Błogosławione "in dubio pro reo"

Nikt z nas nie zna tak naprawdę sprawy Jakuba T., nikt z nas nie zapoznawał się z aktami sprawy, więc wydawanie jednoznacznego osądu byłoby zwyczajnie nierozsądne. Wiemy tylko to, co raczyły nam przekazać media, a to zdecydowanie za mało.

Jedno jest natomiast pewne – Europa kontynentalna ma zasadę in dubio pro reo – w razie wątpliwości na korzyść oskarżonego, i chwała jej za to. Z tych nielicznych informacji, które do nas docierały wiemy, że w sprawie były wątpliwości, szczególnie w odniesieniu do kodu DNA. Materiał genetyczny miał być dwukrotnie pobierany z ciała ofiary, i dopiero drugie pobranie wykazało obecność DNA Jakuba T.

Niczego nie przesądzam, ale czasem warto stawiać pytania. Czy można ponad wszelką wątpliwość wykluczyć sytuację, w której jakiś nadgorliwy policjant/policjanci chcąc się wykazać skutecznością, biegłością i profesjonalizmem nie mogliby owego DNA podłożyć? Mało prawdopodobne? Możliwe, ale czy nieprawdopodobne?

No i ten nieszczęsny czynnik ludowy w wymiarze sprawiedliwości w postaci ławy przysięgłych. Jaką postać może przyjąć ludowe poczucie sprawiedliwości, na przestrzeni dziejów mieliśmy tego setki, jeśli nie tysiące przykładów.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Szanowny Panie Wenhrinie!

Kto to jest Jakób T.? i co to za sprawa była?

Pozdrawiam

Myślenie nie boli! (Chyba, że…)


Subskrybuj zawartość