Pan Docent Stopczyk stwierdził, że nienawidzi adrenaliny, bo ma po niej kaca. Owszem, rozumiem ten syndrom, bo też mi się czasem zdarza. Ale nie ma jednej adrenaliny, jak nie ma jednego alkoholu. Po dostarczonej mi uprzejmie przez pewną Personę, kaca się akurat nie spodziewam. Zamierzam dopić zieloną herbatę, zjeść śniadanie, adrenalinę przekształcić w energię.
Ja też chyba kończę, bo ludzka małość i kurewstwo jednak potrafią mnie czasami przerazić... A myślałam, że już niewiele rzeczy jest w stanie mnie zaskoczyć. Dziękuję, serio, to była bardzo pouczająca lekcja.
Na szczęście jestem Smokiem z Ziemi, a nie z Drzewa, więc nie czuję potrzeby, żeby sobie nadgarstki obtłukiwać. Mi wystarczy bluznąć z odpowiednią siłą, wygarnąć, co leży na wątrobie, a po chwili już cisza, spokój, uśmiech na ustach. Przecież ja bym nawet gimnazjum nie przetrwała, nie wyrobiwszy umiejętności brania takich rzeczy w nawias.
Czuję się, jakby świat zakręcił, czas się cofnął, gdzieś do roku dwa tysiące trzeciego. Znowu to samo, wracamy na front, czas porzucić marzenia o pokoju i przypomnieć sobie dawne nawyki. Jestem Wojownikiem, tego nie można się wyrzec, mogłam sobie złagodnieć i co z tego… “warszawskie el ma twardość metalu, owiniętego flanelą”. Świat się wyostrzył, rozłamał wyraziście na wrogów i przyjaciół, i gorze wam, i gorze nam, na końcu przyjdzie Grześ. ;-)
Ze mnie jest dupa, a nie strateg, upieram się przy walce równej i szlachetnej, wolę przegrać, niż zwyciężyć nieuczciwie. Do głównego Przeciwnika żywię ogromny szacunek (nie ze względu na przymioty ducha, bo to skurwiel, ale z uwagi na inteligencję nieprzeciętną...) i mam świadomość, że on wie o mnie naprawdę bardzo dużo. Jednakże wiem również, że z tego, co wie, nic absolutnie nie rozumie.
Update. Coś mi się przypomniało. Ech, ta moja pamięć to jednak jest przekleństwo dla ludzkości.
Pewien badacz i korespondent Akademii, kiedyś przestał badać i opisywać, bo mu się znudziło. Powiedział mi jednak, herbatę popijając i uśmiechając się przebiegle, że chodzi mu pewien tekst po głowie. O indiańskim plemieniu, w którym tylko Wódz pieprzy się z kobietami, a inni wojownicy ze sobą nawzajem.
Wtedy wydało mi się to takie okropne, smutne i ojej. Aż uroniłam łezkę do własnej filiżanki.
Najnowsze wyniki badań etnograficznych, przeprowadzonych przez prof. Pinon, wskazują jednak, że całkiem mylny był to błąd.
Wojownicy plemienia wykazują entuzjastyczne chęci w kierunku… hm… pieprzenia się ze sobą nawzajem. A także świadczenia… hm, hm… pewnych usług Wodzowi, gdy kobiety aktualnie się oddalą. Na polowanie, albo zbiór pożywienia. Wojownicy bowiem nie walczą, w tym plemieniu. Siedzą w kucki wokół totemu, uśmiechają się łagodnie, a wzrok mają taki zamglony. Tomahawków i tasaków używają tylko do drobnych prac kuchennych. W tym są nieźli.
Etnografia jest fascynującą nauką, nie mogę twierdzić inaczej. W końcu spłodziła mnie dwójka antropologów kulturowych.
Update 2. Zaliczyłam test z rosyjskiego na czwórkę. Nieźle, zważywszy, że przyszłam pijana, w ogóle zapomniałam, że to dzisiaj, zaczęłam sobie śpiewać w języku adekwatnym, skończyłam pierwsza i zbiegłam na papierosa, nucąc Biełamor, eta prosta papirossa.
“Ja całe życie na farcie lecę i jeszcze nie wpadłem… i nie wpadnę”
Notka 2
Pan Docent Stopczyk stwierdził, że nienawidzi adrenaliny, bo ma po niej kaca. Owszem, rozumiem ten syndrom, bo też mi się czasem zdarza. Ale nie ma jednej adrenaliny, jak nie ma jednego alkoholu. Po dostarczonej mi uprzejmie przez pewną Personę, kaca się akurat nie spodziewam. Zamierzam dopić zieloną herbatę, zjeść śniadanie, adrenalinę przekształcić w energię.
Ja też chyba kończę, bo ludzka małość i kurewstwo jednak potrafią mnie czasami przerazić... A myślałam, że już niewiele rzeczy jest w stanie mnie zaskoczyć. Dziękuję, serio, to była bardzo pouczająca lekcja.
Na szczęście jestem Smokiem z Ziemi, a nie z Drzewa, więc nie czuję potrzeby, żeby sobie nadgarstki obtłukiwać. Mi wystarczy bluznąć z odpowiednią siłą, wygarnąć, co leży na wątrobie, a po chwili już cisza, spokój, uśmiech na ustach. Przecież ja bym nawet gimnazjum nie przetrwała, nie wyrobiwszy umiejętności brania takich rzeczy w nawias.
Czuję się, jakby świat zakręcił, czas się cofnął, gdzieś do roku dwa tysiące trzeciego. Znowu to samo, wracamy na front, czas porzucić marzenia o pokoju i przypomnieć sobie dawne nawyki. Jestem Wojownikiem, tego nie można się wyrzec, mogłam sobie złagodnieć i co z tego… “warszawskie el ma twardość metalu, owiniętego flanelą”. Świat się wyostrzył, rozłamał wyraziście na wrogów i przyjaciół, i gorze wam, i gorze nam, na końcu przyjdzie Grześ. ;-)
Ze mnie jest dupa, a nie strateg, upieram się przy walce równej i szlachetnej, wolę przegrać, niż zwyciężyć nieuczciwie. Do głównego Przeciwnika żywię ogromny szacunek (nie ze względu na przymioty ducha, bo to skurwiel, ale z uwagi na inteligencję nieprzeciętną...) i mam świadomość, że on wie o mnie naprawdę bardzo dużo. Jednakże wiem również, że z tego, co wie, nic absolutnie nie rozumie.
Update. Coś mi się przypomniało. Ech, ta moja pamięć to jednak jest przekleństwo dla ludzkości.
Pewien badacz i korespondent Akademii, kiedyś przestał badać i opisywać, bo mu się znudziło. Powiedział mi jednak, herbatę popijając i uśmiechając się przebiegle, że chodzi mu pewien tekst po głowie. O indiańskim plemieniu, w którym tylko Wódz pieprzy się z kobietami, a inni wojownicy ze sobą nawzajem.
Wtedy wydało mi się to takie okropne, smutne i ojej. Aż uroniłam łezkę do własnej filiżanki.
Najnowsze wyniki badań etnograficznych, przeprowadzonych przez prof. Pinon, wskazują jednak, że całkiem mylny był to błąd.
Wojownicy plemienia wykazują entuzjastyczne chęci w kierunku… hm… pieprzenia się ze sobą nawzajem. A także świadczenia… hm, hm… pewnych usług Wodzowi, gdy kobiety aktualnie się oddalą. Na polowanie, albo zbiór pożywienia. Wojownicy bowiem nie walczą, w tym plemieniu. Siedzą w kucki wokół totemu, uśmiechają się łagodnie, a wzrok mają taki zamglony. Tomahawków i tasaków używają tylko do drobnych prac kuchennych. W tym są nieźli.
Etnografia jest fascynującą nauką, nie mogę twierdzić inaczej. W końcu spłodziła mnie dwójka antropologów kulturowych.
http://www.mediafire.com/?femyjz0zmym
Update 2. Zaliczyłam test z rosyjskiego na czwórkę. Nieźle, zważywszy, że przyszłam pijana, w ogóle zapomniałam, że to dzisiaj, zaczęłam sobie śpiewać w języku adekwatnym, skończyłam pierwsza i zbiegłam na papierosa, nucąc Biełamor, eta prosta papirossa.
“Ja całe życie na farcie lecę i jeszcze nie wpadłem… i nie wpadnę”