Wiejski głupek o wiejskiej potańcówce


 

Na Wiejskiej wiejskie obyczaje rodem z lumpenpolityki kwitną niczym łąkowe kwiatki wiosną na wiejskim wygonie. Wygoniłbym ja lumpenpolityków na taką łąkę i poszczuł wiejskimi kundlami. Jeśli świat staje się globalną wioską to Polska staje się prowincjonalną wiochą świata. Dla takich p-osłów Julian Tuwim musiałby napisać “Bal w pegeerze”!

“– Była cudowna uroczystość, znakomity koncert, znakomici artyści, a my wszystko potrafimy zepsuć.” Te słowa – obiektywnie obiektywne – wygłosił serio p-oseł Joachim Brudziński. Nic dodać, nic ująć, zwłaszcza, że nie oglądałem, bo nie zmogłem. Biedna wieś niszczona przez mieszczan. Mieszkańcy wsi powinni zaprotestować przeciwko takim manipulacjom. Powinno być: “Miejski głupek o podmiejskiej potańcówce”. Zostawcie wieś w spokoju!!!

Dla wyjaśnienia wypada dodać, że gniewną tyradę Joachima wywołały słowa p-osła Chlebowskiego o balu-gali: -“Nie przeceniałbym tego zdarzenia, bo z wielkiego balu zrobiła się wiejska potańcówka”.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm,

“Była cudowna uroczystość, znakomity koncert, znakomici artyści, a my wszystko potrafimy zepsuć.”

Pan Brudziński pomylił tryby:), mogła być cudowna itd, ale fakt wszystko zepsuli:)

A koncert znakomity na pewno nie był, oglądałem w sumie w towarzystrwie dwu jeszcze osób i każda miała zdanie, że wyjątkowo nieudany raczej.

pzdr

No i co oni mają przeciw wiejskim potańcówkom w sumie?
:)


komentarz

Brudziński rzekł:

“Jeśli czołowa postać Platformy Obywatelskiej mówi do Polaków, do dziennikarzy, że z balu u prezydenta zrobiła się wiejska potańcówka i mówi to pan Chlebowski, to ja bardzo żałuję, że w politologii nie ma określenia wiejski głupek. Chętnie bym takiego określenia użył pod adresem tych, którzy dla potrzeby doraźnej walki politycznej są w stanie zdezawuować wszystko”

To a,propos tego co powiedział Bridzuński i tego o tym co powiedział piszą manipulując niektóre media.

Natomiast co do koncertu mi się bardzo podobał. Znakomita aranżacja utworów i całkiem niezłe wykonanie. Chciało się słuchać jeszcze.
jak dla mnie jeden z ciekawszych muzycznie koncertów jakie można usłyszeć z różnych okazji w TVP.

Jedyne co mni się nie podobało to wystąpienie prezydenta. Za mało optymimu i zbyt dużo “walki” w słowach.

KOncerty zaś był ok. i chętnie obejżał bym go jeszcze raz.

Pozdrawiam.

p.s.

Na wiejską potańcówkę przybyli:

„Po czerwonym dywanie pod białym baldachimem kroczyli goście zaproszeni do Teatru Wielkiego przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przybyło kilkaset osobistości z kraju i z zagranicy, m.in. prezydenci: Chorwacji, Czarnogóry, Estonii, Łotwy, Macedonii, Serbii, Słowacji i Litwy, a z polskich polityków marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, były prezydent Aleksander Kwaśniewski, byli premierzy: Tadeusz Mazowiecki, Jan Krzysztof Bielecki, Jan Olszewski, Józef Oleksy i Jarosław Kaczyński, oraz ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski.”

Pan Chlebowski wystawił sobie sam cezurkę wspólnie ze swoim pryncypałem Tuskiem którzy urzad państwowy traktują jak swój prywatny folwark.

************************
człowiek ponoć “zaczyna się” wtedy gdy dziękuje…. . Zgadzam się z tą myślą. :-))) Dziękowanie to bardzo ludzka rzecz.


Nawet gdyby

ów koncert okazał się ósmym cudem świata, to i tak politycy PO okrzyknęliby go wiejską potańcówką. Ich reakcje sa przewidywalne i proste jak konstrukcja cepa.


Poldku

Miałbyś rację, gdyby lista zaproszonych była kompletna.
Rzecz w tym, że pominięto pewnego gościa — osobę publiczną bez wątpienia istotniejszą i nie bardziej kontrowersyjną niż Oleksy. Z pewnością też jedynego żyjącego Polaka rozpoznawalnego dla wszystkich szanownych gości zagranicznych.

A nie został zaproszony właśnie przez człowieka, który urząd państwowy traktuje jak swój prywatny folwark.

Bo mieszanie osobistych uraz z historyczą rolą Wałęsy tym właśnie jest.

Sory bardzo, ale sugestie, że PO i Tusk popsuli bal prezydenta, są śmieszne.
Jakby był taki super — cała prasa europejska by o tnim pisała, a premier palił się ze wstydu, że nie był.


Odys

przyznam szczerze, że wypowiedzi o Wałęsie o Prezydent Polski per “dureń” – dają prawo do tego by go nie zapraszać... . Tak mi się wydaje.

Ja bym na miejscu Kaczyńskiego zaprosił Wałęsę. Jednak Wałęsa moim zdaniem sam się wyprosił za tej imprezy.

Więc tutaj mam inne zdanie niż Ty.

Natomiast nie twierdzę, że Tusk z Chlebowskim cokolwiek zepsuli. Ich zachowanie wobec gali więcej powiedziało o nich samych. NIczego popsuć nie było w stanie gdyż to nie ten poziom, nie ta ranga wydarzenia i nie ta data.

Cieszyłbym się, gdyby na uroczystościach byli zarówno Premier jak i prezydent Wałęsa. Ale to na dziś dzień nie jest możliwe(wg mnie).

Politycznie oceniając Kaczyński popełnił błąd nie zapraszając Wałęsy.

Jeszcze jedno.
Elementarna kultura polityczna w demokratycznym kraju wymaga szacunku dla demokratycznie wybranych przedstawicieli narodu pełniących najwyższe funkcje państowe.
Dezawuacja jakiej poddalli urząd prezydenta Wałęsa i Chlebowski oraz Tusk(skcje z samolotem) dowodzi, że Ci panowie nie rozumieją nic z polityki i politologii. A jak napisałem wczesniej dowodzeniem własnym folwarkiem mylą z przewodzeniem Państwu.

Wałęsa – zasługi tak, ale stosunek do demokracji o jaką walczył i szacunek do głowy Państwa nawet jego obowiązują jako nobliostę.

Pozdro.
************************
człowiek ponoć “zaczyna się” wtedy gdy dziękuje…. . Zgadzam się z tą myślą. :-))) Dziękowanie to bardzo ludzka rzecz.


Poldku

Masz rację, apelując o elementarną kulturę.

Gdy prezydentem był Kwach, ja zawsze z szasunkiem słuchałem jego przemówień okolicznościowych. Wówczas wiele osób z mojej bliższej i dalszej rodziny złorzeczyło, wygrażało telewizorowi (pomijam śmieszność takich gestów), powtarzając, że to nie jest ich prezydent. Dziś podobna sytuacja dotyczy Kaczyńskiego. Cóż – widać taka natura Polaków.

Ale nie o tym tu mowa.

Powiedziałeś o traktowaniu urzędu jak osobistego folwarku. I o to idzie.
Prezydent nie zaprosił Lecha Wałęsy, pierwszego prezydenta wolnej RP, człowieka – legendy, bo ten go obraził. I nie przeprosił.
Ciekawe, że jakoś nie poczuł się obrażony pijackimi bredniami Kwacha (Ludwiku Dornie, psie Sabo…), czy doprawdy nieeleganckimi ocenami Millera… Tych zaprosił. Nie szło też o kontakty LW z SB: toć Oleksy i Kwach kontaktowali się całkiem niedawno z rosyjskimi agentami!

To dowodzi, że nie o wizerunek państwa tu idzie, a o miłość własną.

A to co mówisz, że Wałęsę obowiązuje. Jasne. Analogicznie i przed wojną od Piłsudskiego należało wymagać szacunku do władz państwowych i demokratycznych instytucji. (co uczynił gdy było trzeba np. prezydent Wojciechowski) A przecież nikomu nie przyszłoby na myśl, by ze względu na koszarowy język marszałka “zapomnieć” o nim przy rocznicy odzyskania niepodległości.

To nie jest afront: to kompromitacja. Urzędu.


Odys

Kaczyński nie zapraszając Wałęsy pokazał swoją małość a swoim zaproszeniem mógł pokazać swoją wielkość.
Dobroduszność bardziej przystoi głowie państwa niż zapiekłość.

No ale cóż. Jednak nalezy pamiętać, że zarówno Wałęsa jak i premier dokładają wszelkich starań aby dezauować prezydenta przy byle okazji więc każdy komentarz z ich strony odbieram jako brak elementarnej dobrej woli porozumienia i współpracy. Co – jeśli wziąźć odpowiedzialność jaka spoczywa na premierze RP za nasz kraj tylko dyskwalifikuje na stanowisko państwowe właśnie Tuska.
A to dlatego, że premier uprawia szczególną grę wobec urzędującego prezydenta która polega na sztucznym wywoływaniu konfliktów by w ten sposób zelektryzować elektorat i przypomnieć o brzydkim Kaczyńskim.

Podczas gdy tak naprawde jest to zabieg mający na celu oderwać uwagę od wytłumaczenia się przed wyborcami z realizacji obietnic wyborczych.

No ale mam nadzieję, że Polacy nie zapomną idei II Irlandii…. z jaką szedł do wyborów Tusk.
Mam też nadzieję, że straszenie Kaczyńskim się nie uda by znowu zbałamucić opinię społęczną.

A to co łączy Tuska i Wałęsę oraz odróżnia od Kaczyńskiego to stosunek do ujawniania najnowszej historii Polski.

Ten stosunek świetnie się ogniskuje na stanowisku wobec IPN oraz prac naukowych dr Cenckiewicza który musiał odejść z IPN by gabinet Tuska nie dokonał linczu na tej instytucji.

Więc Odysie, konflikt który widzimy jest tylko wierzchołkiem góry lodowej walki o kształt polityki w Polsce na następną dekadę. Zbyt wiele ma do stracenia Tusk, Wałęsa i stronnictwo które zyskało na przekształceniach własnościowych po okrągłym stole. Jest to stronnictwo które bardzo boi się opracowań naukowych o tym co wydarzyło się w sferze niznesu jak i polityki od roku 1990.

W tym sporze jestem po stronie prawdy i przywoitości nie zaś politpoprawności i aroganckiej hipokryzji.

A jaka jest prawda niech bada IPN. Skoro IPN jest linczowana to i dla prawdy gorzej… .

W tym kontekście nieobecność na obchodach Wałęsy, Tuska wraz ze swoim dworem “jasnieje” dziwnym światłem… . Dodawszy, że dla noblisty prezydent jest durniem przydaje mu cech które z szacunkiem dla demokracji wiele wspólnego nie mają.

Suma sumarum moim prezydentem póki co jest Kaczor. I całe szczęście. Etykieta nie jest dla mnie najwazniejsza. Ważniejsza jest dla mnie przyzwoitość i przejżystość w życiu politycznym. A tego zarzucić Lechowi Kaczyńskiemu nie można w przeciwieństwie zarówno do premiera jak i noblisty.

Pozdrawiam.

p.s.
Wątek dotyczący IPN z Cenckiewiczem w tle jest moim wnioskiem wyciagnietym na podstawie słów które usłyszałem od samego historyka podczas jednego ze znim spotkań w Opolu. O dziwo był zaprosozny przez wice prezydenta PO a potem przyszła dyspozycja z Wasrzawy aby do spotkania nie doszło wogóle. Suma sumarum Cenckiewicz przyjechał i było spotkanie nie w auli MIasta ale w jednej z kawiarni niedaleko wierzy Piastopwskiej i na zaproszenie jednego z opolskich stowarzyszeń.
Historia co niektórych bardzo boli. A bardziej boli dwór Tuska niż wiceprezydenta Opola. Niestety to Warszawa rządzi… także w Opolu.

Pozdro.

************************
człowiek ponoć “zaczyna się” wtedy gdy dziękuje…. . Zgadzam się z tą myślą. :-))) Dziękowanie to bardzo ludzka rzecz.


Poldku

zarówno Wałęsa jak i premier dokładają wszelkich starań aby dezauować prezydenta przy byle okazji

Kaczor – Wałęsa i Kaczor – Tusk to są zupełnie różne spory i nie ma co tych dwu panów jednoczyć, bo żadna z nich dwójca.

Wałęsa z Kaczyńskimi walczą wciąż w wojnie na górze panowie tylko nie zauważyli, że minęło piętnaście lat, nikt nie wie o co im chodzi i nikt o to nie dba. To właśnie jest cała groteskowa małość tych ludzi (Wałęsy także). Szczęśliwie LW już nie trzyma żadnej władzy, nawet wpływy ma znikome.

Tusk po prostu toczy bieżącą walkę polityczną z braćmi K., w której dość umiejętnie gra kartą Wałęsy jak mu podejdzie. Dość naturalne.

I w tym sporze obie strony się nie oszczędzają, więc nie ma co całej winy zwalać na premiera. Prezydent też nie zasypia gruszek w popiele. Wetuje ile wlezie, na każdym kroku podważa politykę rządu, czynnie w niej przeszkadza i przy każdej okazji tupie nogą by pokazać kto tu rządzi, oraz puszcza oko, by zasugerować, kto tu kradnie & wyzyskuje. Ot, takie uroki kohabitacji w polskich warunkach. Smiszno i straszno.

Szczerze mówiąc, jeśli sięgnąć po realizację obietnic wyborczych, to PiS po skróconej kadencji z pełnią władzy w swoich rękach nie wypadł lepiej niż PO po roku. Twierdzenie, że akurat PO ma tu więcej do zasłaniania niż PiS ze swoim prezydentem jest mocno naciągane. Ten konflikt jest grą, to jasne, ale jednak jest realną rywalizacją o następną kadencję prezydencką.

Ale ja również liczę, że Polacy nie zapomną o wizji drugiej Irlandii i z działań modernizacyjnych będą swe władze rozliczać. i również mam nadzieję, że straszenie wyborców będzie nieskuteczne: czy to kaczofaszystami, czy też Układem, liberałami i karetką na kartę kredytową. Liczę, że Polacy będą dokonywać wyborów raczej z nadziei niż ze strachu.

A to co łączy Tuska i Wałęsę oraz odróżnia od Kaczyńskiego to stosunek do ujawniania najnowszej historii Polski.

To bzdura. PO, z Tuskiem, głosowała w całości za ustawą lustracyjną. To poprawki Kaczorów (i Romaszewskiego) ustawę doprowadziły do groteskowej postaci, w której weta Trybunału Konstytucyjnego należało być pewnym.

Pierwotny projekt po prostu otwierał archiwa. Szybko dowiedzielibyśmy się, kto ma co za uszami. Konkretnie. To poprawki ograniczyły dostęp do akt tylko pracownikom IPN (wyłącznym badaczom i śledczym w jednym — unikat w skali świata), a rzeszom Polaków kazała wypełniać oświadczenia, w których brzmieniu nie ma miejsca na różnicę między kanalią – donosicielem w rodzaju Maleszki, a człowiekiem, który w jednorazowym akcie słabości podpisał kwitek — po czym faktycznie nie współpracowal, a i po łbie dostał jeszcze. Obaj mają zaznaczyć identyczną pozycję: współpracowałem.

A zanim badacze zweryfikują, zanim publiczność doczyta, jak to z kim było — minęły by lata.

Tą drogą Kaczyńscy ukręcili powszechnej lustracji łeb, i na długie lata skazani jesteśmy na szantaże, “przypadkowo”, znajdowane kwity, cały ten żenujący spektakl… A można było w cywilizowany sposób, sprawdzony w Instytucie Gaucka.

Z tym męczeństwem Cęckiewicza to ja nie wiem, tak naprawdę. Bo jedyną osobą, która głosi, że zmuszono go do odejścia w zamian za kasę dla IPN, jest sam Cenckiewicz. A przy tym wydaje kolejne świetnie sprzedające się ksiązki (na ten sam temat). Gontarczyka jakoś nikt wyrzucać nie musiał.
Pożywiom, uwidim.

Podsumowując: spór o Wałęsę jest czysto symboliczny i ambicjonalny — i to Kaczyńskim zależy, by utożsamić Lecha z Tuskiem. Bo im zależy na podtrzymaniu mitu nocnej zmiany i nieustannej kontynuacji wojny na górze. Oni kontra reszta świata (do tej reszty zaliczają się już nawet Jurek, Marcinkiewicz, Zalewski i Dorn).
Kreacja Tuska jest odmienna: on jedynie z estymą uznaje wielkość LW jako postaci historycznej, nic więcej.

Nie widzę powodu, bu wierzyć Kaczorom bardziej niż komukolwiek innemu.

A do stracenia Tusk i Kaczor mają tyle samo: wszystko (tzn. całą karierę polityczną). Za starzy są, by liczyć na kolejne odwrócenie losu za 10 lat. Przy czym chwilowo klęska wydaje się bliższa braciom K.

Moim prezydentem jest Lech Kaczyński, a premierem — Donald Tusk. Bo jestem obywatelem Rzeczpospolitj Polski. Oba urzędy darzę niezbędnym szacunkiem, obu polityków poddję jednak krytyce i nie mam powodu stawać do wojny domowej w armii jednego, ani drugiego.

Ale prócz wymienionych przez Ciebie przymiotów, od przywódcy oczekuję jasnej wizji, umiejętności wytyczania zadań, a kto wie czy nie przede wszystkim — umiejętności doboru i awansu współpracowników. W tej ostatniej dziedzinie widać już jak na dłoni, że Kaczyńscy są zdolni obsadzić państwo tylko swoimi zaufanymi, bez względu na ich talenty (beztalencie). Obawiam się, że to także cały ich program sanacji.

PS. Poldku. Tośmy sobie wyłożyli nasze wizje polityki i polityków. Dalece odbiega to od treści notki. Chyba dość już zrobiliśmy bałaganu u Jotesza. Proponuję zawieszenie broni.

PS2. Joteszu. Rozpisałem się, przepraszam. Postaram się przekuć to na osobną notkę i wówczas skrócić/usunąć spod Twojego wpisu, ale najwcześniej pojutrze.


Odys

wbrew pozorom nie jesteśmy obok w swoich opiniach o “na górze”.

Z tą różnicą jednak, że Ty nazywasz i nie wchodzisz w szczegóły a ja wchodzę.

Gdyż:

a. zgadzam się, że Wałęsa jest wykorzystywany i eksploatowany pytanie dlaczego ?
b. obecne zwarcie jest cd. :” wojny na górze”, jednak nalezałoby to rozwinąć gdyż dla mnie nocna zmiana z Tuskiem jest nadzwyczaj podobna do dzisiejszej zmiany: ta sama koalicja i te same motywacje. Pytanie co takiego kryje się za tym układem: Tusk, Pawlak, Wałęsa? Nie bagatelizuję i nie redukuję tego sporu do niesnazek jak Ty dajesz do zrozumienia, że tylko o “didaskalia” tu idzie.
c. MOim prezydentem jest Kaczyński a Tusk jest nie moim – nie głosowałem na niego ale ze względu na szacunek należny temu urzędowi nie zamierzam go dezauować
d. nie chodzi tu o karierę jednego lub drugiego – tu chodzi o dwie wizje Polski. bardzo jasno się rysującej. Wizji Tuska z reglamentowaniem informacji i historii współczesnej i Kaczyskiego z otwartym i “żywym” życiem publicznym i medialnym(oczywiście na przykład – bo to jest wg mnie zasadniczą osią sporu). ta oś sporyu wytycza jkby program na przyszłość.
Tu idzie o demokratyczną albo o oligarchiczną Polskę. Nie jest ważne czy Tusk czy kto inny z “tamtej strony”, ważne jest aby “na szafot” każdemu kto myśli o innej Polsce niż ta postokragłostołowa.
Natomiast dla jednych jak i drugich sprawy inne sa drugorzędne – tak sądzę. Spór jest w gruncie rzeczy w kwestiach ideowych mających związek z przeszłością polskich przmeina nie tylko utsrojowych ale i biznesowych przede wszystkim i demokratycznych(związki z e służbami których biznesy sprywatyzowano po roku ’90-siątym i wara każdemu kto się tego czepi).
Natomiast owszem, możnaby gadac o interesach “drobnych ciułaczy” co to im idzie o posady, stanowiska, itp. ale to drugorzędne sprawy.

A’propos Cęckiewicza w politykę się on nie bawi ale mówi o tym co wyłania się z jego badań a to zasadnicza róznica.

Pozdr.
************************
człowiek ponoć “zaczyna się” wtedy gdy dziękuje…. . Zgadzam się z tą myślą. :-))) Dziękowanie to bardzo ludzka rzecz.


Odysie, nie wiem, co na to Jotesz,

ale ja mówię nic nie usuwaj stąd a tekst i tak napisz, bo komentarz z 21.31 naprawdę tego warty i mądry.
I nawet się zgadzam z większością.

Pozdrówka.


ODYSIE!

NIE USUWAJ!!!

Dobry ten twój komentarz i ja się z nim identyfikuję. Z wpisów widać dwie oceny tego samego zjawiska. Dość odległe od siebie…

Wizja Polski oligarchicznej jest straszna ale jakoś mnie nie przeraża, może dlatego, że koncert jednak wydał mi się śmiertelnie nudny. Są gusta i gustaki, jak powiadała moja mała córka.

Poldek ładnie podał, ze premier nie jego, bo na niego nie głosował. Ja nie głosowałem na prezydenta, więc żyję chyba w jakimś bezprezydenckim zawieszeniu. I tak przez dwa latka będę sobie bujał.

A to Polska właśnie.

ps. Ostatnie zdanie to motto serii książek Wydawnictwa Dolnośląskiego – pięknych i mądrych. Polecam

Pozdrowienia i powodzenia wszystkim


Joteszu, Grzesiu

Dzięki.

Joteszu: Wizja Polski oligarchicznej mnie — przeraża.
Rzeczywiście, skamienienie struktury społecznej, podział na (pożal się Boże) elity przy żłobie i resztę frajerów, którzy robią, zamotanie wszystkich w gestwę wzajemnych przełożeń, korupcji, wpływów i dojść, a wszystko to w mroku przepisów potworzonych nie po to, by coś uregulować, ale by stworzyć klejne furtki i cwane dojścia dla cwaniaków... To smutny obraz Polski współczesnej.

Może nie całkiem prawdziwy, niepełny. Ale wystarcza, by chcieć to wypalać gorącym żelazem — albo np. by chcieć wyemigrować.

Ad. Bal w operze. Nie widziałem, ale z tego co czytam — słaba akademia na cześć. Cóż. Już sam pomysł był dziwny, a realizacja dokonało dzieła.

Ad. PS. Znam, czytałem kilka. Podpisuję się.


Poldku

Rzecz w tym, że moralna rewolucja i Czwarta RP, które miały rewolucyjnie ze wspomnianym wyżej, do Jotesza, syfem skończyć — okazały się w najlepszym wypadku niedościgłą utopią. W ciut mniej optymistycznym odbiorze — pustymi, kłamliwymi hasłami propagandowymi.
Oskarżenie, że Tusk & co. są li tylko utrwalaczami PRL-bis, że to prosty ciąg dalszy eSeLDe i PeZetPeeR — jest mitem ładnie opowiedzianym i można nawet w niego uwierzyć, co zdaje się przytrafiło się samym jego opowiadaczom. Ale ma pewną wadę: nie zgadza się z faktami. Tzn. zgadza się jedynie z niektórymi. Tylko co z niepasującymi do obrazka?

Mit nocnej zmiany jest jeszcze lepszy, ale podobnie jak mit okrągłego stołu, pomija szereg istotnych, a niewygodnych okoliczności. Szczerze mówiąc, spanikowany Wałęsa z Unią Demokratyczną zrobili wówczas Kaczyńskim & co. niezły prezent. Gdyby ich zostawili w spokoju, towarzystwo samo by się wytłukło i skompromitowało. Przede wszystkim jednak — to historia.

Podporządkowywanie całej bieżącej polityki – wewnetrznej i zagranicznej – urazom powstałym w jednym epizodzie (bynajmniej nie kluczowym) sprzed mendla lat – to katastrofalny błąd Kaczyńskich.

W tym czasie upowszechniły się telefony komórkowe, internet (nawet w telefonach), był kryzys ekonomiczny w Rosji, w Japonii, teraz jest w USA, runeły nowojorskie wieże, wybuchły dwie wojny w których bierzemy udział, w USA minął Clinton, Bush i jest Obama, w Europie Chirac, Kohl, Schreoder, Aznar, Belgia się rozpada, do UE wkraczają na raty Bałkany, u nas weszliśmy do UE i NATO, postkomuna zatryumfowała i upadła, PKB skoczył bodaj o połowę, ja zdążyłem poznać moją żonę, spotykać się z nią kilka lat, zaręczyć, ożenić i mieć czwórkę dzieci — a według Kaczyńskich w naszej polityce nic się nie zmieniło!
Nadal nocna zmiana, Wałęsa, udecja, michnik i poskomunści w tajnym sprzysiężeniu przeciw nim — jedynym rodzynkom sprawiedliwym!

No to ja powiem tak: postkomunizm się skończył. I nie prawda, że Tusk go może reaktywować. Nie da się. A ja, swoją drogą, nie wierzę, by on chciał. Bo dziś mu się to nie opłaca. A Tusk nie jest jakimś tam ideowym zaślepieńcem, ani pionkiem ruskiej mafii. Jest zwykłym politykiem, który gra takimi kartami, jakie mu podejdą. Ale Tusk to nie Gazeta Wyborcza. Ani nie ITI. Choćby oni chcieli.
Gazeta już się przejechała, gdy myślała że może manipulować postkomuchami.
Teraz — już by nie miała nawet siły by próbować takich akcji.

Kiedy mówisz o dwóch wizjach Polski, to ja się zgodzę. Ale one są nie przeciwstawne, tylko — obok siebie.

Kaczor wierzy, że walczy z wszechpotężną postsowiecką mafią, zapewne z jednym wodzem, której żołnierzem jest Tusk i każdy, kto Kaczorowi nie klaszcze (Dorn też). Kaczora wizja Polski – to folwark tej mafii, a sposób walki z nią — to zastąpić ludzi mafii ludźmi uczciwymi. Czyli takimi, których Kaczyńscy znają i którym ufają. Czyli stworzenie takiej ant-mafii.
Spróbuj Poldku, z pięcioma fakultetami i doświadczeniem super-fachowca pójść do Kaczyńskiego i kandydować na stanowisko, ja wiem, jakiegoś dyrektora PZU. Nic z tego. Bo on Cię nie zna. Wsadził tam jakiegoś Netzla, o którym wprost mówił, że to świnia. Do telewizji dał Urbańskiego (co ten gość wie o mediach?), gdy okazało się że Wildstein nie daje się sterować. Itd, itd.

To nie jest wizja demokratyczna. To wizja sanacyjna. Ale to groźna utopia, bo złodzieja czyni okazja, nie zaś fakt, że nie popiera czy nie zna Kaczyńskich.

I tu przechodzimy do wizji Polski głoszonej przez PO. Oto kraj z wieloma obciążeniami i wieloma wyzwaniami. Cel — szeroko pojęta modernizacja. Drogi, internet, nauka, szkolnictwo, zinformatyzowane urzędy i co tam jeszcze. A przy tym — uproszczenie ścieżki rozwoju obywatelom. Możliwości awansu, inwestowania, przedsiębiorczości.

PO mówi tak: wiemy o systemowym paraliżu, o nepotyzmie, układach, mrocznym wpływie przestępczych i agenturalnych struktur, chorym prawie i samodzierżawiu urzędów. Zlikwidujemy zawarte w systemie okazje, które czynią złodziei.

To jest demokratyzacja.

Ja nie wiem, czy wizja Tuska jest szczera. To może być tylko cyniczna reklama.
Ale nie mam alternatywy.

Bo akurat o tym, że Kaczyński naprawdę wierzy w to, co mówi — mogłem się przekonać. A to jest po prostu groźne.


Subskrybuj zawartość