Pan Y i tajemnice historii: Galileusz.

Poświęcam ten tekst piewcy Warszawy, Stefanowi Wiecheckiemu – Wiechowi

W ostatnich latach, wraz ze nasileniem wyjazdów zagranicznych, pojawił się istotny i palący problem fachowych przewodników dla Polskich turystów. Ponieważ mało kto o to dba, musimy radzić sobie sami. Jedni czytają przewodniki dla siebie, inni dzielą się swoją wiedzą, wypełniając lukę rynkową chęciami i staraniem.

Odpoczywający na wakacjach N nie zdziwił się wcale, kiedy to w pewnym Toskańskim mieście usłyszał polski język. To, co go ujęło, to brak krótkich słów z dźwięcznym „r”, po których nasza nacja tak łatwo jest w całym świecie rozpoznawalna.
Glos był nieco schrypnięty, a jego posiadacz okazał się łysiejącym korpulentnym panem, o lekko zaczerwienionym nosie, w marynarce z wąskimi klapami i podwiniętymi rękawami, który, potrząsając wysoko trzymaną japońską parasolką w kolorach narodowych, perorował ze swadą.
N twierdzi, że usłyszał, co następuje…

„Szanowna Wycieczko. Na ten raz jezdeśmy w miejscowości niedużej, ale znanej. Troche tylko jest nieporządek z nazwą, bo o wiele naturalny turysta, któren widział więcej niż Włochy pod Ursusem, co najwyżej może to miasteczko z miejscową zakąską pomylić, o tyle moczymorda, nad językiem władzy nie mający, może powiedzieć takie coś, co ja nie powtórze. A i ty dziecko nie próbuj, bo już mamusia z toalety wraca i cie wychowa. Ponieważ pamiątki miejscowe wszyscy już jak widze nabyli, a także samo cukrowe wate, streszczę Państwu, co się mianowicie znajduje przed naszemi oczami.

Jak Państwo widzą, na eleganckiem trawniku, letko tylko przez turystów zszarganem, stoją tutaj trzy budynki. Ten najbardziej pagrypsny to kościół, gdzie włoskiem zwyczajem eleganckie lanszafta są rozwieszone, oraz sztukateria i wyroby sztuki kamieniarskiej, które nawet na Powązkach poważny by mieli szacunek. Ten mniejszy obok, troszkie w tyle i z kopułką, to osobne miejsce kościelne, gdzie się chrzty w dawnem czasie odbywali. Ale widze, że wszyscy się gapią na ten trzeci i każden uważa, żeby za blisko nie stojać, bo wygląda na katastrofe budowlane. Dzwonnica, nie dzwonnica? Okrągłą w sobie, ale najważniejsze, że krzywo stoi, jak nieprzymierzając niektóre bloki we wsi Natolin, pod Warszawą położonej.

Dlaczego krzywa jest dana wieża, to różnie mówią. Turystom się mówi, że to bez te kurzawkie, co to u nasz jeszcze za Stalina podobnież metra budować nie dała. Możebne, że tak właśnie jest. Jakby to była wycieczka z Katowic, to by się w tem rozeznala, ale nam trudno się wypowiadać. Z drugiej strony, nam, warszawskim rodakom, mówić nie trzeba, od czego są krzywe domy. Tem bardziej nabieramy podejrzenia, jak zobaczym te chrzcielnice, co w tem osobnem budynku jest ustawiona, a która jest większa niż wanna u tego gościa, co jak zapłacił za remont Wielkiego teatru, to siebie jak żywego na tej dorożce co na dachu stoi, odrobić kazał.

Nietrudno się domyślać, że jak w tem miasteczku pora na chrzty nastawała, to wszystkie obywatele napite chodzili w drebiezgi, bo każden jeden koniecznie miał jakiś dom z małoletniem, świeżo ochrzczonem dzieciakiem, zaprzyjaźniony. Taką przyczyną chyba łatwiej jest wytłomaczyć, że owo baptysterium, jak je nazywają osobno się znajduje. Żeby goście niepokoju na Świętej Ofierze nie uskuteczniali. O wiele u nasz w zapasowej Katedrze na Kamionku wystarczy, żeby pięć chrztów się zebrało, a już wchodzący za zakąską się rozglądamy, bo od gości ankohol zajeżdża, to łatwo sobie wyobrazić, co się tutaj działo. Swoją rzeczy koleją i kamieniarskie remiechy i ceglarze i inne budowlańcy musieli być na chrzciny zapraszane, a potem budowali takie wieże. Ciekawe jest to, że ona się już pareset lat tak nachyla, a ciągle stoi, a na Natolinie nie każdy ma tyle szczęścia.

Dana Krzywa Wieża znana jest też i z tego, że z niej właśnie starożytne gliny ściągnęli niejakiego Galileusza, któren miał przez to niezły kłopot sądowy. Kto to był ten dany Galileusz, trudno powiedzieć z dokładnością, bo zaimał się wszystkiem po trochu. I w nowicjacie był i za studenta biegał, a potem matematyki miejscowe dzieci uczył. Ponadto rzemiosłem precyzyjnem się trudnił i na miejscowem targu, gdzie przed odjazdem zaleciem, długopisamy, latarkamy, termometramy, zagarkamy i innemi lunetami handlował, podobnie do tych ruskich, co teraz u nasz na bazarach, podobne artykuły opychają przyjezdnym i flancowanym do stolicy gościom.
A chociaż chłopak był obrotny, oraz o rodzinę dbały, to jednak w kłopoty wpadł.

Jak każden wykształcony we fizyce i chemii, w ośmioklasowej przedreformowanej szkole, obywatel wie, naszła go raz niemożebna chęć, żeby sprawdzić, czy kamienie co różnej są wielkości i wagi, tak samo szybko z góry na dół zapychają, czy te większe może szybciej.

Nazbierał Galileusz na drodze troszkie gruzu i połamanych cegieł i na gore tej wieży zapycha. A jak szanowna publiczność widzi, zaraz obok tej wieży jest zakrystia, w której tutejsze kardynałowie pomieszkują. Też jest do zwiedzania, zwłaszcza dla kobiet w ciąży, co sobie w chłodnem cieniu siadają i na wieże, z innej perspektywy, kikują. I dla smarkatych gówniarzy, które turystom na głowy gumą do żucia popluwają.
Ważne jest, że każden jeden ksiądz, zaraz po mszy, albo i chrzcie, żwawo zasuwał do zakrystii, w cieniu odpocząć. I każden jeden, naturalną rzeczy koleją, obok tej kalikatury budowlanej przechodzić musiał.

Czy dany Galileusz był tego akurat dnia napity (mogło być jak raz po chrzcie), czy nie – historia milczy. Faktem jest, że jednego czy dwóch kardynałów kamieniami w kapelusze trafił i to jak raz temi większemi. Raban się, znakiem tego, zrobił, przylecieli gliny, ściągli Galileusza z wieży i na komende prowadzą. A jemu jak raz lornetka (co ją miał opchnąć jednemu turyście wieczorową porą) z kieszeni się wypadła i sprawa się zrobiła polityczna.

Bo za tamtego reżymu, to jak raz astronomia pod politykę podpadała i zaraz w tej kwestii urządzało się kościelny sąd, który miał zwyczaj przykre wyroki wydawać, tak, że niektóre astronomi życie, w kwiecie wieku postradali.

Mnie i iniektorem starszem, nawet niekaranem, turystom tłumaczyć nie trzeba, czem się polityka od zakłócenia porządku różni. Dla młodszej publiczności powiem tak. Za wojny jaruzelskiej było u nasz, na Kamionku dwóch młokosów, co szacunku dla narodowych obchodów nie mieli. Tylko patrzyli, gdzie by tu się napić i zakąsić, najlepiej na cudzy koszt. Jak raz w trzeciego maja, podiwanili w monopolowem małpkie bałtyckiej i zamiarowali ją wypić, w przejściu pod Placem na Rozdrożu.

Ale, czy to dlatego, że nie pierwsza to była tego dnia, czyli też dla gazowego zapachu co się w przejściu utrzymywał, flaszeczka z rąk jem się wymskła i w cholerę rozbiła. Huk się zrobił i poruta. Ze wszystkich stron ich ZOMO obskoczyło, bransoletki założyło, do budy wrzuciło i wiozą ich na Wilczą ulicę, gdzie najbliższy dołek się znajdował. Jak dojechali, drzwi sie otworzyli, a chłopaki z miejsca przerzeźwieli. Patrzą, a na podwórku stoją dwa plutony tego ZOMO, w kaskach i z tarczamy, pały długie mają naszykowane. Chłopaki się od razu skumały, że na patriotyczne młodzież czekają. Te nasze alkoholicy mało, że ze strachu nie zbrudzili sobie spodniej bielizny. Ale sierżant co ich wiózł się tylko wychylil i krzyknął:

- Nie, nie, to są chuligani.

W efekcie chłopaki tylko po razie, w pierwszą krzyżową, gumowem bananem otrzymali, dla ogólnego wychowania i zostali wypuszczone. Co dziwne, to najwyżej to, że rok potem nie dość, że trzeźwe byli, to same sobie transparent przygotowali i na Krakowskie poszli, razem ze studentami. A może i nie dziwne. Czasy byli takie bardziej wychowawcze dla młodzieży.

Z danym Galileuszem było podobnie. Jak mu ta lornetka wypadła, to sprawa się zrobiła smutna, bo jak zaznaczałem, za astronomiczne przestępstwo można było wtenczas życie stracić. A ponieważ Galileuszowa jak raz pierniki upiekła, to od razu w protokół napisali, że to Kopernika kolega, zamkli go i zaczęli chrust zbierać.
Galileusz spietrany jak cholera, dzieci płaczą, kobieta czarną krepę na sukienkę dobiera. Przykra atmosfera się zrobiła. Ale mu kumple powiedzieli, żeby w chuligaństwo poszedł. Pomyślał troszke Galileusz i choć coś mruczał pod nosem, że cóś one zanadto kręcą, , ale się, koniec końców, pierników i lornetki wyparł, za rzucanie kamieniamy w wyższe duchowieństwo przeprosił i przez to życie zachował. Tyle, że za kare do śmierci w domu musiał siedzieć i zegarmistrzostwem się zajmować. I tylko wieczorami w niebo patrzał, ale już bez lornetki.
I modlić się musiał więcej, ale to nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Dopiero całkiem niedawno wyszła na niego amnestia, bo się okazało, że i z Kopernikiem, i z temi kamieniami, co nimi rzucał, miał trochę racji.

Trochę szkoda, ze tak późno wyszła ta amnestia, bo pewnie by się ucieszył. Ale i tak miał więcej szczęścia, niż ten spalony Bruner, o którem Państwu w Rzymie zaznaczałem.

A teraz żwawo zaiwaniamy do autobusu, bo jeszcze z wieczora mamy zobaczyć kolejne miasteczko, w którem drzewa na dachach rosną i polskie flagi, z niezrozumiałego powodu cały rok są porozwieszane.”

Wycieczka szybko odeszła, a N długo jeszcze rozważał, co jest prawdą, a co legendą i czy to ważne po tylu latach. Pogoda była piękna. Wino doskonałe.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

...

...


A i dziękuję bardzo,

Pani Magio.


Yayco

Zginąłem ja i wszy moje!!!
...termometrami!!!!! O Józefie!!!

jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com


Panie Jarecki,

spokojnie, bez nerw, wszystko się uleży.

Jakbym był świntuch, to bym napisał, kto mnie.. hmm, hmm… zapłodnił.
Ale będę łagodny i nie napiszę.


...

...


Ten wypisz, wymaluj

Kurpulentny, to Jarecczak mi się z początku zdawał?
Ale czytałem i mnie się wszystko opadało w wątpliwościach???
Bo przecież ten cały na J, to nawet w Warszawie przejazdem nie był, a co dopiero w tej , no tam Frolencji , czy innym sosie bulońskim?

Panie Y, nie trzymaj mnie dłużej w napięciu, bo sie rozpękne??
Noo..
Kto, tu kogo wodzi i wycieczki czyni?
Igła


Pani Magio,

po ja zawsze prawdę mowię.

Chyba, że niektórej kobiecie…


Panie Igło,

ja tu reportaż zaangażowany piszę, przez pomyłkę tylko go w niewłaściwym miejscu TXT lokując, a Pan się powieści z kluczem domaga.

No dobra: prezesa jednego budowlanego opisałem, bo bardzo mi do klimatu pasował.

Dobrze, że mnie powstrzymało, bo chciałem napisać, że rzedniejące włosy miał zaczesane pod górę, jak niegdysiejszy aktywista Goździk, bo bym chyba z TXT wyleciał za laesae maiestatis


Pani Magio

Do kogo ta mowa?
Czy już naprawdie takie czasy przyszli, co wszytko literalnie zaznaczać?
O onym wiercipięcie ( a szczególnie z florenckich czasów) tom jest przygotowany. I the proccessen opanowałem onego Galileo niemnożka.
TAKIE ZAZNACZENIEOWA W TEKśCIE OZNACZA, żE W ONYM MIEJSCU PADłEM!
i NADAL LEżę, ALE WIDZę, żE JAK SIę WIECHEM WZMOCNIę TO I ONEGO yAYCO POKONAM.

jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com


Pomarzyć dobra rzecz

Panie Jarecki…
Pan się, nota bene, niczym wzmacnieć nie musisz, bo swój styl masz i inni go Panu zazdroszczają, kradnąc cudze na lewo i prawo…


Yayco

Ale ja od małości w Wiechu zakochany. ( Dziadek mi czytywał do snu) W wieku małodziecięcym razem z Sienkiewiczem chłonąłem i onego.
I tak się zdarzyło, że jak wzięli mnie w szkolne kamasze i zapytali o wierszyk, to ja poleciałem “Maraton” Ujejskiego.
Nie dziwi przeto żem jeno sześć klas ukończył!
Jak pisze Lach: Ucz się siodła, szabli, dzbana…
I na moje wyszło!
Pozdrawiam!

jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com


Jacy ludzie czasem podobni, nawet życiorysami

i w szczegołach.
Mnie też dziadek wiecha czytał. I Sienkiewicza czasem. Od tego się przedwcześnie sam nauczylem czytać, bo dziadek czasu miał mało.


He, he

Jak Jarecki pisze dzbana, to ma na myśli nocnik.
Taki i z nieho Wiech.
Igła


Cóż, bywa i tak

Moje najprzyjemniejsze lektury. dziadek czyta do imentu, ja niby zasypiam ale tak naprawdę ciągnę to do utraty przytomności.
Ale trochę wyczucia miałem, bo zawsze celnie trafiłem dziadka, gdy próbował omijac jakieś drastyczności.
To mi zostało. w sumie Sienkiewicz to najlepsza szkoła.
Jak się taki Gombro zmagał ze własnym zachwytem.
Pozdro

jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com


Igła

Pffffffffffffffff!

jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com


Panie Igło,

pan sugeruje, że okolice Konina nie są jeszcze skanalizowane?


Yayco

Igła to prostak. Współpracując z nim, sprytnie odrabiam czyściec.
Mój Anioł Stróż wreszcie odetchnął i poszedł na browarek.

jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com


A kto tam niby rowy

kopie?
Za europejskie dotacje?
Igła


Ja tam nie wiem,

znam takich paru, co też prostych udają, o bigosie i gorzale rozmawiają, a w zaciszu Hoene Wrońskiego poczytują, w bonzurce chodzą i asparagus pod beszamelem jedzą, gazowanym wyrobem od wdowy Cliquot, zapiajając .

Farbowane są to lisy, Panie Jarecki…


Co do rowów rzecz druga,

bo w rowie zawsze partyzant patriota, zasiadłszy, może dać odpór, czyż nie?


Oczyeiście

zasiadłwszy się zasadza, zasadzkę czyniąc.

A co niby robi Jarecki, saperką od kopania rowów się maskując szalejąc po portalach?

To proszę pana gruby cwaniak jest.
I niech pana jego fotka z jakiegoś portalu dla męskich modeli nie zwiedzie.
Ja jeho raz widziałem i wystarczy.
Proszę pana , to wstrząs był .
Igła


No cóż, skoro miał Pan,

Panie Igło, rozbudzone oczekiwania…
Współczuję.

Ja raz obejrzałem program w którym gość, co go pamiętam jeszcze z czasów jak na wiośle w Czerwonych Gitarach pogrywał, z blogerami gadał. Od tego czasu na wszelki wypadek telewizji nie oglądam, bo mi się w pamięć obrazy powbijały


Yayco

Z Wrońskim to Pan tak wyjechał, że normalnie nie wiem co napisać!
Sądziłem, że znam wszystkich, którzy z Wrońskim mogą nagle na stół wyjechać a tu taka niespodzianka.
Na cholerę oczy wypatrywałem?
dzięki & pozdro
Ps. Igła myśli, że to jakiś zapaśnik

jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com


Znaczy,

Zbyszko Cyganiewicz się mu jawi we śnie, dla przystojności swojej i znajomości języków obcych?


:)

O Cyganiewiczu nazbierałem materiałów, sądząc że to zapomniana i atreakcyjna postać, dla takiego tam magazynu, ale się dowiedziałem, że to nie jest prawdziwy małysz i nie jest zajmujący w ogóle.
Bywa i tak.
jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com


To na jakiegoś Pan

musiałeś trafić kretyna.
Cyganiewicz to był gość, sam Pan wie. Kurde jak ten facet potrafił kontrolować swoją własną karierę i nażyć się całkiem po ludzku przy okazji!

Arnold (co też głupi nie jest) przy nim wymięka.


No, no!

Wiechecki też by pochwalił. A co dopiero ja.


Cygankiewicza

w odróżnieniu od Jareckiego, nie miałem nieprzyjemności..
Natomiast Majchrzaka, to ja prosze pana , bardzo poważam, bo to prawdziwy artysta jest.
Proszę pana, a nie jakiś półliterat
Igła


Panie Stary,

dziękuję bardzo. Jeszcze trochę i sę przyznam, że mam żone hydrogeolożkę (niepraktykującą)


Fajny był film,

Panie Igło, prawda?
Szkoda że jak już taki zrobią to go nie będą, na zlość, pokazywać.

Co do Majchrzaka, to zgdzę sę, ale tylko jak uwzględnić, że trafi na reżysera, co go krótko przytrzyma.


yayco

moja tesciowa mówi o swoim meżu jak skorzysta z wolnosci, że “pijaniutki w drybizgi”, odczytałem u Cieibie pisownię inną niż jej mowa, zatem zapytam skąd to pochodzi? (może z Litwy?) i co oznacza?

dziękuje za cudne wrażenia z wycieczki:)
Prezes , Traktor, Redaktor


Pan to Panie Maxie zadajesz Pytania przez duże P.

W kwestii wymowy, to może ja mam rację (bo tak poprawniej), a może Pańska teściowa, bo kolokwializmy wzięte z języków obcych mają w tyle poprawność.

Wiadomo, tak w ogólności, że w języku Warszawy, jeszcze z czasów rozbiorowych zostało sporo rusycyzmów. Dziś jest ich pewnie mniej niż przed wojną, ale niektóre się zachowały, często podlegając zniekształceniom.Czasem zresztą zatraciły znaczenie pierwotne.
W tym wypadku znaczenie jest proste – w drobiazgi, całkiem. Tak jak u Ożegowa:

В мелкие дребезги (разг.) - вдребезги (в 1 знач.), на мелкие
кусочки (о чем-н. разбившемся)
.

Spotkać można czasem formę całkowicie już spolszczoną – „upić się w drobną kaszkę”
W innej wersji – „ w biedronkę”, co to „ani rączką, ani nóżką”
Czego i Panu życzę, Panie Maxie
;-)


yayco

czego mi tu życzysz? no pięknie, ja szczerze piszę- wolny mój świat od tych “przyjemności”, żona nadrabia za mnie:)

pytałem o Litwę bo rodzinka teściowej z Litwy pochodzi i oczywiście dzieki za wyjasnienie- wierz mi na słowo- przyda się:)))

p.s poprawiłem wredną literówkę

Prezes , Traktor, Redaktor


Szanowny Panie Yayco

Nie odzywalem się dość dlugo, bo mnie zazdrość żarla we wnętrzu. Ale ja cóś wymyślę i też Was oprowadzę. I to po Krakowie. I wcale nie będziemy wychodzli na dwór, tylko na pole.

Pozdrawiam serdecznie

PS. Jeszcze mnie żre. To jest kongenialne! Oczywiście nie to zarcie, tylko Panski tekst.


Może być, że kresowiacka wymowa była inna.

W Warszawie takich wpływow było mało z tej strony.
U moich poleszuków nic takiego nie znajdowałem.

A poza tym, to Pan jesteś jao ten Święty Młodzianek. Żona za Pana pije?
O tempora, o mores


Jak na pole

to z przyjemnościoą

Lorenzo Szanowny, wracałem dzisiaj z Krakowa i jakoś nikt sie nie awizował na oprowadzanie a szkoda:)

pozdrawiam

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Lorenzo,

Pan nie gadaj, tylko Pan pisz.
Naród wyczekuje i wyczekiwaniu przysypia…


Ano,

tak juz jest:) swoje morze już wypiłem a kolejne próby pływania bardzo mnie zaczęły męczyć, wolę opalać się na plaży:))

Prezes , Traktor, Redaktor


Może być,

że dla zdrowtności człowieka tak i lepiej.
Pozdrawiam i Pana , i Szanowną Małżonkę!


:)

dziękuję,

pozdrawiam wpraszając się na następną wycieczkę

Prezes , Traktor, Redaktor


Szanowny Maxie

A Szanowny Max wizytę swą zapowiedzial? Przecież adres mailowy ma. I numer komórki chyba teź. No to czego teraz marudzi?

Pozdrawiam serdecznie


...

...


marudzi...

narzekam na swój los, bo nie dośc że się “kontrolowanie spóźniłem na zebranie to jako pierwszy wyszedłem z tegoż, wymigując się byle pretekstem:))

braki czasowe…, a marudzi bo grześ się panoszy i zaraża:)

może następnym razem, jak szkolenie wypadnie dłuższe to sie odezwę

pozdrawiam,

Prezes , Traktor, Redaktor


Co za czasy,

żeby sę kobieta meżata , na przyzwoitym blogu, francą chwaliła?


...

...


I jeszcze gryzie...

Zdrowia Pani życzę, Dobra Kobieto.
I uśmiechu dla bliźnich, którzy się uśmiechają do Pani


...

...


Bezczelnie i wprost

napiszę,jako szalony wielbiciel warszawskiego folkloru,żeś Pan Panie Yayco napisał najlepszy swój tekst tutaj.
Innych Pańskich nie znam i szukał nie będę,bom leń i basta.

Pozdrawiam

PS.Aleś Pan popularny się zrobił,że ścisk tu taki,że trudno sie dopchać,nawet szanowna Magia ,bolejąca biedactwo głos dała.
I aby zadać coś dla trzeźwości napiszę:Cudze chwalicie,a swego nie znacie!
Czyli normalka u Polaków.


yayco

Panie Yayco, kiedy bym ja mial kapelusz z piorami, to temi piorami bym ziemie przed Panem zamiatal w podziece za tak paradny tekst.
O malo kawa nie zalalem klawiatury, trzesac sie ze smiechu rubasznego.
Czy Pan moze gdzies publikuje, a jesli nie, to dlaczego nie?


Yayco Szanowny

zastanawiam się tylko jeszcze nad gra słów Piza, pizza…


Panie Zenku,

jak Pan będziesz za każdym razem pisal, że wlaśnie mnie odkryleś i że nie znasz mojej twórczości, w w koncu przestanę wierzyć i zastanowię sę, jak ktoś kto mnie nie czyta mogł mnie dodać do ulubionych.

Za dobre słowa dzięki!


Panie Griszequ,

ja nie publikuję, bo za mało piszę, a to dla lenistwa mojego.
Wolę gadanie niż pisanie, za co w końcu mnie z roboty wyrzucą.
A jakbym nawet publikował, co mi się czasem zdarza, to są to rzeczy nudne w tytułach normalnego człowieka odstręczających.
Za klawiaturę przepraszam, za miłe słowa dziękuję


Panie Maxie,

Pan się nie zastanawiaj, bo Panu się brzydkie słowo wymsknie…


Panie Yayco

Ja chyba jestem groźniejszy od p.Zenka, bo ja nie dość, ze pana odkryłem to chcę jeszcze na dodatek zdemaskować.
Bo pan piszesz pod płaszczykiem.
A wiadomo, że pod płaszczykiem lęgną sie różne niebezpieczne sprawy, które już kiedyś nawet św.p. Trybuna Ludu demaskowała.
Zreszto jesteś pan na lewo od Tygrysa, więc lewak, co wiele już wyjaśnia.
Igła


Magio, last but not least

potraktowałem to jako ostrzeżenie.

Na wszelki wypadek będę tej maniery unikał. Albo ostrożnie dawkował.


Igla

ja tak tylko w kwestii formalnej: jest ktos na prawo od Tygrysa?


Oczywiście , że jest

Dół wysypany wapnem.

Igła


Panie Igło,

na koty mam uczulenie niezależne od stron świata. Zresztą co tam może być na prawo? Szubienica?

A do zdemaskowania mnie to Pan jesteś daleko, proszę Pana.
Kiedyś może Panu opowiem jak niejaki Sadurski pocieszał kobietę, co przeze mnie (tak mówili, choć to nieprawda, bo to jak raz przez jednego znajomka N) płakała.

A patrzał na to Brzeziński junior i nic nie rozumiał. Ech, byly kiedyś czasy piękne dla młodzieży, ech…


No i się

pierdyknęło,Panie Yayco.
Dzięki,że szanowny Igła rzecz wyklarował.
No,no nie wiedziałem,żeś Pan Panie Yayco taki ancymonek,hehe.
Pozdrawiam

PS.Panie Yayco ja dodaję do swoich polecanych,ulubionych blogów ludzi rokujących nadzieję,czyli “młodych” twórców.
I Pan mi z tym nie wyjezdżaj,bo ja o Panu już,dzięki Igle/Igłowej przenikliwości,wszystko wiem i w łepetynie starej zakonotowałem.
Nie dam się wywieść na pokuszenie.Amen.


Panowie!

Prosze o modestię i umiarkowanie, bo Zuzanna/Zuzanny w drodze, a wy dożyć musicie tego śniadania na trawie.

Proszę się więc zachowywac jak na hipochondryków i kostycznych tetryków przystało!

Pozdrawiam serdecznie


No własnie ten

Brzeziński jr mnie fascynuje, bo on jest ode mnie młodszy, np ja pamiętam jeszcze wypad polskich pociągów pancernych i pułków ułanów na Koziatyń a on jeszcze nie myślał o tym gdzie konsulat polski w Kijowie będzie.
Bo go nie było.

I tak historia kołem się toczy. Kolejowym też. Np. z Warszawy Wileńskiej.
Igła


...

...


Jakie tam Zuzanny?

Igła wszystkie powystraszał.
Zresztą prawicowa kobieta nie zechce, dla aksjologii, a lewicowa tyż nie , bo woli młodszych…
Ot, przyjdzie wieczorami książki pod żałobną muzykę czytać...

A z pamięcią, to ja też mam niezłą, jakiś czas temu się posprzeczałem z teściową o przedwojenne Warszawskie reklamy. I kto miał rację?

A to, to może choć Pan Lorenzo chociaż pamięta:

“Co kupuje cały kraj?
...........................!”

I jeszcze pragnę dodać, że koła historii toczą się na gąsienicach…


Panie Yayco

A co pan myślisz o tym jak by ci na Grochowie z minaretów wieczorem mezzuini na ichnie nieszpory zaczęli namiętnie dzwonić przez megafon, jak pan do nośnika N siadasz.?

Chodzi mi o emigrację, getta, mniejszoci różniaste tu w Polsce?
I to zupełnie inne niż te co je tu znamy z historii i literatury?
Bo weź pan takie Polesie do wojny?
Toż to jedna dzisiejsza metropolia kosmopolityczna była.
Można by sie spytać, kto tam , panie nie mieszkał?
Igła


Szanowny Panie Yayco

Tego akurat nie, ale pamiętam plakat reklamowy “Cukier krzepi” oraz kto to hasło wymyślił. Nawiasem mówiąc, to wtedy była niezła afera w wykonaniu obrońców moralności.


Dodam tylko,

że na Lorenco w tym temacie nie liczę. Bo tam panie w tym Krakowie, to krakałerom Łokietek miecz do gardła przyłozył te 700 lat temu i oni dlatego teraz już na rynku po polsku gądają, co najwyżej w domu szprechają szwargotem.
Łokietek to miał łeb, ino Gdańska tym systemem nie odbił, przez co II wojna św. się porobiła.
I tak to wychodzi , że znowu wszystko przez Polaczków.
Igła


re: Pan Y i tajemnice historii: Galileusz.

Jak Pan chcesz poważnie Panie Igło, to powiem tak: myślę, więcej nawet, mam nadzieję, że by mi to nie przeszkadzało.

Tak jak fajnie się bawiłem w kościele, jak młody ksiądz Wietnamczyk, dla praktyki mszę otrzymał. Męczył się strasznie, ale jak kazanie zakończył, to spontaniczne dostał brawa.

A przeszkadzanie jest męczące. Niedaleko ode mnie budują teraz budowlańcy dom. Hałas od szóstej rano do szóstej wieczór. Kurz i dojazd utrudniony.

Czy Pana zdaniem takie przeszkadzanie czymś się różni? Bo mnie się nie wydaje. Hałas jest hałas.

Kiedyś w młodości w hotelu obok zakonnego kościoła tydzień mieszkałem. Dzwony, dzwonki i inne takie budziły mnie co i raz. A jakoś od wiary nie odszedłem.

Nie wiem czy o to Panu chodzi, ale za Panem nie dojdzie…

A co do Polesia, to nie wiem. Czasem z historii dziadka wynosiłem wrażenie, że oni tam jacyś tacy Swoi byli, choć czasem akcenty mieli inne.

Inaczej niż w S. przed wojną, co od drugiego dziadka wiem, choć o tym nie mówił.


A w jakim temacie, Panie Igło

bo sie już odrobinkę pogubiłem? Pan rozumie, te Zuzanny…

Pozdrawiam


Bałagan się zrobił, więc półhurtem...

Pani Magio!
Toż ja się w dziurę mysią schowam, żebyś mi Pani tego rodzaju piosneczek nie cytowała. A jak Paniny to źle zrozumie i grzyba dla mnie uzbiera. A ja na grzybach nieznający się jestem, ale lubiący?
Całkiem pisania zaprzestanę!

Panie Lorenzie!
„...Mydłoz pralką Kołłątaj”

A z tym cukrem to było bodaj przez lata najwyższe honorarium w przeliczeniu na słowo.

Igła, again and again…
Co do Łokietka – zgadzam się. Ale ciągle przemyśliwam ten tekst o św. Stanisławie, com go Panu obiecał. I zasadniczo też uważam, że trochę jest też złego narobione przez Bolka Grubego Chrobrego. Zwłaszcza w polityce wschodniej. A jakby taki Jogaiła dotrzymał sojuszu na Kulkowym Polu, to dopiero byś Pan miał rajskie życie stepowe, nie?


Panie Yayco

Ja jak ta mucha zabrzęczałem.
Coby temat na jakie 2xA4 panu podrzucić.
Bo ja mam wrażenie, ze za pięć lat to nasze ulice będą już inne.
I jak ja mam sie poczuć jak mnie jaka banda wietnamskich albo algierskich łobuzów laskę i rentę odbierze?

Chyba kupię jaki kawałek ziemi koło Kobrynia, na ten przykład, ziemiankę z kozą wyrychtuję i będę gardłował za Łukaszenką.
A za rentę z Polski na miejscowy bimberek wystarczy.
Igła


Nie mój temat trochę, Panie Igło.

W miastach to raczej tak będzie. Choć przyznam, że mnie akurat zwisa, czy ekspropriację mojej emerytury przeprowadzi obywatel polski w kolorze białym, żółtym, czy czekoladowym.
Jakoś nadal nie widzę różnicy.

Wyniósłbym się na wieś, ale ja kurde na wsi się źle czuję, z powodu braku cywilizacyjnej wygody i ogólnej alergii.


...

...


...

...


Oj, nie spodoba się Pani,

to co ja zamierzam napisać, nie spodoba…


...

...


Teraz nie sezon,

teraz to swoją kwiożerczość w inny sposób zaspokajam…


Subskrybuj zawartość