Teatr pisania. NIEBO W GĘBIE - wariacje kulinarne i nie tylko.cz.3 Tatar czyli dumka na dwa serca.

Tatar czyli dumka na dwa serca

“...jakże pytać mam kozaka co na miłość chorą zapadł
on by z żalu świat podpalił gdyby stracił mnie...”

“(...)...Mój sokole chmurnooki...”

E tam nie będę pytać, wielokrotnie widziałam
jak przyrządzał tatara dla nas, więc jazda (nie koniecznie konna:)

SKŁADNIKI:

polędwica wołowa 30-50dkg (zmielona w naszej przytomności,najlepiej)
cebula jedna dorodna
ogórki 2-4 kiszone lub korniszony
grzybki marynowane (prawdziwki najlepiej)
3 żółtka
woda 1/6szklanki

Hej szable…znaczy się noże w dłoń i siekamy:

ONA (“(...)mój sokole gromowładny... mmm...”)

cebulę, bo On posieka za grubo (nie ma co pytać, to pewne jak księżyc na niebie)

ON (“snu już nie znam, step odmierzam by odnależć cię... eeej...”)

pozostałe składniki czyli ogórki, grzybki

Do mieszania nie potrzebujemy słów, wystarczy, że nam w duszy gra.
Mieszamy mieloną polędwicę z odrobiną wody potem 2 żółtkami,
solą.
A pieprz o nie, tu przestajemy nucić by dopilnować żeby nie
poniosła go kozacka fantazja i nie przepieprzył pysznego dania.

“(...)...Jakże pytać masz księżyca,
on się kocha w mych źrenicach
słońce zgoni,step zasłoni
nie odnajdziesz mnie, mój miły...”

Stop, stop, stop bez takich mi tu proszę,
to jest historia z happy endem.

Więc gdy On już ułoży na salaterce mały pagórek z doprawionego rarytasu,
Ona dekoruje go u podstawy wiankiem, przeplatając na zmianę siekaną cebulę, ogórki, grzybki, po czym zwieńcza go żółtkiem niczym słońcem (nie musi słońca zganiać, po takiej akcji samo ich odnajdzie).

Zajadamy ze świeżym, chrupiącym, pachnącym (burzanami?) polskim chlebem.

A po kolacji On zmywa naczynia, Ona makijaż i nuci
chcecie wiedzieć co?

proszę bardzo:

"I UWOLNIŁ MNIE...EEE..JJ..."

ps.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Bianko

Tatar to jest właśnie jedno z tych dań, przez które wciąż nie jestem wegetarianką...

Specialite de ma maison :)

Mój przepis troszkę się różni.

Znaczy trochę ma więcej różnych, choć nie można przekombinować.

Do mięsa, mieszając samodzielnie, dodaję oliwę. Wtedy jest taaaaakie kleiste, a oliwkowa oliwa (jasna) nadaje pysznego smaczku.

Dodaję też akuratną ilość maggie. To robi z tym smakiem coś niezwykłego.

Jak już mamy gotowy kopczyk z oliwą, maggie, i pieprzem jak najbardziej, to ja układam wokół cebulkę, ogórki (wyłącznie kiszone, inne odrzucam zdecydowanie), grzybki (moja mama zapewnia mi dostawę własnoręcznie marynowanych mniaaaam), oraz musztardę.

Na szczycie, we wgłębieniu tych smakowitości – żółteczko.

Niech sobie każdy samodzielnie wymiesza.

Oczekiwanie w niejednej sytuacji zwiększa apetyt…

Yhmmm…

I chlebek.

Nie jakaś tam, z przeproszeniem, bułka. Chleb. Może być pszenny, ale lepszy jest razowy, a już najlepszy staropolski. Świeżuuuutki. No.

Wcinamy.

To jest rozpusta. Całkowita i absolutna. Grzeszna.

Pyyyyycha.

Tak cichcem powiem, że moja mama (ta od grzybków marynowanych) twierdzi, że najlepsze mięso na tatara to wbrew powszechnym opiniom ligawa, a nie polędwica. Przestestowawszy, potwierdzam.

Matka ma zawsze rację.

Mamo, to mówiłam ja – Gretchen.


No, no, taki kozacki tekst

i prawdziwie męskie jedzenie, a Igły jeszczo nie ma?
No co to się porobiło.

A tekst mi się spodobał, choć za krótki, bo szybciej niż w czasie trwania jednej piosenki przesłuchać go zdążyłem.

A tatara nigdy nie jadłem, więc się nie wypowiem.

Pozdrówka.


Panie Grzesiu

Ja tez się nie wypowiem, tak jak i pan.
Bo ja na ten przykład, nigdy bym kobicie tatara do zrobienia nie oddał.
Przecież to skaraniem boskiem grozi.


He, he,

no to proszę napisać swój przepis.
Zresztą tu przecież ma pan pracę we dwoje.
Więc i mężczyzna udział swój ma.


A ja tylko przypomnę

http://tekstowisko.com/forums/51103.html

żeby nie powtarzać, tego co już pisałem.

Pozdrawiam, łagodnie prosząc swoje ślinianki o uspokojenie


Panie Grzesiu

Co ja będę tu panu tajemnicę kuchni zdradzał kiedy pan dostaniesz np przepis na tatara i jak już wymieszasz to polecisz z tym do mikrofalówki bo za surowe panu wyszło?

Mnie tu bardziej zaniepokoił wpis niejakiej Gretchen.

Kobitki niewątpliwie sprytnej, postępowej i na pewno czytelniczki GW.
I patrzaj pan, jak się za przeproszeniem wyłożyła do góry bielizną, ona zajada surowe mięso.
To resztę se pan dośpiewaj.
;)


Gretchen

a wystarczy podmienić mięsko na łososia i …

:))

prezes,traktor,redaktor


@Gretchen

No to właśnie dlatego można polubić jesień bo różne przysmaki na świeżo – kiszone ogórki (nie upieram się przy korniszonach), grzybki marynowane (miewamy
dzięki teściowi – ukłony Tato) no i cała reszta przyjemności wspólnego działania
i konsumowania.
Z oliwą trzeba uważać bo w połączeniu z żółtkiem przerabia tatara na majonezowatą
maź – nie podałam bo nie wiem jak tego uniknąć.
ligawa, a z czym to się je? Kojarzy się z herbem rodowym lub czymś koło tego.
maggi wypróbuję a musztarda, zapomniałam -jak najbardziej.

pozdrowienia dla szanownej Mamy (w sprawie racji,podpisuję się)

Po twoich ochach i achach, zatęskniłam na dobre za tym jedzonkiem
szczególnie tu po codziennym toście z marmoladą pomarańczową.

Dzięki i pozdrawiam marzycielsko.


@Grześ,

a gdzieś Ty się niebożę uchował, że smaku takiego specjału nie znasz, możeś gdzieś
na placówce chowany. Spróbuj koniecznie, już mniejsza o to wg. czyjego przepisu.

A tekst faktycznie mógłby być dłuższy ale zrobiłam jeden błąd – pisałam ze słuchawkami na uszach i zamiast koncentrować się na pisaniu – wyłam
zapamiętale jak przysłowiowy wilk do księżyca (coś troszkę w stylu Midy :)
Próbowałam wejść na stronę z tekstami piosenek ale nie udało mi
się naumieć wyszukiwania tychże.

Pozdrawiam zachęcająco – tatar potrawa prosta (obfita w żelazo,daleko bardziej pożyteczne niż to militarne) dobra na
każdą porę roku a na jesień szczególnie.
A i masz rację i przyrządzanie i smakowanie najefektywniejsze w towarzystwie.
Więc
polecam zamiast jesiennego smęcenia, radosną twórczość we dwoje
(nawet gdy tymczasem jest nas na podorędziu dwóch: ja i mój duch :)
tzn.dwie ale powyższe rymuje się bardziej :)


@max

Traktorze, proszę mi tu nie wyjeżdżać z łososiem, na ryby też przyjdzie pora,
proszę lepiej opowiedzieć jak panu się udał pierwszy tatar, a?


eee, Bianko

niemięsny jestem także uchylam się od odpowiedzi:))

prezes,traktor,redaktor


@igła

schowaj pan swój język cięty (chciałam powiedzieć kłujący) i nie atakuj najpoczciwszej
białogłowy na tej witrynie i do tego u mnie w niebie, chciałam powiedzieć w…
ok, dobrze niech będzie blogu (dlaczego ja tak nie lubię tego określenia, kurcze pióro,co?).
Proszę się pokajać bo cierpliwość pani Gretchen się skończy i przestanie pana
odwiedzać choćbyś nie wiem jakiego tatara zapodał,ot co !
Lepiej pan powiedz co by było gdyby tak odrobinę soli czosnkowej dodać, może
wtedy potrawa byłaby bardziej cholesterochronna, a?

A jak brzmi kozackie pozdrowienie?
Pozdrawiam podchwytliwie :)


@max

warto się urozmaicić, ponoć ryby od lat mocno w chemii przemysłowej ciężkiej a rozlicznej marynowane.

pozdrawiam z troską


Bianko

nie ma potrzeby tej troski:)

poważnie

prezes,traktor,redaktor


@yayco

dziękuję, byłam i poszerzyłam swoje horyzonty, póki co idę zalać się mleczną herbatą z obowiązkowym biskwitem(tea time), żeby to co dało, eech.

Pozdrawiam zazdrośnie nieco:)


Panie Igło

Ależ mnie ciekawość zżera co też niby Grześ miałby sobie dośpiewać.

Rozumiem, że nie chodzi o mięso, tylko że surowe, prawda? I że co?
Że…

A nie, sama sobie (siebie) dośpiewywać nie będę.

Pozdrawiam Pana najserdeczniej proszę Pana

:)


Max

Można, jak najbardziej. Łosoś też jest mniam.

:))


No ja myślę,że od surowego mięsa

to do polowań na jakie zwierzaki z tasakiem czy innego kanibalizmu niedaleko, droga Gretchen:)
Ale o co Igle chodziło, to nie mam pojęcia:)


Bianko

Wiesz, nie wiedziałam o tym, że oliwa z żółtkiem mogą dać taki efekt…

Chociaż nie, no niby wiem jak się robi majonez…

Hmmm… To może ten proces nie zachodzi jeśli się nie weźmie go pod uwagę w kontekście tatara?

To by znaczyło, że myślenie czarodziejskie działa :)

Ukłony dla Taty Szanownego. I uśmiechy dla Ciebie oczywiście.

P.S. Pan Igła lubi się nade mną znęcać pod pozorem, że się mnie boi. Niezłe prawda?

Igła bojący się Gretchen. Ha!


Grzesiu

Myślisz, że ja bym mogła na jakieś zwierzaki z tasakiem polować, albo już zupełnie w obłęd popadłwszy rozpocząć praktyki kanibalistyczne?

Wtedy zmieniłabym nick na Krwawa Gretchen.

Nieźle brzmi, prawda? Panu Igle mogłoby się podobać jako adekwatne nader :))


Niech się Gretchen

za bardzo nie rozszaleje?
Co?
Bo się majonez zrobi.

A surowe?
No tak se podejrzewam, że szanowna to by takiego Grzesia z kostkami schrupała, właśnie na surowo.
Chociaż on bloger zawołany, krajowy & międzynarodowy i na muzyce, polityce i pannach się zna.


Ja, Panie Igło?

Ja to jestem niespotykanie spokojna osoba przecież, gdzieżbym tam mogła się rozszaleć.

Pożeranie Grzesia na surowo i z kostkami, wcale mi nie w głowie. Pożarcie astralnego bliźniaka, to jak pożarcie siebie.

Jako takie pozbawione jest sensu.

Czy ja szukam ofiary Pana zdaniem?

:)


Spokojna byc może?

Ale na swój sposób.

Weźmy, pszę panią Gr. takiego Niechcica. Z leteratury znanego.
Niektórym.
Co?
Toć on był niespotykanie spokojny, chociaż powstaniec, i perz pielił, i kapuste psze panią ubijał kiszoną i nawet do stawu nie wlazł, coby te lelije zrywać?

A ona go wziena, ta późniejsza Niechcicowa i za nos wodziła niczem byka za kółko w nosie.

I na tym, to polega.
Socjologicznie & prawnie & psychologicznie.
Tu niby lelije a z drugiej kółko.
Tak psze panią.

I dlatego ja apeluję.
Pan się panie Grzesiu – pilnuj.


Panie Igło

Że się Pan na mnie zawziął to ja rozumiem nawet, ale na Grzesia?

Co ten Grześ Panu wyrządził?

I dlaczego Pan Grzesia mną straszy?

A lyterackiej przenośni nie zrozumiałam tak do końca, bo ja w końcu to w Pana oczach jestem Niechcic czy Niechcicowa?

Okropny zamęt wprowadził Pan w mój umysł, spokojny na swój sposób.

:)


@max

nie urażaj się,żartowałam przecie, wróć z tymi rybami bo jak widać tu już cała menażeria z bykami włącznie, a suma sumarum ryby z tego towarzystwa najzdrowsze(można jadać hodowlane nie z zatrutych oceanów).

pozdrawiam z nadzieją na wielkoduszność.


daleko mi do urazy:)

na słwo blogera

prezes,traktor,redaktor


@Gretchen Wielce Szanowna

wiem, wiem jest metoda na majonez a raczej na ustrzeżenie się przed nim, podałaś ją
– żółtko każdy miesza indywidualnie dzieląc się tym dekoracyjnym(no może lepiej dwoma) ze szczytu kopca.

Pozdrawiam z podziwem szczerym (w związku z majonezem i bez związku:)


Bianko

A widzisz! To tu jest tajemnica. Ja naprawdę poważnie zaczęłam się zastanawiać, gdzie tkwi tajemnica.

Dajesz dwa żółtka na kopczyk?

A bo widzisz, ja każdemu z osobna kopczyk ustawiam. I każdemu się jedno żółtko należy. Bez rozpusty kurka.

Zapomniałam Ci napisać o tej ligawie. Ponieważ słucham Matki bezkrytycznie (nie szkodzi, że wyłącznie w sprawie tatara) to nie wiem dokładnie. O ile dobrze kojarzę, to jest część krowy, taka jakaś obok wołowiny czy coś.

Tatar z tej części wychodzi bardziej soczysty.

Koniecznie wypróbuj maggi. Koniecznie.

Pozdrawiam Cię bardzo bardzo


Zachwycilem się!

Gretchen

O ile dobrze kojarzę, to jest część krowy, taka jakaś obok wołowiny czy coś.

A ja głupi, do tej pory myślałem, że cała krowa jest z wołowiny…

Pozostaje w zachwyceniu


Oj tam Panie Yayco!

Zanim umrę ze śmiechu z własnego powodu, to jeszcze spróbuję sprostować, że zamiast obok wołowiny miało być obok polędwicy...

Niestety nie mogę więcej napisać, bo mam oczy zalane łzami i nie widzę klawiatury.


@Gretchen

oj tak to jednak rozpusta i to grzeszna absolutnie – każdemu kopczyk i to z żółtkiem na szczycie!!!?
Toż to nie tylko ligawy z polędwicą ale całej krowy zabraknie.
W moim przypadku dwa-trzy żółtka miały przypadać na porcję półmiskową, taką
ogólnie dostępną dla wszystkich.
Biorąc pod uwagę tj. jak pan Redaktor co to wolą łososia (i słusznie,ryby 2x w tygodniu hawk! co najmniej)może na noże nikt by nie poszedł.
A co sądzisz o cytrynie, to się raczej tradycji nie trzyma, hę?
A o ligawę popytam w sklepach bo do tej pory nie obiła mi się o oczy.

No to wesołych i smacznych snów życząc osuwam się na poduszki.

ps.ten pan yayco to lubi sobie jaja z ludzi robić,oj lubi.
Ale w miły sposób, muszę też czasem byka strzelić, ogólnie rzecz biorąc to powinno się mówić bykowina, gwoli konsekwencji:)


Subskrybuj zawartość