Teatr pisania.DZIENNIK 2001-2005 (42)

Piątek, 6.12.2002 Jezu ufam Tobie!

„Jak Anioł daję
Ze świętym Mikołajem”

(powiedzonko z miesięcznika „Anioł Stróż” nr 5
z grudnia 2000, Wydawnictwo Sióstr Loretanek, Warszawa)
Pisemko odkryłam całkiem niedawno, Marysia polubiła je.
Zamieszczam cytat z tego właśnie numeru tak nie całkiem przypadkowo. Na tylnej okładce odkryłam, iż króciutki wierszyk, wysłany w ubiegłym roku do Ciebie Vicki jako życzenia świąteczne jest fragmentem całkiem długiego wiersza Ks Jana Twardowskiego.
W zeszłym roku zbyt późno wysłałam Ci życzenia, więc tegoroczne będą i punktualne i dłuższe.

M o d l i t w a w i g i l i j n a

Pomódlmy się w Noc Betlejemską,
W Noc Szczęśliwego rozwiązania,
By wszystko nam się rozplątało-
Węzły, konflikty, powikłania.

Oby się wszystkie trudne sprawy
Porozkręcały jak supełki,
Własne ambicje i urazy
Zaczęły śmieszyć jak kukiełki.

By Anioł podarł każdy dramat
Aż do rozdziału ostatniego,
Kładąc na serce pogmatwane,
Jak na osiołka, kompres śniegu.

Aby wątpiący się rozpłakał,
Na cud czekając w swej kolejce,
A Matka Boska – cichych, ufnych-
Jak ciepły pled wzięła na ręce

Wiersz jest naprawdę długi, wybrałam więc najmilsze zwrotki.
Wiem, iż tradycyjnie ustawisz na kominku wszystkie otrzymane kartki. Cieszę się, iż w tym roku nie zabraknie wśród nich tej ode mnie i mojej rodziny.

Ps.
Jeszcze życzenia redakcyjne ze wspomnianego pisemka.
Są zamieszczone na tle pięknej czerwonej bombki i tak piękne i uniwersalne iż można je posłać do każdego zakątka świata.

„- Miejcie zieleńszą od choinki nadzieję,
a w oczach światło wigilijnej gwiazdy
i dobroć opłatka w słowie każdym.
-Pomóżcie się spełniać swoim życzeniom,
a serca niech w szopki Wam się zamienią,
w których Jezusowi śpiewają Anioły
.
I niech nikt z Was być się już nie boi –
być kimś prostym jak pasterze,
dzieckiem dobrej woli.”

Niedziela, 8.12.2002 Jezu ufam tobie!

„O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy”

( modlitwa z objawienia ukazanego 27.11.1830 roku Katarzynie Laboure, nowicjuszce sióstr szarytek, w Paryżu przy ulicy du Bac.)
Ta informacja trafiła do mnie pewnego listopadowego dnia, opowiem jak ale za chwilę. Na wstępie inne słowa, które mówią o dzisiejszym dniu:

„...Ósmy grudnia
/ – bardzo trudne święto/
Niepokolanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny.
Kościół uczy mnie,
że Bóg zachował Maryję od wszelkiego grzechu,
nawet grzechu pierworodnego,
w którym uczestniczymy my wszyscy
/ – synowie Ewy/
Jej nie dotknął grzech.
Szatan czyhał na Jej piętę,
ale Jej nie ukąsił.
Myśmy to święto na wsi nazywali
świętem Matki Boskiej Adwentowej,
bo był już Adwent.
Pan organista roznosił opłatki.
Mama przygotowywała talerzyk i serwetkę,
brała opłatek ze czcią, czysty chleb,
przechowywała go
aby dzieciaki nie zjadły przed Wigilią.
W Wigilię kładła na sianku,
na obrusie,
jakby dzieciątko owinięte w pieluszki.
przedtem jednak nam tłumaczyła,
że teraz
Matka Boska chodzi ze świętym Józefem,
pukają do domu i pytają:
Czy tu może się narodzić Pan Jezus?
W każdym wieczornym pacierzu
Mówiliśmy Matce Boskiej,
Żeby przyszła,
Bo my czekamy na Boże Narodzenie…”

( „Bóg, Honor, Ojczyzna” ks. Bp Józef Zawitkowski, fragment rekolekcji na temat pracy pt. „Panie Boże dopomóż” z 1 maja 1994 r)

Wracając do pewnego listopadowego dnia. Mam koleżankę z tzw. szkolnej ławy Baśkę, Baśka ma córeczkę Helenkę. Baśka jest jak niebo (choć często nosi się na czarno). Co to znaczy być jak niebo?
To znaczy, że chmury zmartwień, przeciwności, nieszczęść nie zakrywają nigdy jej woli życia, entuzjazmu i energii w zmaganiu się z nim, oprócz tego swą radością zaraża wszystkich dookoła. Jest tytanem pracy. Potrafi dodać ducha, może dlatego, że wycierpiała wiele.
Jej Helka zwana przez nas „Czarną Helką” w odróżnieniu od innej rówieśnicy Marysi również Helki tyle, że zwanej „Białą”
(określenia związane z kolorem włosów tylko i wyłącznie) bardzo lubi Marysię z wzajemnością zresztą.
Tego dnia zadzwoniłam do Baśki. Marysia prosiła bym popołudniu podrzuciła ją do Heli.
Ustaliłyśmy z Baśką (miała trochę niewyraźny głos), że zgoda, dziewczynki posiedzą z dziadkiem,jej Ojcem .
Szybka akcja, Marysia łapie ulubione zabawki 20 min. samochodem i już wchodzimy do Helenki. Je zupę, jest bardzo poważna żeby nie powiedzieć smutna. Kładę to na karb jednego z jej kolejnych wypadków. Ona a właściwie cała rodzina z Nią przerobiła już wszystko. Aby nie wdawać się w szczegóły ilość jej doraźnych pobytów na ostrym dyżurze można by rozpisać na kilka przeciętnych istnień. „Czarna Helka” to po prostu „żywe srebro”.
Przed wyjściem z budynku, na starym akademickim osiedlu, pamiętającym czasy budowy Pałacu Kultury, wpadam w poszukiwaniu Baśki do lokalu gdzie mieści się jej rodzinna firma.
Zastaję jedynie jej syna Andrzeja i właściwie, żeby nie wyjść tak bez słowa zagaduję o Władka jego kilkumiesięcznego synka – radość całej rodziny (tak, Baśkia, kipiąca energią i wyglądająca jak nastolatka jest od niedawna babcią, w dodatku bardzo się z tego cieszy).
I tu aż siadam na najbliższym krześle. Młody tata odpowiada mi poważnie, że mały walczy o życie na intensywnej terapii w jednym z warszawskich szpitali.
Z niedowierzaniem dowiedziałam się niepomyślnego splotu wydarzeń po czym wstałam, powiedziałam do Andrzeja przez zaciśnięte gardło, iż wszystko będzie w porządku i wybiegłam aby się nie rozpłakać.
Wsiadłam do samochodu i o dziwo jechałam bardzo spokojna w stronę biura.
W głowie jarzyły mi się dwa słowa „cudowny medalik” i przewijała się rozmowa z miesięcy letnich. Koleżanka z chóru, zapytana o skromny, srebrny medalik odpowiedziała:
nie wiesz, to cudowny medalik, zawsze go noszę.
Przypomniało mi się, że po drodze do biura jest sklep z sakraliami. Miałam jasno sprecyzowany plan. Plan-determinację.
Jeżeli Bóg daje nam narzędzia to grzechem jest nie korzystać z nich dla ochrony przed nieszczęściem. Basia nic nie wie o medalku, ja też ale się dowiem, w sklepie.
Jeszcze tylko po drodze wstąpię do swojej dawnej parafii (św.Klemensa) i pomodlę się króciutko. Jest środek dnia, klękam więc w przedsionkowej ławce, klękam i oczom nie wierzę. Na pulpicie tej ławki leżą maleńkie broszurki a w nich kwintesencja informacji na temat medalika, który planuję podarować rodzinie Basi.
Skwapliwość z jaką przyjęła mój gest Mama Helki była wzruszająca.

Treść broszurki przytoczę jutro.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Bianko,

te zwrotki Ks. Twardowskiego są dokładnie takie, jakby płynęły z serca-szopki, w którym te dobre Anioły śpiewają.

Tyle ciepła w tej formie, która nigdy nie bała się być prostym pasterzem, to zupełna rzadkość. Tym bardziej piękna i warta przypominania.

Pozdrawiam i dziękuję.


Dzięki Sergiuszu za odwiedziny.

Prawda jaki On miał dar? Aż radość bierze, że przydarzył się Polsce.
Ks.Biskupa J.Zawitkowskiego też słucha się i czyta jak powieść tym cenniejszą, że opartą na faktach.

Pozdrawiam serdecznie dobrej niedzieli życząc :-)


Subskrybuj zawartość