Z takim ponadnormatywnym zaciekawieniem przeczytałem tekst pana – nazwijmy go panem N. o zmyśle estetycznym. Jego zmyśle estetycznym, a właściwie jego wyobrażeniu o zmyśle estetycznym a przecież to nie to samo.
Nie zauważa jednej elementarnej dość rzeczy, ów powszechnie wśród swych znajomych znany łowca komuchów, iż wielka płyta betonowa, to zdecydowanie bardziej autodestrukcyjna broń minionego systemu jak kategoria estetyczna. To również, a może przede wszystkim kategoria polityczna, mająca unifikować poprzez identyczne mieszkania ludzi. Szarość owych blokowisk, ich pudełkowatość oddziaływała w sposób znaczący na psychikę ludzi w nich mieszkających. To nie brak estetyki u „komuchów” decydował jak twierdzi pan N., o takim a nie innym wyborze kształtów tych, a był to, moim zdaniem, ich, władzy, świadomy, polityczny wybór.
Autodestrukcyjność systemu z kolei polegała w tym przypadku na tym, iż blokowiska te były budowane szybko, byle jak, wpisane były bowiem w kolejną zdobycz socjalizmu „tumiwisizm”. Ich walory ciepłochronne były byle jakie, więc władza grzała je w sposób ponadnormatywny. Zdecydowana część narodowego dochodu brutto ulatywała do atmosfery. Tym samym, ulatywał poprzez gospodarkę ustrój…
Pan N. z niebywałą satysfakcją prezentuje nam swoją hipotezę roboczą (mimo, iż jest to dla niego wręcz aksjomat) iż „kategoria estetyczna jest ściśle powiązana z odnoszonym w życiu sukcesem. Ludzie zmysłu estetycznego pozbawieni zwyczajnie się nie rozwijają. Nie dążą do niczego, nie mają chęci zmieniania rzeczy zastanych tak, by były piękne”.
Jest to moim zdaniem niebywała nadgorliwość pana N. który przedstawiając się co rusz w sposób ekshibicjonistyczny, a nawet infantylnie śmieszny jako człowiek sukcesu materialnego, próbuje implicite udowodnić coś, czego udowodnić nie można. Dzieła filozoficzne Schopenhauera są świetnie napisane, ale od tego nie zależy prawdziwość jego filozofii. Przesadnemu galijskiemu „upodobaniu do elegancji” Poincarego, można przeciwstawić szorstkie, niemieckie słowa Einsteina: „Kwestię elegancji pozostawiam mojemu krawcowi”.
Cieszę się, że nie musiałem przywoływać dość znanej hierarchicznej teorii potrzeb Abrahama Maslowa, ponieważ byłoby to zapewne odebrane przez pana N. jako bezproduktywne psychologizowanie. Fantastycznie to uczyniła Delilah… Nic z jej wypowiedzi pan N. zrozumieć nie chciał, bo nie sadzę, że nie potrafił.
Nie tak dawno, dość prowokacyjnie przytoczyłem w rozmowie z panem T. przykład koguta. Dedykuję te słowa, będące niczym innym jak próbą przyczynowego kojarzenia niezależnych zjawisk, tym razem panu N. Kogut ze sztuki Rostanda Chante-Clair zaobserwował, że ilekroć zapieje, wschodzi słońce. Nabrał więc głębokiego przekonania, że to on je przywołuje na niebie…
Podobnie pan N. Schylając się po plastikowy baniak zaśmiecający jego królestwo, doszedł był do przekonania, że jego pracownik, niezauważający tego intruza z rzekomych powodów estetycznych, dlatego u niego pracuje, a nie odwrotnie.
Wiele lat temu (środkowy Gierek) przygarnąłem do swego garażu grupkę małoletnich kartingowców. Byłem pełen podziwu dla ich beztroski. Narzędzia i klucze (notabene moje) rzucali po pracy tam gdzie stali. Brudnymi szmatami co rusz znaczyli ślad swej obecności na białych, przeze mnie pomalowanych ścianach. Próby nauczenia ich szacunku dla cudzej, konkretnie mojej własności, a także najzwyklejszej czystości, bo nie rozwijania przecież zmysłu estetycznego, trwały wiele miesięcy. Nie dałem rady, musiałem chłopaków pożegnać…
Wrócili po kilku miesiącach. Nie mieli się gdzie przytulić. Wpuściłem ich. To nie byli ci sami chłopcy. Dalej przychodzili co prawda w brudnych roboczych, przepoconych ubraniach. W garażu jednak zapanował porządek. Paliłem wówczas dużo papierosów. Zapytałem ich kiedyś, czy zauważyli, że nie rzucam petów na podłogę, a wrzucam do litrowej puszki po oleju. Zauważyli, dziwili się nawet – dlaczego? Wyjaśniłem: nie ze względów estetycznych, a z lenistwa, bo musiałbym za moment zamiatać, a nie bardzo mi się chce.
Upłynęło wiele lat. Większość z tych chłopaków porobiła kariery. Również materialne, ale nie tylko. A takie to brudasy były… Estetyki za grosz w nich nie było. Czy jest dzisiaj? Widzę, że jeżdżą doskonałymi „furakami”, że nomenklatury pana N. użyję. Oczywiście, czystymi. W fajnych domach też mieszkają… Ogródki estetyczne, zadbane, wymuskane… Tak to tym brudasom się porobiło…
I jeszcze kilka zdań. Pewien pan, nazwijmy go W. próbujący mnie z dwa bodajże razy uszczypnąć, popełnił osobisty tekst, z treści którego między innymi wynikało, iż wisi u niego na ścianie tzw. „święty obraz”. Niejeden z czytających, tak sądzę, się uśmiechnął, inny żachnął, inny jeszcze był za. Obraz jak obraz, zaspokaja jakieś potrzeby pana W. w tym – być może – estetyczną. Jego estetyczną. Bo estetycznej w ogóle, jak chce pan N. – nie ma. Tak mi się wydaje…
komentarze
> AFK
Hmm, przywołał Pan kilka nazwisk. A potem w zasadzie przyznał rację Nicponiowi.
Co w sumie cieszy.
pzdr
[ost. Rządowa drukarenka, czyli przełom]
Futrzak -- 01.02.2008 - 13:09Bo tak sie jakos dziwnie sklada, ze za prawicowcow...
uwazaja sie w Polsce ludzie o bardzo prostym i jednostronnym sposobie postrzegania swiata (sa wyjatki oczywiscie).
Ciekawe jest to, ze czesto sa bardzo mocno oczytani, tylko, ze autorzy na ktorych sie w swoich wywodach powoluja, slyszac te banialuki, jesli zyja to mdleja, a jesli nie ma juz ich na tym ziemskim padole, to przewracaja sie w grobach.
A Szeryfa szlag trafia, wiec coraz rzadziej na ich blogi zaglada.
Jerry
Szeryf -- 01.02.2008 - 13:27Ciekawe
Ale w końcu jednak wyłania się przyznanie równoległości materialnego sukcesu z potrzebą estetyki środowiska – najogólniej mówiąc. Byt określa świadomość czy odwrotnie?
Stary -- 01.02.2008 - 13:33--> Stary
Hmm…
Byt, swiadomosc – dwie abstrakcje w jednym zdaniu. Trudne to i podejrzane :-)
“Ale w końcu jednak wyłania się przyznanie równoległości materialnego sukcesu z potrzebą estetyki środowiska”
To raczej czysty przypadek jest, cos jak umiejetnosc wyliczenia czasu zacmienia slonca, przy blednym zalozeniu, iz ciala niebieskie wokol Ziemi sie kreca.
Jerry
Szeryf -- 01.02.2008 - 13:42Futrzaku
A niby jakim cudem wywnioskowaleś, że AFK rację przyznał panu N.?
Przeczytaj jeszcze raz cytat z wpisu Artura:
„kategoria estetyczna jest ściśle powiązana z odnoszonym w życiu sukcesem. Ludzie zmysłu estetycznego pozbawieni zwyczajnie się nie rozwijają. Nie dążą do niczego, nie mają chęci zmieniania rzeczy zastanych tak, by były piękne”.
Przekładając na “wolski”: najpierw zmysł estetyczny potem rozwój (w tym – materialny). Albo nieco inaczej: brak zmysłu estetycznego warunkuje brak rozwoju (w tym – materialnego).
Magia -- 01.02.2008 - 14:21Zajrzyj następnie do teorii potrzeb Maslowa, przywołanej słusznie przez Delilah. A potem przeczytaj jeszcze raz akapity nr 9,10,11 (o ile dobrze policzyłam) wpisu AFK i odpowiedz sobie na pytanie co, w przykładzie podanym przez AFK, było pierwsze “rozwój” (w tym – materialny) czy “zmysł estetyczny”?
Myślę, że
można znaleźć przykłady na tezę Nicponia i przeciw niej też.
Weźmy tylko architekturę.
Skromne chałupy chłopskie a jakie doskonałe proporcje, zdobnictwo, wtopienie w krajobraz, rzemiosło ciesielskie.
A przecież to w większości ubodzy ludzie byli.
I teraz te nowobogackie wille, pseudo dworki i inne takie.
I z drugiej ci co wyszli z tych starych chałup po to aby budować domy kostki wysadzane tłuczonymi talerzami.
Z czego to wynika?
Igła -- 01.02.2008 - 14:25Chyba z braku wzorca kulturowego.
Ja przezylem pierwszy szok poznawczy po dorobieniu sie 1 mieszkania w bloku.
Chwalbą było, żeby mieć to samo co wszyscy w tym samym miejscu, takiego samego M3.
A co do gospodarstwa Nicponia to obglądnąłem je dokładnie i widzę jaka dobrą robotę robi odtwarzajac stary , śląsko/pruski folwarczek, dodając polskie smaczki.
Igła
Panie Igło,
ja w sprawie tych doskonałych chałup chłopskich. Tak samo byś Pan powiedział gdyby Wyspiański sztuki ludowej do rangi wzorca kulturowego nie podniósł? :)
Magia -- 01.02.2008 - 14:35Strzechy układane pod określonym kątem nie miały nic wspólnego z estetyką. Małe okienka też nie były warunkowane wzorcami estetycznymi. Jedynie zdobienia…
Myli się pani
Moja rodzina w górach nadal mieszka w chałupie która powstała jako kurna.
Bo to biedna rodzina była. Ja nie twierdzę, że ona była/jest piekna ale widziałem jaka praktyczna i zgodna z naturą.
Teraz kończą murowaną z hiszpańskimi kafelkami, pewnie że sanitarnie i cywilizacyjnie to inny poziom, estetycznie nie.
Praktycznie również bo jest to projekt jakiegoś miastowego pacana, który nigdy nie zył na wsi i nie wie jaki jest tryb życia.
Choćby to, ze nadal życie toczy sie w kuchni, która nie jest kuchnią laboratorium, tylko taką w której młode jednodniowe kurczaki się trzyma a dalej to niech pani sobie dośpiewa.
A co do strzech to ja pamiętam jeszcze jak je kładli, nowa wyglądala jak wycięta przez krawca.
Igła -- 01.02.2008 - 14:44Igła
Panie Igło
Pan się obrusza na to, co napisałam a pisze Pan dokładnie to samo.
“(...) widziałem jaka praktyczna i zgodna z naturą.”
O tym pisałam w poprzednim wpisie. O praktyczności (małe okna -> ubytek ciepła) i zgodzie z naturą (odpowiedni kąt połaci dachu -> opady atmosferyczne). I to było podstawowym kryterium stawiania tychże chałup w taki a nie inny sposób. A że teraz te chałupy podobają się Panu czy mnie z estetycznego punktu widzenia, to nie ma nic do rzeczy.
Pan się nie zacietrzewiaj, bo nie masz o co.
Panie Jotesz, ratunku!
Magia -- 01.02.2008 - 14:56> Magia. Et voila
Wiele lat temu (środkowy Gierek) przygarnąłem do swego garażu grupkę małoletnich kartingowców. Byłem pełen podziwu dla ich beztroski. Narzędzia i klucze (notabene moje) rzucali po pracy tam gdzie stali. Brudnymi szmatami co rusz znaczyli ślad swej obecności na białych, przeze mnie pomalowanych ścianach. Próby nauczenia ich szacunku dla cudzej, konkretnie mojej własności, a także najzwyklejszej czystości, bo nie rozwijania przecież zmysłu estetycznego, trwały wiele miesięcy.
Czyli ludzie o niskim poczuciu estetyki, co się dzieje dalej…
Nie dałem rady, musiałem chłopaków pożegnać. Wrócili po kilku miesiącach. Nie mieli się gdzie przytulić. Wpuściłem ich.
Czyli nie wrócili materialnie ustawieni, ale wręcz zdegradowani. Przyszli w łachę.
To nie byli ci sami chłopcy. Dalej przychodzili co prawda w brudnych roboczych, przepoconych ubraniach. W garażu jednak zapanował porządek.
Zrozumieli swój błąd. Estetyka zaczęła się liczyć.
Upłynęło wiele lat. Większość z tych chłopaków porobiła kariery. Również materialne, ale nie tylko.
Masz efekt.
pzdr
[ost. Rządowa drukarenka, czyli przełom]
Futrzak -- 01.02.2008 - 15:02> Magia
NB. przywoływana przez Ciebie Piramida to tylko model.
Tłumaczenie Delilah – pewnie jest zagłodzony więc nie ma potrzeb estetycznych, jest b. uproszczone. Choćby dlatego, że niezaspokojenie niższych potrzeb można sobie rekompensować wyższymi. Model Masłowa bez komentarzy to raczej prostacki sposób rozumowania.
pzdr
[ost. Rządowa drukarenka, czyli przełom]
Futrzak -- 01.02.2008 - 15:08Futrzaku
nie manipuluj z łaski swojej, dobrze? Trzy akapity łącznie miały być.
Uczepiłeś się 10? To cytuj go w całości, bo dopiero z całości wynika, że porządek zapanowal nie w wyniku rozwoju zmysłu estetycznego tylko z “lenistwa” -> nie trzeba było później sprzątać tego, co się wcześniej narozwalało.
“Wrócili po kilku miesiącach. Nie mieli się gdzie przytulić. Wpuściłem ich. To nie byli ci sami chłopcy. Dalej przychodzili co prawda w brudnych roboczych, przepoconych ubraniach. W garażu jednak zapanował porządek. Paliłem wówczas dużo papierosów. Zapytałem ich kiedyś, czy zauważyli, że nie rzucam petów na podłogę, a wrzucam do litrowej puszki po oleju. Zauważyli, dziwili się nawet – dlaczego? Wyjaśniłem: nie ze względów estetycznych, a z lenistwa, bo musiałbym za moment zamiatać, a nie bardzo mi się chce.”
p.s. Jak to dobrze, że chociaż Ty prostakiem nie jesteś.
Magia -- 01.02.2008 - 15:10> Magia
nie manipuluj z łaski swojej, dobrze? Trzy akapity łącznie miały być.
Uczepiłeś się 10? To cytuj go w całości, bo dopiero z całości wynika, że porządek zapanowal nie w wyniku rozwoju zmysłu estetycznego tylko z “lenistwa” -> nie trzeba było później sprzątać tego, co się wcześniej narozwalało.
“Wrócili po kilku miesiącach. Nie mieli się gdzie przytulić. Wpuściłem ich. To nie byli ci sami chłopcy. Dalej przychodzili co prawda w brudnych roboczych, przepoconych ubraniach. W garażu jednak zapanował porządek. Paliłem wówczas dużo papierosów. Zapytałem ich kiedyś, czy zauważyli, że nie rzucam petów na podłogę, a wrzucam do litrowej puszki po oleju. Zauważyli, dziwili się nawet – dlaczego? Wyjaśniłem: nie ze względów estetycznych, a z lenistwa, bo musiałbym za moment zamiatać, a nie bardzo mi się chce.”
Magio Droga. To Pan AFK nie rzucał kiepów z lenistwa, a nie oni.
Nie sądzę również, że porządek zapanował z lenistwa tylko ze zrozumienia, że AFK ich znowu wyrzuci jak nie będzie porządku.
Poza tym proszę zauważyć podstawową sprawę – najpierw musieli się zatroszczyć o swoje otoczenie, zrozumieć sens tego, a potem zrobili kariery. O to mi dokładnie idzie. Jeśliby AFK chciał zaprzeczyć tezie Nicponia powinien podać przykład kolesi, którzy nadal dymają w przepoconych kombinezonach, kiepują na dywan a mają w cholerę pieniędzy.
Chociaż i takich znam :)
pzdr
[ost. Rządowa drukarenka, czyli przełom]
Futrzak -- 01.02.2008 - 15:18Futrzaku
kłócimy się o to, co “poeta miał na myśli”. Proponuję zaczekać na powrót autora i wyjaśnienie przez Niego, o co tu chodzi. ‘OK?
Magia -- 01.02.2008 - 15:22Panie Futrzaku!
Rzeczywiście, przywołałem kilka nazwisk, natomiast racji panu N. nie przyznałem. Wręcz przeciwnie.
Andrzej F. Kleina -- 01.02.2008 - 15:28Ponieważ musiałem oddalić się od komputera, będę próbował na kolejne komentarze odpowiadać...
Pozdrawiam…
Panie Szeryfie!
Bo tak sie jakos dziwnie sklada, ze za prawicowcow…
uwazaja sie w Polsce ludzie o bardzo prostym i jednostronnym sposobie postrzegania swiata
Jednostronny sposób postrzegania świata wiązałbym nie tyle ze światopoglądem, a raczej mentalnością. Dla mnie pan N. postrzega i opisuje świat w tonacji grisaille, ale może się mylę. Podwójnie – zarówno w odniesieniu do Pana uwagi jak i mojej o panu N.
Andrzej F. Kleina -- 01.02.2008 - 15:32Pozdrawiam…
Szanowny Panie Stary!
Zaryzykuję, najwyżej mnie Pan skrzyczy, lub nazwie dyletantem. Jedno i drugie…
Andrzej F. Kleina -- 01.02.2008 - 15:34Pozdrawiam…
Szanowna Pani Magio!
To wejście, to tylko powitanie Pani: Dzień dobry… Brakowało mi Pani komentarzy…
Andrzej F. Kleina -- 01.02.2008 - 15:36Panie Igło!
Miast o gospodarstwie pana N. mówić, powiedziałby Pan coś o mojej wypowiedzi quasi filozoficznej o blokowisku. Nic jednak nie stracone… Zapraszam głębiej.
Andrzej F. Kleina -- 01.02.2008 - 15:38Panie Futrzaku!
Zrozumieli swój błąd. Estetyka zaczęła się liczyć.
Nie podzielam tego poglądu. Moim zdaniem zaczęło się liczyć ich wyrachowanie. A nad nim stała moja pała. Czyli kara odniosła skutek wychowawczy. Nie estetyka.
Andrzej F. Kleina -- 01.02.2008 - 15:41--> Andrzej F. Kleina
“tonacji grisaille”
Szeryfowi sie slownik wzbogacil :-)
Jerry
Szeryf -- 01.02.2008 - 15:44Panie Szeryfie!
Grzeczność za grzeczność, ja też dzięki Panu wiele zyskałem, i nie jest to kurtuazja…
Andrzej F. Kleina -- 01.02.2008 - 15:46Na chwilę sie przeraziłem, Panie Andrzeju,
o jakiego N się Panu rozchodzi, ale mi odpuściło.
Ale chciałbym zaznaczyć, że znam (także i tutaj) kilku lewicowców (czy może postępowców, sam nie wiem jak ich nazywać), o wyjątkowo prostym i nie dość że jednostronnym, ale świadczącym o osobowości autorytarnej (w rozumieniu proponowanym przez Adorno) profilu.
Czy nie odnosi Pan wrażenia, że ludzie, z grubsza rzecz ujmując, dzielą się na tych co wiedzą i jako wiedzący nie potrzebują żadnej rozmowy (bo składanie oświadczeń im wystarcza) i tych, którzy wątpią nawet we własną wiedzę (znając jej psychologiczne, kulturowe i społeczne uwarunkowania) i są otwarci na inne poglądy i inną wiedzę, szukając wciąż objaśnień o silniejszej mocy eksplanacyjnej?
Ci pierwsi, zasadniczo, uznają prymat mądrości ludowej (rodzinnej, własnego lub przekazanego przez cenne im autorytety doświadczenia osobniczego etc.) i uważają, że jeśli czegoś nie wiedzą, to na pewno jest to głupie.
Drudzy starają się konfrontować wiedzę uwarunkowaną różnymi płaszczyznami postrzegania, badania i opisywania świata i dopuszczają odmienne wizje zjawisk.
Mam nadzieję (jako osoba przyznająca się do poglądów konserwatywnych, ale z domieszką liberalizmu gospodarczego, a na dodatek jeszcze wierząca), że Pańskie oceny prawactwa i lewactwa, nie mają charakteru stanowczego a jedynie służyć mają bieżącej dyskusji
Pozdrawiam starannie
yayco -- 01.02.2008 - 15:50Panie Futrzaku!
Dobiegam z wywieszonym jęzorem jak 400-metrowiec i na pewno coś przeoczyłem. Co mogę jeszcze powiedzieć na chybcika…? Pisze Pan – Poza tym proszę zauważyć podstawową sprawę – najpierw musieli się zatroszczyć o swoje otoczenie, zrozumieć sens tego, a potem zrobili kariery. O to mi dokładnie idzie. Jeśliby AFK chciał zaprzeczyć tezie Nicponia powinien podać przykład kolesi, którzy nadal dymają w przepoconych kombinezonach, kiepują na dywan a mają w cholerę pieniędzy.
Chociaż i takich znam :)
Też znam takich. Generalnie, przykład moich małoletnich kolegów miał dowieść, iż o zrobieniu takich ich a nie innych karier zdecydowało szereg zmiennych niezależnych a i trochę też zależnych. Jeśli estetyka też, to jej rozwój nastąpił w momencie, kiedy ich straciłem z oczu. Prawdopodobnie swe potrzeby realizowali zgodnie z punktem widzenia Maslova, który Pan deprecjonuje, żadnych dowodów nie dostarczając. Bo zapewne Pan wie… I to wystarcza…
Andrzej F. Kleina -- 01.02.2008 - 15:51Szanowny Panie Yayco!
Te dwa typy Przez Pana wymienione doskonale ilustrują problem. Napisałem Panu Futrzakowi przed momentem, że on po prostu wie. I tyle…
- Pańskie oceny prawactwa i lewactwa, nie mają charakteru stanowczego a jedynie służyć mają bieżącej dyskusji.
W rzeczy samej Panie Yayco. Przepraszam, że tak po łebkach odpowiadam, nie jest to wynikiem mego braku szacunku, a raczej dzisiejszego zagonienia i gonitwy myśli…
Andrzej F. Kleina -- 01.02.2008 - 15:56Pozdrawiam serdecznie…
O! Pan Andrzej się pojawił i odpowiada.
Ja tylko w kwestii formalnej do Futrzaka chciałam kilka słów…
Magia -- 01.02.2008 - 16:20Przepraszam za niezbyt fortunne (ba! beznadziejne) użycie słowa “rozwój”. Dorozumiałam sobie pod tym pojęciem (bo nie wyjaśniłam wcześniej o co mi chodzi i durnowato wyszło) przechodzenie kolejnych szczebli drabiny Maslowa. Od tych podstawowych do wyższych, do których i estetyka się zalicza.
Tyle gwoli wyjaśnienia i przeprosin.
No to
znowu się uspokoiłem
yayco -- 01.02.2008 - 16:43Andrzej F. Kleina
W ogóle ciekawie się ten spór rozwija.
Myślę, że twierdzenie, iż to co ładne jednocześnie jest lepsze potwierdza się w wielu dziedzinach. Chałupy, jakie przytoczył jako przykład Igła są też tego dowodem. Tradycyjne, zwiazane ze środowiskiem budownictwo zawsze jet urodziwe, dlatego też, że w najwyższym stopniu walory otoczenia wyzyskuje. Aby je jednak skonstruować, trzeba było wiele lat próbować, uczyć się, rozwijać świadomość.
Zatem jedno i drugie.
Ale fajne, obchodzimy tego Marksa jak kot miskę z gorącą zupą.
Stary -- 01.02.2008 - 17:15> AFK
Też znam takich. Generalnie, przykład moich małoletnich kolegów miał dowieść, iż o zrobieniu takich ich a nie innych karier zdecydowało szereg zmiennych niezależnych a i trochę też zależnych.
Oczywistym jest, że nie każdy esteta zrobi karierę, i nie każdy “karierowicz” to esteta. Wydaje mi się tylko, że AN stwierdził coś bardzo oczywistego – że jeśli się robi w życiu coś bardziej skomplikowanego, niż 8h na etacie i do domu, coś twórczego, to trzeba/warto mieć tę zdolność do dostrzegania małych spraw. Imponderabilia to się chyba zwie. W to wchodzi i estetyka i np. pewna wrażliwość, inteligencja emocjonalna. Tyle.
Mam również nieodparte wrażenie, że gdyby tekst napisał kto inny i gdyby został pozbawiony pewnych nicponiowych “odcisków” [komuna, lewacy, etc.] bez naruszenia jednak clou to nie byłoby problemu. Ale może się mylę.
Prawdopodobnie swe potrzeby realizowali zgodnie z punktem widzenia Maslova, który Pan deprecjonuje, żadnych dowodów nie dostarczając. Bo zapewne Pan wie… I to wystarcza…
1. Czy deprecjonuję Maslowa? Stwierdzam jeno, że nakładanie piramidki na każde istnienie, bez wyjątku jest uproszczeniem, i to idącym dużo dalej, niż pewna generalizacja, na którą pozwolił sobie Nicpoń.
2. Raczył mnie Pan zaliczyć do tych, co wiedzą. Jak rozumiem, jest to kategoria ludzi, którą Pan pogardza, i do której zalicza Pan ludzi o odmiennej opinii. Przyjąłem to do akceptującej wiadomości, lecz mam prośbę, aby następnym razem swoje zażenowanie moją obecnością wyrażał w sposób mniej protekcjonalny. Polecam zastosowanie wulgaryzmów.
serdecznie pzdr
[ost. Rządowa drukarenka, czyli przełom]
Futrzak -- 01.02.2008 - 17:21> Stary
Ale fajne, obchodzimy tego Marksa jak kot miskę z gorącą zupą.
Prawda? :) Tylko, czy warto tę zupkę konsumować?
pzdr
[ost. Rządowa drukarenka, czyli przełom]
Futrzak -- 01.02.2008 - 17:24Szeryf
ma rację
galopujący major -- 01.02.2008 - 17:46Szanowny Panie Futrzaku!
Powiedziałem, iż “Pan wie”, na podstawie braku Pańskiego wyjaśnienia, a przekazania Pańskiej supozycji jako niemalże aksjomatu. Nie było moim zamiarem niczego w Pańskiej wypowiedzi deprecjonować. Idzie Pan zdecydowanie za daleko.
Andrzej F. Kleina -- 01.02.2008 - 18:08Mówi Pan teraz o imponderabiliach, proszę zwrócić jednak uwagę, iż pan N. wyciąga prostolinijny wniosek, iż conditio sine qua non powodzenia m a t e r i a l n e g o to posiadanie zmysłu estetycznego, co w mojej ocenie jest nadużyciem nie do udowodnienia. Zaryzykowałbym mówienie o potrzebie stetycznej, gdzie potrzebę rozumiem nie jako napięcie które należy zredukować, a właściwość.
Szanuję Pańskie wypowiedzi, nie ma w mojej wypowiedzi nic protekcjonalnego, a wulgaryzmów na ogół nie stosuję. Język polski jest zbyt piękny, a ponadto winien język giętki wypowiedzieć to – co pomyśli głowa. Bez wulgaryzmów. Co złego to nie ja.
Pozdrawiam…
Galopujący Majorze!
Czy poznał Pan kiedykolwiek, jakiegokolwiek Szeryfa, który racji byłby pozbawiony…?
Andrzej F. Kleina -- 01.02.2008 - 18:10Pozdrawiam…
> AFK - Ok
Oczywiście, nie mógłbym się zgodzić z tym, że kariera koniecznie wymaga estetyki. To duże uproszczenie.
Myślę jednak, że AN ma sporo racji w tym, że wielu ludziom tego właśnie brakuje. Że robią swoje, ale właśnie brak im umiejętności dostrzegania małych spraw, które jednak robią różnicę. To widać choćby w polityce. Czasem polityka pogrąża szczegół, pierdoła, której wagi nie docenił.
Co do piramidki. Słusznie zauważa Stary. Krążymy wokół Marksa.
pzdr
[ost. Rządowa drukarenka, czyli przełom]
Futrzak -- 01.02.2008 - 18:22Panie Futrzaku!
Pan N. ma rację mówiąc, że istnieją ludzie którzy pewnych drobiazgów nie zauważają. I byłoby ok. gdyby na tym poprzestał. Ale on idzie dalej. Nie dość, że nazywa to zmysłem estetycznym, co jest moim zdaniem niewłaściwe, ale powodzenie życiowe, konkretnie materialne warunkuje posiadaniem owego zmysłu. I to już jawi się jako total nonsens. Poza tym, pan N. powinien wiedzieć, albo się dowiedzieć, że słowo “estetyka”, posiada znaczenie, denotację i konotację, to tak w skrócie maratończyka… (to oczywiście, prowokacja :-))
Andrzej F. Kleina -- 01.02.2008 - 18:33Pozdrawiam, coraz fajniej się rozmawia…
Panie Futrzaku!
Cholera, starość nie radość, krążymy nie wokół Marksa, a wokół Marsa :-)
Andrzej F. Kleina -- 01.02.2008 - 18:34> AFK
Oczywiście warunkowanie jest przesadą, ale pewien mechanizm jest i wydaje się nieracjonalnym odrzucać jego ideę tylko dlatego, że nie sprawdza się zawsze.
W jakimś sensie, jeżeli nie będziemy rozumieli powodzenia tylko w sensie finansowym, to ten mechanizm zaczyna być coraz bardziej akuratny.
Co do znaczenia słów. Każde słowo ma swoją historię. Jest znaczenie słownikowe, potoczne i branżowe. Zmysł estetyczny brzmi dobrze.
pzdr
[ost. Rządowa drukarenka, czyli przełom]
Futrzak -- 01.02.2008 - 18:47Panie Futrzaku!
Dopiero teraz pojawiła mi się “wizja” Textowiska. Co się dzieje? – przecież dzisiaj żadnego pojedynku nie ma. Rzeczywiście “zmysł estetyczny” brzmi dobrze. Powiedziałbym nawet, że brzmi dumnie.
Andrzej F. Kleina -- 01.02.2008 - 20:26Pozdrawiam…
Bardzo krótko!
1. zmysł estetyczny przejawia się też w wyrazach, których się używa,
2. agresja jest dla mnie nieestetyczna,
3. jestem architektem i wszystkie te wynurzenia przekonują mnie do jednego – każdy się zna na architekturze lepiej od najnędzniejszego architekta,
4. teraz już nie ma komuny – dlatego wszystkie budowane właśnie budynki i budowle są nareszcie pełne piękna i zmysłu estetycznego swych twórców,
5. jestem wielce ciekaw tych sreber Nicponia, które nam pokaże, byśmy docenili jego zmysł estetyczny…
ps. wkurzyłem się niewątpliwie, bo zapomnieliście, że architektura w bidnym kraju jest bidna a komuna zaserwowała nam nędzę. Więc nie pieprzcie o tym, że to marny zmysł estetyczny kazał budować tak marnie. To durne przepisy, metraże, braki materiałowe, bylejakość, sobiepaństwo partyjnych i jeszcze setki komunistycznych durnot!
Mieliśmy znakomitych architektów, którzy MIMO tego wszystkiego, co ledwie napomknąłem, potrafili coś stworzyć, choć rzeczywiście bywało to rzadko. I w większości to Galopujący zbliża się choć trochę do prawdziwych powodów ohydy architektonicznej peerelu. Dodam też, że warto zwrócić uwagę na niepokojące podobieństwa architektury monumentalnej faszyzmu, hitleryzmu i komunizmu…
ps. Panie Andrzeju – z rozpędu wpisałem się u Pana, a miałem u Nicponia, ale już zostawię komentarz, bo przecież o tym samym. Do niego przekleiłem te słowa potem…
jotesz -- 02.02.2008 - 09:49:)
Joteszu,
Czekałem cicho, aż zareagujesz na te bluzgi pod adresem architektury komunistycznej. No i się doczekałem.
Trochę Ci zatem nadepnę na odcisk.
Architektów pewnie mieliśmy świetnych. Nawet bez “pewnie”. Urbanistów już mniej. Tyle tylko, że ich wizje nie przetrwały próby czasu w konfrontacji z komunistyczną szarzyzną i bylejakością. Nie będę Cię dręczył wizją “kwadratu” na Zaporoskiej, falujących sufitów w tamtej okolicy, czy walącej się promenady pod szaroczarnymi z brudu “hawrylakami” na Grunwaldzkim, bo napiszesz “Myśmy to pięknie zaprojektowali, ale komuna te piękne projekty tak spieprzyła”.
Ale tak to każdy mógłby się tłumaczyć. Projektanci samochodów też by umieli zaprojektować same mercedesy, gdyby tylko chcieli. Inżynierowie drogownicy na pewno mieli w głowach wspaniałe skrzyżowania sześciopasmowych autostrad.
I co z tego?
To tak zupełnie off topic, ale akurat dokonania powojennych architektów we Wrocławiu pozwolę sobie (na pewno niektórych krzywdząc) ocenić wyłącznie na podstawie stanu obecnego dość umiarkowanie.
Na marginesie – co z tymi pofalowanymi sufitami, skąd to się wzięło? To pytanie dręczy mnie od czasu pierwszej wizyty w jednym z tamtejszych mieszkań...
oszust1 -- 02.02.2008 - 10:04Panie Joteszu!
Przykro mi, że się Pan zameldował przypadkowo, a nie ze swiadomego wyboru, ale niech tam… :-)
Te 5 punktów, które Pan wymienił – nic dodać, nic ująć. Poza może jednym. My, Polacy znamy się nie tylko na architekturze. Znamy się na wszystkim… W spsób co najmniej doskonały.
W dyskusji pod moim postem, jest Pan pierwszym (i nic to, że przypadkowo) który dotyka pierwszego watku mojego tekściku.
Jasne, że architektura w bidnym kraju jest bidna. Jasne to jak 2 plus 2 równa się 4. Ja, próbowałem się wymądrzać i powiedziałem m.in. – To również, a może przede wszystkim kategoria polityczna, mająca unifikować poprzez identyczne mieszkania ludzi. Szarość owych blokowisk, ich pudełkowatość oddziaływała w sposób znaczący na psychikę ludzi w nich mieszkających. To nie brak estetyki u „komuchów” decydował jak twierdzi pan N., o takim a nie innym wyborze kształtów tych, a był to, moim zdaniem, ich, władzy, świadomy, polityczny wybór.
Autodestrukcyjność systemu z kolei polegała w tym przypadku na tym, iż blokowiska te były budowane szybko, byle jak, wpisane były bowiem w kolejną zdobycz socjalizmu „tumiwisizm”. Ich walory ciepłochronne były byle jakie, więc władza grzała je w sposób ponadnormatywny. Zdecydowana część narodowego dochodu brutto ulatywała do atmosfery. Tym samym, ulatywał poprzez gospodarkę ustrój…
Dziękuję za przypadkowy komentarz, pozdrawiam serdecznie…
Andrzej F. Kleina -- 02.02.2008 - 10:18Panie Oszuście 1!
Ja, tylko do fali i o fali. A może falujące sufity to nie kategoria brakoróbstwa, a wręcz estetyczna, mająca utrudzonych budowaniem demokracji socjalistycznej w rytm fal Dunaju ukoić i przygotować do walki o lepsze, socjalistyczne jutro…?
Andrzej F. Kleina -- 02.02.2008 - 10:21Pozdrawiam…
Panie Andrzeju,
Interpretacja z kojącym działaniem pofalowanego sufitu wydaje mi się być najbliższa rzeczywistości. Biorąc pod uwagę fakt, że do ówczesnej kultury należało nadmierne spożycie etanolu, obserwacja sufitu była jednym z działań terapeutycznych.
Nawet wiele lat temu zaproponowałem znajomym pomalowanie sufitu na niebiesko. Usłyszałem wtedy “dobrze, że chociaż podłóg nie zrobili pofalowanych”.
oszust1 -- 02.02.2008 - 10:28> Jotesz
wkurzyłem się niewątpliwie, bo zapomnieliście, że architektura w bidnym kraju jest bidna a komuna zaserwowała nam nędzę. Więc nie pieprzcie o tym, że to marny zmysł estetyczny kazał budować tak marnie. To durne przepisy, metraże, braki materiałowe, bylejakość, sobiepaństwo partyjnych i jeszcze setki komunistycznych durnot!
Ale nawet jak była kasa to też budowano to, co teraz straszy. Zresztą – słusznie zauważył Major – jakie koszmarki budowali piersi polscy kapitaliści. A kasa była przecież. To jest w mentalności.
Wspomniane przez Ciebie powody są na pewno istotne, ale ten brak potrzeby estetyki też był. Przecież nawet Herbert o tym pisał. W szkołach o tym uczą.
Tak więc estetyka może być pomocna w życiu/nie należy zaniedbywać nauki o pięknie/Zanim zgłosimy akces trzeba pilnie badać/kształt architektury rytm bębnów i piszczałek/kolory oficjalne nikczemny rytuał pogrzebów
Mam wrażenie, że bijemy pianę, bo elementarną rzecz powiedział facet z przeciwnego obozu. Po prostu.
pzdr
[ost. Rządowa drukarenka, czyli przełom]
Futrzak -- 02.02.2008 - 11:40RE: Pofalowane kształty
Jak Wam się podoba? Mieszkałem tam.
Falowiec
[ost. Rządowa drukarenka, czyli przełom]
Futrzak -- 02.02.2008 - 11:47Futrzak,
Zaciekawiły mnie te wydeptywane przez ludzi ścieżki po prawej stronie. Zobaczyłem, jak to wygląda z satelity w Google Earth. Skojarzyło mi się z liniami na dłoni. Niby bez ładu i składu, ale jakąś prawidłowość (by nie rzec: mądrość ludową) w tym widać...
Polecam. Wystarczy wpisać (pewnie w Google Maps też):
oszust1 -- 02.02.2008 - 12:00obrońców wybrzeża, gdańsk, polska
Panie Futrzaku!
Pan mi tak hurtem, to i podwójnie dziękuję. A przy okazji kawałek staroci sympatycznej:
- Straszne mieszkania. W strasznych mieszkaniach
Strasznie mieszkają straszni mieszczanie.
Pleśnią i kopciem pełznie po ścianach
Zgroza zimowa, ciemne konanie.
Od rana bełkot. Bełkocą, bredzą,
Że deszcz, że drogo, że to, że tamto.
Trochę pochodzą, trochę posiedzą,
I wszystko widmo. I wszystko fantom.
Sprawdzą godzinę, sprawdzą kieszenie,
Krawacik musną, klapy obciągną
I godnym krokiem z mieszkań – na ziemię,
Taką wiadomą, taką okrągłą.
I tak dali…
Andrzej F. Kleina -- 02.02.2008 - 12:00