Jedziemy dalej...

Tagi:

 

Dokończyłem jabłko i wyszedłem na dworzec po referentową. Dojechałem, prawda, jak się patrzy, pod same wrota, wysiadłem i dalej czekać na pociąg, bo, prawda, jak zwykle spuźniał się ladaco. Wcisnąłem się, prawda, pod róchome schody i — jako że nie miałem nic, prawda, lepszego do roboty — zacząłem gapić się na ludzi. Muwię wam, jacy ludzie na dworcach są brzydcy. Już na ólicach bywają ładniejsi, a w sópermarketach to nawet starfigóry się zdarzają, tylko na dworcach dalej brzydcy… Przypadek?

W pewnym momencie obejrzałem się i na sąsiednim peronie mignął napis “Kraków”. “O!, łobózie — przemknęło mi przez myśl. — Nie daróję...” Podszedłem, oglądam, prawda, dziwadło, kiedy na tablicy jak nie zacznie łomotać kartkami z kalendarza, łobudubu, łabudubu, łubudubu… i, prawda, wyskakóje ognisty napis: “Kraków Główny. 12:50. Przez Radom i Skarż Kamien. Pospieszny”. Pospieszny znaczy się śmigacz, prawda, śmigacz na Planty. Boże, ale czad, nigdy wcześniej czegoś takiego jak te Planty nie widziałem…

Referentowa wysiadła zaziębiona, nawet nieszczegulnie zła, ale wszystko, prawda, jest tylko kwestią czasu. “Ratój się, kto może!” — pierwsza myśl skierowała mnie od razu na tekstowisko. Gdzie lepiej jak ó mamy, gdzie sarnie dają polizać soli, gdzie chatka na kaczej łapie, gdzie, prawda, gdzie…

Wracam do rzeczy. Kiedy trzeba, od razó znalazły się dwadzieścia trzy powody, żeby w glorii chwały “wrucić” na tekstowisko. Wyliczam w kolejności.

Po pierwsze — zbyt wiele osub mnie jóż szczerze i bezinteresownie znielóbiło, żebym mugł ich teraz tak po prostu samych zostawić, prawda. Moje ólóbione nadęte balony mają mi za złe, że przypominam tylko kabanosa i nie ónoszę się w atmosferze, prawda, razem z dobrą samooceną i kilkoma radami na każdy temat. Proszę się, prawda, nie martwić, nie jestem samotną wyspą; wszystko, jak to muwią, przede mną.

Po drógie — jedyna znana mi baba z jajami, prawda, nazwała mnie “miękką szyjką” i odtrąbiła zwycięstwo w walce o kawior. Niedoczekanie, Pani Delilah. To ja zostanę kawiorowym czarnym charakterem; nie odpószczę!

Po dwódzieste pierwsze — podpisałem kontrakt na dziesięć tekstuw, w tym pięć pożegnalnych, z możliwością przedłóżenia cykló do tózina (raczej z tej opcji nie skorzystam).

Po dwódzieste drógie — “wracam”, bo mam taki, prawda, kaprys, co stanowi kolejny dowud, że muj charakter jest gorszy od charakteró Jareckiego Jacka. Przy czym, proszę óważać, ja tó póblikuję, a Jarecki — nie. Słabo?

Wreszcie po dwódzieste trzecie — przeczytałem dziś na tekstowisku tekst o konserwatyzmie, piura nieznanego mi dotąd aótora, i jako że pies z kólawą nogą nad tekstem się przez kilka dłógich godzin nie pochylił, a z óporem wartym lepszym sprawy komentowano w tym czasie nic nie znaczące teksty o dópie Maryni, w tym moje pierwsze dwa pożegnania, to pozwolę sobie do tego konserwatyzmu jeszcze nawiązać.

Pierwszy raz o konserwatyzmie myślałem na Plantach. Przyszło mi wtedy do głowy, że kwintesencją naszego narodowego rozómienia idei jest legenda o smokó wawelskim. Przy okazji, stawiam dolary przeciwko orzechom, że smok też, prawda, chodził po tych całych Plantach… Otuż, legenda głosi, że szewczyk, prawda, Dratewka, podrzócił smokowi zatrótą kozę, czy tam, prawda, barana, i smok padł na zatrócie pokarmowe, bo ochlał się wody z Wisły, ktura pod Krakowem jest czysta jak siekiera po świniobició. Proszę zwrucić uwagę, że w legendzie gloryfikóje się szewczyka przecherę, który smoka oszókał, zakombinował, óżył forteló, zrobił z klienta chochoła. Tak jakby nie można było iść i po prostó zajebać gada (pardą), ópierdolić mu łeb (pardą), zaciókać widłami i poprawić kłonicą, prawda… No, nic nie można ó nas zrobić porządnie, od początku do końca wedłóg przepisó, óczciwie i jednoznacznie. Tak samo jest z konserwatyzmem.

Zamiast powoływać się na klasykuw, muwić óczone słowa i kombinować jak koń pod gurę, bądź kopiec, w prostych słowach opowiem, o co chodzi konserwatyście w Polsce, w dwódziestym, prawda, pierwszym wieku. I tak, konserwatysta:

1) broni znaczenia kilku słuw, broni ich przed tymi, którzy robią z nich wydmószkę, bo chcą zawłaszczyć język opisójący świat — wymienię kilka z tych, prawda, słuw: rodzina, małżeństwo, własność, a nawet pozwolę sobie kórwa (pardą) powiedzieć: patriotyzm i ojczyzna, a co…;

2) nie godzi się, żeby troskę o wspulne dobro powierzyć kłamcom, kapósiom, tym kturzy nie bronią znaczenia kilkó słuw;

3) szanuje Kościuł; nawet jeśli nie wierzy w Boga, bo nie może zapominać o jego społecznym znaczeniu i ódziale w podtrzymywaniu polskości;

4) w codziennym życiu powinien kierować się prostą ewangeliczną zasadą, żeby nie czynić drógiemu, czego sam nie chce, a jeśli się nie óda, to na drógi dzień pomyśli i być może coś z tym zrobi…

Więcej nie trzeba; jesteście już, prawda, konserwatystami. Poza tym róbta, co chceta, byle was na drógi dzień głowa nie bolała.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

panie Referencie

Mam prośbę...

Niech już rzesz pan przestanie tak pisać, bo mi się opatrzy i zaczne takie same byki robic!!!

Nie wiem komu i dlaczego pan to robi, być może jest w tym jakiś akt zemsty, czy innego okrucieństwa psychospołecznego, ale niech żesz pan już z tym skończy.

Może poszuka pan innych środków zemsty, wyrazu, czy czegokolwiek pan tam chce…

—————————————————————————————————————-
No!

... I teraz mogę czytać dalej… ;-)

Może się jeszcze odezwę jak będę miał co więcej do powiedzenia…

pozdrowienia


no i przeczytałem...

Wychodzi mi jak nic, że wedle pana 4 punktów konserwatystą jestem.

Jeśli chodzi o 1, to jest tak – wydmuszek nie robię, tych słów nie naduzywam – chyba lepiej robić a nie o tym gadać...

Co do 2, to jak żesz najbardziaj ja…

Co do 3, to cóż, wierzyć nie wierzę, ale szacunek mam. Co prawda wynika on przede wszystkim z zasady nr 4, ale co tam… Nie napisał pan że tak nie można.

Ale za konserwatystę nigdy uważał się nie będę. Bo po co? Takie uważanie żyć przeszkadza…

pozdrowienia


Tak, tak,

zajebać, prawda, widłami, a którym gadzina po drodze łep przetronci – usypać mały, lecz cieszący oko kurhanik.

Na rocznicę palić przed nim znicze i pochylać patriotycznie własny łep, ten bezcenny, prawda, i nienaruszony kapitel ciała.

A Odyseusz był dureń i blondyn.

Pozdrawiam Agamemnonów Referatu tego


-->Jacek Ka.

Obawiam się, że diabeł tkwi w szczegółach, ale z błędu nie będę pana wyprowadzał. Zresztą wychodząc z fałszywych przesłanek doszedł Pan do – najpewniej – prawdziwego wniosku. Na moich blogach to jest możliwe.

—————————————————————-
referent – wolny kozak, ale dokładny


-->Pino

Mam z Pani sporo pociechy.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


panie Referencie

Ja jednak upierał się będę, coby pan mnie z błędu wyprowadził.

Chyba fajnie, żeby był pan dobrze rozumiany?

No chyba że panu na tym nie zależy…

Albo dla jednych zależy a dla innych nie…

pozdrawiam ponownie


-->Jacek Ka.

Czy akceptuje Pan zadekretowanie w prawie państwowym tzw. małżeństw homoseksualnych, czy jak to się tam mówi, związków partnerskich?

Uzupełnię. Czy jest Pan za lustracją i dekomunizacją?

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


panie Referencie

To jest tak:

- związków homoseksualistów za małżeństwo uważać nie można – definicyjnie i w ogóle nie pasuje to do siebie.

- jeśli chodzi o dekretowanie tego przez państwo, to powiem tak – ja osobiście, będąc państwem bym tego nie zadekretował.

A jesli to zrobi państwo (już inne niż ja), to jego sprawa. Tak jak nie chcę przykładać ręki do tego, żeby taki dekret był, tak nie przyłoże ręki do tego żeby takiego dekretu nie było…

Bo wie pan – bo z pana zasady nr 4 bardzo wiele konsekwencji wynika. A ta zasada i moją jest. Bo ja przede wszystkim dlatego innym życia w tego typu sprawach w jakikolwiek sposób normować nie chcę, żeby i innym nie dać prawa moralnego do normowania mojego.

Bo żyję jak chcę, ale wybrałem życie po dobremu. Jednak mierzi mnie jakoś to stawianie się ponad innymi i wytyczanie im tego co i jak mogą zrobić albo nie zrobić...

Być może źle rozumiem tych, co się za konserwatystów uważają, ale pojęcia nie mam dlaczego nie wystarczy im życie wedle zasad konserwatywnych bez uszczęśliwiania nimi innych ludzi na siłę...

pozdrowienia


-->Jacek Ka.

Gadamy jak ślepy z głuchym. A tak po prostu nie może Pan odpowiedzieć na moje pytania? Bo one są dosyć konkretne.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


panie Referencie

Ależ ja panu własnie odpowiedziałem – chodzi o to, ze problem homoseksualistów mnie nie dotyczy, więc nie mam zamiaru się wobec niego ustosunkowywać. To jest nie mój problem, więc dlaczego mam się nim zajmować?

Czy mój?


-->Jacek Ka.

Toteż ja Panu wyjaśniam, że gadamy jak ślepy z głuchym. Jeśli nie ma Pan poglądu na świat (w zakresie przeze mnie badanym), to Pan w gruncie rzeczy nie wie, czy jest Pan konserwatystą, czy nie jest, i w ogóle, nie wiadomo co Pan twierdzi, a czemu przeczy. No, nie dogadamy się, proponuję zostawić zagadnienie.

Pozdrawiam,

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Zosatwić? nie ma co :-)

No dobra. Oderwę się od tego i wezmę w nawias to czy mnie to dotyczy czy nie.

Ale problem homoseksualnych związków bym rozbił na drobniejsze zagadnienia.

I tak np nie zgodziłbym się na prawne usankcjonowanie posiadania dzieci przez ludzi w takich związkach.

Nie zgodzilbym się też na to, żeby zawierali oni w świetle państwa coś co można by nazwac ślubem.

Jedyne, na czym był ustąpił, to to, żeby tacy ludzie mogli po sobie razem majątkiem rozporządzać, czyli mieli tzw wspólność.

Czy żem konserwatysta wedle pana punktu badawczego czy nie?

Tak na marginesie niech mi pan nie mówi, że bycie konserwatystą określa się przez stosunek do homoseksualistów ;-) Chyba jest więcej wskaźników… i chyba są ważniejsze…

A tak w ogóle, to konserwatystą wedle pana się jest albo się nie jest czy też można nim być bardziej lub mniej?

pozdrowienia


re: Jedziemy dalej...

No, nie! Pyta mnie Pan, czy jest konserwatystą. Ja zadaję Panu dwa pytania kontrolne, wstępne, być może Pana punkt widzenia skłoniłby mnie do dalszego pytania. Odpowiada mi Pan na jedno z nich, przy czym, w gruncie rzeczy wije się Pan jak piskorz; nie wiem o co Panu chodzi. I po tym wszystkim dowiaduję się, że konserwatyzm definiuję (ja!) poprzez stosunek do homoseksualizmu. Panie Jacku Ka., bój się Pan Boga.

Test z konserwatyzmu poprzez zapytanie o sodomię (uwaga dla mniej inteligentnych: prowokuję) Pan oblał, bo aby przypisać parom homoseksualnym jakieś prawa lub obowiązki, wcześniej należy uznać je za podmiot prawny. To jest zresztą nieprawda, że obowiązujące prawo cywilne zabrania im rozporządzać majątkiem itd. Mogą, ale nie przysługują im przywileje, jakie mają małżeństwa, np. w prawie spadkowym, czy podatkowym. Mówię w największym skrócie.

Ostatnie pytanie – jest korpus wartości, przeciwko którym żaden konserwatysta (konserwatysta w Polsce, który żyje w kraju obciążonym komunizmem i ciągnącą się za nim postkomuną) nie wystąpi. Potem jest już różnie, możemy się spierać. Słowem – pojęcie jest stopniowalne.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Przepraszam,

ale muszę lecieć.

referent

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


he he

Pan to widze ma podejscie takie panstwowo-prawno-urzednicze.
Jak coś dla panstwa, prawa, czy urzędu istnieje, to znaczy ze to jest a jak coś dla panstwa, prawa, czy urzędu nie istnieje, to znaczy, że tego nie ma :-)

Pan się pyta o homoseksualistów mysląc tylko o tym, ze oni seks uprawiają nie jak trzeba a ja panu pisze, ze mozna ich traktowac jak pare bliskich przyjaciol (seks w nawias biorąc), ktorzy wspolnie mieszkajac cos tam zbierają, budują, realizują i w zwiazku z tym chyba jakos powinni by moc miec to jakoś wspolnie związać...

Czy dopuszcza pan zaistnienie takiej sytuacji (przynajmniej teoretycznie), ze dwoje ludzi (nie bedacych homoseksualistami, właściwie nie żyjących w związku seksualnym) chciałoby razem mieszkać i coś wspólnie budowac, którzy chcieliby miec mozliwosc przed panstwerm, prawem i urzedem ustanowic tak, żeby w razie smierci jednego z nich ten drugi(a) mogl(a) odziedziczyć tę część, ktora nalezala do osoby zmarlej? Ja sobie taką sytuacje wyobrazam i na to bym ludziom zezwolił. Nie zastanawiajac się czy są jak pan to prowokacyjnie nazwał sodomitami czy nie…

Więc pytanie – czy wedle konserwatyzmu tego typu prawna sytuacja powinna być dopuszczona przez Panstwo, czy nie?

Wie pan – istnieją na tym swiecie chociazby ludzie, dla ktorych cos takiego jak seks nie istnieje, chociazby ze wzgledow zdrowotnych.

Ale ma pan rację – ślepy z głuchym… Choć jak dla mnie to ciekawa rozmowa…

pozdrawiam


-->Jacek Ka.

Jestem jeszcze jedną nogą w domu, więc Panu odpowiem. Dyskusja według Pana pomysłu mnie nie interesuje. Na podstawie moich komentarzy nie może Pan dojść do wniosku, że: “pyta[m] o homoseksualistów mysląc tylko o tym, ze oni seks uprawiają”; o reszcie komentarza też szkoda gadać, dopasowuje mnie Pan chyba do własnych stereotypów. Dla mnie ta rozmowa przestała być ciekawa, bo widzę że więcej czasu stracę na prostowanie moich źle zrozumianych wypowiedzi, niż wymianę poglądów. Mówiąc w skrócie, gada Pan takie głupoty, że aż zęby bolą.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


no widzi pan

Czy pan zawsze traktuje swoich rozmówców jak uczniaków z podrzędnej szkoły?

Znaczy pan uważa, że mnie dobrze rozumie i stereotypów nie stosuje – a ja pana nie rozumiem i w ogóle?...

Ale nic to, najwyraźniej w trochę innych światach żyjemy.

Odniosłem wrażenie, że wedle pana mój głubszy od pańskiego.

Ale i to się zdarza.

Na szczęście to nie pan ustala reguły…

pozdrawiam ostatecznie i końcowo jakkolwiek głupio to nie brzmi


re: Jedziemy dalej...

Nie zawsze traktuję swoich rozmówców, jak uczniaków z podrzędnej szkoły.

Do widzenia,
referent

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


-->Jacek Ka.

Dobrze, przepraszam za protekcjonalny ton. Był mimowolny. Rozdrażnił mnie Pan tymi pytaniami, czy dopuszczam możliwość, żeby ludzie się kochali, i czy homoseksualiści mogą uprawiać seks. Oczywiście mogę się kochać, mogą uprawiać seks, i się kochać albo nie kochać. Pisałem o czymś zupełnie innym. Nie da rady pogadać; operujemy na innych orbitach.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


panie Referencie

Napisał pan na koncu swojego tekstu:

‘Więcej nie trzeba; jesteście już, prawda, konserwatystami. Poza tym róbta, co chceta, byle was na drógi dzień głowa nie bolała.’

Jak rozumiem, byłaby o ironia na tych, co myslą ze jak 4 wczesniej wymienione pkt spelniają, to konserwatystami są. Ta ironia, jak rozumiem, świadczyla o tym, ze wedlug pana oni tymi konserwatystami nie są...

Odpisałem więc panu (pokretnie), ze te cztery pkt spelniam, ale za konserwatyste uwazac sie nie mam zamiaru.

Pan na to, ze wniosek ok ale wnioskowanie błędne.

Wiec poprosiłem o wyprowadzenie z bledu.

Pan na to zapytał sie o zwiazki homoseksualne * coby wykazać po mojej odpowiedzi, że konserwatyzm to duzo wiecej niż te 4 punkty…

Ja wiec panu najpierw rzeczywiscie pokrętnie ale potem juz jasniej napisałem jaki jest moj do tego stosunek. W skrocie moznaby to okreslic tak: jestem przeciw czemuś co moznaby nawzać związkami homoseksualnymi ale popieralbym rozwiazanie ktore nazwalbym na ten moment roboczo “zwiazami majątkowymi”.
Innymi slowy nie dalbym homoseksualistom prawa do zawierania malzenstw ale dalbym im (ale nie tylko im) mozliwosc zycia w jakiejs usankcjonowanej prawnie wspolnocie majatkowej.

tyle w skrocie – chyba pana własciwie rozumiałem?...

A wracając do sedna, znaczy o co mi chodzi…

Nie pisze tego dlatego, że w jakikolwiek sposob aspiruję do grupy ludzi uwazajacych sie za konserwtystow. Moj stosunek do wszelkich ideologii tego typu jest w miarę jasny – nie ma sensu się czegokolwiek kurczowo trzymać i tyle.
Trzymając się jakiejś ideologii utracić można istotę sprawy, czyli to po co ideologie powstają. A ideologie, tak rozumiem, powstają najczęściej po to, żeby dawać ludziom kierunki własciwego życia i po to, żeby to życie ułatwiać, czy tam czynić znośniejszym. Uwazam wiec, ze nie ma jedynej slusznej ideologii, ktora najlpiej by to czyniła i dlatego też najlepiej szukać najlepszego rozwiązania każdego konkretnego problemu nie będąc przy tym ograniczanym przez wlasne kurczowe trzymanie się... W niektórych sprawach najlepiej jest postąpić jak konserwatysta w innych jak liberał a w jeszcze innych jak socjalista a w następnych jeszcze zupelnie inaczej po nowemu…

Główna moja myśl jest więc w tym wszystkim taka: nawet jakbym w odpowiedzi na wszystkie pana pytania odpowiadał panu tak jak odpowiadać powinien według pana prawdziwy konserwatysta, to ja nigdy takim czy innym konserwatystą nie będę z powodów które częściowo już opisałem powyżej.

To tyle przydługiej wypowiedzi, ktorej miało juz nie być – napisałem to dlatego, że może mimo różnych orbit uda się nam trochę lepiej zrozumieć...

pozdrawiam i dobrej nocy życzę

*oraz o lustrację i dekomunizację, co dopiero teraz to zobaczyłem :-) – jesli o te dwie rzeczy chodzi to jestem za, choc nie uwazam, ze to by wiele w naszym zyciu spoleczno-politycznym zmienilo… To już jednak inna bajka.


Jacku,

widzę, że ja tu robię za Sancho Panchę:).
Pod nieobecność Don Kichota muszę wyrazić Ci uznanie, bo jakoś nikt nie kwapi się do dyskusji z nim- konfederaci wyniośle ignorują intruza?:)

Pan Referent w formie nieco żartobliwej przeprowadził mały test na zawartość konserwatyzmu we krwi.
Według Ciebie wynik wskazuje, że jesteś zainfekowany. Z pozoru tak jest. Lecz autor, po dokładniejszej analizie, ma co do tego poważne wątpliwości.
Ty się nie upierasz, bo konserwatyzm to rodzaj inwektywy:) a zasady to fundamentalizm:)
Prawdą jest to co piszesz, w przyrodzie rzadko zdarzają się konserwatyści, socjaliści czy liberałowie w krystaliczno czystej postaci. Jednak istnieje jakieś kwantum, które predestynuje do zaliczenia do jakiejś grupy światopoglądowej.

A u nas nie rozwinęły się jeszcze jasno określone opcje polityczne.

Rozwinęła się za to, tak modna ostatnio, post-polityka:). Powodująca zdumiewające wolty (masowego i cyklicznego) przepływu tego samego elektoratu z i do opcji, deklarujących radykalnie odmienne wartości.
Stąd biorą się też cykliczne rozczarowania.:)
I to daje pole do popisu sztabom PRowców. Bo w gruncie rzeczy, dla niezbyt zorientowanych, liczy się deseń krawatu- nie poglądy i realne zamierzenia. Wszyscy wszak pragną naszego szczęścia :)
Nie obraz się, Ty jesteś tego przykładem.

Opinię swoją opieram na Twoich rozważaniach o związkach partnerskich i stosunku do homoseksualizmu.
Bo szczerze mówiąc nie bardzo wiem jaki on jest?
To co piszesz to tylko taktyka na dziś; związek partnerski tak, a adopcja i wychowywanie dzieci w żadnym wypadku? Pytam dlaczego? Przecież z punktu widzenia interesów ogólnospołecznych jest to absolutnie nielogiczne. Przywileje powstały w określonych warunkach, a ich cel jest jasny.
Jeśli akceptujemy związki partnerskie, to naturalną ich konsekwencją jest adopcja dzieci- tylko ona daje podstawy przywilejów.
Twoje stanowisko jest niespójne, choć zrozumiałe; społeczeństwo jeszcze nie dorosło do tak radykalnych zmian i na razie lepiej się powstrzymywać:).
To jest taktyka środowisk obyczajowo liberalnych, a nie jasno wyrażane stanowisko:).

Jeśli starczy Ci cierpliwości to rzuć okiem tu:
http://tekstowisko.com/scroll/54925.html

Notkę można sobie darować, lepiej skoncentrować się na komentarzach, ale ostrzegam, to też łatwe nie będzie.:)

Zupełnie mętne jest dla mnie też to; „o lustrację i dekomunizację... – jeśli o te dwie rzeczy chodzi to jestem za, choć nie uważam, ze to by wiele w naszym życiu spoleczno-politycznym zmieniło”. Jaki sens jest optowania za czymś, co jest nieistotne lub nic nie zmieni? Moda?:)

Podsumowując; możesz być spokojny, nic Ci żyć nie będzie przeszkadzało: żaden z Ciebie konserwatysta?:)

Pozdrawiam serdecznie, dobranoc


-->Jacek Ka.

Wychodzi na to, że moje teksty nie są zrozumiałe. I to niekoniecznie przez błędy ortograficzne. Tak też zresztą przypuszczałem, że te narzekania na ortografię (nie tylko Pan narzekał) są tylko wybiegiem, bo co z tego, że łatwo i przyjemnie “przeleci się” przez tekst. Wynika z tego, że “przeleciało się” przez tekst – nic więcej. Najgorsze w tym jest to, że moje teksty są prościutkie, ocierają się o trywializm. Proszę poczytać rozmowy u Wyrusa, czy Nicponia, z udziałem Bartka (exDB). Można się zgadzać lub nie zgadzać, nie o to chodzi – te rozmowy są dużo bardziej zaawansowane. A też są mimo wszystko proste i elementarne.

Ostatni akapit jest całkiem serio, a Pan “oblał” test na konserwatystę już na pierwszym punkcie. Żeby sprawdzić co Pan uważa o takim pojęciu jak rodzina, czy małżeństwo, jakie wartości jest Pan skłonny do nich przypisywać i czy nie robi Pan z nich “wydmuszki”, zapytałem o rzecz prozaiczną, tzn. o związki partnerskie. Okazało się, że jest Pan zwolennikiem wydmuszki pojęciowej (rodziny, małżeństwa) albo zgłasza brak zainteresowania problemem, bo on Pana nie dotyczy. Przy okazji, te problemy jednak Pana dotyczą, jak każdą osobę biorącą udział w wyborach, jak każdą osobę żyjącą w społeczności. I znowu wyjdę na dydaktyka, ale niech już będzie: Panu się tylko wydaje, że te problemy Pana nie dotyczą.

Pytanie o homoseksualizm zawierało się więc w pierwszym punkcie testu i nie jest Pan konserwatystą już na elementarnym poziomie (wg testu, który zaproponowałem).

Ciekawe jest to, jak Pan zdefiniował swój pogląd na sprawy doczesne. Naprawdę jest to ciekawe. Piszę Pan tak: “Nie pisze tego dlatego, że w jakikolwiek sposob aspiruję do grupy ludzi uwazajacych sie za konserwtystow. Moj stosunek do wszelkich ideologii tego typu jest w miarę jasny – nie ma sensu się czegokolwiek kurczowo trzymać i tyle.”

Krótko mówiąc – nie ma Pan poglądów. “Nie trzymam się kurczowo”. Relatywizm w czystej postaci. Ma Pan w ogóle jakiś stały punkt odniesienia, jest Pan czegoś pewny, skąd Pan wie jak się w danej sytuacji zachować, i co jest złego w tym, że ja wiem co twierdzę i czemu przeczę. Mogę zmienić zdanie, zweryfikować opinię, ale nie bagatelizuję wartości posiadania światopoglądu jako takiego (idei, czy jak Pan pisze ideologii).

Za chwilę pisze Pan tak: “Trzymając się jakiejś ideologii utracić można istotę sprawy, czyli to po co ideologie powstają. A ideologie, tak rozumiem, powstają najczęściej po to, żeby dawać ludziom kierunki własciwego życia i po to, żeby to życie ułatwiać, czy tam czynić znośniejszym. Uwazam wiec, ze nie ma jedynej slusznej ideologii, ktora najlpiej by to czyniła i dlatego też najlepiej szukać najlepszego rozwiązania każdego konkretnego problemu nie będąc przy tym ograniczanym przez wlasne kurczowe trzymanie się... W niektórych sprawach najlepiej jest postąpić jak konserwatysta w innych jak liberał a w jeszcze innych jak socjalista a w następnych jeszcze zupelnie inaczej po nowemu…”

Pomijam fakt, że stworzył Pan właśnie własną ideologię, w skrócie: będę działał jak należy, jak mi będzie pasowało (nie wiem, co jest “pasowało” i co jest “należy”), ale przecież Pana teza opiera się na kompletnym nieporozumieniu. Pojęcia są tylko konwencjami, w gruncie rzeczy chodzi o wartości, które są pod nie podczepione. Odpowiedź na pytanie nie polega na tym, czy jestem jakoś tam rozumianym konserwatystą, czy komunistą, ale czy: bronię własności prywatnej, zgadzam się na legalizację aborcji, ustanowienie przywilejów podatkowych i spadkowych dla par homoseksualnych, chcę mieć krzyż w szkole, chcę mieć lekcje religii w szkole, prywatyzowac majątek państwowy, deubekizować administrację itd. Kiedy pytam o konserwatyzm, w domyśle zadaję Panu te konkretne pytania. A Pan odpowiada, że raz należy być konserwatystą, raz socjalaistą, raz tym, raz tym; nie należy trzymać się kurczowo. Raz zgadzać się na aborcję, raz nie zgadzać się na aborcję, kiedy indziej dekomunizować, a kiedy indziej nie dekomunizować. A tak w ogóle to ideologie są złe, bo robią ludziom wodę z mózgu.

I ja się w takiej sytuacji czasem denerwuję, nie dlatego się denerwuję, że Pan ma inne poglądy, denerwuję się, bo mam poczucie beznadziejności naszej debaty. I denerwuję się, a na drugi dzień mam wyrzuty sumienia, że wyszedłem na chama. I co mam zrobić? Co mam w takiej sytuacji zrobić?

Czytam dalej: “Główna moja myśl jest więc w tym wszystkim taka: nawet jakbym w odpowiedzi na wszystkie pana pytania odpowiadał panu tak jak odpowiadać powinien według pana prawdziwy konserwatysta, to ja nigdy takim czy innym konserwatystą nie będę z powodów które częściowo już opisałem powyżej.”

Niech Pan pomyśli. Przyjmuje Pan kryteria, które zaproponowałem, sprawdza się według nich, wychodzi że jest Pan tym, a tym, i wtedy słyszę: całuj mnie w dupę, i tak wiem swoje. To niech Pan nie bierze udziału w zabawie, bo logiki w Pana opisie niestety nie ma żadnego. Po co zawracać sobie głowę, skoro i tak wie Pan lepiej. Żeby być konsekwentnym powinien Pan raczej zaatakować moje założenia; zakwestionować trafność moich punktów. Wszystko od czapy.

Poza tym nie jest Pan konserwatystą według mojego testu. Niech Pan się nie martwi, nie będą Pana wytykać palcami.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


-->Jacek Ka, Yassa

Oddaję, że miał Pan jednak, Panie Jacku Ka., jako jedyny chęć przyjść i porozmawiać. Niezależnie od tego jak wyszło – dziękuję.

Panie Yasso, doskonały komentarz. Napisał Pan prostym językiem to, czego było mi trzeba; gdzie być może nieco się zamotałem :-) Pozdrawiam,

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


panowie

Obecnie moge tylko napisać, że mam wrażenie to samo co ostatnio tu częste – to co piszę nie jest rozumiane tak jak bym chciał żeby było…

Na razie jednak nie za bardzo mam czasu, bo się dzieckiem opiekuję.
Staram się coby wyszedl z niego taki sam pomyleniec jak ja ;-)

Mogę tylko powiedzieć, że mam taki sam stosunek do niebycia konserwatystą jak do niebycia liberałem, socjalistą czy jakimkolwiek innym -em czy -istą... Nie uważam tego też za inwektywy, tylko za rzeczy dla mnie zupełnie zbędne i przynoszące jak dla mnie więcej niepozytku niż pożytku …

Muszę lecieć... W środku dnia postaram sie więcej coś napisać.

pozdrawiam i miłego dnia życzę

PS – i jeszcze jedno – panie Referencie – nie rozumiem dlaczego niby miałbym do pana nie przyjść porozmawiać. Miałem na to ochotę i to zrobiłem. Powiem panu tylko tyle – zachowania jakiejkolwiek grupy do której w jakimś tam sensie przynależę nie będą wytyczały w jakikolwiek sposób moich zachowań. Jeśli miałoby być inaczej, to prędzej zmienię grupę niż zachowania. Można właściwie powiedzieć, że źródło tego co pisze o konserwatyźmie i tego że do pana przyszedłem porozmawiać jest w zasadzie to samo…


A więc jednak!

Referent postanowił pokazać nie tylko szyjkę, ale i również pazur! A raczej szpon.
No no…całkiem całkiem….ambitny narwaniec można by powiedzieć i byłaby w tym stwierdzeniu sama prawda, w dodatku naga.

Juz wczoraj chciałam stosowne wyrazy złożyć, ale że tak powiem zewnętrzne okoliczności mi przeszkodziły. Dziś nadrabiam.
Trzeba Referentowi wiedzieć, że mam wrodzoną skłonność do towarzystwa osób nielubianych i wyklętych, było nie było afiszowanie się z nimi korzystnie wpływa na mój wizerunek diablicy.
Yassa może poświadczyć jakby co.

Poza tym pozostali Tekstowiczanie też tu zaglądają i czytają wszystko pilnie- to więcej niż pewne. A że się nie odzywają?? Po pierwsze każdy buduje inny wizerunek, po drugie zaś, uważam, że trzeba im dać trochę czasu. Przyjnajmniej niektórym.

Czy Pan, Panie Referencie nie marzył jako młode pacholę o karierze chirurga? Bo dokonał Pan tu dość niesamowitej wiwisekcji Jacka Ka, przy wydatnym udziale Yassy, zapewne w roli instrumentariuszki:) Tak mi to jakoś w każdym bądź razie wygląda.

Nie myślał Pan o zmianie referatu na gabinet?
“Doktor Bulzacki- szybkie diagnozowanie światopoglądu. Przyjmuje codziennie w godzinach różnych. Zapisy on-line”


-->Delilah

Pani mnie pochwaliła! Rany boskie. A nie jest to czasem pisk i picie z dzióbków… Pani Delilah, jestem zaniepokojony Pani postawą.

Gabinetu nie otworzę. Kocham swoją mokrą robotę referent. Tego się trzymam.

Specjalnie dla Pani nowy tekst. Na drugiej stronie. Ten, wbrew temu, co Pani mówi, nie wypalił.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


>Referencie

A wie Pan, szkoda, że Pan nie otworzy gabinetu. Bo problem mam.
Wie Pan, z tymi jajami….
Boję się, ze to może być niebezpieczne, że mi się identyfikacja płciowa pomyli i rozmaite nieprzyjemnie konsekwencje z tego wynikną.
Poza tym…..jakby ro powiedzieć żeby nie skłamać...wszak Referent prawdę ceni…
lekarz zalecił mi ostrożność z nabiałem. Że niby ciężkostrawny i cholesterol podnosi. To ja się staram uważać. I dlatego mnie te jaja niepokoją.


-->Delilah

Przykro mi, nie mogę pomóc. Mam swoje problemy z jajami. Chociaż nie narzekam.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


tak myślalam Referencie

że z jajami to tylko problemy są. No trudno, oddalę się więc unosząc swoje.


panie Referencie, yasso i Delilah

no i jestem,

widzę pani Delilah, że pan referent jest pani faworytem – fajnie, że nie jest tu taki osamotniony i nielubiany ;-)

Na szczęście wiwisekcji nie dokonał – z tego co się orientuję, pacjenci tego nie przeżywają, w tym wypadku nie przeżyłbym w formie psychicznej – ja mam się dobrze…

Ale wracając do rzeczy.

1. Panie yassa – nie upieram się że konserwatyzm to rodzaj inwektywy – nie wiem z czego pan to wywnioskował.

2. Napisał pan że “istnieje jakieś kwantum, które predestynuje do zaliczenia do jakiejś grupy światopoglądowej.” – OK. Tylko jakie to ma późniejsze konsekwencje w później w podejmowaniu konkretnych decyzji?

Jakos mam wrażenie, (a ostatnio dużo na to przykładów), że ludzie mieniący się jako liberałowie gospodarczy i konserwatyści postępują jak socjaliści i odwrotnie. Gdzie więc jest ich światopogląd w momencie gdy to robią? Życie na nich i tak wymusza to co mają zrobić

Bo jesli taka przynależność światopoglądowa ma służyć przede wszystkim temu, żeby toczyć dyskusje i bić przysłowiową pianę, to OK – to też jest jakis cel…

Pan uważa, że u nas nie rowinęły sie jeszcze jasno określone opcje polityczne a ja panu mogę na to odpowiedzieć, że według mnie, nie wydaje się aby się już kiedykolwiek rozwinęły. Jakos mam niejasne wrażenie, że podziały na świecie i w Polsce już od pewnego czasu opierają się na zupełnie innych rzeczach niż ideologie światopoglądowo – polityczne.

Co do przykładu tego że mogą na mnie dowolnie popisywać się PRowcy, to oczywiście jestem odmiennego zdania. Jesli już pan o tym wspomniał, to wydaje mi się być zupełnie odwrotnie. PRowcy mają doskonała pożywkę na tych, którzy się jasno identyfikują – wystarczy parę obietnic kluczy i już ich mają – takie jest moje zdanie, więc rónież proszę sie nie obrażać...

3. Jeśli chodzi o mój stosunek do związków partnerskich. Dla mnie jest to w miarę jasne.

Nie stwierdziłem nigdzie że związki partnerskie tak – przypisał mi to pan referent. A jak to sam pan referent raczył zauważyć: “diabeł tkwi w szczegółach”.

Ja mówiłem o “związkach majątkowych” – według mnie takie związki byłby/są świadomomą decyzją dwóch ludzi i konsekwencje (pozytywne i/lub negatywne) tej decyzji powinni ponosić ci ludzie. Do tego uważam że rolą państwa w tym wypadku jest ułatwianie życia. Dlatego więc jeśli dwoje ludzi jest w takim świadomym związku, to dlaczego Panstwo ma im nie ułatwic spraw związanych z majątkiem wypracowanym w takim związku?

Dlaczego adopcja dzieci nie? – dlatego, że naturalnym miejscem, gdzie dzieci się rodzą i wychowują jest rodzina złożona z osób różnej płci. Nie uważam, że ludzie wychowywani w rodzinach homoseksualnych zawsze będą miały z tego powodu problemy, uważam, że Państwo, Prawo i Urząd nie powinny tego prawnie sankjonować. Ponieważ nie jest to sytuacja naturalna dla tych dzieci i nie mogły one podjąć swiadomej decyzji, że chciałyby być w takim związku państwo nie powinno na to prawnie i urzędniczo zezwalać. Jednocześnie wiem, że nie da się w żaden sposób zakazać np. lesbijce zajścia w ciążę z gejem czy jakkolwiek inaczej i potem wychowywanie tego dziecka lub dzieci przez jedno z rodziców w swoim związku. Jednoczesnie też zdaję sobie sprawę, że za jakiś czas prawdopodobnie związki takie i adopcja przez nie dzieci będą dozwolone – to jednak inna sprawa…

4. Jeśli chodzi o lustrację i dekomuniację – jestem za tym żeby to przeprowadzono, ponieważ wymaga tego elementarna sprawiedliwość społeczna. Jednak nie uważam, jak wielu ludzi, że to w jakikolwiek sposób uzdrowiłoby nasze życie społeczno-polityczne – to chyba juz jasne?
—————————————————————————

5. Panie referencie – wiem, już pan napisał, że głupoty gadam, więc pewnie z tej głupoty pana nie rozumiem prawidłowo – nie pisze pan tym razem tego wprost, ale jednak… ;-) Tak, czy inaczej przyzwyczaiłem się juz do tego…

Jeśli chodzi o dotykanie problemów, to mniej więcej na temat odpoisałem już panu yassie w pkt 3. Niekonsekwencję poglądów mogę zarzucić osobie konserwatywnej, ponieważ jesli jedną z zasad jest to, żeby nie czynić drugiemu, co tobie niemiłe, to dlaczego konserwatysta rości sobie prawo, do “wpierdzielania” sie w świadomy związek dwojga ludzi, taki oczywiście jak to opisałem w pkt 3.

6. Panie referencie – nigdzie nie napisałem, że nie mam poglądów, to pan mi taką łatkę przylepia. Mam poglądy, to jasnym dla mnie jest – nie nazwał bym ich jednak ideologią, bardziej światopoglądem. Chodzi o to, że idelogia to zbiór ogólnych, spójnych zasad, z których wyciąga się wnioski szczegółowe, ja raczej staram się skupiać na wnioskach szczegółowych, które opieram na codziennym obcowaniu z rzeczywistością... Dlatego chyba może się to wydawać dla innych niespójne – dla mnie jest tak samo spójne, jak świat wokół mnie jest spójny…

7. tu powtorze, co juz napisałem: Mogę tylko powiedzieć, że mam taki sam stosunek do niebycia konserwatystą jak do niebycia liberałem, socjalistą czy jakimkolwiek innym -em czy -istą... Nie uważam tego też za inwektywy, tylko za rzeczy dla mnie zupełnie zbędne i przynoszące jak dla mnie więcej niepozytku niż pożytku …

Na tym kończę czekając na swoich od samego początku dla Państwa przegranych pozycjach na dalszy ciąg wiwisekcji, którą niestety i tak pewnie przeżyję...

Może dla kogoś innego, kto to przeczyta, moje stanowisko okaże się bardziej zrozumiałe niż dla Państwa…

do widzenia.


Ale fajnie

Z definicji Refenta wynika, żem konserwatysta, co zresztą nie nowosć, bom za takiego powszechnie uważany. No, nie powszechnie jednak, bo koledzy (pardą) pisowcy z S24 nazwali mnie już lewakiem, komuchem i zdrajcą niegodnym polskośći. A sam obawiam się nieco okopów Św. Trójcy i pamiętam że taki Duch, który wieje kędy chce, na pewno zachowawczym określony być nie może. Więc w sumie to ja już nie wiem. Czy ten konserwatyzm to komplement, czy obelga i czy obiektywnie istnieje.
Istotny tekst o tym pan Y. napisał. I zniknął po angielsku (konserwatywnie?), więc pogadać nie zdążyłem. Ale nie ten, z którym pani Pino rozmawia jedynie przez posłańców.

Pomyślę, przeczytam całość sporu z Jakiem Ka. (interesujące) i napisze jeszcze. Pozdrawiam.


Pani Pino

Pino

A Odyseusz był dureń i blondyn.

Najpierw pomyślałem, że mnie obrażasz, ale zauważyłem, że chodzi o tego drugiego (pierwszego).
Po tym głównie, że ja nie blondyn jestem. No, ciemny blondyn w sumie. Czyli i tak wychodzi na Twoje.
Ech.


>Jacku Ka

No co też Pan opowiada? Jakim moim faworytem? Na tak wysoka pozycję to trzeba sobie zapracować. Bardzo ciężko, w trudzie i znoju.

Poza tym jednego faworyta juz mam. Grześ się nazywa i nawet sobie Pan nie wyobraża ile mam z nim utrapienia.

Dyskusja ktorą tu Panowie prowadzicie bardzo mi się podoba. Tak bardzo, że aż postanowiłam nie przeszkadzać i nie wcinac się ze swoim zdaniem odrębnym.


Panie odysie (z małej litery dla odróżnienia)

z reklamacjami trzeba się zgłaszać do Gałczyńskiego (Inge Bartsch)


Panie CzCzajniku

U zmarłego mam intrerpelować?

Toż po odejściu od okienka reklamacji nieuwzględniasie.

Kłaniam się


Panie Referencie,

do końca grudnia mam od cholery roboty, więc asekuracyjnie się zastrzegłem, że po żadnych stepach się za panem nie będę włóczył, tymczasem zaglądam i proszę, wrócił Pan (choć wiem, że nie jako syn marnotrawny, bo raczej ojcowskie i pedagogiczne w Panu wyczuwam zapędy). Liczyłem wprawdzie, prawda, że jak już się pan wrócił, to żeby, prawda, nieprawda, co to jest prawda objawić i czemu, nieprawda, innej prawdy nie ma. Pan tymczasem jak Witold Dąbrowski, testy na skład krwi urządza (“Towarzysze, może z was drwi/ to pytanie zanadto śmiałe: Towarzysze, czy w waszej krwi nie za mało czerwonych ciałek?”). Ja w takich okolicznościach zwykle odpowiadam, że mam białaczkę, bo nie lubię być wampiryzowany, ale niechta, no risk, no fun, albo, z innego kręgu: dla krasnowo słowca…

Problem taktyki walki ze smokiem został już, jak widzę, załatwiony, więc sie odnosił nie będę, wszystko moim zdaniem zostało powiedziane i do tego osadzone na jednym z mocniejszych fundamentów cywilizacji białego człowieka.
Na test zaś odpowiem w krótkich, żołnierskich słowach:

1. Nie wiem, gdzie pan upatruje Instancji, ustalającej prawidłowe znaczenie wymienionych przez pana słów. Ale zdaje mi się, że wydmuszkę można z nich czynić na różne sposoby i że nieraz nie ci z nich wydmuszkę czynią, co je przewracają na nice i pozornie drwią, ale ci, co ich nadużywają, zwłaszcza w charakterze narzędzia szantażu moralnego. Jedni walą drugich ciemnogrodem i talibanem na ten przykład, a drudzy naabarot, rodziną i ojczyzną. Taki mój już pech, że jak sie gdzieś koło mnie zaczynają słowami naparzać, to okazuje się, że stoję pośrodku. Tyle mojego, że juz się nauczyłem, że w tych naparzankach nie należy próbować występować w charakterze porządkującego znaczenia rozjemcy, dużo zabawniejsza, choć nieco goryczą podszyta – jest rola widza.

2. Mleko sie rozlało i wszyscy czynili dużo, by tej bańki z mlekiem do mleczarni – gdzie by ją na masło, śmietane i inne pożyteczne produkty przerobiono – nie donieść. Żeby być godnym, trzeba najpierw spróbować nie być śmiesznym. Taki jakiś kurna, pragmatyczny jestem. Mnie śmieszą zarówno ci, co palili i się nie zaciągali, jak i pryncypialni ponad poziom posła Cymańskiego wrogowie nikotynizmu. Może dlatego, że mam swoje lata i miałem okazję dotknąć sprawy na żywca a nie tylko znać ze źródeł , więc ostrożny jestem. Znów się pojawia problem Instancji Rozstrzygającej. Wg mnie konserwatyzm polega raczej na ostrożności, tak tak, nie nie – to prędzej sposób radykałów i rewolucjonistów.

3. Kredo nicejskie fajna rzecz. Nicea o muerte!

4. No pewnie, a co? Oczywiście czasem alka-selzer jest w robocie.

Testu, tak myślę, nie zdałem. Ale pozwolę sobie zaryzykować opinię: dla Pana konserwatyzm raczej Ideą jest, nie postawą. Ja wobec Idei mam konserwatywną nieufność.


Panie odysie,

Ulisses był gość. Nie ma się co się wstydzić paranteli.


-->Jacek Ka.

Odniosę się do “wpierdzielania” się przez konserwatystów do życia innych, bo co do reszty, mam wrażenie, powtarzamy już argumenty.

Otóż konserwatysta (jak Pan go nazywa) wpierdziela się na takiej zasadzie, że wyraża swój pogląd na świat. Mówi (przykładowo): należy uchwalić ustawę lustracyjną, żeby wykluczyć z grona osób sprawujących władzę kapusiów podatnych na szantaż papierami ubeckimi (bezpieczeństwo państwa). Niekonserwatysta, choć sprawa lustracji nie powinna mieć – moim zdaniem – wektora światopoglądowego (lewica – prawica), będzie twierdził, że lustrując narusza się prawa człowieka, godność itd. (upraszczam, proszę mnie nie łapać za szczegóły, to tylko przykład). I konserwatysta i niekonserwatysta “wpierdziela” się w ludzkie życie tak samo. Za pomocą wartości, które uważają za słuszne chcą zmieniać świat, formować rzeczywistość. A najciekawsze jest to, że Pan również, żeby mieć święty spokój i zajmować się tylko tymi sprawami, które Pana zajmują, a także dysponować możliwością “ruchu”, kiedy przychodzi odpowiedzieć na pytanie (proszę wybaczyć złośliwość) jest jednakowo “wpierdzielający się”, bo Pana ustawa brzmi mniej więcej tak: konserwatyści i inni im podobni nie mogą się wpierdzielać.

Aplikacja Pana koncepcji niczym się nie różni od narzucającego się (rzekomo) konserwatyzmu. Pan również głosi ideę, czy światopogląd, wszystko jedno. Różna nazwa nie czyni dla tego samego przedmiotu różnicy.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


-->Odys

Zabawę zaproponowałem. Nic więcej :-)

referent

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


-->Czczajnik

A ja uważam, że idee rządzą światem, i każdy powinien robić rzeczy na swoją miarę. Cymańskim nigdy nie będę, więc opowiedziałem, czym jest konserwatyzm z pozycji skromnego referenta. Tylko tyle.

Ma Pan natomiast rację, zwierzę się, że moja postawa konserwatywna nie jest do końca ortodoksyjna w przejawach życia codziennego. Cóż, nikt nie jest doskonały. Mam nadzieję, że będę miał jeszcze czas na odkupienie win i niedopatrzeń.

Pozdrawiam,
referent

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Panie Czczajniku Szanowny,

teraz To Pan pojechał ostro, mimo wieku – pogratulować.:)
Według mojej opinii, test Pan zdał celująco.
Pan jesteś konserwatysta.:)

Jeśli konserwatyzm to konserwacja starego porządku. Nawet z ostrożności .
Nawet jeśli stary porządek był, nazwijmy to umownie, postkomunistyczny.
Lepiej nie ryzykować rewolucyjnego tak- tak, nie- nie.

Lepiei wystrzegać się rewolucji, nawet tej czynionej z pozycji rzekomo konserwatywnych. Co to niby ma przywracać pierwotne słowom znaczenie i wartości dawno zapomniane.
Bo to jest Panie, kontrrewolucja!

Trzeba trwać na swych wyważonych i wypośrodkowanych pozycjach.:)
Ma to jednak pewne niedogodności.

Gdy ocenić, równamy z powiesić na latarni, to daje efekt chowania głowy w piasek. Ileż można tak na bezdechu wytrzymać?:)

„nie ci z nich wydmuszkę czynią, co je przewracają na nice i pozornie drwią, ale ci, co ich nadużywają, zwłaszcza w charakterze narzędzia szantażu moralnego”- Ciężki los Salomona.:)
A z tym całym Cymańskim, to tak na poważnie, czy to tak sobie pro forma, jak zawłaszczanie historii?
Pana też szantażował? Moralnie ? Dużo chciał za dyskrecje, koszon jeden?:)

Mleko się rozlało, a „akt podpisany i po naszej myśli brzmi”- mówi się trudno.:)

„Żeby być godnym, trzeba najpierw spróbować nie być śmiesznym”- Mowa, śmieszy był ten z metra cięty, targający wielgachną bańkę. O własne sznurowadła się potknął.:)
Ale jaja. Wszyscyśmy w TV to widzieli.
A nie mógł jej wcześniej ktoś godny przenieść, nie taki fajtłapa?:)

Oj, przydałby się tu, ten blondyn niesłusznie głupcem zwany. Ten, co to w drugim wydaniu tak zyskał. Bystry to był chłopak:)

Pozdrawiam Pana serdecznie, a pannę Pino jeszcze bardziej


Panie Referencie, w kwestii Idei,

to ja jestem po stronie czarnego pudla imieniem Diament oraz des gouvernantes suisses, co oznacza, od strony deklarowanej przez Pana codziennej niedoskonałości rzecz biorąc, że po trosze się zgadzamy, a po trosze nie zgadzamy. Myślę, że zgadzamy sie o tyle, że spotkawszy się kiedyś przypadkiem, pewnie byśmy bez obrzydzenia i ku obopólnemu zadowoleniu nawet jakieś wino wypili. Czy tez może się mylę? Jeżeli tak, to przepraszam. Względem pudla, bo i ja miewam zapędy pedagogiczne, wskaże Panu źródło: Stefan Themerson, Euklides był osłem. Fajna książeczka.

Panu Yassie, z uwagi na dość oślizgłe sugestie, zasadniczo zamiast odpowiedzi należy się w ryło, ale ja zgadzam się z Themersonem, że pewniki, polityka i poezja są śmiertelne, a nieśmiertelne są jedynie dobre maniery. Więc tylko tak z głupia frant zapytam: Panie Yasso, pan się z powodów pokoleniowych nie załapał, że taki nerwowy? Może to i lepiej dla pana, bo ja pamiętam, że najszybciej sypali i najłatwiej dawali sie łamać ci, co najgłośniej krzyczeli i domagali się krwi.

A ta latarnia – to jakiś nowy, kompensacyjny symbol falliczny?

Z szacunkiem i sympatią, Panie Referencie. A nawet z szaconkiem.


-->Czczajnik

He, he, he… poniekąd sprytne. No, dobrze. Panie Czczajniku, dziękuję za słowa miłe i miłe. Może i tego wina byśmy się napili, bo dlaczego nie. Na razie możemy na pewno pogadać.

Tylko jest jedno ale. Nie może Pan na moim blogu (w gościach) obrażać moich kolegów. Nie wiem, na co Pan liczy, że nie zareaguję? Stawia mnie Pan w niezręcznej sytuacji i to jest, proszę Pana, mało polityczne z pańskiej strony. Proszę tego więcej nie robić.

referent

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Prawo gospodarza, nie będę.

Proszę tylko zwrócić uwagę, że Pan Yassa dał mi co najmniej jeden powód: wysunął sugestię, jakobym był donosicelem, nie biorąc jej nawet w cudzysłów.

Sprawę uważam za zamkniętą, na ew. uwagi nie bede reagował. Zresztą, chwilowo i tak jestem w trakcie łamania przykazania trzeciego, więc sie zaraz wylogowuję.

Jeszcze raz z szaconkiem


-->Czczajnik

Nie wiem, o co chodzi. Przeczytałem jeszcze raz i nie widzę oskarżenia o donosicielstwo. Komentarz jest konfrontacyjny, zresztą jak większość moich – przynajmniej się staram :-), ale oskarżenia nie widzę. Ale może źle patrzę.

Proponuję zamknąć sprawę, czyli proponuję to samo, co Pan.

:-)

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Drogi Panie Czczajniku,

a to zaskoczenie, ja(?)sugeruję(?), że Pan był donosicielem, gdzież to? Proszę z łaski swej wskazać to miejsce.
Nawet nie przemknęła mi taka myśl.

I to powinno wystarczyć, bo przepraszać z powodu czyjegoś zaburzonego postrzegania, więcej już nie będę.

Nie wiem, czy aż tak rozwinięta umiejętność czytania między wierszami, dopatrywania się nieistniejącego, jest neutralna dla zdrowia.
Nie jest Pan troszeczkę przewrażliwiony?

Pana pewnie to nie interesuje, ale kogoś może, tedy wyjaśniam;

Na kablowanie to nie zdążyłem się załapać i nie jestem pewien czy to w kontekście rozlanego mleka, nie był to błąd:)
Co zaś się tyczy nerwowości, to „w ryło” kazałoby się zastanowić czy właściwie adresuje Pan swoją diagnozę.
Bo jestem wyjątkowo spokojnym człowiekiem, choć na dobrych manierach, rzeczywiście, trochę mi zbywa:).
Dowodem na to, że nawet Pana cios poniżej pasa, demaskujący mój najskrytszy sekret:), spowodował jedynie moje ubawienie:)

Życząc spokoju, kłaniam się oślizle


-->Yassa

Mnie też chcieli pobić, prawda, tekstowisko kryje jeszcze nie jedną tajemnicę.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


cztery punkty

duże uproszczenie, maksymalne wręcz
zgadzam się z nimi, a jak poczytam Pana wypowiedzi bez błędów :) to się zgadzam w 100%

pozdrowienia


-->AnnaP

Pozdrawiam; jednak są jeszcze na tekstowisku czytelnicy :-)))

referent

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Czytelników

to cała masa,a ja osobiście, to po chorobie wróciłam do komentowania i nie ukrywam, że z przyjemnością zapoznałam się z blogiem nowego Kozaka na txt.
Zadziora, dokładny i z humorem, chętnie będę czytać ponownie.


-->AnnaP

Zapraszam :-)

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


panie Referencie

napisałem:

“jesli jedną z zasad jest to, żeby nie czynić drugiemu, co tobie niemiłe, to dlaczego konserwatysta rości sobie prawo, do “wpierdzielania” sie w świadomy związek dwojga ludzi, taki oczywiście jak to opisałem w pkt 3.”

w pkt 3 stało m.in.:
“Ja mówiłem o “związkach majątkowych” – według mnie takie związki byłby/są świadomomą decyzją dwóch ludzi i konsekwencje (pozytywne i/lub negatywne) tej decyzji powinni ponosić ci ludzie. Do tego uważam że rolą państwa w tym wypadku jest ułatwianie życia. Dlatego więc jeśli dwoje ludzi jest w takim świadomym związku, to dlaczego Panstwo ma im nie ułatwic spraw związanych z majątkiem wypracowanym w takim związku?”

Jak pan z tego mógł wywnioskować, że ja czynie ogólny zarzut dla konserwatystów, że się wpierdzielają do życia innych, to nie wiem i nie rozumiem… Jasno podkresliłem ojakiego typu wpierdzielanie się mi chodzi i z tego czynie zarzut i to zarzut, który jak dla mnie sprzeczny jest z pkt 4 pana wczesniejszego posta i tyle…

ale chyba starczy już tego pitolenia…

dobrej nocy.


Panie CzCzajniku

Pienia

Ulisses był gość. Nie ma się co się wstydzić paranteli.

A kto tu sie wstydzi!

Tak poważniej, to pseudo nadali mi inni i jako jedyne mi przypasowało.
A najbardziej w postaci czcigodnego patrona pociąga mnie to jego niedościgłe poszykiwanie ojczyzny/domu, choć niby wiedział gdzie to jest. Jaki wizerunek musiał sobie kreować przez te lata nieustannego powrotu?

Wybitnego dowcipu (staropolszczyzne mie się zachciało, psiakrew), to raczej mogę tylko pozazdrościć. Ale staram się i nadrabiam czym mogę.

A i nie zapominam, że niby król, ale łóżko pieńkiem podpierał. Daleko z ludu nie wyrósł.

Kłaniam się nisko.


Yasso

To ja wypowiem się, nieproszony, w imieniu — bo zupełnie z zewnątrz, pana Czczajnika nieznający, też tak niżej zacytowany fragment odebrałem, hm, dwuznacznie.

scroll

Pana też szantażował? Moralnie ? Dużo chciał za dyskrecje, koszon jeden?:)

Jakoś tak się porobiło, że sugestie o możliwości szantażowania i opłaty za dyskrecję mogą się dość jednoznacznie kojarzyć.

Ja się, pokoleniowo, nie załapałem, ale taki zwrot i mnie by dotknął.

Piszę to co piszę, w nieswojej przecież sprawie, bo dziarskie pióro czasem potrafi człowieka ochlapać, nie tylko atramentem. A ja na TXT już byłem ochlapany. Niefajnie.


Jacku Ka.

Dlatego więc jeśli dwoje ludzi jest w takim świadomym związku, to dlaczego Panstwo ma im nie ułatwic spraw związanych z majątkiem wypracowanym w takim związku?

Dlatego, że to są przywileje.
Jeśli dwoje ludzi zechce złąożyć spółkę cywilną, to czemu państwo ma nie obniżyć im podatków – sparafrazujmy. Otóż państwo może dać przywileje podatkowe i jakie tam sobie chce, komu, z grubsza, chce. Ale generalnie powinno je dawać tym, co prowadzą działalność dla państwa pożyteczną.
Tego sobie życze jako obywatel (udziałowiec) tego państwa.

Związek osób (dlaczego niby tylko dwóch) oparty na wspólnym pożyciu seksualnym (lub na czymkolwiek innym) nie musi być dla państwa pożyteczny.

Małżeństwo kobiety i mężczyzny za pożyteczne może być uznane, skoro jest to najskuteczniejsza instytucja produkująca nowych obywateli. Doadjmy dodatkowe przywileje za konkretną produkcję. Wydajność innych instytucji jest na tym polu tak dalece niewielka, że należy je uznać za marginalne i raczej niekoniecznie dotować.

A małżeńskie przywileje spadkowe i majątkowe są tej samej kategorii co przywileje podatkowe.

Dlatego przyznanie takich przywilejów akurat związkom par homoseksualnych, (a nie żadnym innym konfiguracjom ludzi żyjących pod jednym dachem) są polityką promocji takich związków, porównywalną z promocją stałych monogamicznych związków heteroseksualnych zwanych małżeństwami.

Howgh.


Odysie,

Ty znowu…, miłosierdzia!
Doceniam, że ktoś zupełnie obcy, bo z zewnątrz(!), nieznający :), postanawia wystąpić w imieniu. Mam nadzieję, że pan Czczajnik też to doceni.:)
Z zewnątrz?:). Bardzo zgrabne zastrzeżenie, ale zupełnie niepotrzebne. A co z solidarnością txt-towarzystwa?

Myślisz, że tak anonsowanemu przez Ciebie (i siebie samego też) błyskotliwemu mistrzowi fechtunku słowem, też szybko dwuznaczność przeszła w jednoznaczność:).
Szukajcie a znajdziecie!

Na razie pudło, trzeba bardziej się postarać:)
Pewnie umknął ci fakt, że akapit dotyczący lustracji jest trochę niżej. Tam kurdupel z metra cięty, zmaga się z bańką mleka.:)

Ten odnosił się do używania wydmuszek słownych; zbitek pojęciowych takich jak np. moralny szantaż.
Co prawda dostrzegane i ganione przez naszego Salomona, ale nie wykluczające, posługiwania się nimi samemu:). Musiałem zademonstrować jak to działa:)
Życzysz sobie jeszcze jaśniej?

Ja szczęśliwy jestem, że w ręce autora dostał się Themerson, kolejny z którym się zgadza, bo tylko dzięki temu, że podobno nieśmiertelne są maniery, uniknąłem sprania ryja:).

A cała ta akcja to szybka ewakuacja balonem.
Metoda pokoleniowa, jak u Pani Renaty: nadąć się i odlecieć!
Pod wydumanym pozorem:)

Kłaniam się,
choć może nie aż tak nisko, jak Ty WSP Czcz:)


Panie Referencie,

melduję się i proszę o pozwolenie na zwrócenie się do Pana Yassy. Rzeczowo i w grzecznych słowach.


Panie Referencie,

i jeszcze drobna prośba, by wpłynął pan swoim gospodarskim autorytetem na Pana Yassę, ażeby, jesli nie otrzyma natychmiast po Pana ewentualnym zezwoleniu odpowiedzi – cierpliwością sie wykazał i powstrzymał sie od kolejnych sugestii tudzież porównań. Ja naprawdę jestem dość zajętym człowiekiem.


Panie Czczajniku - spocznij!

Panowie,

jestem dziś potwornie zajęty; w niedoczasie. Będę zaraz znikał.

Możecie kosić równo z trawą, ale nie stawiajcie mnie w niezręcznej sytuacji. Panie Czczajniku, nikt Panu nie zarzucał donosicielstwa. Jeśli tak czyta Pan komentarz nawiązujący do Cymańskiego, to jest Pan w błędzie. Tak tego przeczytać nie można. Proszę też nie grozić dawaniem Panu Yassie w buzię, bo to nieładnie, a poza tym nieładnie. Ja zresztą z Panem Yassą bym na ten pojedynek poszedł, bo rzecz dotyczy pośrednio też mnie, a ja – jak wiadomo – uczciwych pojedynków nie uznaję. Bez sensu Pan robi.

Panie Yasso, nawet Pan nie przypuszcza jakie to brzemię prowadzenia takiego bloga.

Pozdrawiam Panów i uprzejmie proszę, żeby kórwami rzucać z wyczuciem.

referent

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Panie Referencie

W sumie z tym całym konserwatyzmem jest tak (moim zdaniem laika), że nie ma przeszkód aby wyznawać częsciowo zasady przypisywane do konserwatyzmu i jednocześnie inne, pod konserwatyzm nie przypisywane. I nie mówię o żonglerce wartościami w zależności od sytuacji.
Co zaś do punktów prostych:
1.
W jednym worku znałazły się rózne wyrażenia. Te dość wyraźnie pozycjonowane – czyli rodzina i małżenstwo, w odniesieniu do których konserwatyzm w ogóle i mój osobiście jest jednoznaczny. Tu stanowisko jest proste: albo godzisz się z tezą, że szczególna ochrona i przywileje, przypisane do podstawowej komorki społecznej jaką jest rodzina, jest związane tylko i wyłącznie ze związkiem kobiety z mężczyzną – w szczególności poprzez instytucję małżeństwa i jesteś konserwatystą, albo akceptujesz dowolne inne związki i konfiguracje jako równoprawne, co z konserwatyzmem nie ma nic wspólnego.
O własności nie bedę pisał, jako że to temat rzeka. Natomiast “patriotyzm” i “ojczyzna” to juz dla mnie zupełnie inna półka. Pojęciowa. W tym obszarze, zdecydowane i jasne granice nie są ustalone. Przez to i pewnie dziesiątki innych forów przetaczają się od lat dyskusje ludzi często występujących pod jednym sztandarem ideologicznym o znaczeniu tych słów… Wiem jedno. Zbyt wielu szmaciarzy wyciera sobie gębę flagą.
2.
No nie godzi się. Ale zastanawiające, że o ile nie bardzo znamy kapusi (brak lustracji), to znamy kłamców. I głupców. I nie przeszkadza nam to ich wybierać. Słowo “ostracyzm” ewidentnie przestało funkcjonowac u Polaków.
3.
Z tym szacunkiem, to jest problem. Bo na szacunek trzeba pracować cały czas. To taki towar, który trudno uzyskać, ale bardzo łatwo stracić. Raz zdobyty, nie jest przypisany na stałe. Tak się jakoś złożyło, że polski KK nie daje za bardzo powodów do szacunku u tych, którzy są poza kościołem. Szkoda, bo siła autorytetu kościoła, zwłaszcza w kwestiach moralnych, nadal jest niepodważalna. No ale tu pewnie każdy patrzy po swojemu.
4.
To nawet nie zasada ewangeliczna. To ogólnoludzka zasada. Chyba najbardziej podstawowa. Bezdyskusyjna….

Zdecydowana większość ludzi jakich znam, deklaruje się jako konserwatywni liberałowie, albo liberalni konserwatyści (co jednak nie jest do końca tym samym). I jest to dla mnie zdrowe.
Niechętnie podchodzę do postaw, w których albo jesteś 100% liberałem czy konserwatystą czy lewicowcem (oczywiście według kryteriów wystawiającego ocenę), albo przestajesz mieć prawo do używania w odniesieniu do siebie tych wyrażeń.


panie Odysie

heh

- obniżenie podatków, to nie to samo, co danie ludziom prawa do spadku po osobie z którą się wcześniej coś tworzyło – na obnizeniu podatków Panstwo w pewnym sensie traci a na wprowadzeniu takiego prawa spadkowego moze nawet troche zarobic wprowadzajac podatek spadkowy w tego typu powinowadztwie – roznica dla mnie widoczna i istotna…

- rozumiem, że zasada “nie czyn drugiemu co tobie niemile” juz nie dziala w tym przykladzie? Chodzi o prostą sprawę – jest dwoje ludzi, coś razem mają i w wyniku przypadku losowego jedno z nich umiera – jesli nie unormowali sytuacji, to kicha – drugie moze nie miec nic. Czy Pantwo nie moze w takiej sytuacji czegos zaproponować, czy to jest promowanie homoseksualizmu jak coś takiego zaproponuje?

- rozumiem też, że tamci sa tymi gorszymi udzialowcami tego samego panstwa i nie mogą liczyć na jakąś pomoc z jego strony nawet w tak oczywistej sprawie i nawet, gdy ich udzial jest wiekszy niz ma wielu tych “wazniejszych” udzialowcow?

- ciekawym jest tez argument o tym, ze Panstwo ma dzialac na zasadzie tego, czy coś jest dla niego uzyteczne, czy nie.
Tu chyba tkwi najwieksza roznica pomiedzy nami panie Odysie. Dla pana obywatel jest jak rozumiem dla Panstwa i powinien przede wszystkim byc dla niego pozytkiem a dla mnie to Pantwo jest dla obywatela i to Panstwo powinno obywatelowi, jaki on by nie był, jeśli nie szkodzi w żaden sposób innym, przede wszystkim pomagac bezpiecznie i w miare prosto zyc…

pozdrowienia


@Jacek Ka

Panie Jacku, problem jaki Pan porusza, nie istnieje, jest wydumany na potrzeby polityczne. Jeśli dwoje ludzi coś łączy i chcą to sformalizować, to idą do odpowiedniego urzędu i podpisują adekwatny papier. Dla małżeństwa jest to akt ślubu, dla spraw majątkowych jest to akt notarialny. Dodatkowe zabezpieczenia dla spraw majątkowych małżeństw są po to, by chronić rodzinę, a zwłaszcza małoletnie dzieci. Nie potrzeba dodatkowych przywilejów dla par homoseksualnych, mają taką potrzebę się zabezpieczyć, to idą do notariusza, nawet dzisiaj, zaraz…


>AnnaP

hmm – jak dla mnie problem istnieje, bo zaistniał wśród osób zyjących niedaleko mnie.

Nie poszli do notariusza, bali sie kosztow (byc moze niepotrzebnie), jedna z tych osób zginela w wypadku a druga musiała sie wynosic z tego co razem kilkanascie lat budowali… Ale OK – mogli sobie pojść.

Nie ma w Polsce takich przepisów, które pozwoliłyby po fakcie cokolwiek z tym zrobic. To samo z resztą dotyczy chyba konkubinatów – żadne prawo w naszym panstwie z tego co wiem tego nie reguluje a wydaje mi się ze powinno.

I po raz kolejny, do znudzenia piszę – tu nie chodzi tylko o pary homoseksualne, takie związki mogą być wielorakiego rodzaju… Pisałem chocby o tym tu:
http://tekstowisko.com/comment/593454/he-he
Choć w sumie pan referent to głupotami nazwał, więc pewnie ma rację.

W sumie mam wrażenie, że ta cała dyskusja poszła w zupelnie jakąś dziwną stronę i juz samo sedno gdzies dawno zniknęło…


>Jacek Ka

Bali się kosztów?
No faktycznie wielkie mi koszty. Sporządzenie testamentu w formie aktu notarialnego to koszt około 200,00 – 300,00 PLN.
Faktycznie można pójść z torbami :/


pani Delilah

mowi pani pani Delilah coś komentarz w nawiasach:
“(byc moze niepotrzebnie)” ?

Nie o to chodzi, nie w tym tkwi problem, zdaje sobie z tego sprawę – ale to już nieistotne…


>Panie Jacku

No niestety za głupotę sie płaci. Kwesta orientacji seksualnej nie ma tu nic do rzeczy.


Panie Jacku

Może wymieńmy wszystkie formalności i koszty jakie należy ponieść, by zostać małżeństwem?
Więc proszę nie ściemniać...:)
Za głupotę, lenistwo i brak odpowiedzialności, dorośli płacą sami.
pozdrowienia


jakie?

Poszedłem do urzędu i ustaliłem termin – w terminie przyszlismy razem z moja przyszłą małżonką i wzielismy slub.

Tyle w skrócie a w szczegółach prosze bardzo:

——————————————————————
Ślub cywilny
Ślub cywilny to formalno-prawne usankcjonowanie związku małżeńskiego. Narzeczeni składają dokumenty w urzędzie stanu cywilnego (USC). Zgłaszając się muszą: – okazać dowody osobiste – zadecydować jakie nazwiska będą nosić oni i ich dzieci – wypełnić pisemne zapewnienie o braku przeszkód do zawarcia małżeństwa – uiścić opłatę skarbową w wysokości ok. 80 zł
Wymagane dokumenty: – skrócony odpis aktu urodzenia (koszt 20 zł w przypadku innego urzędu niż ten w którym będzie zawarty związek); – dokument tożsamości;
osoba rozwiedziona dodatkowo – wyrok rozwodowy lub adnotację o rozwodzie w akcie z poprzedniego małżeństwa
wdowiec/wdowa dodatkowo – odpis aktu zgonu małżonka
Jeżeli jedną z osób narzeczonych jest cudzoziemiec, musi ona okazać paszport, akt urodzenia z tłumaczeniem na język polski, zaświadczenie o zdolności prawnej do zawarcia związku małżeńskiego wydane przez właściwy organ (odpowiednik naszego USC w kraju cudzoziemca lub ambasada).
Termin:
Zawierający związek małżeński powinni zgłosić się w urzędzie najpóźniej na jeden miesiąc i jeden dzień przed planowanym terminem ślubu. Mogą wybrać dowolny USC.
Na świadków wybiera się osoby pełnoletnie. Wystarczy jeśli zgłoszą się one dopiero w dniu ślubu na ok. 30 min. przed ceremonią. Wymagane są dowody osobiste.
Akt małżeństwa zostaje sporządzony bezpośrednio po ceremonii ślubu cywilnego a do dowodów osobistych wnosi się odpowiednie wpisy. W przypadku zmiany nazwiska należy w podanym przez kierownika USC terminie wymienić dowód osobisty.
Opłaty: – Opłata skarbowa – ok. 80zł – Opłata za oprawę muzyczną ceremonii (z tego można zrezygnować) – 50-100zł
————————————————————
Koszt w sumie 80 zł, jak ktoś chce miec full wypas to moze wydac więcej. W necie wszystko jest droga pani, tylko nie wiem po co to pani.

Do pani rownież adresuję to co napisałem pani Delilah:
“mowi pani pani Delilah coś komentarz w nawiasach:
“(byc moze niepotrzebnie)” ?

Nie o to chodzi, nie w tym tkwi problem, zdaje sobie z tego sprawę – ale to już nieistotne…”

pozdrawiam rownież


Widać niektórym zalezy, by państwo utrudniało

życie obywatelom.
No ale moralizm na czyjś koszt zazwyczaj zakłada utrudnianie życia innym, nie sobie przecież.

pzdr


Jacku

Trochę szkoda, że cała dyskusja o konserwatyzmie “ugrzezła” w punkcie praw i przywilejów osób homoseksualnych, zwłaszcza w kontekście kosztów notorialnych. Masz rację – nie to jest istotne.

Podstawową kwestia – dla mnie oczywiscie – jest uznanie szczególnej społecznej roli rodziny i przyznanie je wobec tego szczególnej ochrony oraz praw. Śmiało można powiedzieć – rodzina (rozumiana jako związek kobiety z mężczyzną) jest ewidentnie faworyzowana prawnie, podatkowo i jak tam jeszcze nie wymyślimy. I doskonale, tak ma być. To zwykła kwestia racjonalnej chęci przeżycia społeczenstwa. Zachowania ciągłości i trwania. Do tej samej grupy zaliczam ochronę i szczególne prawa przynależne kobietom w ciąży – szczególna opieka nad nimi jest czymś naturalnym dla społeczeństwa i nikt racjonalności tego nie podważa. I nie kłóci się to w żaden sposób z zasadą równości.

Innym cywilizacyjnym osiągnięciem jest ochrona ludzi starszych oraz nieletnich. Tutaj także nie ma fetyszyzowanego równouprawnienia – jakoś nie widzę protestów, że ja muszę pracować, a 80 – latek nie. Albo nawoływania, by 10 – latów karać za wykroczenia identycznie jak 30 latków.

Ktoś powie – prawo nie jest równe dla wszystkich. Ja się zdziwię – przecież jest. Każdy ma prawo założyć rodzinę i skorzystać z przywilejów z nią związanymi. Tak jak każdy ma prawo przejśc na emeryture po 65 roku życia (wiem, wiem, są wyjątki, chodzi mi generalnie).

Pozdrawiam.


Jacku

dyskusja zaczyna być niedorzeczna, być może niepotrzebnie…


Panie Referencie,

nie było nic do mnie?:)
Nie szkodzi.
Lecę czcić Mistrza, Kraków nie chciał, to na Warszawę spadło;)

Pozdrawiam serdecznie


Grzesiu,

to już Ty,czy jeszcze de Mello?:)
kapitalne, jakbyś w wolnej chwili mógł rozwinąć...

pozdrawki


Już za parę/naście/dziesiąt lat takich rozmów nie będzie

A dziadek Yassa z dziadkiem Grzesiem będą jedynie mogli snuć o nich romantyczne wspomnienia, opatrując kazdy komentarz czułymi buziaczkami :*

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1347,title,Dzieci-beda-czytac-w-szkole-gejow...


Panie Referencie, Panie Yasso,

ponieważ Pan Referent dał wyraz wierze w zasadę: chwała nam i naszym kolegom, to pozwolę sobie zwrócić się do obu Panów. Samą zasadę, notabene, mam za bardzo zacną, ostatecznie dość długo była jednym z filarów Imperium Brytyjskiego, i Okudżawa o niej śpiewa, doradzając, by sie w łańcuchy solidarnych serc łączyć przeciw złemu światu…

Ale ad rem.

Pan Yassa użył wobec mnie zabiegu, który nazwałbym pozornym pominięciem szerszego kontekstu komunikatu. Moja wypowiedź brzmiała tak:

Mnie śmieszą zarówno ci, co palili i się nie zaciągali, jak i pryncypialni ponad poziom posła Cymańskiego wrogowie nikotynizmu. Może dlatego, że mam swoje lata i miałem okazję dotknąć sprawy na żywca a nie tylko znać ze źródeł , więc ostrożny jestem.

Pan Yassa odpowiedział następująco:

“A z tym całym Cymańskim, to tak na poważnie, czy to tak sobie pro forma, jak zawłaszczanie historii?
Pana też szantażował? Moralnie ? Dużo chciał za dyskrecje, koszon jeden?:)”

Moja “nikotyniczna”, byc może nieco pokrętna metafora tłumaczy sie tak oto: dwuznaczni i śmieszni są ci, co tłumaczą, że donosili i nie szkodzili, ale smieszni, choć cokolwiek straszni są także ci, którzy do każdego przypadku złamania się pod mentą mają stosunek taki, jak poseł Cymański do palenia tyoniu. Poglądy Cymańskiego na lustrację były w tym przypadku jak gdyby obok sprawy, nieistotne.

Skądinąd wiadomo, że w sporach o lustrację wyrażenie wątpliwości poparte odwołaniem sie do osobistego doświadczenia nad wyraz często kwitowane było sugestią, że wątpiący zapewne ma coś za uszami.

I w tym kontekście Pan Yassa rzucił swoje zdanko o szantażu. Zabieg sprytny o tyle, że potraktowany w ten sposób, jeśli sie obruszy, wychodzi na paranoika i nadwrażliwca, do tego takiego, który może naprawdę coś za uszami ma? Bo bez owego szerszego kontekstu zdaje sie wynikać z jakiegoś sporu o Cymańskiego. Jeśli zaś się nie obruszy, to smrodzik, hehe, pozostanie, sugestyjka w powietrzu zawiśnie. Że tak własnie mozna to odczytać, świadczy odczytanie Pana odysa. Proszę wybaczyć, Panie Referencie, Pan się nie dopatruje, Pan odys dopatruje, my z Panem Yassą jesteśmy bezpośrednio zainteresowani, a więc wyłączeni ze sporu, co oznacza, że w interpretacjach jest jeden na jeden.

Na co stosowanie takich chwytów zasługuje – pozwoliłem wyrazić sobie pogląd. I, przepraszam za ten ludzki odruch, odpowiedziałem zagraniem równie nieczystym, też stosowanym w sporach o lustrację: sugestią niezałapania. Na moje usprawiedliwienie można przytoczyć tylko to, że przypisałem Panu Yassie (nie wiem, błędnie, celnie?) bonus późnego urodzenia, nie zaś przynależność do Zakonu Św. Łysiaka Męczennika, co to Purpurowego Serca za ten przypis u Werblana w Nowych Drogach nie dostał jedynie przez spisek Salonu.

A lustrację, prosze wybaczyć, mam dzisiaj gdzieś. W kłótniach o nią wszystkim stronom chodziło przede wszystkim o to, moim zdaniem, by to nasi koledzy mogli połozyc łapę na archiwach. Dlatego wyszło jak wyszło. Że dziwne i podwójne tu obowiązują standardy, pokazała reakcja solidarna gazownika i naszego dzienniczka, kiedy wielgi wstyd nam nastał.

O ofiarach palenia biernego (ciągnąc moja nikotyniczna metaforę), czyli o osobach, które przez lata lub miesiące miały permanentną i kompletną inwigilację (telefon, mikrofony tu i ówdzie w mieszkaniu, obserwacja na ulicy etc.) – nawet nie warto wspominać. Nad raportami z tej inwigilacji pochylają się dziś historycy ze współczuciem i troską, bez śladu gorączkowego rumieńczyka, wywołanego możliwością tak dogłębnego wejrzenia w życie innych.

I to by było na tyle, drodzy Panowie. Udaję sie obecnie na kursy baloniarstwa, bo muszę jakimś środkiem lokomocji dopędzić pełne dedlajnów zycie realne.

Życzę dalszych udanych zabaw w dobrego i złego glinę.


-->Czczajnik

Wątki domniemaniowe i urażona duma zajmują mnie mało. Wyjaśniajcie sobie to Panowie, jeśli macie potrzebę. Zostanę przy swoim zdaniu, że zarzutu donosicielstwa nie było, a szerszy kontekst, to dla jednego jest szerszy, a drugiego zupełnie szeroki. Takich spraw się zresztą nie głosuje, albo Yassa Panu to zarzucił i się przyznaje albo uznajemy, że jest jak wyjaśnił i jak ja odczytałem.

Bardziej zastanowiła mnie natomiast Pana wizja świata postteczkowego i redukcja, proszę wybaczyć, do niskich pobudek i zwulgaryzowanych motywów. Nie wiem, czy nasi politycy, dziennikarze i historycy czytają akta z rumieńcami albo burakami na twarzy. Wiem, że ja nie chcę, żeby na uczelni państwowej wykładali kapusie, moimi kierownikami w referacie byli ubecy, a w telewizji, w charakterze ałtorytetów występowali TW, którzy nie tylko dzięki talentom zrobili w PRLu karierę. IPN temu sprzyja, teczki zawierają ważne tropy, jak to ustalić. “Bo mnie nie jest wszystko jedno”.

Znikam, mnie też praca wzywa,

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Panie Czczajniku,

mimo, iż ciągnie się za mną niesława; durnia, chama, preceptora nazioli, tańczącego na grobach, pis- żołnierzyka tropiącego układy, wieszatiela etc. etc., solenne zapewniam, że aż takim bydlakiem by sugerować Pana donoszenie to nie jestem.

Przyjmuję, że komentarz odebrany został wbrew moim intencjom, wskutek mojego kulawego stylu.

Myślę, że zastosowanie tu, istniejącego w staropolskiej procedurze, dowodu ze współ-świadków, mogłoby okazać się dla mnie wysoce niekorzystne.:)

Nie jestem też pewien, czy mój komentarz zasługuje na konieczność powołania zespołów niezależnych biegłych, w celu przeprowadzenia jego egzegezy.

Mam tylko nadzieje, że tę deklarację uzna Pan za szczerą i przyjmie ją.

Zazwyczaj każdy z powyższych zarzutów (poza durniem i chamem, oczywiście:)) staram się odeprzeć osobną notką lub obszernym komentarzem, lecz w tym wypadku przekonany jestem, że nie ma takiej potrzeby.

Pozdrawiam serdecznie


Delilah,

wiesz jak to jest w gangach:)
Grześ, gdzieś tam zaczepił mnie, nie mogę sobie pozwolić na brak reakcji:)

pozdrawiam

Ps.
Niekoniecznie na starość..:)


Referencie

Nie jest latwo pisac o swojej “prywatnosci”, moze dlatego nie odezwalem sie wczesniej.

1. Brakuje mi slow: duma i odpowiedzialnosc. Ale to pewnie przez brak miejsca bylo ;)?
2. Nie godzi sie??? Kurwa ( bez parda), takich gnoi to ludzie ktorym na czyms zalezy, wynosza na kopach. Wybaczcie Referencie za malo chrzescijanskie podejscie.
3. Szanuje, bo jest za co
4.Normalne


To ja na marginesie o lustracji

Skoro stary wątek, pewnie nikt nie przeczyta, to i lepiej…

Dla moich znajomych taka deklaracja to oczywista oczywistość, ale przecież nie wszyscy spośród jakże licznych czytelników TXT mnie znają. Więc powtórzę: Od zawsze byłem jednoznacznie za lustracją (a także dekomunizacją, choć to hasło z pewnością wymaga przy takiej deklaracji zdefiniowania – cóż, nie czas i miejsce).

Pierwszy moment w najnowszej historii, w którem zabłysła szansa na lustrację, został utopiony w okolicznościach dziś kojarzonych pod hasłem nocnej zmiany. Jakoś w tym roku w Listach do redakcji, petitem, wydrukowano JKM, który przypominał iż ówczesny projekt uchwały dekomunizacyjnej, wprowadzony z zaskoczenia i psim swędem głosowany wobec absolutnego szoku udeków, nie tylko był autorstwa UPR (a nie np. rządu Olszewskiego), ale znacząco różnił się od ostatecznie przegłosowanego po poprawkach bodaj Macierewicza. Uff, ale zdanie – potwór.
JKM pisał, że świadomie w projekt uchwały nie obejmował prezydenta – plotki ponoć były znane, a oczywiste było że bez prezydenta sprawa będzie uwalona. Poza tym, projekt zakładał lustrację parlamentarzystów i rządu, a został rozszerzony na samorządowców. Co pozbawiało go szans na poparcie w dołach. A nawet więcej: oznaczało, że doły w walce o życie – będą walczyć przeciw na śmierć.
Doprawdy, trudno zrozumieć, na co, prócz męczeńskiej śmierci w wąwozie lustracyjnych Termopil, liczył Macierewicz & co. Za to raczej nie zależało im na samej lustracji.

Wydawało się wówczas (a potwierdziło się to za AWS), że sprawa poległa raz na zawsze i koniec.

Ale szansa wróciła. Dwa lata temu.
I wówczas PiS, w osobach samych braci, oraz senatora Romaszewskiego (co mu padło na stare lata?) zrobił wiele, by skompromitować ostatecznie koncepcję lustracji. I na długie lata zostawić sobie wygodną furtkę do szantażowania ubeckimi kwitami każdego, kogo nazwisko pojaiwło się w aktach rzeczonych służb.

Przepraszam, ale nie uwierzę, że profesor prawa z armią innych adeptów tej dziedziny, nie potrafił napsiać ustawy lustracyjnej, do której TK nie mógłby się przyczepić. No nie wierzę.

Wypuszczenie takiego gniota, to albo skrajna głupota, albo sabotaż.
Jak już mówimy o nastrojach rewolucyjnych i wykorzystaniu latarni.

Przykładem na to, do czego doprowadził obłęd utajnionych, ale powszechnie znanych “na mieście” i przypadkowo odkrywanych właśnie wtedy, gdy się przydają, kwitów — jest uwieczniona powyżej scysja panów Czczajnika i Yassy.

Przewrażliwienie jest wprost proporcjonalne do ilości oskarżeń między wierszami. O stanie po stronie ZOMO. I dla mnie — zrozumiałe.


-->Odys

Panie Odysie,

zapytałem o to kiedyś Girzyńskiego. Proszę zerknąć.

http://girzynski.salon24.pl/91445,index.html

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Panie Referencie

Cóż, faktycznie, w sprawie lustracji wie Pan wszystko. Ale cóż po wiedzy, ech…

Za tę wypowiedź: To jeszcze Panu dopowiem, rozumiejąc niezręczność Pana sytuacji, że “zdobycie” Trybunału warte było koalicji. — szapo ba.
Zwłaszcza, gdy przypomnieć sobie, że (nie)odkrywanie pewnych warszawskich przekrętów było warte koalicji, a per saldo i samego istnienia dla UW… Albo coś jest istotne i się o to walczy, albo coś jest tylko nośnym a pustym hasełkiem.

Tak nam się porobiło paskudnie, że nasze prorytety nie tylko udupili priorytetów tych wrogowie, ale zwłaszcza ich rzekomi wyznawcy i realizatorzy.

Taka piękna katastrofa.


Subskrybuj zawartość