ja tych Buddenbroków przeczytalam kiedyś na rekolekcjach w Wesolej – świetnie się wpasowali w ogólny klimat umartwień wielkopostnych :D Dziękuję, więcej nie zamierzam.
Faustusa też ciepnęlam, Józefa jakoś nie chcialo mi się próbować... ogólnie czytanie seriami się nie sprawdza moim zdaniem, no oprócz Kinga, Koontza czy Agathy Christie.
Za to “Śmierć w Wenecji” nosilam kiedyś ileś czasu w kieszeni kurtki skórzanej, aż grzbiet się przedarl calkiem, hehe.
A z tą nudą to ciekawa rzecz jest, bo np. Twojej ulubionej Iris Murdoch zmęczyć też nie moglam.
O rany,
ja tych Buddenbroków przeczytalam kiedyś na rekolekcjach w Wesolej – świetnie się wpasowali w ogólny klimat umartwień wielkopostnych :D Dziękuję, więcej nie zamierzam.
Faustusa też ciepnęlam, Józefa jakoś nie chcialo mi się próbować... ogólnie czytanie seriami się nie sprawdza moim zdaniem, no oprócz Kinga, Koontza czy Agathy Christie.
Za to “Śmierć w Wenecji” nosilam kiedyś ileś czasu w kieszeni kurtki skórzanej, aż grzbiet się przedarl calkiem, hehe.
A z tą nudą to ciekawa rzecz jest, bo np. Twojej ulubionej Iris Murdoch zmęczyć też nie moglam.