Oczywiście jestem przekonany, czy też mam nadzieję, że znajdą się politycy zarówno na Ukrainie jak i w Polsce, którzy otwarcie odrzucą wszelką ambiwalencję i relatywizmy w tej kwestii nazywając sprawę po imieniu.
I tu się pan myli.
Bo ostatnie lata pokazują rozdarcie w słowach, czynach i możliwościach/uwikłaniach.
Bo z jednej strony większość elit po stronie rusińskiej i lackiej zdaje sobie sprawę, że oba państwa i narody mogłyby prawem synergii, po pogodzeniu i zjednoczeniu zyskać wiele i podjąć wielkie wyzwania.
I podejmuje pewne działania (elita ), jak te za Kwasa na Wołyniu czy te za Kaczyńskiego w Pawłokomie z drugiej strony następuje zderzenie tych intencji na scenie wewnętrznej z resztkami, stosunkowo silnymi, weteranami, ofiarami i ich potomkami obu stron konfliktu.
I następuje licytacja wstrzymująca rozmowę. A sowiety zacierają ręce i szczują na siebie organizacje prawdziwych polaków i prawdziwych ukraińców.
Panie Adadniary
Oczywiście jestem przekonany, czy też mam nadzieję, że znajdą się politycy zarówno na Ukrainie jak i w Polsce, którzy otwarcie odrzucą wszelką ambiwalencję i relatywizmy w tej kwestii nazywając sprawę po imieniu.
I tu się pan myli.
Bo ostatnie lata pokazują rozdarcie w słowach, czynach i możliwościach/uwikłaniach.
Bo z jednej strony większość elit po stronie rusińskiej i lackiej zdaje sobie sprawę, że oba państwa i narody mogłyby prawem synergii, po pogodzeniu i zjednoczeniu zyskać wiele i podjąć wielkie wyzwania.
I podejmuje pewne działania (elita ), jak te za Kwasa na Wołyniu czy te za Kaczyńskiego w Pawłokomie z drugiej strony następuje zderzenie tych intencji na scenie wewnętrznej z resztkami, stosunkowo silnymi, weteranami, ofiarami i ich potomkami obu stron konfliktu.
I następuje licytacja wstrzymująca rozmowę. A sowiety zacierają ręce i szczują na siebie organizacje prawdziwych polaków i prawdziwych ukraińców.
Głowa wskazuje kierunek marszu. Nogi się plączą.
Igła -- 29.05.2009 - 08:29