Normalnym rozwiązaniem byłoby pozostawienie w kwestii otwarcia sklepów decyzji ich właścicielom. Rozumiem jednak ustawodawcę, który wiedząc jak duża liczba pracowników tychże sklepów pozbawiona jest ustawowego prawa do dnia wolnego i prawa do święta – postanowił zagwarantowantować to prawem.
I naprawdę nic mnie w tym momencie nie obchodzą biadolenia pani Środy – nie ma bułki? Niech sobie pożyczy od sąsiada.
Na przyszłość niech się nauczy polskiego kalendarza i będzie wiedziała kiedy ma wcześniej pomyśleć i wykazać się odpowiedzialnością za siebie i za rodzinę dokonując wcześniej zakupów. Bo idąc tokiem myślenia Pani Środy – to wyciągi orczykowe na stokach narciarskich powinny także pracować w lecie, bo a nuż zechce jej się na nartach bez śniegu zjeżdżać. Poza tym może się zdarzyć, że i bez ustawy – właściciele pobliskich pani Środzie sklepów zamkną je w święta z dozwolonym handlem – więc i tak może zostać bez tych bułek, przy okazji użalając się nad losem pracowników owych sklepów, którym poprzez zamknięcie uniemożliwiono dodatkowy zarobek, a ponieważ pracownikami są w większości kobiety – ma jak znalazł temat do dyskryminacji zarobkowej i zawodowej kobiet.
Oczywiście ani zbytnie uleganie restrykcyjnemu wymuszaniu przymusowego świętowania, ani odwrotnie, głupawe domaganie się ograniczania świąt ze względu na ich charakter – nie jest mądre.
Typowe wyolbrzymianie tematu, którego tak naprawdę nie ma.
Z powodu tych kilkunastu niedziel bez dużego handlu – nikomu się życie nie zawali, ani głodny nie będzie, a wielu na tym skorzysta, mogąc wykorzystać ten czas jeśli nawet nie na świętowanie – to na własne potrzeby – co samo w sobie jest świętowaniem.
Poza tym ograniczanie czasu pracy przy pełnej pensji, zwolnienie pracowników (głównie kobiet) z konieczności brania wolnych dni za dni świąteczne – w środku tygodnia, kiedy nie mogą z nich korzystać w pełni , choćby z powodu, że rodziny wtedy pracują , a więc ograniczenie ich praw – powinno być wspierane przez feministki. Czyż nie?
Każdy dzień wolny powinien być traktowany jako czas należny na życie osobiste i rodzinne, na dokształcanie się, zabawę i takie tam różne – co tam po głowach feministek jeszcze się lęgnie. Tym samym powinien być witany radośnie przez wszystkie panie Środy.
Jeśli więc nie jest – domyślam się, że nie chodzi o samo zamknięcie sklepów, nie chodzi nawet o fakt świątecznego dnia. Chodzi wyłącznie o to, ze to święto jest świętem kościelnym – znaczy, katolickim rzecz biorąc dokładnie.
Na ale na uprzedzenia i fobie – lekarstwa nie ma.
To znaczy jest – ale niezbyt chętnie stosowane przez panie Środy – to zwyczajny zdrowy rozsądek.
PS Na miejscu pani Środy i pani Fedyszak Radziejowskiej i wielu innych pań – skupiłabym się raczej jak zagwarantować pieniadze każdemu na bułkę – w kazdy dzień, nie tylko w świąteczny.
Mtwapa
Normalnym rozwiązaniem byłoby pozostawienie w kwestii otwarcia sklepów decyzji ich właścicielom. Rozumiem jednak ustawodawcę, który wiedząc jak duża liczba pracowników tychże sklepów pozbawiona jest ustawowego prawa do dnia wolnego i prawa do święta – postanowił zagwarantowantować to prawem.
I naprawdę nic mnie w tym momencie nie obchodzą biadolenia pani Środy – nie ma bułki? Niech sobie pożyczy od sąsiada.
Na przyszłość niech się nauczy polskiego kalendarza i będzie wiedziała kiedy ma wcześniej pomyśleć i wykazać się odpowiedzialnością za siebie i za rodzinę dokonując wcześniej zakupów. Bo idąc tokiem myślenia Pani Środy – to wyciągi orczykowe na stokach narciarskich powinny także pracować w lecie, bo a nuż zechce jej się na nartach bez śniegu zjeżdżać. Poza tym może się zdarzyć, że i bez ustawy – właściciele pobliskich pani Środzie sklepów zamkną je w święta z dozwolonym handlem – więc i tak może zostać bez tych bułek, przy okazji użalając się nad losem pracowników owych sklepów, którym poprzez zamknięcie uniemożliwiono dodatkowy zarobek, a ponieważ pracownikami są w większości kobiety – ma jak znalazł temat do dyskryminacji zarobkowej i zawodowej kobiet.
Oczywiście ani zbytnie uleganie restrykcyjnemu wymuszaniu przymusowego świętowania, ani odwrotnie, głupawe domaganie się ograniczania świąt ze względu na ich charakter – nie jest mądre.
Typowe wyolbrzymianie tematu, którego tak naprawdę nie ma.
Z powodu tych kilkunastu niedziel bez dużego handlu – nikomu się życie nie zawali, ani głodny nie będzie, a wielu na tym skorzysta, mogąc wykorzystać ten czas jeśli nawet nie na świętowanie – to na własne potrzeby – co samo w sobie jest świętowaniem.
Poza tym ograniczanie czasu pracy przy pełnej pensji, zwolnienie pracowników (głównie kobiet) z konieczności brania wolnych dni za dni świąteczne – w środku tygodnia, kiedy nie mogą z nich korzystać w pełni , choćby z powodu, że rodziny wtedy pracują , a więc ograniczenie ich praw – powinno być wspierane przez feministki. Czyż nie?
Każdy dzień wolny powinien być traktowany jako czas należny na życie osobiste i rodzinne, na dokształcanie się, zabawę i takie tam różne – co tam po głowach feministek jeszcze się lęgnie. Tym samym powinien być witany radośnie przez wszystkie panie Środy.
Jeśli więc nie jest – domyślam się, że nie chodzi o samo zamknięcie sklepów, nie chodzi nawet o fakt świątecznego dnia. Chodzi wyłącznie o to, ze to święto jest świętem kościelnym – znaczy, katolickim rzecz biorąc dokładnie.
Na ale na uprzedzenia i fobie – lekarstwa nie ma.
To znaczy jest – ale niezbyt chętnie stosowane przez panie Środy – to zwyczajny zdrowy rozsądek.
PS Na miejscu pani Środy i pani Fedyszak Radziejowskiej i wielu innych pań – skupiłabym się raczej jak zagwarantować pieniadze każdemu na bułkę – w kazdy dzień, nie tylko w świąteczny.
Pozdrawiam
RRK -- 19.05.2008 - 00:29