Ja wiem, że znaczna część obecnego sztormu, w którym pogrążyło się TXT, to zwykła obrona kilku blogerów. Blogerów, przez adminów potraktowanych jak balast.
Jak Pan zauważył, nie zaangażowałem się ni razu w akcje personalne. Akurat do postaci dotkniętych restrykcjami, bądź na restrykcje przez nowy regulamin skazane — jest mi daleko. Z różnych przyczyn, acz głównie ze względów estetycznych.
Z panią Renatą jestem w stuprocentowym konflikcie, odkąd mnie oszczerczo oskarżyła, m. in. nazywając kłamcą. Więc towarzysko jest mi jak najbardziej obca.
Nie dziwię się jednak odruchom samoobronnym i solidarnościowym. Nikt nie lubi być wyrzucany. Wielu też jest tu głównie po to, by czytać i rozmawiać ze znajomymi z netu. I nic dziwnego, że ich bronią. Akurat nie są to moi znajomi, ale to rozumiem.
Tylko wie Pan, mnie idzie o pryncypia. Nie o kolegów.
Sprawa pierwszej wagi została korzystnie wg mnie zmieniona.
Przeraża mnie jednak, że administracja działać może według schematu towarzyskiego. Siada sobie przy stoliku i naradza się: ten, ten i ten nam nie pasują, trzeba ich jakoś, hmm, zniechęcić.
I ciach — powstaje nowy, dziwny regulamin.
Z wpisanym kijem na tych, ktorzy nie są kolegami administracji.
Bo z Pańskiej wizji, z całym szacunkiem, nie wynika żaden konflikt społeczności z jakąś zachłanną grupą halberowców. Mimo całej asymetrii z jaką Pan to opisuje — w Pana wizji widać halberowców A kontra halberowcom B.
Nie podoba mi się także wszechwładny, właścicielski zarząd, który nie zamierza uzasadniać żadnych swoich decyzji przedmiotom swoich działań. Zwłaszcza, że z początku obiecywano mi coś zupełnie innego, a teraz czuję się obudzony z ręką w czymś może ciepłym ale niezbyt przyjemnym.
Pan mówi, że ja, upominając się o zasady, stawiam się niechcący po złej stronie. A ja, bardzo przepraszam, nie widzę w tak przedstawionym konflikcie dobrej strony.
Mimo, że niezmiernie lubię czytać teksty Pana, Jareckiego, a i Igły też.
A jednocześnie unikam RRK, Docenta, a także Mad Doga, że o innych nie wspomnę.
Dla mnie — dobrą stroną są czyste reguły gry, najlepiej zabezpieczone transparentnymi mechanizmami demokratycznymi, służące zabezpieczeniu niezależności publicystów. Z uwzględnieniem jakiejś ochrony przed niebezpiecznymi treściami i technikami.
Rozumie Pan?
Ja się nie cieszę, ani ciut ciut, że halberowcy zostali wycięci przez kolegów pani Kruk i jej mocodawców, a że to towarzystwo jest z kolei wycinane teraz przez komando Farfała. Które za moment zostanie wymiecione takoż. Nie o to, nie o to.
Pan sugeruje, że teraz mam zmilczeć, a o zasadach pogadamy jak niepożądani zostaną zgrabnie usunięci?
Poważnie?
Panie Referencie
Ja wiem, że znaczna część obecnego sztormu, w którym pogrążyło się TXT, to zwykła obrona kilku blogerów. Blogerów, przez adminów potraktowanych jak balast.
Jak Pan zauważył, nie zaangażowałem się ni razu w akcje personalne. Akurat do postaci dotkniętych restrykcjami, bądź na restrykcje przez nowy regulamin skazane — jest mi daleko. Z różnych przyczyn, acz głównie ze względów estetycznych.
Z panią Renatą jestem w stuprocentowym konflikcie, odkąd mnie oszczerczo oskarżyła, m. in. nazywając kłamcą. Więc towarzysko jest mi jak najbardziej obca.
Nie dziwię się jednak odruchom samoobronnym i solidarnościowym. Nikt nie lubi być wyrzucany. Wielu też jest tu głównie po to, by czytać i rozmawiać ze znajomymi z netu. I nic dziwnego, że ich bronią. Akurat nie są to moi znajomi, ale to rozumiem.
Tylko wie Pan, mnie idzie o pryncypia. Nie o kolegów.
Sprawa pierwszej wagi została korzystnie wg mnie zmieniona.
Przeraża mnie jednak, że administracja działać może według schematu towarzyskiego. Siada sobie przy stoliku i naradza się: ten, ten i ten nam nie pasują, trzeba ich jakoś, hmm, zniechęcić.
I ciach — powstaje nowy, dziwny regulamin.
Z wpisanym kijem na tych, ktorzy nie są kolegami administracji.
Bo z Pańskiej wizji, z całym szacunkiem, nie wynika żaden konflikt społeczności z jakąś zachłanną grupą halberowców. Mimo całej asymetrii z jaką Pan to opisuje — w Pana wizji widać halberowców A kontra halberowcom B.
Nie podoba mi się także wszechwładny, właścicielski zarząd, który nie zamierza uzasadniać żadnych swoich decyzji przedmiotom swoich działań. Zwłaszcza, że z początku obiecywano mi coś zupełnie innego, a teraz czuję się obudzony z ręką w czymś może ciepłym ale niezbyt przyjemnym.
Pan mówi, że ja, upominając się o zasady, stawiam się niechcący po złej stronie. A ja, bardzo przepraszam, nie widzę w tak przedstawionym konflikcie dobrej strony.
Mimo, że niezmiernie lubię czytać teksty Pana, Jareckiego, a i Igły też.
A jednocześnie unikam RRK, Docenta, a także Mad Doga, że o innych nie wspomnę.
Dla mnie — dobrą stroną są czyste reguły gry, najlepiej zabezpieczone transparentnymi mechanizmami demokratycznymi, służące zabezpieczeniu niezależności publicystów. Z uwzględnieniem jakiejś ochrony przed niebezpiecznymi treściami i technikami.
Rozumie Pan?
Ja się nie cieszę, ani ciut ciut, że halberowcy zostali wycięci przez kolegów pani Kruk i jej mocodawców, a że to towarzystwo jest z kolei wycinane teraz przez komando Farfała. Które za moment zostanie wymiecione takoż. Nie o to, nie o to.
Pan sugeruje, że teraz mam zmilczeć, a o zasadach pogadamy jak niepożądani zostaną zgrabnie usunięci?
odys -- 19.03.2009 - 17:12Poważnie?