Opowieść o Oskarze-bębniście a raczej Oskarowym świecie

Był sobie pisarz

Był sobie chłopiec, który od razu po urodzeniu stwierdził, że świat mu się nie podoba i on chce wracać z powrotem, ale się nie dało

Był sobie chłopiec o imieniu Oskar, który w wieku trzech lat postanowił przestać rosnąć

Był sobie bębenek, który był biało-czerwony i który był sensem życia Oskara

Był sobie handlarz zabawek, Sigismund Marcus, którego Oskar uwielbiał, bo produkował on blaszane bębenki

Byli sobie źli panowie w ciemnych mundurach, którzy zabrali Oskarowi handlarza zabawek

Był sobie bardzo zły pan, który przemawiać lubił

Byli sobie panowie w mundurach, którzy organizowali wiece różne, był sobie Oskar, który nonkonformistycznie wiec i marszowe granie im bębnieniem swym zakłócił i chaos spowodował

Była sobie smutna opowieść, w której szyby rozbijano, zabawki niszczono, a głupi mieszczanie się temu, z obojętnością, a może satysfakcją przyglądali

Był sobie Oskar, który karzełkiem był i mógł zostać ,,zeutanazjowany”
Byli sobie Niemcy
Był sobie Gdańsk
Byli sobie Polacy
Był sobie Jan Broński, co grał w skata w Poczcie Polskiej w 1939, co ,,prawdziwych Polaków” oburzyło
Byli sobie Kaszubi

Byli sobie Rosjanie
Byli sobie żolnierze radzieccy, co gwałcić kobiety lubili

Był sobie Oskar, który był pensjonariuszem zakladu dla psychicznie chorych
Było sobie szkło, które rozśpiewywał Oskar

Był sobie Jezus, z którym Oskar chciał się zakumplować
Bóg sobie chyba był zaś gdzie indziej wtedy…

Była sobie dywizja Waffen SS
Był sobie Guenter Grass, który był bajarzem
Byli sobie eksperci od Grassa, którzy mówili dużo o SS
Była sobie cebula
Byli sobie czytelnicy
Byli sobie sędziowie

Była sobie wiara, która jednak była wiarą w gazownika, nie w Jezusa czy Świętego Mikołaja
Była sobie nadzieja-beznadzieja
Była sobie miłość

Był sobie Oskar

Była sobie opowieść
Źle, opowieść jest dalej

P.S. Tekst jest pewnego rodzaju hołdem dla Grassa, no i Oskara, i jednocześnie trawestacją cudownego rozdziału z ,,Blaszanego bębenka”, który to rozdział jest i wzruszający i piękny, i cyniczny, i bluźnierczy, i smutny, i ciekawy. Polecam.

Średnia ocena
(głosy: 1)

komentarze

Grześ

mnie jakoś Blaszany bębenek nie zachwycił, no ale…

Pozdrawiam.


--> Alga

“Blaszany bebenek” – nie tyle sluzy “do zachwycania”, co do “zadumania”, odrobiny refleksji.

Jerry


jerry

zadumania? może, tylko, że i zadumamć się przy tej powieści jakoś nie mogę.


--> Alga

To, ze Ty sie nie mozesz przy tej powiesci zadumac, nie oznacza, ze nie ma sie tam nad czym zadumac.

Jest taka scena w filmie (nie pamietam jak to wygladalo w ksiazce, a nie mam jej pod reka – pewnie Grześ wie):

Alfred Matzerath zdejmuje wiszacy nad pianinem portet Beethovena i wiesza w jego miejsce portret Hitlera, a na pianinie ustawia radio.

Opisac jednym zdaniem, jedna scena, problem, ktory inni probuja rozgryzac na przestrzeni dziesiatek rozdzialow, to rzecz niezwykla. Mnie ta scena natychmiast przypomniala mistrza Ryszarda Kapuścińskiego i jego slynne zdanie z “Imperium” – “...znaczna część radzieckiej metalurgii to przemysł wytwarzający drut kolczasty”

Wiem i rozumiem dlaczego, ze wielu odstrasza od “Bebenka” watek obyczajowy, a i sama, nazwalbym to, technika (konstrukcja?) “fantasy”. (Nie jestem literaturoznawca, wiec wybacz Grzesiu moja niezdarna terminologie).

Z “Bebenkiem” kojarzy mi sie “Rzeznia nr 5”, arcydzielo, ktore tez jest dla wielu “niestrawne”.

Dlaczego “niestrawne”? – Ja winilbym tu szkole. Zajecia z literatury na jezyku polskim, ktore sprowadzane sa do poziomu “Adam Mickewicz wielkim poeta byl” – a dlaczego on taki wiekli byl? – bo tak napisano w podreczniku i tak pani podyktowala do zeszytu.

Msci sie tez brak zajec z filozofi, etyki.

Nie jest moim zamiarem urazic tutaj nikogo, a juz w ogole Ciebie Algo. Wielu ludzi popelnia grzech prostego autorytatywnego twierdzenia czegos tam.

Nie wystarczy powiedziec, czy napisac “mnie nie zachwycił”, czy “zadumamć się przy tej powieści jakoś nie mogę”. O wielkoscii znaczeniu jakiegokolwiek “tworu” literatury, czy sztuki nie swiadcza czyjes osobiste opinie na jego temat.

Swiat dopracowal sie calego systemu oceniania tworcow i ich dziel. Dawno temu jeden stary profesor tlumaczyl nam, ze jezeli przeczytamy, wysluchamy, czy obejrzymy jakies swiatowej wielkosci dzielo i bedziemy mieli problem ze zrozumieniem dlaczego to wielkie dzielo jest, zapoznajmy sie z opinia innych tworcow i krytykow na ten temat. Przed ogloszeniem swojego sądu zapoznajmy sie z sądami profesjonalistow.

Nie jest dobrze, gdy nasze osobiste odczucia estetyczne zaslaniaja nam obiektywna prawde. Wszyscy mamy prawo lubic to, a nie lubic tamtego. Mamy tez prawo do wlasnych pogladow, ale mamy tez obowiazek szacunku.

Ja na przyklad nie lubie oper Pucciniego i w ogole werystow. Tamtejsza muzyka i rozwlekłe recitativy nudzą mnie tak mocno, ze nie jestem w stanie skupic sie na opisanych tam dramatach.

Nie odbieram im jednak wielkosci i nigdy nie napisalbym zdania:
“mnie jakoś Puccini nie zachwycił, no ale…”

Jerry


Szeryfie

Ależ oczywiście, że można napisać, że nie zachwycił i tyle. Oczywiście taka skrótowość zastrzeżona jest dla profanów, dla ludzi którzy nie pretendują do miana znawców czy nie daj Boze staraja się uchodzić za krytyków sztuki.
Oczywiście można nie napisać nic i w ten sposób wyrazić swoją opinię.
Piszesz:

Nie wystarczy powiedziec, czy napisac “mnie nie zachwycił”, czy “zadumamć się przy tej powieści jakoś nie mogę”. O wielkoscii znaczeniu jakiegokolwiek “tworu” literatury, czy sztuki nie swiadcza czyjes osobiste opinie na jego temat”

Oczywiście, że nie wystarczą, gdyż to nie Jarecki decyduje o wielkości Cortazara czy Borgesa, których uwielbia a o przeciętności Marqueza, którego nie uwielbia
I Grześ ani wszyscy twórcy i krytycy Świata, nie są w stanie przekonać mnie do wielkości Margueza, choćby użyli wszystkich mozliwych i niemożliwych argumentów.

“Bo jak ma zachwycać, skoro nie zachwyca?”

Podobnie z nauka twojego “starego profesora” Miał rację, ale nie do końca.
Choćby z tymi opiniami profesjonalistów. Dobrze, ale z jakiego okresu?
Powstania dzieła? Wznoszenia sie dzieła na wyżyny sukcesu czytelniczego, czy najnowsze, bo przecież cały czas trwa weryfikacja ich jakości, przez kolejne pokolenia znawców?
Prowadzi to do przypinania do dzieł jakiejś obowiązkowej wykładni w 3 tomach, albo nawet protokołów rozbieżnych ocen.
Nie sądzę by to było konieczne, podobnie jak zmuszanie amatorów do uzasadniania każdego sądu krytycznego czy afirmującego dane dzieło.

Przywołujesz “Rzeźnię nr5” Z Vonnegutem to ja mam taki problem, że nijak nie mogę pojąć zastrzeżeń o “trudności”. Znowu Cię zezłoszczę, bo bez powoływania się na zdanie profesjonalistów, sam go sobie obwołałem geniuszem, gdy przeczytałem kilka pierwszych stron “Kociej kołyski” a chłopięciem wówczas byłem i o zadnej krytyce ani systemie ocen nie wiedziałem.
Pozdrawia serdecznie.
( żeby się Michelle dziwiła tym pozdrawianiem jeszcze mocniej)

Jacek Jarecki


Jeden z klopotów z Grassem

I nie tylko z Grassem zresztą. Rzecz w tlumaczeniach. Rzecz w tym iż moga byc one albo piekne albo wierne (podobnie jak mężami i żonami). Powieści Grassa pisane są zdaniami wielopiętrowymi niemal. By poczuc ich atmosferę (a atmosfera oprócz języka to wlasnie istota literatury) trzeba je czytać w oryginale. Zapewne jak wszystkich innych twórców. Najbardziej tę atmosferemoze oddać dobrze zrobiony film. Ale film z kolei nie odda języka. I takie to sa klopoty z obcymi pisarzami.

Pozdrawiam


Lorenzo

To celny strzał. Wielkie szczęście w dobrym tłumaczeniu a wielki pech w złym. To jest osobny temat i w sumie zasadniczy.
Jacek Jarecki


Algo

no, ale nie musi zachwycać, nie musi skłaniac do zadumaania
Ja czytałem ,,Blaszany bębenek” 3 razy i za pierwszym po 200 stronach się poddałem, bo mi sie nie podobał. Przy kolejnych było już tylko lepiej.
Lorenzo, no z tłumaczeniami to jest problem, chopć akurat Grassa tłumaczy od zawsze ta sama osoba, przetłumaczył Błaut chyba wszystkie jego ksiązki, myślę, że więc gość robi to rzetelnie.
Oczywiście znajdzie pewnie jakieś błędy, no i niedoróbki różne, ale teraz się o tym nie wypowiem, bo musiałbym np. równolegle takie ,,Przy obieraniu cebuli” po niem czytać a oryginału nie posiadam.


Szeryf & Jarecki,

ciekawa dyskusja, dobrze, że was inspiruję:)

Szeryfie, w sumie w wielu rzeczach racja,ja tez jestem ostrozny i choć Grassa poza ,,Blaszanym bębenkiem” jakos nie wielbię, to nie powiem, że to np.zły pisarz.
Z ,,Bebenkiem” jest sprawa, że trzeba sie wczuć, wgryźć, poczuc i polubić klimat, jest to powieść wielopłaszcyznowa, nie za lekka w odbiorze, ale jak juz się w klimat wprawimy, to się robi fascynująca. Szczególnie niektóre fragmenty, co do watku obyczajowego, to mi Grassa prowokoacje czy obsceniczne sceny nie przeszkadzają zupełnie. A no i Grassa powieści są zabawne, nie jest to sztywne, można sie pośmiać.

Co do fantasy, to w masz rację, choć po po polskiemu to nie fantasy (czyli Tolkien i takie tam) a po prostu powieść częsciowo fantastyczna, aczkolwiek i realistyczna, lepiej powiedzieć z elementami fantastyki.

Jarecki, notak a mnie Vonnegut nudził, i teraz ja wychodzę na profana i nieznawcę.
W sumie zxgadzam się i z tobą, choć wczesniej sie zgodziłem po częsci z Szeryfem, dziwne, co.
Wydaje mi się, że na poczatku odczucia estetyczne sa najwazniejsze, bo nie da się chocby bez polubienia, fascynacji stwierdzić, że coś jest dobre.
A obiektywne oceny w literaturze, no fakt, są, o GRassie się pisze duzo, dlaczego ,,Bębenek” jest arcydziełem, tyle, że jak ktoś tego nie poczuje czy nie zobaczy, no to co mu z obiektywnych zdań krytyków literackich.
Dlatego ja nie napisałem nudnego tekstu o ,,Bębenku” tylko taki tekścik literacko-osobisty.


Grzesiu Szanowny

Blaut jest dobry. Byl jeszcze dawno, dawno temu jeszcze jeden tlumacz, z Gdańska, ale nazwisko mi wypadlo z glowy. No i taki jeden, co to przeczytal kiedys pewna książeczkę pewnego niemieckiego autora i cos mu sie zaczęlo niepodobać, a wlaściwie to cos zacząl podejrzewać. Wyszlo mu bowiem na to, że autorem tej książeczki musi byc Grass. Ze względu wlasnie na ten jezyk i atmosferę. Napisal do Grassa i on sie przyznal. Potem ta książeczka wyszla w WL-u po raz pierwszy na świecie juz pod nazwiskiem Grassa. A`WL sprzedal naklad od niemieckich bibliotek.

Pozdrawiam serdecznie


Ponieważ

znikam i do jutra mnie nie będzie, a może w wirze przedświątecznych przygotowań i dłużej, a pozniej mnie nie ma do 3 stycznia, wiec zostawiam czytelników i komentatorów samych tu, prosze gadać sobie i się rozgościć w blogu.A ja sobie idem już.
Pozdrowienia i jeszcze raz zyczenia wszystkiego najlepszgeo na swięta.


hmm...

Ciekawa dyskusja sie uskutecznila. Znaczy nie chcem, ale muszem popelnic notke na ten temat – ale to juz u mnie na blogu wkrotce, pewnie po Nowym Roku, jak juz Grzes bedzie z nami.

Pozdrawiam wszystkich

Jerry


Szeryfie

Daj coś ze spiewnika Michelle a o grzesia się nie martw bo to nygus i wesołek jest!
Jacek Jarecki


Przygotowujemy sie pomalenku do nowych nagran

... a poniewaz Swieta co niektorym kojarza sie, z podrozami to damy piosenke o pociagach

Michelle & Jerry


Wtrącę się...

Pisanie Grzesiowe o Oskarze bardzo mi się spodobało, ale nie mogę tego jeszcze powiedzieć o całym “Bębenku”. Tak, jak kiedyś Grześ po raz enty zatrzymałam się gdzieś-tam i dalej przebrnąć nie mogę.
Takie moje “podchodzenie” nie dotyczy zresztą tylko tego jednego tytułu. U mnie zwykle tak bywa, że zaczynam czytać, coś mi nie pasuje albo i nastroju nie mam, odkładam, zaczynam coś innego, znowu odkładam, wracam, znowu zaczynam, kończę lub znowu odkładam. To, takie moje czytanie “na raty” w zasadzie dotyczy pozycji tzw. “ważnych”, dla mnie. Ale to się zwykle okazuje w “praniu zasadniczym”. Może po prostu do takiego Słowa potrzebuję dojrzeć, dorosnąć... Pierdoły zwykle czytam jednym tchem i … więcej do nich nie wracam.

Jeszcze słówko do pana Szeryfa. Wie Pan, nigdy mi nie przyszło do głowy posługiwać się w wyborze lektury opiniami profesjonalistów. Jeszcze nigdy nie kupiłam i nie przeczytałam książki tylko dlatego, że polecał ją “zawodowiec”. Tak samo mam z filmami, itp. Wie Pan dlaczego? To nieładnie ale odpowiem pytaniem. Dlaczego żaden Twórca do tej pory w podtytule swojego Dzieła nie zaznaczył “tylko dla profesjonalistów”?


--> Magia

Musze sie przyznac, ale kompletnie nie rozumiem Twojej do mnie uwagi. Nikomu nie narzucalem sposobu dobierania lektur.

Wspomnialem tylko, ze czasem warto zapoznac sie z tym co na temat danego dziela ma do powiedzenia swiatowa krytyka.

Chyba nie jest to nic zlego – wszystkie studia typu muzykologia, literaturoznactwo itp. na analizie historycznej i omawianiu prac wspolczesnych krytykow literytury i sztuki polegaja. Dlaczego laik nie moglby od czasu do czasu cos takiego tez sobie poczytac? Zaszkodzi mu?

Zapytujesz:
“Dlaczego żaden Twórca do tej pory w podtytule swojego Dzieła nie zaznaczył “tylko dla profesjonalistów”?” – a dlczego jest to pytanie skierowane do mnie? Na jakiej podstawie mi je zadajesz? I w ogole o co w tym pytaniu chodzi?

A tak na marginesie:
nigdy nie Czytalas chociaz Kaluzynskiego?

Jerry


Panie Szeryfie

No, to proste jest. Niech Pan przeczyta jeszcze raz co do pani Algi Pan napisał. Ja odniosłam się tylko do tej pańskiej wypowiedzi. Zresztą o tym samym innymi słowami napisał pan Jarecki. Może ja za bardzo wprost napisałam i dlatego się Pan zbiesił?

Pan wcześniej nie pisałeś o czytaniu opinii profesjonalistów dla samego czytania, jak we wpisie ostatnim. Pan pisałeś, żeby ich czytać i podążać za ich opiniami, bo oni zawodowo się krytyką zajmują. W domyśle – więcej wiedzą od takiego laika, jak np. ja. I ma Pan rację, że więcej wiedzą. Ale im nie musi się podobać to, co mnie się podoba. I vice versa.


--> Magia

Zaraz tam “zbiesil” :-)

Zdziwilem sie i tyle, nadal sie dziwie :-) bo nic nie pisalem o tym co sie ma komus podobac, a co nie. Nie pisalem tez o “podążaniu” tylko o zapoznawaniu z roznymi opiniami.

Zarowno Jacek Jarecki, jak i Ty teraz, troche za daleko idace wnioski wysuwacie z tego co napisalem w komentarzu do Algi. Dlatego tak, jak juz wyzej gdzies wspomnialem, po nowym roku notke na temat percepcji sztuki i literatury napisze.

Jerry


Panie Szeryfie

Ja tam się dziwię wszystkiemu co dnia i końca nie widać. :)
Niech Pan smaruje te nową notkę. Chętnie znów się zadziwię. Rękę ma Pan lekką do pisania. A poglądy? One są od tego, żeby się różnić... albo zgadzać.


--> Magia

Notka bedzie, slowo szeryfa :-)

Jerry


Witam Waszmości!!!

Na razie rozglądam się tu jeno, ale nie raz i nie dwa pod tutejszą strzechą zagościć zamierzam. Bywaj Waszmość!
Onufry Zagłoba


Ze dwa razy

próbowałam, dwieście stron i szlus. Nie daję rady.

Są genialne fragmenty, jak choćby z tym zakłócaniem rytmu SS-mańskiej orkiestry, albo sam początek na polu ziemniaków :D Ale w całości jakoś nie mogę tego znieść, aaa, motyw z oranżadką mnie obrzydził. ;p

Także piona z Jareckimi, w temacie Grassa i Marqueza (Gabriel to moja największa literacka antypatia, zaraz po Franzu i Fiodorze).


Pino, no Grass nie dla każdego jest:)

ja polecam rozdziała “Wiara, nadzieja, miłość” z Blaszanego Bębenka.

Niezła jest też całkiem ta najnowsza powieść Grassa “Przy obieraniu cebuli” (recenzja moja gdzieś jest na TXT)

“Turbota” też warto w sumie.

I właściwie niewiele więcej znam i lubię, jeszcze “Kot i mysz”, “Mój wiek”, “Spotkania w Telgte” nie skończyłem.

“Psich lat” też nie.

Za to czytałem ze 3 biografie Grassa i ze 2,3 książki o jego prozie:)


Jezusie i Maryjo

(Marię szanujemy, jako wybitną postać kobiecą, choć nie zgadzamy się z katolskim krypto-politeizmem)

Ty myślisz, że ja mam na to czas i chęć?

Złośliwa się zrobiłam przy sobocie, to też polecę sobie:

Jerzy Borejsza, “Piękny wiek XIX”, doskonałe i ciekawsze niż niejedna beletrystyka.

Marian Fuks, “Żydzi w Warszawie”, dla wielbicieli gatunków judaica und varsaviana.

Czesław Miłosz, “Poezje”, pozycja obowiązkowa, jak już człowiek ma pecha być Polakiem.

:)


Panie Szeryfie!

Jak widać poniżej:

touchingmoods

... a poniewaz Swieta co niektorym kojarza sie, z podrozami to damy piosenke o pociagach

Michelle & Jerry

filmiku z odsyłacza nie ma.

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Subskrybuj zawartość