Ja nie lubię postaci tragicznych z powodu ich głupoty. Najpierw mi ich żal, a potem mnie wkurzają, bo mogłyby być szczęśliwe, gdyby chciały docenić, odkryć to, co jest im darowane przez życie. Emma miała wspaniałego męża, wszystko czego chciała, a marzyła o niebieskich migdałach. Idiotka po prostu i jeszcze sie do tego otruła. No mnie takie podejście wkurza niemożliwie, tym bardziej, że moja mama prezentuje podobne: nieustanne pretensje do życia. Bo miało być tak pięknie, a jest jak zawsze.
Ja po prostu chciałabym, żeby wszyscy byli szczęśliwi – żeby umieli swoje szczęście dostrzegać, lub cieszyli się z tego co mają.
Choć ja sama nie zawsze te piękne idee realizuję.
Przeczytałam “Granicę”, ale ledwo. W tej książce załamała mnie całkowita beznaadzieja. Tam nie ma ani jednego wątku, który dawałby wwyobraźni punkt zaczepienia, żeby móc mysleć – ta i ta postać może mieć lepiej. Nie, tam jest podobnie jak w tragedii antycznej: wszyscy umierają prócz głównego bohatera, który tez powinien umrzeć w ostatnim akcie. Z tym że kolejność jest odwróćona, bo najpierw umiera główna postać...
Tak samo nie toleruję Romea i Julii. Za brak nadziei na szczęście w życiu. A wizja musicalowa Józefowicza ze szczęściem po śmierci jest naciągana.
Ja preferuję literaturę pozytywną :) historie piękne, wesołe najlepiej, choć mogą być z dozą smutku: książki Patricii St. John. Dla każdego, choć głównie dla dzieci. Edith Nesbit. I tyle innych… Tylko nie w kanonie lektur licealnych :/
Pino, boska myśl. Tylko kiedy, jak mi się ferie kończą ;) Najbliższe wakacje to ja mieć będę po maturze ;)
A z alkoholi to najlepiej czewrwone wino :) i dobra muzyka.
Grzesiu, Pino
Ja nie lubię postaci tragicznych z powodu ich głupoty. Najpierw mi ich żal, a potem mnie wkurzają, bo mogłyby być szczęśliwe, gdyby chciały docenić, odkryć to, co jest im darowane przez życie. Emma miała wspaniałego męża, wszystko czego chciała, a marzyła o niebieskich migdałach. Idiotka po prostu i jeszcze sie do tego otruła. No mnie takie podejście wkurza niemożliwie, tym bardziej, że moja mama prezentuje podobne: nieustanne pretensje do życia. Bo miało być tak pięknie, a jest jak zawsze.
Mida -- 25.01.2009 - 16:36Ja po prostu chciałabym, żeby wszyscy byli szczęśliwi – żeby umieli swoje szczęście dostrzegać, lub cieszyli się z tego co mają.
Choć ja sama nie zawsze te piękne idee realizuję.
Przeczytałam “Granicę”, ale ledwo. W tej książce załamała mnie całkowita beznaadzieja. Tam nie ma ani jednego wątku, który dawałby wwyobraźni punkt zaczepienia, żeby móc mysleć – ta i ta postać może mieć lepiej. Nie, tam jest podobnie jak w tragedii antycznej: wszyscy umierają prócz głównego bohatera, który tez powinien umrzeć w ostatnim akcie. Z tym że kolejność jest odwróćona, bo najpierw umiera główna postać...
Tak samo nie toleruję Romea i Julii. Za brak nadziei na szczęście w życiu. A wizja musicalowa Józefowicza ze szczęściem po śmierci jest naciągana.
Ja preferuję literaturę pozytywną :) historie piękne, wesołe najlepiej, choć mogą być z dozą smutku: książki Patricii St. John. Dla każdego, choć głównie dla dzieci. Edith Nesbit. I tyle innych… Tylko nie w kanonie lektur licealnych :/
Pino, boska myśl. Tylko kiedy, jak mi się ferie kończą ;) Najbliższe wakacje to ja mieć będę po maturze ;)
A z alkoholi to najlepiej czewrwone wino :) i dobra muzyka.