Los wyzwolonej Czeczenki w kraju świeckim

Rumisa przyjechała do Polski w 2000 r., z Czeczenii wyjechała, gdy trwała druga wojna. Nie sposób było tam żyć, zwłaszcza wówczas, gdy jej rodacy walczyli już nie o samą niepodległość, ale o państwo islamskie. A w takim państwie kobiecie wyzwolonej trudno byłoby znaleźć sobie miejsce. Choć kto wie, może gdyby nie ciągnącą się latami wyjątkowo brutalna wojna to jakąś niszę Rumisa by sobie wyszukała nawet w republice islamskiej, w końcu zostawiła tam matkę, a kobieta czeczeńska jest bardzo pokorna i wiele potrafi znieść, nawet szariat.

Rumisa przed drugą wojną czeczeńską wykładała literaturę powszechną na uniwersytecie w Groznym. Nie nosi chust, farbuje włosy, codziennie nakłada makijaż, chodzi do fryzjera, nosi się na sposób europejski – czasem dżinsy, czasem buty na obcasie, zimą skórzane kozaki do kolan, jeśli spódnice, to nigdy do kostek.

W Polsce jej się nie poszczęściło, mieszka w O., z ośrodka musiała się wyprowadzić, bo procedura uchodźcza skończyła się już dawno. Znalazła sobie w O. tani robotniczy hotel, “właściciel jest w porządku”, więc drogo nie płaci. Językiem polskim włada coraz lepiej, rozumie wszystko, czasem ma tylko problemy z mówieniem, umykają jej słowa, a niektórych zwyczajnie jeszcze nie zna. W O. trudno o pracę, ale pewna fundacja zaproponowała jej i kilku jej rodakom, którzy się dobrze integrują pracę w ośrodku w charakterze mentorów. Mentor pomaga innym cudzoziemcom starającym się o status uchodźcy, z reguły zna język polski, więc może pomóc załatwić sprawy w urzędzie, sformułować pismo, udzielić porady dotyczącej bieżących spraw życia codziennego. Ale mentor też nie ma łatwego życia. Zdarza się, że rodacy zarzucą mu kolaborację z Polakami, którzy mają ich prześladować nie mniej niż Rosjanie.

Rumisa chciałaby już żyć jak przeciętna Polka, ale nie tylko brak stałej pracy jest przeszkodą. Do klubu z Polakami się nie wybierze, choć te ją kuszą. Nie pójdzie nie tylko w O., ale także w B. czy w Warszawie, bo “Co nasi mężczyźni powiedzą?”.

A mężczyźni cóż, sami chętnie wszelkie kluby odwiedzają, bez względu na to czy mają żony, które na ten czas zostawią same z pięciorgiem czy sześciorgiem dzieci. Chętnie korzystają też z wdzięków niemuzułmanek, czasem sięgną po alkohol, niekiedy nazbyt często, chyba że są wahhabitami. Wahhabici nie piją, nie palą, rolę kobiety widzą jednoznacznie – dom, dzieci, żadna nauka, żadna praca. Wahhabitów jest już na tyle dużo, że potrafią zastraszać tych swoich ziomków, którzy chcieliby żyć zbyt lekko, choć sami częstokroć wdziękowi niemuzułmańskich kobiet oprzeć się nie potrafią – w końcu muzułmanin może mieć cztery żony, ale o kolejnych żonach tak naprawdę żaden wahhabita nie myśli poważnie, żoną można być też tylko przez jeden dzień.

Co innego czeczeńska kobieta, jej rola jest jasno określona i biada jej, gdy zechce zasmakować życia polskiej kobiety. Stąd Rumisa jeszcze długo nie zazna prawdziwej wolności. I tak jej rodacy poszli na duże wobec niej ustępstwa pozwalając nie nosić jej chusty, zakładać dżinsy i buty na obcasie, ale i tak ją mają za kolaborantkę.

  • Zmieniłem imię naszej bohaterki i pierwszą literę miasta, w którym mieszka. Trochę mnie zaniepokoiły wejścia z Moskwy i Jemenu po napisaniu postu pt. “Dwie Czeczenie”.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

komentarz

+
Trudno nawet komentować tę opowieść.. A “wejścia z Jemenu”, rzeczywiście, mogą zmrozić krew w żyłach.

Kłaniam się zielono


:-)

Pani Sosenko, lepiej dmuchać na zimne, wielu naszych Czeczenów jeździ do Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, więc nigdy nie wiadomo…

Na pocieszenie mogę dodać, że znam dwie młode Czeczenki, które zdołały się uwolnić z tego gorsetu :-)

Pozdrawiam serdecznie


Właśnie się zastanawiałam,

czy taka Czeczenka w ogóle ma szansę na normalne życie w innych krajach, czy to pochodzenie zawsze się za nią ciągnie. Ale po komentarzu widzę, że ma.
Ja tam specjalnie za wyzwoloną się nie uważam, ale po tym tekście zaczęłam sobie uświadamiać, ile spraw przyjmuję za oczywistość. Dle niektórych to szczyt marzeń.


Pani Łyżeczko

Tu słowo “wyzwolona” ma inne znaczenie, bo owo “wyzwolenie” polega na tym, co u nas jest rzeczą normalną, czyli dokładnie na tym, co napisałem o Rumisie nic więcej, nic mniej.


Mniej więcej to samo próbowałam napisać

To, co dla niej jest wyzwoleniem, dla mnie jest już oczywistością. Może trochę łaskawszym okiem spojrzę na feministki?


Subskrybuj zawartość