opowiem ją przy okazji.
Ciekawa jestem czy pan Marcin będący prawdziwym ”Ojboli” powiesi wiersz w gabinecie, tak jak obiecywał, nie znając jeszcze treści. Dziś nie zastałam Go więc wiersz zostawiłam jego zmiennikowi- równie wspaniały gość. Może to dobrze, że p. Marcin był na uczelni < zrobił ostatnio doktorat>gdyby nie to pewnie poryczałabym mu się w klapy (czuję w nim pokrewną duszę).
Potem na szczęście była jeszcze próba chóru, w sobotę śpiewamy na ślubie córki naszego kolegi(z chóru).

ps.1)

02.08.2008
zainspirowana tekstem Igly (“Tramwajem jade…”) dopisze.

Babcia ma sie dobrze, wokolicy setnych (maj 2005) urodzin pewna wspaniala doktor (w warszawskim szpitalu na Kasprzaka) na standartowym dyzuze wszczepila jej rozrusznik serca.
Babcia jako mloda osoba przyjechala do Warszawy przed wojna i stwierdzila: glodno, chlodno ale tylko TU.
W trakcie powstania nie byla w Warszawie bo w czasie wakacji 1941 spedzanych u rodzicow na wsi (sierpeckie) zostala wraz ze wszystkimi mlodymi, sprawnymi mieszkancami wywieziona na roboty do Niemiec.Razem z mlodsza kuzynka obute w drewniane hodaki zostaly zapedzone do pracy przy wykopie burakow slotna jesienia w wielkim majatku ziemskim.Babcia bardzo drobnej budowy gonila resztka sil gdy poteznie zbudowany nadzorca wskazal na nia palcem:

- “Ty, chodz za mna do dworu.”
Babcia szla i modlila sie przekonana ze nadeszla jej ostatnia godzina.We dworze okazalo sie jednak ze dziedziczka dowiedziala sie
,ze wsrod swoich robotnic polowych ma swietna krawcowa(Babcie wlasnie) a potrzebowala na nastepny dzien suknie.
Babcia szyla cala noc i kreacja sie podobala,to uratowalo jej zycie. Nie wrocila juz na pole,do stycznia 1945 obszywala dziedzi-
czke(maz byl na froncie wschodnim a ona lubila zycie towarzyskie).Mieszkajac we dworze pomogla przezyc kuzynce i jeszcze
kilku osobom dozywiajac je skrycie (dla dworskich bylo troche lepsze jedzenie niz dla tych ze czworakow).
W styczniu 45 dostala urlop (ma ten dokument do dzis),do domu szla zasniezonymi polnymi drogami w wiekszosci na pieszo.
Wiesz -opowiada – pod paltem na klatce piersiowej nioslam taka salaterke, ktora dostalam w nagrode i patrz jakie szczescie, tyle
razy sie przewracalam a ta salaterka sie nie stlukla.
Po tym marszu miala tygodniami spuchniete i czerwone nogi. – nic nie pomagalo – mowi – az wiesz jakos tak blizej wiosny poszlam na pielgrzymke do…. i wtedy mi przeszlo.
Ciezko bylo – wspomina – i dodaje rzecz najbardziej zaskakujaca ale ja sie za nich modle, tak dziecko za tych Niemcow sie modle.
Babcia mimo swoich 103 lat modli sie bardzo czesto: rano msza w radio lub tv, o 12.00 Aniol Panski, o 15.00 Koronka do Milosierdzia
Bozego,po poludniu rozaniec a o 21.00 Apel Jasnogorski z Czestochowy.Ma tez swoje ulubione modlitwy w ksiazeczkach do
nabozenstwa prawie rownie zabytkowych jak ONA :-)

ps.2) wiersz sie podobal i wisi w poczekalni dla klientow w malej przychodni Pana Marcina

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Widzę,

że na TXT czas historii wojennych różnych, pięknie napisanych czy opowiedzianych.
Pozdrowienia dla babci serdeczne.


Bianka Dziekuje, przekaze

Bianka
Dziekuje, przekaze przy najblizszej okazji,bardzo mi kibicowala gdy powstawal ten dziennik :-)


Bianko,

odczytałem maila.
Myślę, że nie jestem jedynym czytelnikiem:)
Utworków poszukam jak wstanę.

Pozdrówka


Subskrybuj zawartość