Bródno IV. Hipokryzja

Tagi:

 

Od marca do czerwca nie wrzucałem na Bródno nic. Pisałem różne rzeczy i byłem z nich zadowolony. Jak w ogłupieniu.

Teraz widzę, że zacząłem pisać coraz więcej tekstów o samym TXT i zupełnie bez sensu zabrnąłem w ślepą uliczkę. Uzurpowałem sobie (mogę pisać, że niechcący, ale i tak nikt nie uwierzy) osobliwe stanowisko komentatora. Kogoś, kto jest jednocześnie w środku i na zewnątrz.

Co prawda było to zgodne z moimi intencjami, ale w malejącym wciąż gronie piszących na TXT (w każdym razie, jeśli idzie o tych, którzy tu przyszli w grudniu ubiegłego roku), było coraz bardziej widoczne.

Na dodatek wcale nie byłem bezstronny. Obrażony reagowałem wściekle i konsekwentnie. Nadal to robię zresztą. Łatwo było zauważyć, że łatwo wchodzę w niektóre koalicje.

Odrębną sprawą było moje podejście do samego TXT. Mój entuzjazm z wolna się wypłukiwał i zaczynałem podchodzić do tego z pewnym wyrachowaniem, którego chyba zabrakło mi na przełomie roku.

Nie trzeba było długo czekać. Najpierw cicho, a potem już wprost zarzucono mi hipokryzję.

Wtedy czułem się urażony. Trzeba było kilku miesięcy, abym mógł wybuchnąć śmiechem, czytając na TXT tekst o rycerskości. Wciąż się śmieję…

Nie jest to czas i miejsce, aby rozważać, czy jestem hipokrytą. Albo czy bardziej niż Ci, co mi to zarzucają.

Jak komuś zależy, to umówmy się, że jestem. Najlepszym dowodem na to było nieopublikowanie poniższego tekstu. Jak widać, był on napisany jedynie na brudno i daleki był od zakończenia. Bródno było dla niego jak raz. Może to i lepiej. Choć z drugiej strony, w tej wersji jest zabawny, bo zawiera kilka drobiazgów, które bym wyrzucił, bo za bardzo się zbliżały do prawdy…

Później już do idei słownika nie wracałem.

Słownik moich wyrazów nieobcych: hipokryzja

Czym jest hipokryzja w Internecie, zapytał Pana Y niejaki N?

Bo że ja jestem hipokrytą w realności to wiem. Co innego dziecku mówię, co innego robię i nawet (co jest zapewne hipokryzji szczytem), mówię dziecku, że tak to już jest, że się od niego co inne wymaga niż od siebie.

Ale jak Patrzę na Pana, Panie Y i inne awatary, to przyznam, że nie wiem, o co chodzi.

Mam wrażenie, że możliwe są dwie sytuacje. Pierwsza jest taka, że ktoś coś wie o prawdziwym człowieku, co się w Internecie manifestuje, jako awatar. Dla przykładu: wie, że jest wysoki, bez zarostu i z nadwagą, choć pisze o sobie, co innego. I na dodatek, gazując uporczywie za pomocą rektyfikatów ziemniaczanych, pozwala sobie opisywać uroki picia wina.
Albo nie mając dzieci, mówi innym jak mają swoje wychowywać, powołując się na przykład własny.

Druga jest taka, że już w samej sieci ktoś taki prezentuje osobliwie dualistyczne podejście. Raz pisze, że jest za prawem i sprawiedliwością, a drugi raz broni przestępców i zdąża do zwiększenia podatku spadkowego.

To, który jest hipokrytą?

Żaden, odparł Pan Y. Hipokrytą w sieci jest ten, kogo hipokrytą nazwą. I niech udowodni, że jest inaczej, jak taki cwany.

I poszedł napisać komuś, że jest hipokrytą. Ale zrobił to innymi słowami. Hipokryta.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Ha, ha

to są uklady!

Panie Yayco, trzeba tylko przyznać że ten co pisze, nigdy, ale to nigdy nie jest hipokrytą,

to tak jak w berku, kto doleci pierwszy do budki i zaklepie sobie nieomylność już nigdy hipokrytą zwany być nie może. A co!

Dla zasady dodam , że nigdy nie uzywam słów uznanych powszechnie za obraźliwe, a to że nie jadam mięsa nie oznacza że jadłem kiedykolwliek choć smak kiełbasy znam

z czipsów

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


Panie Maxie,

jak opisywałem gry, to wspominałem tam o berku kucanym. Chyba trafił Pan blisko moich intencji.

Ale jest coś jeszcze. Niektóre słowa są jak piętno. Wystarczy ich użyć kilkakrotnie i już.

A nieomylność?

To zabawne, ale rzeczywiście są tacy, którzy nigdy się do błędu nie przyznają i co więcej cudze przyznanie się do błędu zwykle traktują jako argument, umacniający ich przekonanie o własnej racji.

Ale jedno mi przychodzi do głowy pytanie: czy jeśli ktoś gra ze mną w berka, a ja nie gram, to ważniejszy jest jego punkt widzenia, czy mój?

Zastanawiające.

Pozdrawiam


Panie Yayco

to przeceiz jasne, Pan gra chociaz nigdy nawet nie planował.

Czyli stoi na straconej pozycji, bo do budki nawet jakby Pan chciał (a nie chce bo to ustalił Pan w ostatnim zdaniu) nie doskoczy, bo nie.

Zasady są, dla grających a nie dla tych co grają a nie chce grać.

nic nie poradzę,

prezes,traktor,redaktor


Panie Maxie,

jest Pan pesymistą.

Mnie się wydaje, że zawsze mogę kopnąć.

Pozdrowienia


od razu pesymista

paradoksalnie real w sieci

ale jasne, kopniak tudzież wyjęcie wtyczki lub log off, teoretycznie wchodza w grę.

tylko czy berek nadal się nie bawi sam ze sobą, wciągając nieobecnego Pana yayco, maxa czy kogokolwiek innego?

Złośliwy berek nadal trwa w najlepsze,

prezes,traktor,redaktor


Panie Maxie,

bardzo trafnie Pan zaobserwował. Onże często się sam ze sobą bawi.

Aż człowiekowi często niegrzeczna myśl przychodzi, żeby mu poradzić, aby sobie innej osoby poszukał. Bo to dorosłemu nie wypada to samo, co nastoletniemu chłopaczkowi. A i u nastoletniego – grzech…

Pozdrowienia kolejne, choć równie stanowcze


Powiem (napiszę )

że to bywa ciekawe do obserwacji.

Mam nadzieję że analogia będzie spójna

Zaczyna się zabawa w berka, bo słyszano że dobrze się gonisz , ba nawet lepiej niz dobrze zaklepujesz

Ale, ktoś sobie pomyslał, skoro taki z niego gieroj to sprawdzimy co robił w stanie wojennym na przykład,

No i się okazuje się, że gonił ale koledzy z którymi kiedyś go zaklepano już nie bardzo lubią biegać, no i podobno nawet wtedy nie biegali, znaczy nie wiadomo bo w YT nie ma tych zabaw

I rzucają wyzwanie: urządzamy Ober berka, zobaczymy czy dalej z niego taki chwat

Chwat podejmuje wyzwanie, ale okazuje się że nikt nie liczy jak trzeba, stale podglądają, innymi słowy oszukuja. Żeby urozmaicić zabawę, powstaje kilka zaprzyjaźnionych berków i człowiek zostaje sam przeciwko zabawie…

No a przecież tylko raz spróbował zagrać w Ober berka.

Dlatego mnie wychodzi że nie lubię tej zabawy i nie ma co podejmować dyskusji z organizatorami berków chociaz karawana jedzie dalej…

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


Panie Maxie,

to faktycznie jest tak, jak Pan pisze.

Kłopot, jednakże, polega też na tym, że niektórzy co głośno mówią, że grać nie mają zamiaru, cichcem grają. Zaklepują z nagła i stanowczo.

No i jest jeszcze ten problem, że brak dostępu do pełnych tabel rozgrywek z lat 1944 – 1989. A to utrudnia budowanie klasyfikacji i tabel.

I pozwala na oszukaństwa. W różne strony.

Więc ja zasadniczo jestem za odtajnieniem tych dawniejszych rozgrywek i nie mam nic przeciwko temu, żeby przyjmować w tej sprawie oświadczenia od graczy I i II ligi (oraz uczestniczących w Uniwersjadzie ).

I sprawdzać je, jak – za przeproszeniem – siki. Bo to się niczym nie różni.

Pozdrowienia


Subskrybuj zawartość