Przypominania o bohaterskiej rodzinie Ulmów nigdy dość

Miałem wrażenie, że ta ważna w końcu wiadomość, która powinna stać się okazją do przypomnienia losu rodziny Ulmów z Markowej przeszła w ostatnim czasie bez większego echa. Sam natknąłem się na nią zupełnie przypadkowo na jednym z rosyjskich (!) portali www.baznica.info. Szukałem innych potrzebnych mi informacji, gdy natknąłem się na czarno – białą przedwojenną fotografię przedstawiającą liczną rodzinę i krótką notkę z dnia 4 lutego 2008 r. o następującej treści:

“Zakończył się polski etap beatyfikacji Sług Bożych Józefa i Wiktorii Ulmów, którzy oddali swoje życie za ocalenie Żydów w czasie Drugiej Wojny Światowej, jak informuje wiara.pl.

Rodzina Ulmów była rozstrzelana przez Niemców w marcu 1944 r. razem z sześciorgiem ich maleńkich dzieci i ośmioma Żydami, których ukrywali u siebie w domu.

Wójt Markowej – Zbigniew Kuźniar poinformował, że dokumenty procesu beatyfikacyjnego znajdują się w Rzymie i ma nadzieję na jego szybkie zakończenie. “Taka jest wola Papieża Benedykta XVI, który sam jest Niemcem i chce jeszcze za swego życia wynieść na ołtarze bohaterską rodzinę z Markowej”, powiedział.

Społeczność żydowska w Markowej liczyła przed wojną około 120 osób. Większość z nich zamordowali hitlerowcy w 1942 r., 25 Żydów ukryli u siebie mieszkańcy wsi. Siedemnastu z nich doczekało końca wojny.”

Z ciekawości wpisałem do rosyjskiej wyszukiwarki hasło “rodzina Ulmów” i ku memu zdumieniu wyświetliło się dużo więcej portali rosyjskojęzycznych zawierających przedstawioną wyżej notkę, wśród nich portale rosyjskojęzycznych Żydów oraz portale rosyjskich katolików. Oczywiście hasło to wpisałem także do polskiej wyszukiwarki i w niej także wyświetliły się strony poświęcone tej bohaterskiej rodzinie. Zastanawiałem się tylko dlaczego ta informacja nie została nagłośniona w mediach mainstreamowych. Przecież zdecydowana większość Polaków nie serfuje po internecie, a większość z tych, którzy serfują czyni to niekoniecznie w poszukiwaniu informacji o losie rodziny Ulmów. Szkoda, że marnujemy takie okazje jak ta, by przypomnieć akty bohaterstwa Polaków, którzy poświęcali swoje życie, by ratować Żydów. Jeśli sami nie zajmiemy się propagowaniem naszej historii i naszych bohaterów, to nikt nie uczyni tego za nas. Prawda najbanalniejsza z banalnych, ale wciąż jakby zapominana.

Ta informacja o rodzinie Ulmów przypomniała mi pewne w sumie nieodległe zdarzenie. Pamiętam jak swego czasu odwiedziłem w domu moją prawosławną znajomą i jakie zdumienie wzbudziły we mnie stojące na poczesnym miejscu na półce z książkami dwa tomy encyklik Jana Pawła II i tomiki poezji księdza Twardowskiego. By uprzedzić złośliwe komentarze dodam tylko, że nie stały tam w celu upiększenia półki, ani też nie była owa koleżanka studentką teologii. Wiele razy zresztą spotykałem się z tym, że nauczanie Jana Pawła II było znakomicie znane przez wyznawców prawosławia, a ci którzy najgłośniej afiszowali się ze swoim katolicyzmem mieli o nim dość mgliste pojęcie. To informacja dla tych, którzy chętnie i dość pogardliwie szermują określeniem “plemiona cerkiewne”.

A co to ma wspólnego z rodziną Ulmów? A no to, że przy takiej popularyzacji losów polskich bohaterów, jak obecnie, za jakiś czas może się okazać, że Rosjanie będą o naszych bohaterach wiedzieć więcej niż my sami.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Poruszające!

Wenhrinie – pięknie i bez niepotrzebnych a aktualnych odniesień opisałeś sprawę. Dla mnie ten porażający opis jest tym ważniejszy, że zupełnie niedawno dowiedziałem się, że przez czas jakiś moja Babcia i Dziadek ukrywali trzyosobową rodzinę żydowską. Moja Mama miała wtedy 13 lat, była wówczas jedną z piątki dzieci. Żydzi odeszli, bo za płotem w szkole stacjonowali Niemcy. Gdyby ci Niemcy przeprowadzili dokładną rewizję dziś wspomnienia o mojej rodzinie mogły by wyglądać tak: “Rodzina L. była rozstrzelana przez Niemców w lipcu 1941 r. razem z pięciorgiem ich dzieci i trojgiem Żydówi, których ukrywali u siebie w stodole”.

W miejscowości uratowało się tylko dwóch Żydów…


joteszu

Czy opisałeś kiedyś obszernie i ze szczegółami Twoją historię? Przecież to szalenie ciekawe!


Niestety...

...moja Mama pamięta tylko te kilka faktów. Pewnie wcale nie wiedziała, że w stodole w wielkiej bece na ziarno, ukrywała się trójka sąsiadów. Dowiedziała się po wojnie i też bez szczegółów. Za życia Babci, gdy bywałem w sowieckiej Białorusi, nie pytałem, bo wtedy nie wiedziałem o tym. Teraz i to zaniknie…

Dziwi mnie, że teraz historycy nie próbują zrobić monografii ofiar poniesionych dla ratowania Żydów. To już ostatni czas na takie wspomnienia, bo drugie i trzecie pokolenie wie tylko tyle, ile można zmieścić w dwóch zdaniach. Może nie trzeba by wymyślać gniewnych odpowiedzi Janowi Tomaszowi Grossowi. Zamordowani Żydzi nie opowiedzą o Polakach, zamordowanych za ich ratowanie. Ale może sąsiedzi, dalsi krewni, przypadkowi świadkowie jeszcze żyją i pamiętają? Może takie zapiski tkwią gdzieś w archiwach? A może nawet w IPN?


joteszu

Z tego, co wiem jakieś inicjatywy są jednak podejmowane, ale jakoś tak niemrawo. Swego czasu Ujazdowski i Kurtyka podpisali deklarację o zbieraniu i utrwalaniu świadectw osób pomagających Żydom, ich sąsiadów i innych, które mają wiedzę na ten temat.

Grossowi nie trzeba wymyślać gniewnych odpowiedzi, trzeba mówić i pisać o tym, co było złe i dobre. Nie warto brudów zamiatać pod dywan, a wystawić na widok tylko akty bohaterskie, jedno i drugie jest potrzebne.


Prostych i elementarnych

świadectw nigdy dość.

Dzięki!


Nigdy.

Panie Yayco na temat Rosji w wolnej chwili odpowiem Panu i Maksowi własną notką, ale nie chciałbym tego robić w pośpiechu i byle jak, a że jestem w pracy, to jest to w tej chwili niemożliwe.


Nie przezsadzaj Pan z tą pracą Panie Wenhrinie

jedna moja znajoma, co ludzi sadzi, też za bardzo poważną i zapracowaną uchodzi, ale sie kiedyś przyznała, to w lecie togę na bieliznę zakłada, dla braku klimatyzacji w siedzibie lokalnej sprawiedliwości.

I jak tu prawo poważnie traktować? Albo pracę?


No, no :-)

Od tej strony sądu jeszcze nie znałem. Ja z pracą nigdy nie przesadzam, dziś wyjątkowy dzień ;-)


Chciałem dać linkę

Ale uznałem, że nie warto.
Kopię wklejam.
————————————————————————————————————————————————————-

Lekcja historii, czyli skok z Mostu Kierbedzia

Łukaszowi Warzesze dedykuję.

Po jego spotkaniu w Natolinie, z ludźmi niby z tego samego świata. Otóż nie.

Jest to historia prawdziwa. W naszej rodzinie kładziona jest na stół, kiedy dziwne zdania pomiędzy rozmówcami zaczynają płynąć.

Ta historia zimna jest (powiem ostrzej, ona jest kurewska i do zrozumienia tylko w polskim kręgu), mnie zmusza do refleksji i dystansu do samego siebie, do innych też.

Opowiedziałem ją ostatnio kilka lat temu, na pewnym spotkaniu międzynarodowym, gdzie gwiazdą był wiceprezes ogromnego koncernu amerykańskiego, nazwijmy go NGC. Rozważania dotyczyły etyki w biznesie, życiu, religii. Ten wiceprezes, z pochodzenia Portorykańczyk, pierwszy raz był poza Teksasem, nie mówiąc o USA. Z Okęcia został przewieziony do Kazimierza Dolnego. Tam nastąpiło zderzenie cywilizacji.

Prawdopodobnie bez zrozumienia.

A historia jest prosta i czytelna. Przywołuję ją innym i sobie ku pamięci.

Kiedy widzę radiomaryjnych Prawdziwych Polaków, albo Gazecianych europejczykow, plujących na polską historię i pamięć, złotoustych Patriotów siedzących w ciepełku Montrealu lub Sydney, tropicieli Żydów i rodziny Jacka Kuronia, pryszczatych fanatyków z ONR-u lub Młodzieży Wszechpolskiej, postępowych hedonistów, rozczulających się nad dolą murzynków i z tego powodu balujących w Le Madame, sprzedawczyków spod znaku białej flagi jak i tych co przy goleniu wykrzykują na swój widok w lustrze – Bóg, Honor, Ojczyzna. A także zidiociałych, postępowych tumanów z zagranicy albo amerykańskich Żydów wyciągających ręce po majątek , podobno należny im w Polsce.

Ta historia pozwala mi sie trzymać z daleka od tego zełganego towarzystwa na ironiczno/szyderczo & wstrzemięźliwo/wrogą odległość.

Był rok 1942. Przez Most Kierbedzia jechał tramwaj na praska stronę.

Getto było już zamknięte. Czasem na aryjską stronę przedzierały się grupki małych żydziaków. Ich zadaniem było zdobyć, ukraść, wyżebrać trochę żywności. Często los całej rodziny był w ich rekach, zależał od tego co przynieśli, jeśli wrócili.

Na przystanku pośrodku mostu zatrzymał się tramwaj, chłopakowi, tak na oko 10 letniemu, który tam przykucnął, motorniczy rzucił kanapkę owiniętą w gazetę.

Z niemieckiego przedziału wyskoczył ss-man. Wyciągnął pod pistoletem tramwajarza. Zabrał mu blachę z numerem i nazwiskiem.

- Czy wiesz co ci grozi? – spytał

- Tak.*

- Czy masz rodzinę, żonę, dzieci?

- Tak.

- Daje ci do wyboru – powiedział szwabski bydlak – albo wrzucisz tego dzieciaka do Wisły, albo zastrzelę ciebie i tego smarkacza, tu na miejscu, a twoja rodzina pojedzie do Auschwitz. Odpowiadaj szybko bo tamujemy ruch.

Tramwajarz zastanowił się chwilę, po czym wziął małego i wrzucił go do rzeki.

Szwab wsiadł do przedziału nur fur Deutsche, tramwaj i życie, po chwili grozy, ruszyli przed siebie.

Każda historia ma początek i koniec. Ta też.

Tramwajarz najpierw opowiedział wszystko żonie. Na trzeci dzień poszedł i się wyspowiadał. Potem powiesił się na strychu kamienicy, w której mieszkał.

Tyle.

  • Za pomoc udzieloną w Żydom, Polakowi groziła śmierć, jemu i całej jego rodzinie.

————————————————————————————————————————————————————-

Igła


Panie Igło

w tamtym wątku jakoś mi umknęlo.

Bardzo mnie ta prosta historia poruszyła.


Dzięki za tę historię,

komentować jej czy pisać po niej nic sensownego się nie da


Wenhrinie

Powiem tylko – dziękuję.
A notkę Twoją wkleiłam sobie do katalogu “historia; ważne” by zapomnieniu zapobiec.
Jeszcze raz – dziękuję.


Dziękuję Pani Magio.

to ja dziękuję.


Jeszcze tylko przekleję swój komentarz z salonu24

Historia zupełnie prawdziwa, świadcząca o jakiejś jednak głupocie:

Oprowadzałem kiedyś po Białymstoku międzynarodową grupę wolontariuszy, z człowiekiem, który mając kilka miesięcy został oddany pewnej Polce przez swoich żydowskich rodziców. Sami rodzice zginęli w białostockim getcie, on przeżył. O tym, że jest Żydem dowiedział się nie tak dawno. Co prawda wcześniej niektórzy sąsiedzi dawali mu do zrozumienia, że ma pochodzenie żydowskie, że jego matka nie jest jego naturalną matką, ale pewności nie miał. Dopiero na łożu śmierci “matka” wyznała mu, że wzięła go od jego prawdziwych rodziców, by ocalić mu życie.

Wspólnie z nim opowiadaliśmy owej grupie wolontariuszy o tym, co było dobre w relacjach polsko – żydowskich przed wojną, o kobiecie, która uratowała mu życie. I w pewnym momencie jedna z wolontariuszek – Polka – skierowała rozmowę na rok 1968, po angielsku zaczęła opowiadać, jakimi to antysemitami są Polacy. Gdy zaczęliśmy oponować, że nie można uogólniać, że nie da się nawet stwierdzać, iż większość Polaków jest antysemitami, ta zaatakowała nas tak wściekle, jakbyśmy byli jej śmiertelnymi wrogami.


Wenhrinie

Ja bardzo proszę “po imieniu”. Aż taka wiekowa, jak Pan Yayco, jeszcze nie jestem. Dobrze?


Dobrze :-)

A pan Yayco to jest aż tak bardzo wiekowy? ;-)


A ten czytałem.

Bardzo dobry.
Nie komentowalem wtedy, ale w jakiejś gadule wspominałem (przez asocjację) o kirkucie w S.


Panie Wenhrinie,

niestety: tak.


Panie Yayco,

brzmi pan młodo, więc nie jest pan wiekowy.


Kolejny Tomasz niedowiarek

co głosy słyszy.

Jak Pan Panie Wenhrinie obrazy zaczniesz odbierać, to daj Pan znać


Był taki czas, że

zdarzyło mi sie pracować z osobami, co to słyszą głosy i widzą obrazy, ale to się chyba nie udziela, a może?


Jeszcze...

Ostatnio moja mama opowiadała historię jeszcze smutniejszą, jak w jakiejś miejscowości (niestety nie pamiętam jakiej) za ukrywanie jednego Żyda zginęło 30 osób.

Pozdrawiam serdecznie,


@ Kocic

A może porozmawiasz z Mamą o tej historii i opiszesz ją na blogu? :-) Wczoraj przeczytałem na Twoim blogu o problemach zdrowotnych Twojej Mamy – więc może jak tylko Mama poczuje się lepiej, a poczuje się na pewno, to z Nią porozmawiasz?

Pozdrowienia


Subskrybuj zawartość