Teatr pisania.DZIENNIK 2001-2005 (27)

Poniedziałek, 2.09.02

Skoro ten świat, nasz świat to własność Twa,* stworzyłeś go
I on wciąż w Tobie trwa,* radosna myśl ku Tobie mknie, *
Do Ciebie , Boże , należeć chcę! * Co dzień bliżej nam do Twojego Domu,
gdzie miłości wiecznej roztoczysz nam blask, * W naszych oczach świat buduje się z atomu, * toJest cud, dar wielki Twych, Boże łask,
Skoro ten świat...itd.

Dałeś, Panie, nam tyle pięknych rzeczy, * nasze chciwe dłonie zatrzymać chcą je, * lecz nie wypuść nas ze Swej świętej pieczy, * nie daj darów Twoich używać źle! * Skoro ten świat ... itd.
(pieśń z modlitewnika „Droga do nieba” 1972)

Przed rokiem i trochę, miałam do Ciebie pretensję, że nie postawiłeś na mojej drodze życia a jeśli to może na zbyt krótko
i przelotnie wybitnego nauczyciela. I co było dalej ?
Za jakiś czas przypomniałam sobie zaskakująco dla mnie samej pewien lot
samolotem, ponad dwadzieścia lat temu.
Leciałam na wakacje, obok mnie siedział uroczy starszy Pan, jak się później okazało emerytowany aktor. W trakcie podróży
Pojawił się krytyczny moment, ( były problemy z silnikiem samolotu), mój sąsiad zabawiał mnie jak mógł (zdaje się, że troszkę zzieleniałam). I przyszła do mnie myśl-refleksja która po chwili zamieniła się w modlitwę.
Tobie łatwo mieć poczucie humoru, masz już życie za sobą, ale ja jestem młodaBoże nie chcę jeszcze odchodzić, ja tak mało jeszcze przeżyłam .
Dolecieliśmy cało i dzięki temu człowiekowi wesoło.
Ale nie o tym chciałam pisać. W tej podróży towarzyszyła mi książka (Mama mi ją dała?). Cienka, niepozorna była opisem młodości i życia Człowieka, o którym mówił cały świat a ja wiedziałam o Nim niewiele.
Po tylu latach – była to odpowiedź od Ciebie na mój zarzut o brak nauczyciela – przypomniałam sobie, że ta książka sprawiła wtedy– starałam się być lepsza ( wyszła z tego bardzo dydaktyczna przygoda wakacyjna, może kiedyś ją opowiem). Zdałam sobie sprawę, a właściwie usłyszałam w radio tytuł innej książki już nie o tym Człowieku lecz jego autorstwa i olśnienie… muszę ją przeczytać. Pobiegłam do biblioteki, była – „ Przekroczyć próg nadziei” Jan Paweł II.
Dzięki Ci, Panie za naszego największego ziemskiego Nauczyciela, błogosław Mu Boże .

Z innych nauczycieli wspominam pewną „historycę” U niej lekcja nigdy nie była nudna. Klasa zawsze była tym czego dotyczył przerabiany właśnie materiał. Czasem był to sejmik pod Warszawą, dwór królewski, parlament bądź pole bitwy a
my nie byliśmy „szczawiami” tzn. młodzieżą, uczniami byliśmy aktorami a nasza pani reżyser nie zniechęcała się tym, iż ciągle zapominamy tekstu.
Muszę wspomnieć „psora” od śpiewu, za to co On miał z pewną niepokorną gromadą podrośniętych pannic chórzystek pewnie pójdzie prosto do nieba. Fakt, że chór był obowiązkowy (ktoś musiał śpiewać na akademiach) ale czy to
jego wina. Gdy On wchodził jedną klatką schodową na trzecie piętro, my zbiegałyśmy drugą na dół i tłumaczyłyśmy coś mętnie ( ściemniałyśmy powiedziałaby Aga),że próba miała być na parterze. Jak już udało Mu się nas zebrać to prychałyśmy śmiechem zamiast śpiewać „rozgrzewkę” – ma, mi, mo, mu, ma w kilku tonacjach od najniższej do najwyższej. Skąd mogłam wiedzieć, że mi się to
może kiedyś przydać ?
I jeszcze jeden nauczyciel, na jego lekcje biegała z pasją młodzież z całej parafii na godzinę 10.oo w każdą niedzielę.
Ambony wychodziły już wtedy z mody, homilie głoszono przy pulpicie obok ołtarza ale On wchodził na ambonę.
Po pierwsze – aby go było słychać i widać – kościół był pełniuteńki, po drugie aby patrzeć na nas.
Pamiętam wstęp do jednej z tych lekcji, wszystkich z lekka zatkało, bo szacowna postać w szatach liturgicznych wykonywała energiczną gimnastykę:
1,2,3 – wyrzut rąk w przód, w górę w bok ( było tego tyle powtórzeń, że aż cisza w kościele stawała się męcząca, ukradkiem popatrywaliśmy na siebie z zakłopotaniem ). On natomiast skończywszy, poprawił zwichrowane nieco szaty i fryzurę, po czym dłuższą chwilę patrzył nam w oczy (czy można patrzeć w oczy tłumowi młodzieży – dziś wiemy, że można). Potem padły słowa – „Ćwiczymy z ciężarkami, robimy pompki, biegamy, codziennie, regularnie. Musimy być piękni (jak cię widzą tak cię piszą), chcemy się podobać, chcemy mieć piękne ciało – to „miernik” naszej wartości. A CO !!??? robimy żeby mieć piękne serce i duszę. Jakie ćwiczenia wykonujemy ?!! na jakie biegamy treningi…?”
Pamiętam niestety tylko wstęp zresztą odpowiedzieć na to pytanie każdy musi sam. Ja prywatnie odkryłam, że przy każdej parafii w różnych kategoriach wg wieku, kondycji są „instruktorzy” calaneticsu, aerobiku, jogingu i step-cośtam dla
serca i duszy.
Tam jest wiedza ale najtrudniejsze jest zastosowanie jej w praktyce, to z praktyki chciałabym dostać wszystkie tytuły naukowe Od Ciebie ale tak na dobre to tylko pretekst aby stanąć z Tobą „twarzą w twarz”, Panie .
Właśnie rozległ się dzwon z pobliskiego kościoła- jest 17.30 ( w naszej okolicy są trzy , za dużo? Wcale nie).

Ps. Moja komórka od dawna służy mi a czasem Matisowi za poranny budzik, ostatnio ustawiam ją również na godzinę 15.00

powtarzałam słowa: Ojcze Przedwieczny ...

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Coś ostatnio dużo na TXT o nauczycielach

czy to przez ten wrzesień?
:)

pzdr


U mnie jak zwykle całkiem

mimochodem.Dzięki za wizytę, uaktywnię się bardziej jutro bo pada mi laptop a
i ja padam ze zmęczenia.Pozdrawiam niedzielnie.


Subskrybuj zawartość