Pan tak waży słowa, że trudno pogadać.
Ale — goś w dom, herbata na stół.
Jakbym coś Panu dopisał w rozmowie niechcący — proszę prostować.
W jednym zgodzić się nie mogę. Sekty od wielkich religii dzieli dużo. Bynajmniej nie tylko liczebność. Temat jest duży, a ja, muszę przyznać, specem od sekt nie jestem. Ale wystarczająco speców słyszałem i czytałem, żeby zapamiętać, że różnice są bardzo istotne.
A już zwłaszcza katolicyzm, który nie tylko ma uporządkowaną racjonalnie teologię, ale prawo kanoniczne i struktury pozwalające jakoś panować nad rozbuchanymi kaznodziejami, którzy sięgną po sekciarskie techniki.
Ot — świeży przykład, z diecezji warszawskiej: ruch rodzin nazaretańskich właśnie jest z takich powodów w trakcie poważnego remontu.
Może – kiedyś – jak się wygrzebię z roboty, a TXT jeszcze będzie, przygotuję o różnicach artykuł. Pogadamy.
Co do przypowieści o osiołku, to ona wielce udana jest. Rzecz w tym, że nie jestem pewien, czy przedstawia punkt widzenia osiołka, czy też jego właściciela.
Co do mejnsitrimu. Zawsze jakiś jest. Ale ja, Panie Lorenzo, nigdy nie rozumiałem niezależności a tym bardziej obywatelskości, jako nie-bycie-w-mejnstrimie. Nie aspiruję do wiecznego epatowania wzorem prawicowych dziennikarzy swoim wykluczeniem z salonu. I tego w tym tekście nie ma.
Prędzej to znaleźć można w administracyjnej deklaracji “o nas”.
Ja obywatelskość intuicyjnie kojarzę z pierwszymi dwoma słowami, od których pochodzi słynny skrót NSZZ. Czy to utopia, czy nie — to osobna rzecz.
Ale przykro troszkę skonstatować, że sztandary, którymi dumnie powiewamy — to tylko taka reklama.
Dlatego cieszy mnie, że dwie godziny po moim nocnym apelu, by je zdjąć i słów nie nadużywać nadaremno, Sergiusz ogłosił to ex caethedra.
Panie Lorenzo
Pan tak waży słowa, że trudno pogadać.
Ale — goś w dom, herbata na stół.
Jakbym coś Panu dopisał w rozmowie niechcący — proszę prostować.
W jednym zgodzić się nie mogę. Sekty od wielkich religii dzieli dużo. Bynajmniej nie tylko liczebność. Temat jest duży, a ja, muszę przyznać, specem od sekt nie jestem. Ale wystarczająco speców słyszałem i czytałem, żeby zapamiętać, że różnice są bardzo istotne.
A już zwłaszcza katolicyzm, który nie tylko ma uporządkowaną racjonalnie teologię, ale prawo kanoniczne i struktury pozwalające jakoś panować nad rozbuchanymi kaznodziejami, którzy sięgną po sekciarskie techniki.
Ot — świeży przykład, z diecezji warszawskiej: ruch rodzin nazaretańskich właśnie jest z takich powodów w trakcie poważnego remontu.
Może – kiedyś – jak się wygrzebię z roboty, a TXT jeszcze będzie, przygotuję o różnicach artykuł. Pogadamy.
Co do przypowieści o osiołku, to ona wielce udana jest. Rzecz w tym, że nie jestem pewien, czy przedstawia punkt widzenia osiołka, czy też jego właściciela.
Co do mejnsitrimu. Zawsze jakiś jest. Ale ja, Panie Lorenzo, nigdy nie rozumiałem niezależności a tym bardziej obywatelskości, jako nie-bycie-w-mejnstrimie. Nie aspiruję do wiecznego epatowania wzorem prawicowych dziennikarzy swoim wykluczeniem z salonu. I tego w tym tekście nie ma.
Prędzej to znaleźć można w administracyjnej deklaracji “o nas”.
Ja obywatelskość intuicyjnie kojarzę z pierwszymi dwoma słowami, od których pochodzi słynny skrót NSZZ. Czy to utopia, czy nie — to osobna rzecz.
Ale przykro troszkę skonstatować, że sztandary, którymi dumnie powiewamy — to tylko taka reklama.
Dlatego cieszy mnie, że dwie godziny po moim nocnym apelu, by je zdjąć i słów nie nadużywać nadaremno, Sergiusz ogłosił to ex caethedra.
odys -- 17.03.2009 - 10:53