Banały: Nie ma wroga na prawicy?

Ponieważ mniej oczytani mogą nie zrozumieć, wyjaśnię, że tytuł niniejszej notki odwołuje się do dwóch źródeł. Całkiem nieidentycznych, poniekąd. Po pierwsze, do manipulacyjnej taktyki Kominternu, mającej na celu wchłonięcie partii socjalistycznych Europy; po drugie, do idei leżącej u podstaw Centrolewu. Ale to nieistotne. Nie mój staw, nie moje żaby. Mało mnie obchodzi lewica. Nawet mnie już nie bawi, w swoim rozdygotaniu.

Bardziej mnie obchodzi prawica. Bo to moja okolica.

Ale zastanawiam się czasem, czy jest mi z prawicą po drodze. Z polską prawicą, znaczy. No.

Im bardziej się zastanawiam, tym bardziej dochodzę do wniosku, ze to pojęcie nie ma sensu.

Nie idzie mi nawet o to, że ukształtowało się w innych warunkach historycznych i politycznych. To zrozumiale. Bardziej mnie irytuje to, że nie jestem w stanie znaleźć takich haseł, które uznałbym za spójne i sensowne. Za takie, które by mogły polską prawicę zorganizować.

Mam dystans do prymitywnego konserwatyzmu. Albo inaczej: gdyby Polska nie miała do nadrobienia dziesięcioleci stagnacji społecznej (bo komunizm zakonserwował polskie społeczeństwo, zamknął je na przemiany obyczajowe, które stały się naturalnym składnikiem życia społecznego Zachodu); gdyby gospodarka polska nie musiała doganiać gospodarek innych państw; gdyby polska sytuacja energetyczna była stabilna i względnie niezależna, etc., to ja wtedy chętnie byłbym konserwatystą. Lubię być konserwatystą, ale konserwowanie zacofania ekonomicznego, edukacyjnego, wojskowego, społecznego (także w wymiarze obyczajowym) wydaje mi się nonsensem.

Polski konserwatyzm nazbyt często jest obroną nie wartości istotnych i rzeczywiście narażonych na destrukcję, ale obroną zapyziałości, prymitywizmu i prawa do nierozumienia słowa pisanego. W takiej sytuacji mam wrażenie, że jestem zwolennikiem modernizacji. Modernizacji dla obrony wartości. W nowoczesny sposób. W nowoczesnym świecie.

Zamykanie oczu na to, że świat współczesny jest, jaki jest i ostentacyjna tęsknota za czymś, czego nie ma i nie będzie, wydaje mi się zawracaniem kijem Wisły. To są mrzonki. Wszelkie gadanie (to tytułem przykładu) o przywróceniu w Polsce kary śmierci jest nonsensem i manipulacją polityczną, odwołującą się do tego, że polskie społeczeństwo, za sprawą komunistycznej lodówki, zastygło w dawnej punitywności. To nie jest jego wina, tego społeczeństwa (a ściślej – znaczącej jego części), ale wykorzystywanie tego jest jak wykorzystywanie dziecka, które nie rozumie, co mu się każe robić.

To, co pisze nie ma żadnego związku z tym, jaki jest mój stosunek (etyczny, socjotechniczny, religijny) do kary śmierci. Jest, jaki jest. Ale wiem, że kary śmierci nie będzie, chyba, że wcześniej dojdzie do takiego kataklizmu, że wszystko się zmieni. Mówiąc szczerze, wolę żyć bez kary śmierci.

Rozmaici, samonominowani prawicowcy powiadają, że powinno się szanować mój Kościół. Fajnie. Nawet jak się nie wierzy. OK. Co niektórzy wyszywają sobie nawet chrześcijaństwo na sztandarach bojowych i walą pałą zdobną w inkrustowany krzyż. A mnie się to nie podoba. Chrześcijaństwo nie jest bombonierką. Nie można sobie wybrać trzech cukierków, które nam smakują, a o innych zapomnieć. Moje uczucia religijne mniej obrażają lewaccy, napaleni i napici, osobiści wrogowie Pana Boga w ogólności i proboszcza X w szczególności. Moje uczucia religijne są obrażane przez pseudochrześcijan, głoszących nienawiść, naśmiewających się z odmienności i głoszących własną wyższość zasadniczą.

Kościół jest tworem ludzkim. To my (mam tu na myśli wiernych, do których chcę siebie zaliczać) stanowimy i konstruujemy Kościół. Jest ona tak samo narażony na nadużycia i błędy jak każda inna instytucja społeczna. Powinien być krytykowany i jest.

Śmieszy mnie, jak mój krytyczny stosunek do co poniektórych biskupów, decyzji Episkopatu i innych takich jest gromiony przez rozwodników i ludzi, którzy kościoły oglądają wyłącznie z zewnątrz. No chyba, że jest Msza za Ojczyznę. Wtedy możemy sobie jedynie pooglądać, jak nieudolnie próbują naśladować Wiernych.

O tym, że prawo zostało zsekularyzowane już przez Grzegorza VII i że to było dawno, to nawet nie będę wspominał.

Prawicowcy wypisują sobie na sztandarach patriotyzm. Tak jakby tylko do nich należał. Nie należy. Patriotyzm jest wartością, którą wysoko cenię, ale jakoś nie uważam, żeby był przypisany do jednej tylko opcji. Zwłaszcza zaś tej zachowawczej. I nawet nie będę wspominał, że Targowicy nie tworzyli postępowcy. Jak ktoś nie wie, to pewnie nie musi.

Obiektywnym zagrożeniem dla Polski jest Rosja. Obiektywnym. Bo jest. Obok. Nie idzie tu o stereotypy, najchętniej głoszone przez tych, którzy myślą tak samo, jak rosyjska XIX wieczna inteligencja. Mam to w nosie. Na prawicy znajdę takich, którzy wolą Rosję od Zachodu. Innymi słowy wolą privislanskii krai. Patrioci?

Na prawicy znajdę też takich, którzy głoszą walkę z Rosją w każdej formie i za wszelką cenę. Takich, co przypominają chłopca, wypinającego goły zadek na nielubianego sąsiada. Ci szukają wciąż partii Rosji. Nie twierdze, że partii takiej nie ma. Obawiam się, że jest. Ale zastanawiam się, z kogo Rosja ma więcej radości. Czy z tej prawicy, która odrzuca okcydentalną orientację Polski i chce panslawistycznego błota (to aluzja do jednej z kronik pana Prusa, zatytułowanej Skąd się wzięło błoto w Warszawie, bardzo polecam, nota bene). Czy może z tej, która pozwala Rosji pokazywać na nas palcem i mówić – No zobaczcie, jacy oni są śmieszni, ci znawcy akcentów, osłuchani w kałasznikowach.

Kto jest w rosyjskiej partii? Moim zdaniem, poza działaczami i organizatorami, także Ci, którzy wzmacniają Rosję i osłabiają Polskę. Antyrosyjska retoryka nic nie znaczy.

Przypomnę, że pisze tu o tych, co się mienią prawicą. To, że Rosja ma pociechę z polskiej lewicy, nie ulega mojej wątpliwości. Ale jak już wspomniałem – nie mój staw, nie moje żaby.

No tak, może zapytać ktoś, kto z nieznanego powodu doszedł aż tak daleko, a co z wolnym rynkiem?

Otóż ja jestem za wolnym rynkiem. Może aż za bardzo jestem. Może wbrew swojemu interesowi jestem. Ale po pierwsze, za wolnym rynkiem nie są ci, którzy są etatystami. A znaczna część tych, co się głoszą prawicą, to prymitywni, biurokratyczni etatyści. Fanatycy kontroli, której nawet nie umieją zorganizować. Potykają się o własne sznurowadła.
Nigdy nie powiem, że mają rację. Język bym musiał sobie odgryźć.
A z drugiej strony, jak się cieszyć tym przywiązaniem do wolnego rynku, gdy chwalą go także ci, co do pieniędzy doszli oszustwem i kradzieżą? I stroją się w szaty karmazynów.

Na końcu, jest jeszcze stosunek do PRL-u. I tu już zupełnie jest polka galopka. Zwolennicy lustracji piszą ustawy, które nie mają szans powodzenia. Zwolennicy prawdziwego polskiego katolicyzmu łączą się w obronie agentów z pracodawcami Ketmana. Ci, którzy zapowiadali ujawnienie archiwów, nabierają wody w usta. Żenada. Najmądrzejsza zawsze jest opozycja.

I jeszcze kultura. Dawniej ludzie prawicy wyróżniali się wykształceniem, wiedzą i obyciem (podkreślam – wyróżniali się – proszę nie podawać mi kontrprzykładów). Dziś prawicowcami głoszą się osobnicy, którzy nie potrafią skonstruować poprawnie zdania po polsku. I tacy, którzy uważają, ze najlepszym argumentem jest taki, który najboleśniej obrazi drugą stronę. A ile radości jest z wulgaryzmów! Słowo zmieniają w pałkę.

Kiedyś mówiłem, że jestem prawicowy. Dziś tak nie mówię. Nie często. Moje poglądy się nie zmieniły. Bynajmniej. Ja, po prostu, nie życzę sobie żeby mnie mylono.

Ale ustawmy rzecz porządnie: uważam się za prawicowca, ale mam wrogów na prawicy i będę ich tępił.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Yayco

jako konserwa i tradycja wpisuje pierwszy

przykro mi ale się zgadzam

pozdrawiam zza kotary

prezes,traktor,redaktor


Panie Maxie,

widać dziś jest dzień manifestów.

Pozdrawiam z wzajemną przykrością ;-)


Panie Yayco

ze mnie nie da się wydusić nic a nic w kwesti manifestacji

przykrość tym większa że poprawy nie widac w najbliższych latach

bo albo widzę bezideowców albo ideowców tyle że socjalistycznych w przekazie, prawicowych na sztandarze jak to Pan opisał

no i zgryz mam, ale to znośne bywa,

żeby nie było, chodzę i głosuję,

coś jeszcze chciałem, ale kładę to na karb średniej dyspozuycji, może mnie najdzie jeszcze :)

p.s w cytacie tym pod Prusem jeden podkreślnik uciekł za daleko

pozdrawiam

prezes,traktor,redaktor


Panie Maxie,

ja też chodzę i głosuję.

Chyba powinienem o tym napisać, że człowiek prawicy powinien być odpowiedzialny i dążyć do podmiotowości, a nie skamleć, że kobieta go bije i płakać, że go nikt nie rozumie.

Zdrowia życzę, bo to już – w końcu – wtorek


Pański tekst, Pani Yayco,

potwierdza jedynie to, o czym wiem od dłuższego czasu. Mianowicie, iż najbardziej w naszym kraju cierpimy na brak rozsądku, by nie powiedzieć górnolotnie – mądrości.

Pozdrawiam więc w tym sensie


Panie Yayco,

zalogowałem się tylko po to, by pozdrowić spod zwałów roboty. Pan coś o lustracji więcej napisze, ale w styczniu, to może będzie okazja sie nie zgodzić. Choć obawiam się, że i wtedy też, jak od słowa do słowa przyjdzie, to okazja ta rozwieje się jak mgła poranna


Jak rozumiem, Panie Lorenzo,

dobitnie potwierdzilem ten brak. Niewykluczone, też ostatnio tak o sobie myślę.

Pozdrawiam uniwersalistycznie, z lekką nutką utylitaryzmu


Niech Pan, Panie Yayco,

nie kokietuje:-) Pan akurat nie musi. Wcale.

Pozdrawiam po krakowsku, czyli z przytupen i pewną dozą konserwatyzmu


Żeby nie było wyłącznie przykro,

zwróćcie Panowie uwagę, że tak jak się tu do tego tekstu zlecieliśmy, w dużej mierze, może z nieco innym rozłożeniem akcentów, przyjmujemy jego tezy za własne.

Czyli, może nie jest tak najgorzej i raczej niech ci wrogowie się martwią.


Panie Czajniku,

ja o lustracji już kiedyś pisałem, nie chce mi się wracać do tego, więc proszę się nie spodziewać.

Zresztą już lecę się z Panem kłócić, mało nóg nie połamię. No.

Wie Pan jak jest – antropolog się z socjologiem zawsze dogada. Jeśli ustalą znaczenia pojęć i nie będą spierać, co jest częścią czego. No.

Ja się spod zwałów powoli, ale stanowczo wydobywam. Jeszcze mi trochę brakuje, ale widać prześwity.

Pozdrowienia zakorzenione


Panowie...

...prowokujecie do samookreślenia, która ja tradycyjnie ominę stwierdzeniem, że czuję się centrowcem, nie mającym ochoty precyzować, co to znaczy. Mądre słowa Pana Yayco powodują, że mógłbym chyba być centroprawicowcem ale jednocześnie te mądre słowa sprawiają, że jest to chyba niemożliwe.

Pan Yayco zwraca uwagę na mądrość i kulturę. Te wartości mnie przyciągają. Dziś jednak trudno znaleźć te podstawowe cechy w deklaratywnych kierunkach politycznych. Politykierzy dobierają sobie do swej prawicowości/lewicowości różności, zupełnie jak w barze sałatkowym, tworząc zestawy niestrawialne a nawet wymiotne!

Politycy mają czelność uważać, że jeśli NAZWĄ swą formację prawicą to ona JEST prawicą. Ci z lewicy podobnie. Politycy mają też czelność określać naród podobnie. Oni najlepiej wiedzą, kto jest po której stronie barykady i gdzie stało zomo, kto jest w lobby prorosyjskim, kto w proniemieckim, kto w projankeskim. Kto jest moherem, kto prawakiem, kto lewakiem.

Stąd moje poczucie bycia centrowcem, tyle że centrum pewnie też nie ma a moje mityczne centrum to coś jak bezpaństwowość w odniesieniu do partii.


Panie Lorenzo,

czuję się ostatni niedoceniany, więc kokietuję. No.

Dziękuję z warszawska: uchylając kaszkiet. Z uśmiechem.


Panie Merlocie,

to że kilka znajomych osób przyszło, to nie znaczy, że się ktoś zleciał.

To skromny tekst jest. O nieznaczących sprawach. W porównaniu.

Pozdrawiam, ciesząc się, że podziela Pan moje opinii, choćby z innym rozłożeniem akcentów


My w Krakowie, Panie Yayco,

by za bardzo nie odbiegać od tematu, mieliśmy takiego faceta, co się Stańczyk nazywał. I ja go bardzo lubię, a nawet – wstyd przyznać – nieco na niego snobuję. Jak zresztą reszta znanych mi krakowian, ot choćby taki Pan Tarantula (on mnie zaraz zabije!). I on (ten Stańczyk) miał pewnie taką dewizę: patrzeć i myśleć.

Czego sobie i wielu innym życzę.

Ukłony należne zasyłam

PS. Ówże Stańczyk niekoniecznie musiał mieć coś wspólnego ze stronnictwem jego imienia. Acz jeśli idzie o ich tzw. trzeźwe spojrzenie na sytuację to nie mam nic naprzeciw.


Panie Joteszu,

przyznam, że nie miałem na myśli polityków. A w każdym razie – nie tylko polityków.

A co do tego centrum, to ono jest nazbyt mobilne. W każdej sprawie jest gdzie indziej. jakbym chciał być w centrum, to bym się musiał zanadto nabiegać.

Więc wolę być tam gdzie jestem.

Pozdrawiam


Panie Yayco,

na prawicy Pan nie biega – to tylko prawica odbiega a to w lewo, a to w prawo, a niekiedy w buraki…
:)


Panie Yayco,

Rozumiem, że Pan Pana Lorenzo kokietuje, po starej znajomości.

Ale w tekście kokieterii nie ma za grosz. I nie ma w nim chyba pojawiającej się czasem u Pana goryczy, graniczącej z pesymizmem. Może dlatego tak ochoczo się tym razem do Pana zleciałem.


Panie Yayco szanowny

No tak – jak zauwazył wcześniej Merlot – zgadzamy się mam wrażenie i w generalnych założeniach i praktycznie – w szczegółach (ja akurat nie znajduję tego innego rozłożenia akcentów).

Problem zawłaszczania sobie pewnych pojęć przez wrzeszczące grupy jest już tak rozległy, że praktycznie przy każdej autodefinicji koniecznym staje się zastrzeganie, aby nie mylić (przypisywać) nas z tą czy inną grupa, wycierającą sobie gębe szczytnymi hasłami i ideami.

Pisze Pan o wrogich Panu jako katolikowi ludzi podpinających sie pod chrześcijaństwo, podczas gdy praktycznie każdy ich czyn stanowi dowód ich pogardy do nauki KK. Podobnie jest z drugiej strony – o czym Pan zapewne doskonale wie. Największy zgryz w dyskusjach o tolarancji wyznaniowej mam zawsze (to indywidualne doświadczenie oczywiście) z nawołującymi do wolności i tolerancji ateistami – dyszacymi jakąś niezrozumiałą niechęcia – czy nawet nienawiścią – do wierzących.

Zasadniczo, pod pojęciem “prawicy” mieści (albo – próbuje się zmieścić) obecnie tak dużo, że łatwiej chyba przedstawiać każdorazowo i dokłądnie swój światopogląd w konkretnych sprawach. Bo posługiwanie sie hasłami ogólnymi, jak pokazuje praktyka, najczęściej buduje fałszywy obraz u odbiorców…

Pozdrawiam, dziękując za kolejny tekst, z którym problem jest jak zawsze – trudno cokolwiek dodać “od siebie”, pozostaje sie jedynie zgodzić.


Panie Lorenzo,

do patrzenia i myślenia, dodajmy jeszcze to, o czym Pan napisał gdzie indziej – dobre wychowanie i zasadę, że w razie wątpliwości należy się zachowywać przyzwoicie.

Pozdrawiam zgodliwie


Panie Merlocie,

to jest czysta gorycz,. Ja dziś jestem niemal czystą goryczą. No może za wyjątkiem niespodziewanej łyżeczki miodu.

Więc proszę uważać, bo piołun ma nieprzyjemny smak.

Nie mniej jednak, cieszy mnie Pana ochota


Panie Griszqu,

nienawiść jest zawsze taka sama. Mnie jest obojętne, czy się nienawidzi ateistów, czy księży. Nie ma żadnej różnicy.

I mam to w nosie, czy ktoś taki robi piękne zdjęcia, czy hoduje kwiatki. Nienawiść go przekreśla.

W jednej kwestii się z Panem nie zgodzę. Otóż niewielu tak ma, że sobie samodzielnie buduje światopogląd.

Większość światopoglądów jest kupowana na wyprzedażach.

Pozdrawiam serdecznie


Panie Joteszu, dokładnie tak

oni biegają, a ja sobie siedzę i patrzę. I tylko nogi przesuwam, żeby mi na odcisk nie nadepnęli.

Pozdrowienia


-->Yayco

Odrzucając trafne przykłady, które są, jak to przykłady, tylko ilustracją, i którym nie będę przeczył, zgadzam się tylko z Pana ostatnim zdaniem. I to też bardziej intuicyjnie, bo nie mogę przecież z pewnością potwierdzić, czy jest Pan prawicą. Nie wiem też co za prawicę Pan uznaje, doczytałem natomiast, że w gruncie rzeczy akceptuje Pan dewaluowanie pojęcia i w gruncie rzeczy oddaje je Pan walkowerem. Moim zdaniem to nie prawicę Pan opisuje, ale przejawy działalności partii PiS i LPR. W dodatku – momentami – ujęte w krzywym zwierciadle. Partia PiS i partia LPR nie są doskonałe. Tylko co z tego wynika?

Krótko mówiąc, wylał Pan dziecko z kąpielą.

Mam propozycję – zamiast grać o pełną stawkę, nich Pan zmierzy do kogo Panu bliżej. Wybór jest realny i można go dokonać tylko w ramach bytów istniejących, a nie potencjalnych. Przy założeniu, że idealnie pewnie nigdy nie będzie.

Pozdrawiam,
referent

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Panie Referencie,

szczerze mówiąc to ja mam w nosie etykiety, pod warunkiem, ze mi ktoś nie chce etykiet z jakimiś pojęciami przylepiać na czole. I jest mi dosyć obojętne jakie pojęcia są na tych etykietach powypisywane.

Ponieważ, słowo prawica jest mi sympatyczne, to zwróciłem uwagę na to, że może nie powinno. Bo albo ja nic nie rozumiem, albo inni.

Pragnę też zwrócić Panu uwagę, że ja wcale nie zamierzam wybierać. Raczej osądzać.

I to jest moje stanowisko, które – z kolei – Pan sobie może osądzać wedle woli. Co zresztą Pan zrobił.

No i co? Ano nic Panie Referencie. Po prostu nie zgadzam się z Panem. Nic nie wylewałem, bo nic nie kąpałem. W każdym razie nie miałem zamiaru.

Ja nie uprawiam twórczości politycznej, proszę Pana. Nudzi mnie to. Ja się ludzi czepiam.

Może dlatego nie wiem zupełnie, jakim cudem Panu z tego wszystkiego wyszedł PiS i LPR. Ja piszę o ludziach, ich słowach i czynach. A Pan o partiach. W nosie mam partie.

Na dodatek moje wybory są moimi, proszę wybaczyć, wyborami i nie polegają na samym tylko mierzeniu odległości.

Pozdrawiam szczerze


-->Yayco

Pisałem o ludziach, którzy są w partiach. Jeśli Pan tego skrótu nie odszyfrował, to przepraszam, następnym razem będę precyzyjniejszy. Jeśli nie o nich Pan pisał, to o kim Pan pisał?

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


-->Yayco

Jeszcze jedno, skoro ma Pan w nosie etykiety, to skąd takie zainteresowanie pojęciem “prawica”. Może powinien Pan wyodrębnić zdarzenia i sytuacje (konkretne) i na nich przeprowadzić wiwisekcję. Po co od razu włączać generalizacje i posługiwać się wielkimi kwantyfikatorami. Tym bardziej, że – jak Pan pisze – interesują Pana ludzie i nie uprawia Pan twórczości politycznej (swoją drogą, nie trzeba mnie o tym zapewniać).

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Panie Referencie,

o różnych, trochę o takich w partiach, trochę o blogerach, trochę o uczonych, trochę o znajomych moich. Rozmaicie.

Pozwoli Pan, że nie będę tu wymieniał nazwisk. Może być, że ich Pan nie zna wszystkich nawet.

A poza tymi co to im w telewizorze przyklejają etykiety, to ja nie wiem czy ludzie są w partiach czy nie. Nie pytam o to, oni się nie chwalą.

Proszę sobie wyobrazić, że ja nawet nie wiem, na kogo w wyborach głosuje moja żona.

Jakoś inaczej widzimy śiwiat w tej kwestii, mam wrażenie.

Pozdrawiam Pana

PS W kwestii dalszej. Użyłem słowa prawica, bo jakoś trzeba dotrzeć do odbiorcy. To raz. Ponadto, jak zaznaczyłem, podoba mi się to słowo i jestem do niego przywiązany.

A uprawiam generalizacje z dwóch powodów. Po pierwsze – takie mam modus operandi, a po drugie – lubię jak niektórych irytują moje generalizacje. Są tacy co nie uprawiają, a ich słowo jest jak skalpel. Prawdopodobnie. A ja uprawiam.


Panie Yayco

Ja się w kwestii tego światopoglądu z Panem zgadzam – pisałem o nim po prostu nie w kontekscie jego samodzielnej budowy czy zakupu, co raczej w kontekście potrzeby indywidualizowania w konkretnych tematach.

Ja sam – muszę się przyznać – uznająć niemożność ogarnięcia danej wiedzy (przeze mnie), przyjmuję czasem głoszone tezy przez osoby, które mnie przekonują swoim profesjonalizmem i wiedzą/mądrością (aczkolwiek to przekonanie może mieć zupełnie marne fundamenty, wynikające właśnie z mojej marnej wiedzy) i traktuję jako “właściwe” (to złe słowo, ala mam nadzieje wie Pan o co mi chodzi) i swoje.

Np mój swiatopogląd w zakresie relacji płaszczyzn wierzący/niewierzący (proszę wybaczyć ten skrót) jest po Pańskim silnym wpływem (nie dyskutuję teraz, jak wygląda po adaptacji przeze mnie). Czy takie coś Pan także kwalifikuje do “wyprzedaży”?

Na samym tekstowisku jest parę osób, które taki znaczący i odczuwalny wpływ wywarły… Mam nadzieję, że poprzez dyskuję i argumenty, ale kto wie… może to tak jak z Fukuyamą – klaszczemy mu, bo pisze to samo, co my myślimy, tyle ze “ładnie”.

Pozdrawiam Pana niezmiennie.


Kilka spraw,

zacznijmy od tego, że mi się podoba i że się zgadzam (wiem, nudny jestem i przewidywalny)

Dalej, trochę do meritum acz jak zwykle pobocznie będzie.

Ja sobie myślę, że niekoniecznie dobry jest stały zestaw nigdy niezmienialnych poglądów, dogmatów itd czy go określimy jako “prawicowy” czy “lewicowy”, mi np. nieraz w róznych dyskusjach internetowych zdarza się zgadzac i z prawakami i z lewakami i wojojuącymi ateistami w jakiejś prawie też ale i z katolimai tyż.
Poza tym mam wrażenie, że czasem wartyo poznać wydarzenie, zpaoznac się z różnymi opiniami i dopiero się kształtuje jakas opinia, przynajmniej u mnie, za to u wielu widzę trzymanie się na siłę swoich dogmatów i pisanie pod tezę (nawet jak np. fakty tę tezę obalają)

Dalej, mam wrażenie, że pan trochę od prawicy się z powodów estetycznych odżegnuje i w sumie mnie to nie dziwi, bo mimo podobnych zasad czy poglądów czasem trudno być po stronie kogoś, kto te poglądy wyraża w formie nienawistnej czy pogardliwej dla innych.
Taki przykład apropos mnie, mam tak, że uważam, że każdy może pisać, co chce i jak chce, nawet największe bzdury i złe rzeczy, czyli za wolnością wypowiedzi jestem, ale np. gdy wielu “liberalnych” blogerów żarliwe teksty jakiś czas temu w obronie historyka Irvinga pisało że go nie wpuszczono na Targi Ksiązki w Warszawie, że go się za poglądy przesladuje itd, to dla mnie obrona tegoż pana co Holocaust kwestionuje, byłaby niemożliwa i niesmaczna.
Czyli osobiste odczucie/emocja czy poczucie etyki/estetyki wygrywa tu z zasadą, że każdemu wolno wszystko pisać.
Nawet nie szkoda mi było, że ów Irving za słowa w Austrii czy gdzieś był karany, mam wrażenie, że broniąc go (a de facto jednak zasady nie jego) sprzeniewierzyłbym się jakiemuś swojemu moralnemu zmysłowi itd
I tak czesto bywa, myślę coś czy zgadzam się z czymś, ale nie za bardzo chcę stac obok tych, którzy to wyrażają lub jak wyrażają.
Choć z drugiej strony czasem to może byc nie do końca sensowne.

Pozdrówka.


Panie Yayco

Głupio tak się z Panem zgadzać ale znowu “muszem”. A nawet “chcem”, co gorsza.

Tak sobie tylko myślę, że dawne podziały, a co za nimi idzie, etykiety mało już przystają do rzeczywistości. A może tylko tak mi się wydaje? – nie wiem.

Oprócz obserwacji, które pokrywają się w zasadzie z pańskimi, zaobserwowałem jeszcze coś – krytyka paradygmatów, które zamieniły się ni stąd ni zowąd w dogmaty powoduje, trudności z samookreśleniem się. Przynajmniej u mnie takie trudności powoduje.
Nie wspomnę już o “świętym oburzeniu” obrońców tychże dogmatów, które skutkuje w przylepianiu krytykowi (np. mnie i nie tylko tutaj; w końcu świat nie zaczyna się i nie kończy na TXT) takiej lub innej starożytnej etykiety, w zależności od wyrażanego na dany temat zdania.

Nie wiem.

Świat się zmienia strasznie szybko. Może czas na nowe definicje, nowe określenia?

Pozdrawiam.


Panie Griszqu,

nie chcę wchodzić na grząski grunt opisywania światopoglądu pana Yayco, który nie istnieje. Niewątpliwie to, co piszę, jest pewną formą marketingową. Mniej lub bardziej jawnie staram się wpłynąć swoim osądem na innych. Staram się. Tylko tyle. Na przykład – nie mam nadziei.

Więc trochę to tak jest, że jak znajdę w czasie remanentu w szufladach rękawiczkę od prawej ręki, to sobie napisze o prawicy.

A jak komuś to pasuje, co napisałem? To fajnie. A jak nie pasuje? To nawet lepiej, bo to znaczy, że nie wypisuję sądów notorycznych.

Pozdrawiam


-->Yayco

Mnie Pana generalizacja nie irytuje. Ja uważam ją zwyczajnie za błędną, i jeśli jest pan prawicą (inną niż ta, którą chce Pan tępić), i dostrzega farbowane lisy – również za szkodliwą. Pana sprawa, co Pan robi, nie wtrącam się, choć rzeczywiście oceniam.

Nie musi mnie Pan informować o nazwiskach bohaterów tekstu; ani przez moment mnie to nie interesowało. Trochę jest mi nieswojo, i niech tam – przykro, że rozmawia Pan ze mną w taki sposób, że z Pana odpowiedzi (dla mnie) wynika również ustosunkowanie się do fruwających w powietrzu stereotypów. Może jestem stereotypowy, może nie jestem, ale na pewno nie zadałem kliku pytań, na które był Pan jednak łaskaw odpowiedzieć.

Teraz w jednym zdaniu przybliżę, dlaczego uważam, że Pana generalizacja jest błędna i zrobię to za pomocą generalizacji. Otóż, karykatura nie może być miarą rzeczywistości. Pan omówił karykaturę, na jednostkowych przykładach zaprzeczył Pan powadze “etykiety” (za Panem).

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Panie Grzesiu,

początek faktycznie standardowy, ale w moim dzisiejszym stanie każde dobre słowo mnie cieszy, więc dzięki.

Wie pan, jednak w pewnych kwestiach swoje zdanie warto mieć. Paradoksalnie – także po to, aby od czasu do czasu zderzyć się z przypadkiem, który nasz pogląd obali.

Bo jak nie wiemy, co jest co, to wydaje nam się, że wszystko można usprawiedliwiać i wszystko ganić, wedle swego widzimisię.

Jak mi ktoś kiedyś pokaże donosiciela, który więcej wycierpiał niż ci na których donosił – pewnie będę musiał się zastanowić nad stanowczością swojego poglądu na lustrację. Ale się nie spodziewam.

Co do estetyki, to chyba nie. Estetyka prawicowa jest dla mnie jak raz. Ja chodzę w skórzanych czarnych butach i w marynarce. Mam smutny brązowy samochód, a dzisiaj dozorca przede mną przyklęknął (bo mu się klucze od nowomodnej skrzynki pocztowej rozsypały). A że drażnią mnie prawicowcy, którzy nie potrafią złożyć poprawnie zdania po polsku? Drażnią. Wszyscy tacy mnie drażnią, niezależnie od światopoglądu. Ale ci faktycznie bardziej, bo ja lubiłem być prawicą.

Muszę przyznać, że szczególnie mnie drażni jak ktoś na moje pytanie, dlaczego rozmawia z kimś kto jest ninawiścią czystą, odpowiada: Bo on fajny jest i fajną gra muzykę. Jednak wartości wygrywają z gustem estetycznym. Powinny wygrywać.

Pisze Pan o Irvingu. OK. Zgadzam się z Panem. Ale ja mam takie samo zdanie o obronie Ketmana na S24. I co Pan na to?

Mam wrażenie, że czasem brak relatywizmu się przydaje. Porządkuje obrazy świata. Ustawia różne manifestacje zła po tej samej stronie.

U tak zwanej prawicy polskiej nie lubię też jej relatywizmu. Jak nasz, to dobry, choćby i złodziej.

To nie jest estetyka. Mnie się nie podobają głupoty, nawet jak są pisane pięknym językiem.

Pozdrowienia


Panie Bulzacki

Referenta w nagłówku pomijam, bo jego rolą jest w referacie kiblować i pilnie nasze podania i pisma załatwiać, najlepiej pozytywnie.

A więc, panie Bulzacki,

Jeżeli pan wie kto jest prawicą, tudzież kto ma prawo nią być, to niech pan mnie maluczkiego oświeci. Cztery punkty, które był pan uprzejmy wymienić jako test na dobrego prawicowca są, że się tak wyrażę, kliszami i to dość zużytymi.

Pańskie “non possumus”, które twórczo rozwija AnnaP jest wyłącznie zabawne, dopóki pan nie udowodni, że swoim życiem i działaniem potrafił pan dowieść słuszności tego stwierdzenia.

Ja, jako nie mieszczący się w pańskiej wąskiej definicji prawicowca człowiek (zgniłego) kompromisu nie mam z tym problemu. W każdej chwili, każdemu mogę powtórzyć, że nie wstydzę się swojego życia politycznego i że nawet jestem z niego dumny. I mogę uzasadnić dlaczego.

Chciałbym to samo usłyszeć z pana i pani Ani strony.

A wybijanie zgranych rytmów na werbelku może pan sobie darować. Stoją w sprzeczności z image który pan sobie na TXT stworzył i który, przyznam, polubiłem.


Panie Yayco

No ja mniej wiecej (no dobra – mniej) to napisałem. Pan Yayco jest postacią wyrazistą w poglądach, dla mnie kluczowe jest, że stoi za nią Pańska osobista wiedza. Prezentowana tu niejednokrotnie.

Powiem tak – trudno ocenić, jak Pan Yayco wpłynął na osądy innych. Nie mi to stwoerdzać. Natomiast mam wrażenie, znacząco wpłynął na charakter (styl) formułowania ocen.

Napisał Pan, że nie ma Pan nadziei. Nie mogę polemizować – ale się nie zgodzę. Uważam że jest inaczej, że pisze Pan… no bez sensu, żebym ja się wypowiadał, po co Pan pisze.

No ale znowu zlazłem z tematu.

Pozdrawiam i przepraszam.


Panie Kaziku,

ja już jestem w tym wieku, że wolę się w nowe etykiety nie bawić.

Kiedyś mnie jeden młodszy kolega zakwalifikował do jednej szkoły. Najpierw mi się spodobało, a potem jak zobaczyłem w jakim towarzystwie, to mi się włos zjeżył na głowie.

Bo tak na co dzień, to mówię o sobie, że jestem uczniem takiego jednego, co ja jego nigdy w życiu nie widziałem. Ale mi pozwolił, więc z tej etykiety chętnie i z dumą korzystam.

Rozumiem Pańskie obiekcje, zwłaszcza mając na uwadze baty jakie Pan otrzymał za propagowanie czytelnictwa, ale pozwoli Pan, że ja sobie nadal będę siebie określal jako prawicowca, i wyraźnie mówił, co się w moim rozumieniu prawicowości nie mieści.

W moim. Bo ja nie mam pretensji do narzucania innym mojego światopglądu. Wolę sączyć jad.

Bo ja mam w odwłoku polityczne konotacje. Mnie zależy na dobrym samopoczuciu własnym.

Taki egoistyczny minimalizm.

Pozdrawiam serdecznie


Panie Kazimierzu

Za to zauważenie, że paradygmaty zmieniły sie w dogmaty, to czapka z głowy.


Panie Referencie,

jestem dziś zasadniczo poirytowany, więc pewnie niechcący (to pewne) Pana uraziłem. Nie było to moim zamiarem.

Mam inny ogląd spraw niż Pan i to chyba dobrze. Jedni piszą o jajecznicy, a inni o kocach i każdemu się wydaje, że ma do swojego pisania prawo. I mają też prawo wzajemnie uważać pisanie o jajecznicy, albo o kocach, za głupawe marnowanie czasu.

A co do karykatury, to proszę przeczytać, co napisałem wyżej w innej odpowiedzi. Mnie interesuje mój obraz prawicowości, a nie jej ogólna idea.

Bardzo bym chciał przeczytać taką definicję prawicy, która spełniała by wymagania naukowe, co do definicji i pozwalała na sensowne określenie cech dystyktywnych, zjawiska, które można by nazwać prawicowością. Ale ja ani nie umiem, ani nie chcę sam się w takie definiowanie bawić.

Ciekaw jestem dlaczego Pan uważa to co ja piszę za szkodliwe. Zwłaszcza – dla kogo. Już prawie dwadzieścia lat mija odkąd byłem ostatnio szkodnikiem i bardzo mnie Pan zainteresował.

Pozdrawiam


Panie Griszqu

Eee tam. No co ja poradzę, że przy lekturze poprzedniego i tego tekstu Pana Yayco niejaki Kuhn w przestrzeni znajdującej się między moimi uszami się plątał?
No nic nie poradzę. Zaplątał się i już.


Panie Griszqu,

z tym wpływem to Pan przesadza.

Z tą nadzieją, to Pan nie zrozumiał, bodajże. Ja nie opieram swoich zachowań na nadziejach. Raczej na wiedzy i związkach przyczynowo skutkowych.

Wie Pan to jest tak – nie grywam w gry losowe, przeszedłem przez Vegas nie zagrawszy nawet dolara. Nigdy się nie zakłądam, jeśli nie jestem pewien wygranej.

W Niektórych sferach życia tak się nie da i trzeba się opierać na statystyce, nierówności Czebyszewa i innych takich. Więc się opieram. Ja bardzo jestem za naukami stosowanymi.

Nie neguję skutków. Ale nie mam na nie nadziei. Już prędzej liczę prawdopodobieństwo.

Pozdrawiam instrumentalnie


Panie Kaziku,

Kuhn zawsze lepszy od kunia.

Pozdrowienia postparadygmatyczne


Panie Yayco

Ja tam mogę Panu pozwalać albo i nie, a Pan i tak swoje wie i będzie robił, nie?

Chciałem tylko powiedzieć, prawda :), że czasami się zastanawiam na ile dotychczasowe definicje przystają jeszcze do rzeczywistości, jako dawniej przystawały. I czy jeśli ktoś mi powie, że jestem “lewakiem” to czy mam to olać czy też się zastanowić co ten “lewak” (albo “prawak”, w innych okolicznościach) może jeszcze znaczyć? A co jeśli powie tak stado? Czy przyjąć a’priori, że gada do mnie stado baranów?
Więcej pytań niż odpowiedzi, cholera.

A z tym propagowaniem czytelnictwa to niech mnie Pan nie załamuje. Domowej Kobiety się posłuchałem i odstąpiłem. Niech ma, ta Druga.

Pozdrawiam stercząc na stercie wątpliwości.


Panie Yayco

No ja uwazam swoje, Pan swoje. Mamy inne zdanie w tym temacie, a że oparte jest na odczuciach, a nie badaniach – to nie ma sensu kruszyć kopii.

No fakt – w tym kontekscie to faktycznie, nie zrozumiałem. Trochę mnie Pan tym dość skrajnym racjonalizmem zaskoczył. No ale – nie pierwszy raz. CZego to człowiek może się dowiedzieć w czasie dygresji? (piszę to na obronę dygresji)

Ale wracając i stosując Pańską metodologię – spodziewam się, że prawdopodobieństwo ocenia Pan wciąż na większe niż zero. No i można Panu na plus zapisać, że oto kolejna osoba (znaczy: ja) coś przeczyta o nierówności Czebyszewa.


“Szkodliwe” jest

“Szkodliwe” jest generalnie, na zasadzie, na jakiej ludzie rozumiejący raczej zabagniają sprawę, niż zmierzają do jej wyjaśnienia. Ale skoro pisze Pan o “swojej” prawicowości, a nie o “idei”, to rozumiem, że pisze Pan o czymś, czego źródłem jest Pan sam, coś co Pan wymyślił albo dostrzegł i wedle czego teraz Pan mierzy świat. Akurat dziś mierzy Pan krytycznie.

Przykładowo, ja wiem, że jestem prawicowcem, a nie jestem lewicowcem, bo biorę za punkt odniesienia zestaw wartości, do których mam pewien stosunek, i te wartości są poza mną; są ode mnie niezależne. Nie ja jestem ich źródłem. Wówczas z czystym sumieniem mogę powiedzieć, zachowałem się po prawicowemu albo lewicowemu, bo konwencja językowa, którą mądrzejsi ode mnie wymyślili, i którą ja akceptuję, tak każe mnie w danej sytuacji określić. To jest intersubiektywnie sprawdzalne, bo każdy, kto posługuje się tą konwencją i ma dostateczne dane o sytuacji i moim zachowaniu, będzie mógł to potwierdzić lub temu zaprzeczyć. Skoro Pan odrzuca zewnętrzny punkt odniesienia i twierdzi, że interesuje Pana tylko własny “obraz prawicowości”, to ja to przyjmuję, choć nie wiem, co Pan twierdzi, ani czemu Pan przeczy.

Przyjmuję i tylko tyle. Postulaty prawicy są konkretne, są alternatywą dla innego sposobu urządzenia świata. Reszta jest kwestią techniczną. Nie będzie Kaczyńskiego albo Pana znajomego, którzy być może mają mylne pojęcie o byciu prawicą i uzurpują sobie to miano, będą inni. I oczywiście każdy może krytykować, oceniać ludzi, nigdy nie twierdziłem inaczej. Mój obraz “polskiej prawicy” nie jest taki czarny, w każdym razie ona nie wypada ewidentnie gorzej od “polskiej lewicy”. Tu odnoszę się już konkretnie, do opisanych przez Pana zdarzeń i postaci.

Przepraszam, ale nie czytałem komentarza, do którego mnie Pan odesłał.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Hm, odniosę się tylko

do końcówki:

“Pisze Pan o Irvingu. OK. Zgadzam się z Panem. Ale ja mam takie samo zdanie o obronie Ketmana na S24. I co Pan na to?”

Hm, szczerze mówiąc o tym ketmanie to za bardzo pojęcia nie miałem, bo nic jego nie przeczytałem w całości, jak dla mnie obrona była jego groteskowa, to fakt, choć równie groteskowe było promowanie go przez administrację na samej górze a później blokowanie mu bloga.
No cóż, niekonsekwencja.

“Mam wrażenie, że czasem brak relatywizmu się przydaje. Porządkuje obrazy świata. Ustawia różne manifestacje zła po tej samej stronie.”

A możliwe, tyle, że nie za bardzo to wiem, bo ja to taki relatywistyczny raczej jestem, nawet jak piszę coś kategorycznie, to i tak mam wątpliwości.
Taka karma.
Acz z drugiej strony bardziej się obawiam tych, co są zawsze i wszystkiego pewni, niezależnie po której stronie są, niż tych, co wieczne wątpliwości mają i relatyziwują.
Choć fakt, są pewnie sprawy, w których jednak powinno się nie mieć wątpliwości.

pzdr


merlot

Co ja mam niby udowodnić? Nie żyłam jako dorosła osoba w czasach komunizmu. A w swoim dorosłym życiu wiele razy próbowano bym złamała swoje zasady, lekko nie było, a cholernie dużo kosztowało mnie zrezygnowanie z chwilowej słabości.
Więc haków na mnie nie ma, a nawet gdyby były, to nie sprzedałabym się.
Ale przez taką postawę wcale łatwo w życiu nie mam.
Jestem diabelnie radykalna, ale dzięki temu umiem sobie spojrzeć w twarz rano w lustrze, nikt nie może mnie oskarżyć, że zrobiłam mu w życiu krzywdę.
Rozumiem ludzkie słabości, naprawdę, ale są sprawy ważniejsze od własnego interesu i wtedy nie toleruje prywaty.
Mamy inne zdania i raczej ich nie pogodzimy, ale mi z tego powodu żal nie jest.
Nawet maszyna txt nie zgadza się na szary kolor w temacie lustracji.
Jedyne o czym mogę z Panem dyskutować, to jak tą lustrację przeprowadzić, by ludzie już skrzywdzeni znów nie cierpieli, a żeby osiągnąć cel jakim jest oczyszczenie sterów państwa z ludzi, którzy służą, ale nie polskiemu narodowi.
Dopuszczam sytuacje, że kiedyś ktoś zbłądził, ale wrócił na dobrą drogę. Nie ma we mnie nienawiści, ale widzę poważny problem i nawet jeśli nie znam akt i tamtych czasów, przez skórę czuję potrzebę prawdy.


Panie Referencie

“Postulaty prawicy są konkretne, są alternatywą dla innego sposobu urządzenia świata.”

Mógłby Pan z łaski swojej je wymienić? Czy zbytkiem łaski będzie pozytywna reakcja na prośbę o odniesienie się tychże postulatów do poczynań administracji Busha czy też polityki Kaczyńskich/Tuska?

Z góry dziękuję.


-->Kazik

Nie mogę, z łaski swojej.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


-->merlot

Dopiero doczytałem Pana komentarz. Widzę, że prawdopodobnie ma Pan coś z głową. Nic bardziej merytorycznego nie wymyślę. Krótko mówiąc, nic nie wiem o Pana istnieniu, nic nie wiem o Pana życiu, nie interesuje mnie za kogo się Pan uważa i kim Pan jest, co Pan robił i co Pan zamierza robić, nigdy nie odezwałem się do Pana słowem (jeśli już, to zagadnięty odpowiedziałem). Poza tym, kiedy człowiek nie ma poczucia humoru, nie powinien zaczepiać obcych.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


>Referent

Ja też Pana nie znam.

Czytam literki, które Pan układa na ekranie. Z tych literek wynika to i tamto. Ja się z tym i tamtym nie zupełnie zgadzam i Panu o tym mówię. A konkretnie mówię, że aby być wiarygodnym w kategorycznych stwierdzeniach, to warto mieć coś do położenia na szali.

Poza kategorycznością.

I żeby była jasność, nie sugeruję, że Pan też ma coś z głową. Po prostu śmieszy mnie pański deklaratywny pryncypializm. Być może takie są wymagania licencji na format.


Zrozumiałem, Panie Bulzacki

Ja, z łaski swojej, proszę Pana, żeby uprzejmie przestał Pan pierdolić (pardą) skoro nie potrafi się Pan wyartykułować na zadany, prawicowy temat.

Rozdaje Pan baty na prawo i lewo. Nikt się Panu nie podoba, ani ich poglądy, dopóki nie powiedzą, że jest Pan “sfjetny”. Kłopot w tym, że nikt z Pańskich klakierów nawet nie zadaje sobie pytania: co to, ta prawicowość, jest? I czym ją jeść należy w zmieniających się warunkach. Bo chyba zauważył Pan, że jednak świat się zmienia.

Nie świadczy to dobrze ani o Panu ani o Jego fanach.

Pozdrawiam, tak – dobrze Pan rozumie – bez odbioru.
Ja nie potrafię rozmawiać z konserwą. Z taką z blachy falistej też nie.


-->Yayco

Przeczytałem jeszcze raz Pana tekst. Przypomniało mi się pewne zdarzenie, którego byłem świadkiem, a które… no, właśnie – jakoś mi się z tekstem kojarzy. Mam intuicję, że pasuje.

Kilka lat temu, w mojej obecności, toczyła się rozmowa o odejściu Piotra Wierzbickiego z “Gazety Polskiej” i jego “transferze” do “Wyborczej”. Wierzbicki napisał w GW duży tekst rozrachunkowy, w którym oskarżył Sakiewicza o przejęcie tytułu, i stwierdził m.in., że woli na stare lata wrócić do ludzi, z którymi wprawdzie nie zgadza się ideowo, przez wiele lat ich zwalczał, ale jest mu do nich bliżej cywilizacyjnie; przynajmniej się rozumieją i grają tymi samymi kartami. Jeden z moich kolegów był na Wierzbickiego oburzony, drugi – powołując się górnolotnie na znane powiedzenie – ripostował, że mimo wszystko woli z Michnikiem zgubić, niż z Sakiewiczem znaleźć; że barbarzyńca nigdy nie dogada się z Rzymianinem. Dodam, że moi koledzy uważali się za – jak to się mówi – prawicowców, do końca też się nie zgodzili w sprawie Wierzbickiego, niewątpliwie różnił ich jakiś istotny niuans.

Moim zdaniem Pana tekst jest o takim dylemacie i nie wydaje mi się, żeby moje wcześniejsze spostrzeżenie nawiązujące do mierzenia odległości ideowych było nieadekwatne. Przepraszam, że pozoruję mądrość i znowu użyję słów, ale czymś innym jest byt i powinność. Jak może Pan cokolwiek mówić o prawicowości, skoro kwestionuje Pan wagę światopoglądu (“Większość światopoglądów jest kupowana na wyprzedażach”.), skoro bagatelizuje Pan (może nawet szydzi) znaczenie idei? Co Pan w ogóle bez idei może powiedzieć, skoro krytykuje Pan jej faktyczne (życiowe) przejawy. Ona jest Panu bezwzględnie konieczna, bez niej jest Pan niemy. Pana tekst opisuje pewien rodzaj relatywizmu, i ja się z tezami nie zgadzam. Mnie jest pojęcie prawicy potrzebne; nie dewaluuję go, jestem raczej skłonny porzucić Kaczyńskich i bełkoczących znajomych.

Dzięki Pana tekstowi coraz bardziej uświadamiam sobie, że realnym problemem nie jest to, co zostało określone i nazwane (jest względnie mniejszym problemem – z mojego pkt widzenia), ale to, co meandruje i zamazuje tło. I za tę naukę dziękuję.

Uprzedzam, że nie pouczałem i nie wymuszałem zmiany opinii. Przyszedłem porozmawiać; wyraziłem pogląd. Tak jak potrafię, ze swoim temperamentem.

Do widzenia Panie Yayco, na tym kończę.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Panie Referencie

Odniosę się do pewnej kwestii z Pańskiej wypowiedzi:

“....Przykładowo, ja wiem, że jestem prawicowcem, a nie jestem lewicowcem, bo biorę za punkt odniesienia zestaw wartości, do których mam pewien stosunek, i te wartości są poza mną; są ode mnie niezależne. Nie ja jestem ich źródłem. Wówczas z czystym sumieniem mogę powiedzieć, zachowałem się po prawicowemu albo lewicowemu, bo konwencja językowa, którą mądrzejsi ode mnie wymyślili, i którą ja akceptuję, tak każe mnie w danej sytuacji określić....”

No i tutaj mam wrażenie pojawia się problem, bowiem te wartości “niezależne” od Pana, a jednak Pana pozycjonujące, mogą być – a raczej jak widać są – dość różnorako postrzegane. Problemem jest po prostu ich nienazwanie, czy może bardziej – niewskazanie . Drugi problem – to ta konwencja językowa, stworzona przez “mądrzejszych od nas” (nas wszytkich mam na myśli), która się posługujemy. Mam wrażenie, że do tak fundamentalnej dyskusji, warto byłoby jednak pewną platformę językową zrozumiałą i aprobowana przez adwersarzy stworzyć (zaproponować). Identyczny problem miałem (a oceniam że nie tylko mnie dotyczył) gdy pisał Pan o konserwatyzmie.

Panie Referencie, zasadniczo ja się zgadzam z tym, że wskazane przez Pana wartości powinny być powszechnie znane, podobnie jak konwencja językowa i nie jest Pana rolą wracać do podstaw (powiedzmy – alfabetu politycznego). Może się Panu po prostu nie chcieć (albo może Pan nie mieć czasu) dyskutować poniżej pewnego poziomu merytorycznego. Ale może Pan jednak pokusić się na przedstawienie własnych definicji i znaczeń. Moim zdaniem – to by pomogło. Mam wrażenie, że część pałek w rękach bierze się ze zwykłego niezrozumienia, a nie uprzedzeń.

Pozdrawiam koncyliacyjnie.
Liberał z zacięciem “na prawo”.


-->Griszeq

A jakie to ma znaczenie w co referent wierzy? Pomijam oczywiście samego referenta, bo dla niego to ma znaczenie. Przecież problemem nie jestem ja i moja moralność, ale sensowne bądź niesensowne gadanie o prawicy (przypomnę z tekstu wyżej: “Im bardziej się zastanawiam, tym bardziej dochodzę do wniosku, ze to pojęcie nie ma sensu”.).

Mówiąc o konwencji miałem na myśli owe “etykiety”. Co znaczy, że nazywamy się socjaldemokratą, a co że konserwatystą? Przecież te pojęcia mają znaczenia, umówiliśmy się (mądrzejsi ustalili), że składa się na nie pewne kwantum wartości.

Wartości niezależne ode mnie; do których mam stosunek, który mnie na “osi światopoglądowej” definiuje. Bardzo proszę: stosunek do aborcji, prawa własności, roli rodziny, funkcji kary, religii, lustracji i dekomunizacji (problem istotny w Polsce) itd. O to chodzi. To są mierniki światopoglądu prawicowego (m.in. “to” są), ale – zabawne – również światopoglądu lewicowego. Wektor może być inny, ale przedmiot wobec którego musimy się określić ten sam. Przecież to jest elementarz. Ja mówię truizmy – przepraszam bardzo.

Jeśli Pan chce porozmawiać, proszę przejść na mój blog; możemy do tego wrócić, kiedy coś w przyszłości napiszę. Nawet tak bym wolał. Jeśli będę jeszcze do czegoś potrzebny.

Pozdrawiam,
referent

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Panie Yayco

Ależ tu u Pana zamieszanie dzisiaj. I napięcia sporo…

Zauważyłam, że to częste zjawisko o ile rozmowa jest o samookreślaniu się w kwestiach światopoglądowych. Zauważyłam też, że to co dominuje takie dyskusje to próba określenia światopoglądu innych, z dodaną natychmiast oceną. Może to świadczyć o tym, że coś jest lepsze. Któryś z wektorów jest właściwszy, sensowniejszy, bardziej wartościowy.

Problem w tym, że ci na prawo uważają, że to ich jest wartościowszy, a ci na lewo, że wręcz przeciwnie właśnie, bo ich.

W takich razach zastanawiam się nad tym, co wybrałby kosmita kompletnie nie zakorzeniony, bez obciążeń i uprzedzeń w jakąkolwiek stronę.

I czy wybór jest naprawdę, aż tak ograniczony…

Pozwolę sobie przytoczyć zdanie, które dla mnie jest w Pańskim tekście najważniejsze.

“Polski konserwatyzm nazbyt często jest obroną nie wartości istotnych i rzeczywiście narażonych na destrukcję, ale obroną zapyziałości, prymitywizmu i prawa do nierozumienia słowa pisanego. W takiej sytuacji mam wrażenie, że jestem zwolennikiem modernizacji. Modernizacji dla obrony wartości. W nowoczesny sposób. W nowoczesnym świecie.”

Nowoczesny konserwatyzm? Ładnie brzmi.

Pozdrawiam Pana.


Bardzo mi się podoba "nowoczesny konserwatyzm"

Piszę lekko kpiąco, ale inaczej w tej sytuacji nie potrafię :-)

Nowoczesny konserwatyzm, to jest piękne pojęcie. Nowoczesnym konserwatystą jest w sumie Kaczyński. Lustrację i dekomunizację odłożył ad acta, przez nieudolność prawdopodobnie o lata przesunął jej sensowną realizację. W sprawie aborcji był za, a nawet przeciw – kiedy przyszło co do czego, zmianę art. 38 Konstytucji de facto utopił, a Jurka pogonił z partii. W gospodarce chce nacjonalizować i zwiększać interwencjonizm państwowy – całkiem nowocześnie. Własność prywatna jest dla niego oczywiście święta, ale jak przyszło budować autostrady, to nawet drogi do sądu od decyzji wywłaszczeniowych wpisać nie chciał, żeby nie opóźniały inwestycji (przykład jeden z wielu). Do Kościoła chodzi, do Boga się przyznaje, ale jakoś tak koniunkturalnie, bo woli kościół toruński, który daje głosy wyborcze, a nie łagiewnicki. Decentralizacja i zasada pomocniczości – nie, Kaczyński raczej nie wierzy w małe społeczności, jest skłonny centralizować. Jeszcze tylko w kwestii homoseksualistów się nie wyedukował, nie jest nowoczesnym konserwatystą. Wszystko przed nim.

Nowoczesny konserwatyzm. Trzeba iść z duchem czasu. Świat się zmienia. Tak, tak… Moim zdaniem Kaczyński jest nowoczesnym konserwatystą. I jeden, i drugi. “Oba Kaczyńskie”. Śmiech na sali. Przy czym, ja postawię na braci. Nie mam wyboru.

——————————————
To też jest świetne:

“Zauważyłam, że to częste zjawisko o ile rozmowa jest o samookreślaniu się w kwestiach światopoglądowych. Zauważyłam też, że to co dominuje takie dyskusje to próba określenia światopoglądu innych, z dodaną natychmiast oceną. Może to świadczyć o tym, że coś jest lepsze. Któryś z wektorów jest właściwszy, sensowniejszy, bardziej wartościowy.”

Całkowite przesunięcie. Aż się słabo robi.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Panie Yayco, jeśli można...

Zaintrygował mnie tytuł.
Tekst przeczytałem, komentarze tylko pobieżnie, więc może się okazać, że bezpodstawnie uogólniłem. No trudno. Ten brak czasu:).
Ale jeśli można, to niektórym łatwo się podłożę?

Bo widzę, że nawet język przejmujemy od lewicy, czyli właściwie to tylko ideologicznie przeciwstawne wektory?;)

No to jedźmy nim dalej.

Wróg klasowy nas nie obchodzi, bo to nie nasze żaby.
Koncentrujemy swoją krytykę na Partii. Dystansujemy się i odcinamy od niej.
Deklaracja światopoglądu już nas satysfakcjonuje i czynimy z niej sprawę niemal intymną.
Unikamy formułowania kategorycznych sądów, by nie drażnić otoczenia.

Mierzi nas nasze ideologiczne środowisko. I dbamy, by z nim, broń Panie Boże, nas nie powiązano. Czynimy to z pobudek estetycznych, być może towarzyskich?
To istotne kryterium polaryzacji dzisiejszej sceny politycznej.:)

A bolszewicy niech działają, niech zadbają o właściwą reprezentację w przestrzeni publicznej wartości nam bliskich.
Niech walczą ostro i pryncypialnie. Mimo, że budzą nasz wstręt, zdania poprawnie zbudować nie potrafią, i pachną nieprzyjemnie.

My mienszewicy, w tym czasie, poprowadzimy sobie intelektualny kanapowy spór z liberałami i agrarystami. Postawa komfortowa, lecz jeśli toczy się ostry spór o pryncypia- cokolwiek konformistyczna.

Pewnie to rodzi prawdziwą podkreskową aprobatę i zrozumienie- nie ma strachu.
Z drugiej strony, wiadomo jak skończyli mienszewicy:).
A bez bolszewików i ich racje by przepadły – szkoda by było:).

Pozdrawiam serdecznie


Panie Kaziku,

co do pozwalania, to faktycznie.

Definicje kiepsko przystają, ale niektórzy są do nich przywiązani. Dlatego ja nie definiuję, tylko mówię, co mi się nie podoba.

Co do baranów, to nie wiem. Raczej bym nie zakładał. Jak różni ludzie mówią to samo, to mogą mieć rację, albo widzieć coś co Panu umyka.
Ale w pojedynczych przypadkach bym się trzymał swego.

Pozdrawiam, stanowczo propagując czytelnictwo


Panie Griszequ,

to nie jest racjonalizm. Raczej spaczenie zawodowe. Ja dość skutecznie oddzielam swerę wiary od sfery społecznego działania.

Mniej złudzeń – mniej żalu.

Pozdrowienia


Panie Referencie,

z Panem trudno mi się dziś dogadać, bo Pan uporczywie próbuje mi narzucić, nawet nie obraz świata, ale siatkę pojęciową. Trochę to przykre, ale odnoszę wrażenie, że uważa Pan swoją za jedyną. Albo najlepszą. Ale nie wiem czemu Pan tak sądzi. Przyznam jednak, że Pańska pewność siebie jest uroczo dziecięca, co dobrze świadczy o Pańskich przyszłych możliwośćiach.

Pozwolę sobie po kolei.

referent

“Szkodliwe” jest generalnie, na zasadzie, na jakiej ludzie rozumiejący raczej zabagniają sprawę, niż zmierzają do jej wyjaśnienia.

To jest Pana subiektywny sąd. O tym zabagnianiu. Mnie odmienność sądów nie przeszkadza, a nawet wprost przeciwnie. Ale przynajmniej wiem, co Pan sądzi. To już dużo.

referent

Ale skoro pisze Pan o “swojej” prawicowości, a nie o “idei”, to rozumiem, że pisze Pan o czymś, czego źródłem jest Pan sam, coś co Pan wymyślił albo dostrzegł i wedle czego teraz Pan mierzy świat. Akurat dziś mierzy Pan krytycznie.

Źle Pan sądzi. Albo myli pan psychikę osobniczą z osobowością społeczną, która jak Pan zapewne wie, jest obrazem świata społecznego przyswojonym przez jednostkę w procesie socjalizacji. Czy wszystko co Pan pisze i sądzi, Pan sam wymyślił? Pozwolę sobie wątpić. A czy to Pański obraz świata? Mam nadzieję.

referent

Przykładowo, ja wiem, że jestem prawicowcem, a nie jestem lewicowcem, bo biorę za punkt odniesienia zestaw wartości, do których mam pewien stosunek, i te wartości są poza mną; są ode mnie niezależne. Nie ja jestem ich źródłem. Wówczas z czystym sumieniem mogę powiedzieć, zachowałem się po prawicowemu albo lewicowemu, bo konwencja językowa, którą mądrzejsi ode mnie wymyślili, i którą ja akceptuję, tak każe mnie w danej sytuacji określić. To jest intersubiektywnie sprawdzalne, bo każdy, kto posługuje się tą konwencją i ma dostateczne dane o sytuacji i moim zachowaniu, będzie mógł to potwierdzić lub temu zaprzeczyć. Skoro Pan odrzuca zewnętrzny punkt odniesienia i twierdzi, że interesuje Pana tylko własny “obraz prawicowości”, to ja to przyjmuję, choć nie wiem, co Pan twierdzi, ani czemu Pan przeczy.

Po pierwsze, stanowisko Pana, to znaczy absolutyzm aksjologiczny nie jest jedyne do wyobrażenia. Nic w tym złego, ja sam przez lata byłem pod silnym wpływem absolutyzmu aksjologicznego w rozumieniu Pitirima Sorokina. Ale mi przeszło. Nie lubię relatywizmu, więc się jakoś umocowałem na poziomie koncepcji relacyjnej, w której, mówiąc po krótce, wartości są dobrami kulturowymi, związanym z potrzebami i stabilizowanymi na poziomie kulturowym. Innymi słowy, nie uznaję (poza sferą mojej Wiary) wartości za byty absolutne. Tym samym Pańskie stanowisko szanuję, ale uważam za błędne. Z naukowego punktu widzenia. Nie czas tu i nie miejsce, aby ten wątek podejmować. Proszę po prosty przyjąć, że mam inny ogląd spraw.

Po drugie, nie znam Pana, więc nie zamierzam nic potwierdzać ani zaprzeczać. Po co mi to? Pańskie sądy są wystarczającym źródłem licznych moich pociech (w sensie – radości)

Po trzecie, nie ja odrzucam zewnętrzny punkt odniesienia, tylko Pan, przyjmując absolutystyczną wizję wartości. Ja mówię o osobowości społecznej, kształtowanej przez rzeczywistość zewnętrzną, kulturową. To dość utarty obraz w socjologii, a ja jestem socjologiem. Może pan tej dyscypliny nie lubić, ale ja muszę. Chleb z tego mam.

Po czwarte, skoro Pan nie wie co twierdzę, a czemu zaprzeczam, to przeciwko czemu Pan protestuje?

referent

Przyjmuję i tylko tyle. Postulaty prawicy są konkretne, są alternatywą dla innego sposobu urządzenia świata. Reszta jest kwestią techniczną. Nie będzie Kaczyńskiego albo Pana znajomego, którzy być może mają mylne pojęcie o byciu prawicą i uzurpują sobie to miano, będą inni. I oczywiście każdy może krytykować, oceniać ludzi, nigdy nie twierdziłem inaczej. Mój obraz “polskiej prawicy” nie jest taki czarny, w każdym razie ona nie wypada ewidentnie gorzej od “polskiej lewicy”. Tu odnoszę się już konkretnie, do opisanych przez Pana zdarzeń i postaci.

Jeśli Pan gdzieś przeczytał, że ja jestem przeciwko prawicowości, to nie u mnie. Ja jestem przeciwko temu, żeby być w jednym klubie z głupkami i pałkarzami. Nawet jeśli głupek i pałkarz są za lustracją, jak ja jestem, to nie życzę sobie mieć z nimi nic wspólnego. Mnie to przeszkadza, ale nie narzucam tego oglądu spraw Panu.
Gdyby mój obraz był czarny, to bym się nie upierał przy tej prawicowości. Nie sadzi Pan?

referent

Przepraszam, ale nie czytałem komentarza, do którego mnie Pan odesłał.

Szkoda. Jakoś nie mam ochoty pisać w kółko tego samego. Proszę wybaczyć.

Myślę, że w tej kwestii się nie dogadamy. Różnią nas definicje i narzędzia opisu rzeczywistości.

Może innym razem uda się lepiej. Choć sądząc po Pana drugim wpisie, chyba się nie uda.

Pan widzi stabilny obraz. Nie dopuszcza Pan żadnych zmian.

Gratuluję Panu tej stabilności. Ale nie zazdroszczę.

I wie Pan co? Rozmowa jest otwarciem na drugiego człowieka. Pan przychodzi z tym samym, z czym wychodzi. Wygłasza Pan oświadczenia, nawet nie sprawdzając za dobrze, do czego się odnoszą. Potem przychodzi Pan jeszcze raz i wygłasza kolejne oświadczenie. Jak w teatrzyku lalek, proszę wybaczyć.

I nie jest tak, że nie mógłby Pan się czegoś dowiedzieć, albo i nauczyć. Nie dlatego, że nic nie może Pan znaleźć. Dlatego, że Pan nie szuka. To chyba najgorsza cech polskiej prawicy – przekonanie że wie wszystko i znalazła złoty kluczyk. Buratino też znalazł.

Postawa jaką Pan prezentuje nie ma nic wspólnego z żadną ideą, obawiam się, chyba, że jest Pan utajonym i zapoznanym autorem jakieś doktryny, zawierającej komplet odpowiedzi. To musi być strasznie nudne, tak znać wszystkie odpowiedzi, jak Pan. Współczuję.

No dobrze, ale kończąc żarty i nieco poważniej rzecz ujmując, to postawa jaką Pan tutaj prześmiesznie sparodiował, pokazuje dlaczego polska prawica jest jaka jest. Po prostu nie może zrozumieć, że pociąg odjechał. I wciąż czeka, łudząc się, że wróci.

Cieszę się, że Pan mi to tak wyraziście uświadomił.

Pozdrawiam

PS Temperament można okiełznać. To narzędzie nazywa się od czasów Cycerona – kulturą. I nie jest wynalazkiem lewicy. Tak sobie myślę, że czasem warto okiełznać. I słusznie, że pan zaprasza czytelników na swojego bloga. Bo wołałbym, aby nie obrażał Pan tych, którzy przychodzą porozmawiać ze mną. Nie musi mnie Pan wyręczać. Na pewno da Pan radę, trzymam kciuki za Pana!


Panie Grzesiu,

Proszę być konsekwentnym
Pan jest relatywistyczny wobec Ketmana. A nie jest Pan wobec Irvinga.

A cóż to za dziwny relatywizm, co działa tylko w jedną stronę?

Ja bym tego relatywizmem nie nazywał.

Pozdrawiam


Pani Gretchen,

zamieszanie? Że się ludzie nie rozumieją? A u Pani to się rozumieją?

Że ludzie bronią swoich racji, niech bronią. Choć wolałbym, żeby to była rozmowa o racjach, a nie o tym, że komuś naplułem na obrazek po dziadku.

Ale takie stanowcze okopanie się na pozycjach też jest zabawne. Przede wszystkim – zabawne.

Tego o kosmicie nie zrozumiałem. Nie wierzę w kosmitów, może to dlatego.

Co do wyboru, to ja nie miałem zamiaru opisywać wszechświata, są tutaj od tego lepsi pretendenci.
Ja napisałem czego nie lubię u tej strony , którą bardziej lubię , niż tę drugą.

Pozdrawiam


Panie Yasso,

Nie znam się na tej lewicy tak jak Pan, ani mnie ona nie podnieca tak jak Pana, więc wiele z tego co Pan napisał, nie zrozumiałem. Musze przyznać, że nawet nie zauważyłem związku miedzy tym, co Pan napisał, a tym co ja napisałem.
Poza tym, że się Panu nie podobało.
Jakoś będę z tym żył.
Pozdrawiam


-->Yayco

Dziękuję za lekcję.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Panie Referencie,

prosze uprzejmie.

Pozdrawiam


-->Yayco

Przeczytałem raz jeszcze, mam wrażenie, że odpowiedź dla mnie pełniła dla Pana funkcję terapeutyczną. Co do mojego zamknięcia na dialog i niegrzeczne odpowiedzi, być może ma Pan rację. Proszę jednak niech Pan poczyta własne wypowiedzi (w tym tę notkę), zanim następnym razem zacznie Pan komuś zwracać w ten sposób uwagę.

Co do prawicy, to rzeczywiście, nie ma porozumienia. Dla kogoś, dla kogo wartości są funkcją okoliczności, tylko przypadek albo intuicja może sprawić, że znajdzie się w odpowiednim miejscu, w odpowiednich okolicznościach.

Do widzenia, jak sądzę kończymy znajomość blogową. Wszystkiego dobrego i dziękuję za dotychczasowe rozmowy. Za tę wymianę zdań proszę wybaczyć, jesteśmy z innych światów i nie musi mi Pan współczuć; wszystkiego dobrego.

referent

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Przeczytałem z wielkim zainteresowaniem

oraz satysfakcją, że pewne kwestie, które czułem do tej pory, podczas dyskusji zostały nazwane.

Wiem więcej. To cieszy.

Pozdrawiam obie ścierające się strony.


Panie Referencie,

będę szczęśliwy nie musząc już zwracać Panu uwagi.

Cieszę się, że już przy drugim czytaniu odkrył Pan istotę rzeczy i ujawnił ją szerokiej publiczności. Myślałem, że to potrwa dłużej.

Zadziwia mnie uwiąd Pańskiego poczucia humoru i dystansu wobec własnego awatara. Ale to nie mój problem.

O tych wartościach, to nadal Pan nic nie rozumie. Naprawdę nie ma powodu, aby się popisywać niekompetencją. Proszę sobie najpierw coś poczytać. Coś prostego, może Rüdigera Lautmanna? Choćby po to, żeby nie mylić ujęcia relacyjnego z relatywistycznym.

Ale ma Pan rację. Nie ma powodu, żebyśmy ze sobą rozmawiali.

Wszystkiego dobrego i dla Pana


Panie Oszuście,

a co konkretnie, bom ciekaw?

Pozdrowienia


Ależ Panie Yayco,

spieszę wyjaśnić, że cieszę się, że będzie Pan żył.
Nie ma powodu, żeby tylko „jakoś”, bo notka bardzo mi się podobała. I to bardzo. Powinienem wyraźniej to napisać. Łatwiej byłoby zauważyć.
Co najmniej tak łatwo, jak moją ekscytację lewicą:)

Kłaniam się nisko, życząc dobrej nocy

Ps.
Panu to dobrze, ale jak ja mam żyć, tragicznie niezrozumiały?:)


re: Banały: Nie ma wroga na prawicy?

Zapisałem nazwisko. Uczeń się zapozna i napisze wypracowanie. Tylko co to da, co zmieni dla rzeczy? Zawsze najzabawniejsze jest to, że nawet czytelnik Rüdigera Lautmanna (kimkolwiek on jest) będzie musiał odpowiedzieć na niektóre pytanie “tak” albo “nie”. I Rüdigera Lautmanna nie będzie w pobliżu. Ale argument z autorytetu i erudycji znaczny. Szkoda tylko, że ja go nie uznaję.

A ten Rüdiger Lautmann to pewnie w ramach tego, że narzuciłem własną siatkę pojęciową :-) Wszystko się zgadza.

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Hm,

“Proszę być konsekwentnym
Pan jest relatywistyczny wobec Ketmana. A nie jest Pan wobec Irvinga.”

Ja bym to określił inaczej, Ketman (mówimy o autorze który sobie przybrał ten nick w S24) mi szczerze mówiąc zwisał, znaczy był obojętny.
Irving niekoniecznie.

Po prostu na niektóre sprawy bywam bardziej wyczulony.
tak bym to ujął.
Przy okazji bardzo mnie ta dyskusja rozbawiła i usatysfakcjonowała, potwierdzając kilka rzeczy, które mi się roiły od dawna.
A żeby nie było wątpliwości czy zgrzytow, nie chodzi o pana.
Znaczy tu też uzyskałem powteirdzenie, że pan toi wredny jest i niektórych miażdżyć intelektualnie lubi:)
Ale sami sobie winni.
Więc ja na wszelki wypadek wycofuję się na dobrze znane mi pozycje i będę pisał tylko o pierdołach:)

Przepraszam za chaos i może nie do końca zrozumiały tekst, ale to z powodu bólu głowy uporczywego i ogólnie złego samopoczucia…


Panie Yasso,

ja obiecuję, ze będę nad sobą pracował. Nawet mnie Pan zainspirował tymi analogiami do komunistów i ulągł mi się taki plan, żeby przeczytać trochę i napisać tekst o cudzie tutejszym (w warunkach kryzysu wszechświatowego), ale językiem tamtego czasu.

Jak się Panu podoba takie coś:

Partia jest niezwyciężona jeśli nie boi się krytyki i samokrytyki, jeżeli nie zatuszowuje błędów i braków w swej pracy, jeżeli uczy i wychowuje kadry na błędach w pracy partyjnej, jeśli umie w porę naprawić swoje błędy.
Partia ginie, jeżeli ukrywa swe błędy, zatuszowuje bolączki, przykrywa swe braki fałszywymi pozorami pomyślności, jeżeli nie znosi krytyki i samokrytyki, przeniknięta jest uczuciem zadowolenia z siebie, rozmiłowuje się w sobie i zaczyna spoczywać na laurach.

Pozdrowienia przepraszające


Panie Referencie,

miał Pan ze mną nie gadać.

Skoro nie uznaje Pan argumentów, to może ma Pan chociaż trochę zamiłowania do konsekwencji?

Albo do trzymania się własnego słowa?


Panie Grzesiu,

obawiam się, że mętnie się Pan tłumaczy.

To co Pan nazywa wyczuleniem, oznacza, że nie jest pan relatywistyczny.

Ma Pan swoje sympatie i antypatie. Antypatię do Irvinga podzielam. Przymykania oczu na Ketmana nie aprobuję.

Pozdrawiam Pana, zachęcając do pisania rzeczy, z którymi się nie zgodzę


-->Yayco

Oczywiście, że będę konsekwentny i za chwilę przestanę “gadać”. Skoro jednak robi Pan tu “szoł” za pomocą sofistyki, to wyjaśnijmy sobie jeszcze, że pana teza “relacyjna” jest może fajna w akademickich debatach, ale nic nie wnosi do sprawy. Zgadzam się natomiast, że pewnie można z niej nieźle żyć. Zapewne też nieco uspokaja i pozwala ukryć samozakłamanie (nie odnoszę tego do Pana, piszę generalnie, tak jak Pan pisał generalnie o “prawicy”).

Zdanie: “Nie lubię relatywizmu, więc się jakoś umocowałem na poziomie koncepcji relacyjnej, w której, mówiąc po krótce, wartości są dobrami kulturowymi, związanym z potrzebami i stabilizowanymi na poziomie kulturowym. Innymi słowy, nie uznaję (poza sferą mojej Wiary) wartości za byty absolutne.” – może spokojnie służyć za definicję relatywizmu. Kiedy napisałem, że dla Pana wartości są funkcją okoliczności, miałem dokładnie to samo na myśli. Pan kojarzy to z “wartościami kulturowymi”, “potrzebami” itd. Wszystko jedno, niestety.

Ale zgadzam się, że ten podły relatywizm, który nas obnaża, lepiej potępić i przyjąć go pod zakamuflowaną nazwą. Doskonale to rozumiem. Niestety nie kupuję. Absolutyzm moralny używa Pan jako epitetu, jako coś nietrafnego. To oczywiście wypadałoby jeszcze dowieść, ale – proszę Pana – ten absolutyzm moralny, to nie kradnij, nie miej drugiej żony, nie kłam itd. To jest ten mój absolutyzm. Z niego się tłumaczę i przez niego mam czasem wyrzuty sumienia. Absolutyzm nie jest oczywiście jedyną opcją (przyjmuję pana siatkę pojęciową, choć nie całą), ale warto o tym otwarcie mówić, a nie wmawiać innym ciemnotę.

Uczeń patrzy więc na nauczyciela i wątpi. Nauczyciel zatacza koło, stara się, ale cały czas jest w tym samym miejscu. Bardziej uspokojony, bo zamiast “krew” powiedział “farba”, co jednak dla zabitego zająca nic nie robi. “Róża pod inną nazwą”.

I już się żegnam.

referent

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Panie referencie,

to, że Pan nie odróżnia słów nie znaczy że się nie różnią ich desygnaty.

Jedyne co wynika z tego, co Pan pisze, to to, że nie wie Pan, o czym pisze.

Ale to już wiedziałem wcześniej.

Pa


-->Yayco

Odpowiedź godna prawdziwego mistrza. Niniejszym rozstrzygnął Pan spór i postawił mi dwóję. Trzeba się od Pana uczyć, bo to się nazywa wybrnąć z sytuacji beznadziejnej. Tylko, że sporo osób to widzi – tych samodzielnie myślących; one odróżniają kuglarstwo od sylogizmu.

Koniec zabawy.

:-)

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Ma Pan rację,

historia stanie po Pańskiej stronie.

Pa pa


Panie Y.

Konkretnie, to Pańska polemika (czy też krytyczne ustosunkowanie się) i nazwanie błędem) aksjologicznego absolutyzmu. Choć nie napisał Pan wprost, dlaczego. Nie szkodzi. Chociaż nie – napisał Pan we wpisie na górze.

Pański relacyjnizm (bo nie relatywizm) wydaję się rozumieć, choć zaakceptować go jest mi trudno. Pomimo tego, że sam go często praktykuję.

A że przy okazji trafiłem na tytuł z 1922 roku: “Ленин. Фанатик и антисоциальный экстремист”, to już zupełnie inna historia.

Pozdrawiam w nadziei na więcej.


Z czystej ciekawości

Zostawiając na marginesie to, że już ze sobą nie rozmawiamy (zaraz do tego wrócimy) i że ja już tu nie piszę (zaraz do tego wrócimy), zastanawiam się, pytam z ciekawości, czy nie jest tak, że przyjmując ową teorię relacyjną, buduje Pan alternatywny system wartości w danych warunkach społecznych (kulturowych), których źródłem jest nie wiara, ale coś innego, powiedzmy zastany, długotrwały, akceptowany układ stosunków społecznych. Ma Pan inne źródło wartości (powiedzmy, że nie Bozia), ma Pan wartości, które są bezwzględnie określone, ma Pan też swego rodzaju, bo doraźny, “absolutyzm”, który jakoś tam ewoluuje. To wszystko przy założeniu, że serio Pan odrzuca relatywizm i labilność aksjologiczną takiego systemu, co – moim zdaniem – w praktyce nie jest możliwe (przy takim układzie), ale mniejsza (nieistotna dygresja).

Wówczas oczywiście potencjalnie wszystko wolno, system wartości może wyglądać różnie, w tym tak jak ja sobie wyobrażam, pod warunkiem, że środowisko kulturowe będzie odpowiednie.

O to Panu chodziło? Czy tu Pana nie zrozumiałem?

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Panie Oszuście,

to trochę nie tak.

Ja jestem socjologiem. Socjolog mówi o tym, co może zbadać. Wartości są trudne. Przyjęcie, że wartości są bytami absolutnymi, powoduje, że wymykają się poznaniu mojej branży.

Ja nie neguję wartości absolutnych. Wyraźnie zresztą zaznaczyłem, że jeśli idzie o Wiarę, to jestem o ich istnieniu przekonany. Znaczy – wierzę. Ja, jako ja.

Ale w sferze ideologi? Absolutne wartości?

Takie same dla Malediwów i dla zagłębia Ruhry?

No jakoś tego nie widzę, proszę Pana.

Ujęcie relacyjne ma to do siebie, że przyjmuje, że wartości są względnie stabilne w obrębie pewnego kręgu kulturowego.

To się da sensownie badać.

Ale jak ktoś woli wierzyć w ideologie, to mnie to nie przeszkadza. Pod warunkiem, że nie twierdzi, że to jedyna droga.

Pisząc, że to błąd, napisałem jedynie, że nie mieści się to w akceptowanym przeze mnie paradygmacie naukowym.

Ale ja nie mam patentu na wszechwiedzę, a mój obraz świata społecznego nie jest obowiązujący. Jeśli odniósł Pan takie wrażenie, to przepraszam.

Pozdrowienia

PS Bardzo ciekawy tytuł. Gdzie to wydane? W Pradze może? Niech pan napisze coś więcej, bo to mnie naprawdę bardzo ciekawi. Może być na priv.


Panie referencie,

właśnie o tym napisałem. Panu Oszustowi.

Ponieważ Pan nie czyta tego, co nie jest do Pana, to dla Pana skrót: podejście relacyjne jest uwarunkowane metodologicznie.


Off-topic

Krótko mówiąc, cały czas Pan myślał, że ja wysuwam twierdzenia dla wszechświata, a nie dla kręgu kulturowego, w którym żyjemy? Niesłusznie. Nie dałem do tego nawet mikropretekstu.

Przeczytałem komentarz do Pana Oszusta. Choć czasem równie niegrzeczne jest odesłanie do czyjegoś komentarza, jak przyznanie się, że nie czyta się całych dyskusji. To miałem na myśli, pisząc wcześniej, ze nie czytałem komentarza, nie pamiętam już do kogo, wypadło mi.

Pozostanę więc przy swoim zdaniu na temat relatywizmu. Oczywiście tego w obrębie naszego kręgu kulturowego; nienaukowego, za to praktycznego. Ale dobrze, że doprecyzowaliśmy, gdzie rozmowa się rozeszła.

referent

——————————————————————
referent – wolny kozak, ale dokładny


Panie Referencie,

jest coś żenującego w Pańskim zachowaniu.

Najpierw Pan ponawrzucal moim gościom.

Potem Pan zerwał ze mną wszelkie stosunki towarzyskie. I jeszcze mi trochę ponawrzucał.

Proszę przyjąć do wiadomości, że ja już nie mam ochoty z Panem rozmawiać. W ogóle. Znużyło mnie pana zachowanie.

Czy mógłby mi Pan wyświadczyć przysługę i trzymać się konsekwentnie i stabilni jednej chociaż i to wyznaczonej przez Pana zasady i nie rozmawiać już do mnie?

Przypomnę, że to Pan o tym zdecydował. Ale ja się zgodziłem.

Czw to się mieści w Pańskim prawicowym ethosie , żeby robić to co się zapowiedziało?


-->Yayco

Proszę Pana,

teraz Pan zdaje się nie panuje nad swoim awatarem, czyli nad tym, co przed chwilą mi pan zarzucał. Wszystko można odbić, każde pouczenie i epatowanie doświadczeniem. Ostatnie pytanie zadałem, bo zastanowiłem się, czy aby Pan jednak nie ma racji. Starałem się, to sobie wyjaśnić. Grzecznie na marginesie spytałem, licząc na taką sama odpowiedź. I za nią dziękuję.

Co do mojego etosu prawicowego, to oczywiście ma Pan rację, że jest marnej kondycji. Ale oczywiście Pan może tylko to przypuszczać. Zapewniam, że rozmowa z Panem nie sprawia mi od pewnego czasu żadnej przyjemności i nic mi nie daje. Co do Pana gości, to reagowałem na zabawną dworską wypowiedź, a dwóch Panów samych się mnie uczepiło. Nie wiem, po co.

I to jest cała historia. Jako, że blog jest pana, więc po raz ostatni, ostatni i ostatni :-) szczęść Boże,

—————————————————————-
referent – wolny kozak, ale dokładny


Panie Y,

Ależ ja nie zarzucam Panu czegokolwiek ani nie obrażam się, by należało mnie przepraszać. Rozumiem doskonale Pańskie stanowisko, co więcej, niechętnie je akceptuję, co i wyżej napisałem. Dlaczego niechętnie? Mniej więcej dla tej samej przyczyny, dla której dziecko niechętnie patrzy na mikołaja, gdy po raz pierwszy wie, że to tylko ktoś przebrany.

Co do tytułu cyrylicą, zacząłem kopać w biografii Sorokina, próbując doszukać się owego absolutyzmu w hierarchii wartości (jeszcze nie znalazłem, wskazówki wskazane), ale przy okazji tutaj:
http://rusology.narod.ru/crisis/crisis_archive/crisis_arc2.htm
znalazłem w sborniku 13 rzeczony tytuł.

Uwaga. Nie mam pojęcia, co to za portal, na który zaprowadziła mnie wyszukiwarka. Na pierwszy rzut oka sądziłem, że to jakaś polityczna agitka, ale teksty linkowane ze strony głównej robią wrażenie rozsądnych. Jeszcze wyjdę na rusofila…

Dobranoc


Panie Referencie,

nie mam racji. Nie mogę mieć racji, bo Pan ma rację. Zawsze ma Pan rację.

Mogę to dać na piśmie.

Ale niech już Pan idzie, bo mnie Pan śmiertelnie nudzi


Panie Oszuscie,

co do Sorokina to wiele nie pomogę.

O ile pamiętam (bo się rozstałem z tą koncepcją już dawno), to była opisana w jego głównej pracy z okresu amerykańskiego – Sociology, Culture, Personality (tak mi się zdaje, ale pewności nie mam).

Co więcej, jak się okazuje jakoś za dużo o Sorokinie nie mam na półkach.

Portal jak portal, ale rzecz ciekawa. Muszę kolo tego się zakręcić.

Nie dziwi mnie, że coś takiego Sorokin popełnił. Był sekretarzem Kiereńskiego i bolszewicy dali mu zaoczny wyrok śmierci.

Pozdrawiam


No ładnie, Panie Yayco.

:)
Bez definicji i etykiet, bez Mertona i Sorokina, biorę pod mankiet Tośka Lowi’ego i kończę z erą republikańską. Od nadmiaru śmiechu.

Pozdrawiam i dobrej nocy życzę.


Panie Yayco

U mnie niekiedy się nie rozumieją, ale jakoś inaczej. Chociaż może chcę w to wierzyć. To bardzo prawdopodobne…

Do bronienia swoich racji każdy ma prawo, jakby to pięknie było gdyby ten broniący racji swoich nie ośmieszał myślących inaczej, gdyby nie drwił ze stawiających pytania. Bronić swoich racji można i trzeba, często koniecznie trzeba, lecz drwina jest dla mnie zawsze antyargumentem.

To o kosmicie… Kiedyś słyszałam (na tamtych studiach, o ile się nie mylę) o takiej perspektywie spojrzenia na rzeczywistość, w konkretnych sprawach: co zrobiłbyś gdybyś był kosmitą? Kosmitą, czyli osobą w żaden sposób nie uwikłaną w konteksty. To jest dobre (dla mnie) ćwiczenie niekiedy.

Zrozumiałam Panie Yayco, że nie miał Pan zamiaru opisywania wszechświata, a jedynie własny mikrokosmos w odniesieniu . Zdaje się, że jeszcze kilka osób zrozumiało…

Mój kontekst opisywania własnego mikrokosmosu jest złożony (zdecydowanie bardziej niż lewica/prawica). On się bierze, z filozofii buddyjskiej, z domieszką taoizmu.

I niech mi Pan powie czy to jest lewicowe, czy prawicowe. Bo ja nie wiem jakie, gdyż to nie są moje kryteria patrzenia na świat.

Merlot mówi, jesteś lewaczka i się śmieje radośnie.A jak sobie poczytam jakie kryteria aksjologiczne wyznacza Bulzacki Referent dla prawicowości, to mi wychodzi, że jestem prawaczka.

Zabawne, prawda?

Zwłaszcza, że spełniam też to kryterium prawicowości dawnej wyznaczone przez Pana, mianowicie się wyróżniam. Jeśli chodzi o wykształcenie, język, przeczytane książki i te tam różne.

Cyrk na kółkach jak dla mnie.

I przypomina mi się ta piosenka Kasi Nosowskiej Cudzoziemka w raju kobiet .

To nie jest raj, tylko kraj. Nie tylko kobiet, co zdrowo i dobrze.

A ja nadal cudzoziemka?


Panno Gretchen,

A gdzie jest powiedziane, że do lewaków nie można się śmiać radośnie? A w szczególności do niektórych lewaczek?

Jak by Pani weszła na iChata, to rozwinę myśl.

Panu Yayco na poblogowisku ślę pozdrowienia stosowne…


Bulzacki Referencie

Kaczyński, wszystko jedno który bez względu na różnice zauważalne i niezauważalne, są/jest człowiekiem przepełnionym manią prześladowczą, lękiem i swoimi wyobrażeniami. Jak dzisiaj powiedział Sergiusz, wyobrażenia to nie jest rzeczywistość.

Ludzie lękiem owładnięci nie myślą racjonalnie, jedno powiedzą – drugie zrobią i odwrotnie, i jeszcze raz.

Pan jest rozczarowany Bulzacki Referencie? Nie dziwię się.

Dla Pana to opcja, na którą Pan postawi? Ok. Nie muszę rozumieć.

Zwłaszcza, że moja osoba najwyraźniej mierzi Pana tak, że nie jest Pan w stanie mówić do mnie, a jedynie prześlizguje się Pan mocno niebezpośrednio. Dobrze, ja mogę budzić obrzydzenie, choć faktycznie nie jest to dla mnie codzienne doświadczenie. Mniejsza o to.

Poczytałam sobie dziesiejszą dyskusję pod wpisem Pana Yayco.

Wychodzi mi, że jesteś Bulzacki Referencie fundamentalistą. Ho, ho!

Fundametalizmu się boję zawsze, i bez względu na to z jakiej on jest strony.

Fundamentaliści są niebezpieczni, ponieważ nie widzą i nie słyszą.

Ponieważ są zamknięci w świecie własnych chciejstw i definicji, a w takim świecie nie ma miejsca na człowieka.

Fundamentalizm religijny jest najbardziej bolesny, zwłaszcza u chrześcijan. Może dla mnie kulturowo bardziej.

I zwłaszcza w postaci, którą mogę sobie poobserwować.

Chrześcijaństwo jest religią miłości i wybaczenia, religią stającą po stronie człowieka z każdym bagażem, który ten człowiek ze sobą niesie.

Chrześciajństwo jest piękne, mądre, wzniosłe.

To straszne jak można te ideę przeinaczać.

Przerażające.

Zatoczywszy wielkie koło wracam do myśli głównej.

Jest Pan, albo robi Pan przekonujące wrażenie, fundamentalisty.

Danie każdemu człowiekowi prawa wyboru (co Pański Bóg zrobił, nieśmiało przypominam), to nie jest relatywizm.

To jest oddanie odpowiedzialności za dokonywane wybory.

Temu człowiekowi.

I one nie podlegają ocenie ludzi. Możemy mieć opinię w sprawie , ale oceniać nam nie wolno.

Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni

Proszę o tym nie zapominać prawicowy Referencie.

Pogarda dla drugiego człowieka jest grzechem.

W każdej religii.


Szanowny Panie Yayco

po pierwsze primo piszę do konkretnej osoby,kryjacej się pod pseudonimem Yayco,a nie do Yayco,który nie istnieje.

Po drugie primo to tekst Pański mnie się podoba,choć uwag mnożyć by można co niemiara.

Po trzecie primo celowo i świadomie uogólniłeś Pan Panie szanowny sporo spraw i rzeczy,aby się brać TXT zleciała do bloga Pańskiego,boś Pan łasy na komplementa.
I tyz piknie.
Ja tam zazdrosny nie jestem.

Primo czwarte i ostatnie;Polska,jej społeczeństwo,to nie groch z kapustą,to psze Pana łaskawego bigos w najlepszym wydaniu.To mieszanina składników,których wyliczenie wymagałoby sporej dozy cierpliwości i samozaparcia i ryzy papiera.

Efekt Pan osiągnąłeś,bractwo się zbiegło niczym kocięta do szperki.
A większość komentarzy przedniej marki.

Za wywołanie dyskusji pouczajacej,zmuszajacej do myślenia i odsłony zapatrywań siedem w skali Beuaforta.

Pozdrawiam serdecznie i miłego wstawania oraz dnia życzę


Panie Kaziku,

a mnie wcale nie do śmiechu.

Powiedziałbym nawet, że jeszcze mniej. Co się za chwilę okaże, obawiam się.

Pozdrowienia


Pani Gretchen,

zmartwiła mnie Pani tym wpisem. Poważnie.

Jedźmy zatem po kolei, żeby nie było, że coś opuściłem, albo przemilczałem, dla wygody.

Gretchen

U mnie niekiedy się nie rozumieją, ale jakoś inaczej. Chociaż może chcę w to wierzyć. To bardzo prawdopodobne…

Ja nie zamierzam się z Panią porównywać. Ani swojego bloga z Pani blogiem. Mam wrażenie, że nieco inny zestaw osób (choć tylko nieco) rozmawia, na dodatek o innych rzeczach. Często innym językiem. Przyznam, że mnie bardziej odpowiada ten tutaj. Ale to oczywiście kwestia gustu. Każdy chwali swoje.

Ale zgadzam się, że Pani jest nierozumiana inaczej.

Gretchen

Do bronienia swoich racji każdy ma prawo, jakby to pięknie było gdyby ten broniący racji swoich nie ośmieszał myślących inaczej, gdyby nie drwił ze stawiających pytania. Bronić swoich racji można i trzeba, często koniecznie trzeba, lecz drwina jest dla mnie zawsze antyargumentem.

O! Znowu się zgadzam, że każdy ma prawo. Ja ogólnie jestem za wolnością wypowiedzi. Cieszę się też, że doświadczenie własne, do którego mam wrażenie dochodziła Pani dość długo, skutkuje tym, że dostrzega Pani, że to nie jest ładnie jak ktoś ośmiesza inaczej myślących. Zresztą, w tym akurat przypadku, to ja bym jednak napisał: nieudolnie usiłuje ośmieszyć.

Z tą drwiną, to nie zrozumiałem. Odniosłem wrażenie, zapewne niesłuszne, że jest Pani skłonna aprobować, albo co najmniej – ignorować drwiny niektórych blogerów, nawet jeśli godzą w innych ludzi. Na przykład moje, choć nie tylko. Ale rozumiem, że bycie bezpośrednią ofiarą drwin jest czymś innym. Naprawdę rozumiem. Między innymi dlatego, na moim blogu pewne zachowania spotykają się z moją reakcją, nawet wtedy, gdy nie dotyczą mnie bezpośrednio.

Gretchen

To o kosmicie… Kiedyś słyszałam (na tamtych studiach, o ile się nie mylę) o takiej perspektywie spojrzenia na rzeczywistość, w konkretnych sprawach: co zrobiłbyś gdybyś był kosmitą? Kosmitą, czyli osobą w żaden sposób nie uwikłaną w konteksty. To jest dobre (dla mnie) ćwiczenie niekiedy.

No tak. To nawet zabawne, bo wczoraj się znów posłużyłem tym przykładem, próbując wyjaśnić problem granic uogólnienia, przy budowaniu kręgów kulturowych. Złapała mnie Pani.

Gretchen

Zrozumiałam Panie Yayco, że nie miał Pan zamiaru opisywania wszechświata, a jedynie własny mikrokosmos w odniesieniu . Zdaje się, że jeszcze kilka osób zrozumiało… Mój kontekst opisywania własnego mikrokosmosu jest złożony (zdecydowanie bardziej niż lewica/prawica). On się bierze, z filozofii buddyjskiej, z domieszką taoizmu.

Z tego cieszę się bardzo, choć przyznam, że nie myślę o sobie jako o mikrokosmosie. Liczba pojedyncza bardziej mi pasuje. Ale to już drobiazg semantyczny. Ja rzeczywiście trochę się znam na pewnych niewielkich wycinkach wszechświata i nie mam pretensji do opisywania całości. A już o cudzych mikrokosmosach, to nawet wolę się nie wypowiadać.

Gretchen

I niech mi Pan powie czy to jest lewicowe, czy prawicowe. Bo ja nie wiem jakie, gdyż to nie są moje kryteria patrzenia na świat.
Merlot mówi, jesteś lewaczka i się śmieje radośnie.A jak sobie poczytam jakie kryteria aksjologiczne wyznacza Bulzacki Referent dla prawicowości, to mi wychodzi, że jestem prawaczka. Zabawne, prawda?

Nie powiem Pani. Mnie kryterium to czasem zajmuje, a czasem nie. Ale zawsze służy mi do odnajdywania siebie wśród innych. Sama powinna Pani sobie odpowiedzieć. Obawiam się, że ani pan Merlot nie ma racji (bo dysponuje zbyt fragmentarycznymi danymi) , ani nie spełnia Pani kryteriów pana Bulzackiego. Ale to są intuicje. Ja się stanowczo wypowiadał nie będę, bo też mam zbyt fragmentaryczne dane. A jeżeli to Panią bawi, to dobrze. Śmiech to zdrowie. Podobno.

Gretchen

Zwłaszcza, że spełniam też to kryterium prawicowości dawnej wyznaczone przez Pana, mianowicie się wyróżniam. Jeśli chodzi o wykształcenie, język, przeczytane książki i te tam różne.

Muszę przyznać, że jak to przeczytałem, to krótki włos dęba mi stanął. Już dawno nie przeczytałem czegoś, co by było równie dalekie od moich przekonań i tego co mówię. A ja ostatnio dużo czytałem o tym, ile zła czynię.

Czy Pani naprawdę wyobraża sobie, że ja uważam, że wykształcenie, język i przeczytane książki są kryterium prawicowości? Przecież to nonsens. Ogromna ilość ludzi o innych zapatrywaniach ma znakomite wykształcenie, czyta i pisze książki. Włada językami. To przecież oczywiste. Ja jedynie ubolewałem, że to co dawniej cechowało ludzi prawicy (ale nie jako cecha istotna, tylko przy okazji, bo wynikało z ich pozycji społecznej i ułatwionego dostępu do dóbr kulturowych) dzisiaj jest rzadsze.
Proszę wybaczyć. Znany jest między ludźmi mój szacunek dla pani wykształcenia etc. Ale nie jest to cecha prawicowa. Żadną miarą.

Rację ma pan Bulzacki, pisząc, że to kwestia wartości. To, że ja widzę te wartości inaczej: definiuję je inaczej, inaczej postrzegam ich dynamikę i na dodatek wiem, że nie są równorzędne, ale układają się w dynamiczne porządki hierarchiczne, to nie znaczy, że odrzucam wartości. Przeciwnie, ja uważam się za prawicowca właśnie ze względu na wartości. Często te same, które podnosił onże dyskutant w swoich, jakże stanowczo formułowanych, oświadczeniach.

Ten tekst jest o wartościach. Ja w nim napisałem, że nienawiść nie jest zgodna z wartościami prawicowymi. Na przykład.

Gdybym napisał, że nienawiść jest niezgodna z erudycją, to bym napisał bzdurę nad bzdurami.

Bo nigdy bym nie napisał, że oczytany i wykształcony nihilista jest prawicowcem. To bzdura. Zupełnie nie rozumiem, jak Pani mogła dojść do takich wniosków.

Gretchen

Cyrk na kółkach jak dla mnie.

Dla mnie też.

Gretchen

I przypomina mi się ta piosenka Kasi Nosowskiej Cudzoziemka w raju kobiet .

To nie jest raj, tylko kraj. Nie tylko kobiet, co zdrowo i dobrze.

A ja nadal cudzoziemka?

Tego fragmentu znów nie zrozumiałem. Może dlatego, że nie jestem kobietą.

Pozdrawiam serdecznie

PS. Uprzejmie proszę, aby rozważyła Pani możliwość nie rozkręcania, na moim blogu, tego co ja wczoraj skręcałem. Jak chce pani porozmawiać z panem Bulzackim, to może warto szukać go w innych miejscach. Oczywiście nie jest to krytyka tego, że Pani odpowiedziała. To oczywiste Pani prawo. Ale proszę rozważyć moją prośbę. Na przyszłość.


Panie Merlocie,

czyżby Pan sugerował, że z mojego bloga nic nie zostało?

Obawiam się, że takie pogłoski są mocno przesadzone.

Pozdrawiam, jak zwykle współczując szpagatu


Panie Zenku,

Musze przyznać, że niewiele zrozumiałem z tego, co Pan napisał. Pisze Pan:

Zenek

po pierwsze primo piszę do konkretnej osoby,kryjacej się pod pseudonimem Yayco,a nie do Yayco,który nie istnieje.

Ja się nie kryję. Ja wykreowałem podmiot, który pisze bloga. Jest on kreacją w tym sensie, że nie ma (obawiam się) rzeczywistej osoby o takich poglądach. Pisząc do rzeczywistej osoby, pisze Pan na Berdyczów, bo nic Pan o tej osobie (osobach) nie wie.

Zenek

Po drugie primo to tekst Pański mnie się podoba,choć uwag mnożyć by można co niemiara.

Cieszę się. Proszę mnożyć. Ja to potem dodam, odejmę i podzielę.

Zenek

Po trzecie primo celowo i świadomie uogólniłeś Pan Panie szanowny sporo spraw i rzeczy,aby się brać TXT zleciała do bloga Pańskiego,boś Pan łasy na komplementa.
I tyz piknie.
Ja tam zazdrosny nie jestem.

Jak widzę zapisał się Pan do coraz to szerszej drużyny, która wie jaki jestem i po co piszę. Mianowicie dla komplementów. A jak powiem, że nie, bo mogę je mieć inną drogą i – co więcej – z większą pewnością? To uwierzy mi Pan?

A jak powiem, że ilość nie przechodzi w jakość? Uwierzy pan?

Cieszę się, że nie jest Pan zazdrosny. Ja czasami bywam. Nieprzytomnie.

Zenek

Primo czwarte i ostatnie;Polska,jej społeczeństwo,to nie groch z kapustą,to psze Pana łaskawego bigos w najlepszym wydaniu.To mieszanina składników,których wyliczenie wymagałoby sporej dozy cierpliwości i samozaparcia i ryzy papiera.

Proszę Pana, społeczeństwo to bardzo skomplikowany byt społeczny. Ma Pan rację, że ryza papieru to za mało. Ale nie jest ono ani grochem z kapustą, ani bigosem. Co więcej – ono w ogóle nie jest mieszaniną. Ale mniejsza z tym. Natomiast będę wdzięczny, jeżeli mi Pan wskaże, gdzie napisałem o tym grochu z kapustą. Bo nie napisałem, mam wrażenie.

Ja, Panie Zenku, jestem prosty awatar. Piszę o sobie. I o tym jak widzę świat. Nie pretenduję do opisywania go we wszystkich odcieniach. Po to są inne blogi, aby opisywać świat w jego złożoności i pokazywać wszystkie kolory.

Zenek

Efekt Pan osiągnąłeś,bractwo się zbiegło niczym kocięta do szperki.
A większość komentarzy przedniej marki.

Za wywołanie dyskusji pouczajacej,zmuszajacej do myślenia i odsłony zapatrywań siedem w skali Beuaforta.

Efekty osiągnąłem różne. W znacznej mierze niespodziewane, więcej nawet – paradoksalne. Ale powiem Panu privatissime, że gdybym chciał, aby się ludzie zbiegali, to bym pisał o czymś innym. To nie jest trudne, mam wrażenie.

Dziękuję za wysoką ocenę, choć nie wiem, czy powinienem się cieszyć skalą, którą Pan zastosował.

Zenek

Pozdrawiam serdecznie i miłego wstawania oraz dnia życzę

Dziękuję bardzo i także życzę Panu wszystkiego dobrego


Panie Yayco,

yayco

czyżby Pan sugerował, że z mojego bloga nic nie zostało?

Aż taki zawistnik to ja nie jestem.
Słówko mi się spodobało, jako pasujące do sytuacji.
A w kwestii figur gimnastycznych, to od czasu pańskiego pierwszego trafnego spostrzeżenia pracowałem nad sobą i dzięki intensywnemu treningowi dzisiaj szpagat to moja specjalność.
Nawet nad Wielkim Kanionem Colorado;-)

Pozdrawiam w trakcie skoku przez kozła.


STO LAT!

może się uda – setny komentarz…
:)
Udało się! Panie Yayco – Pan jesteś ozdobą tego bloga, przynajmniej dla mnie. Ja centrysta, z odchyłkami w lewo, mogę spokojnie rozmawiać z prawicowcem z odchyłkami w prawo i świat się nie wali, surmy nie dmą, artyleria nie strzela! Ale to jest sprawa nie kierunku czy amplitudy na wykresie lewica-prawica, tylko sprawa kultury, mądrości i odrzucenia agresji. Tylko tyle i aż tyle! Jak widać w naszym publicznym życiu politycznym wyrzeczenia takie są niemożliwe. A jak pseudomędrcy dodają – bez agresji, chamstwa i knajactwa partie i ich przywódcy tracą! Dla mnie kłamstwo, które ma świadczyć, że my, Polacy, uwielbiamy parlamentarne mordobicie, awanturnictwo i chamstwo…


Panie Merlocie,

gratuluję fizkultury.

Ja bym się bał, że się walnę.

Pozdrawiam


Panie Joteszu,

bingo!

[edit] A za to co Pan dalej napisał, to zarumieniwszy się, kłaniam się w pas.

Pozdrowienia


Panie Yayco,

no właśnie o to mi chodziło, o proste i nośne skojarzenia.;)

A wracając do tekstu, to jak pisałem;
Bardzo mi się podobał. Jako opis kondycji polskiej prawicy.

Tamci, odrażający, brudni, źli, potykający się o własne sznurowadła i wstyd nam przynoszący. Motłoch.
A my szlachetni, obdarzeni bystrym umysłem powozimy świetlistym rydwanem zaprzężonym w parę dygmatów.
Możemy zająć się sprawami dla nas istotnymi, ale najpierw musimy uporządkować aparat pojęciowy, zdefiniować problem, ustalić jego zakres. A tak w ogóle, to o tym już kiedyś mówiliśmy i nie mamy czasu. Choć dobrego wina napić się możemy zawsze.:)

A całą aktywność i determinację angażujemy na zwalczanie tych niepięknych.
Nie ma się więc czemu dziwić, że taka postawa cieszy się uznaniem, kolegów o odmiennych preferencjach.

A nie rozsądniej i polityczniej byłoby wykorzystać potencjał tych których nie lubimy, by za kilka lat nie okazało się, że w naszym kościółku zainstalował się trzypoziomowy gej- techno-club?
Albo, w najlepszym wypadku, gdy będziemy krajem modernistycznie konserwatywnym:); przez szacunek dla miejsca, zamiast mszy zwiedzać będziemy mogli, muzeum sztuki Mikronezji.
Też wzbogacające.:)

Nie chodzi o to, by milczeć, nie krytykować, bo jest co:),że ho ho:), ale by nie koncentrować się na wyszukiwaniu na siłę wroga we własnym obozie, usatysfakcjonowanie i pysznie nie interesując się żabami.

A może chodzi o to, że fundamentalistami nie jesteśmy i nad wartości przedkładamy przyjemność dorzynania? :)
Zwłaszcza, jak towarzyszy temu standing ovation.:)

Pozdrawiam serdecznie


Grzesiu, komentarz miesiąca:

Winny, bo znęca się intelektualnie i wredny jest- chwała Najwyższemu, żeś taktownie zapewnił, że nie o gospodarza Ci chodzi.:)

Proponuję, by ten o którym mowa, w ramach pokuty, winy swe odkupił wklejając trzy youtubiki oraz kupił piątkową Gazetę Wyborczą:).
Ok.?

pozdrawki


Panie Yasso,

pewnie, że taka instrumentalna wizja może się wydać pociągająca.

Pewnie tak właśnie myśleli przywoici burżuje w Bawarii. Dawno temu.

Że wykorzystają. Dla obrony wartości przed czerwoną zarazą.

A ja tak nie mam. Nie jestem aż tak instrumentalnego usposobienia.

Więcej powiem. W kościele, do którego uczęszczam (chyba o tym pisałem ale powtórzę) jest zainstalowana (w dolnym kościele) sala gimnastyczna. A wokół kościoła są boiska. I jakoś się nie boję tego “gej -klubu” , o którym Pan pisze. Ten kościół nie swieci pustkami, chociaż to dość, przepraszam za wyrażenie, inteligencka okolica.

Więc jakoś mnie nie pociąga umacnianie wartości pałką i glupotą. Wydaje mi się, że można się bez tego obyć. Mogę się mylić, ale na razie tak to sobie wyobrażam. Proszę wybaczyć

Pozdrowienia

PS A zgadł Pan może, z kogo to był cytat?


Panie Yayco,

oj, przykro mi. Wielu ich było.
Nie powie mi Pan przecież, że Kuroń:))

A nich Pan sobie wyobrazi, że ta paralela kościelna, to nie owoc mojej wybujałej inwencji polemicznej.
Tak było. W Utrechcie.
Jeszcze dziesięć lat temu, do takiego maluśkiego kościółka katolickiego, prowadzałem swoje dzieci(żona kazała:)).
A w gdy byłem tam w zeszłym roku, okazało się, że świątyni już nie ma. W jej murach znajduje się obecnie muzeum sztuki Mikronezji. A muzeum tylko dlatego, ze władzę w mieście objęli konserwatyści. Za kadencji poprzedniej rady projektowany był tam klub gejowski.
Ot, koszta postępu cywilizacyjnego:).
Nas tu to jeszcze nie dotyczy. Pytanie tylko jak długo?:)

Pozdrawiam serdecznie

Ps.
No a tą Bawarią to mi Pan naprawdę zaimponował, nawet ja chyba bym tak nie potrafił:).
Ostra jazda w stylu blogera Z. Szczęsnego:).


O cholera jasna,

syknęła Pino cichutko.

Syknęła? Cichutko?

Ja nie wiem, czy ja osób nie mylę... Co prawda zaklęła w tym syku, choć lajtowo, więc może to jednak ona.

Idę buty wyczyścić.

Samuray, ty bliadskij samuray, widzę cię i nawet słowem nie rzucam.

Jakoś mi niezręcznie, w tych okolicznościach przyrody.


Pino,

nie ma co tłumić emocji, nawet jeśli to tak radosne emocje jak się domyślam… to już nie kościół to Samoa Zachodnie.
A tam, jak wiadomo, matriarchat.
Pokaż komu trzeba, gdzie jego miejsce:).

Jak zwykle, niezmiernie soczyście pozdrawiam i lecę do domu-fajrant!


Yasso

jak jesteś jeszcze w okolicy, to Ci, pardą, w ramach nożyc (albo szpagatu) odpowiem, ale jak sobie poszedłeś, to nie.

Pino, cześć!


Dobhra zabawa

Właśnie się dowiedziałem, że nieistniejący pan Yayco odmówił swojej sympatii istniejącemu prawicowemu prezydentowi.
Wedle mojego umu.
Na własną moją odpowiedzialność.

Jako zniecierpliwiony awatar.

I natychmiast się przekonałem, że Dla kogoś, dla kogo wartości są funkcją okoliczności nie ma prawa tego zrobić.

Ciekawe doświadczenie.
?

Zapisałem se to z tyłu głowy.


Panie Yasso

scroll

oj, przykro mi. Wielu ich było.
Ps.
No a tą Bawarią to mi Pan naprawdę zaimponował, nawet ja chyba bym tak nie potrafił:).
Ostra jazda w stylu blogera Z. Szczęsnego:).

Znaczy znowu mi się nie udało. Chciałem se formalnie upodobnić do jednego takiego blogera, któremu się wszystko kojarzy z bolszewikami. Jak mu tam? No.. Yassa?

Widać jeszcze długo muszę ćwiczyć. Pomyśleć, że nie którzy mają to jako dar… Zazdrość bierze.

Pozdrawiam.

PS Józef


Pani Pino,

Pani se rzuci. Mnie to jakby obojętne jest.

W tych okolicznościach przyrody.

Pozdrowienia


Panie Igło,

pominę ciekawy jak zwykle wątek czym się różni to co napisałem od tego co Pan zrozumiał. Zmęczony jestem. Zreszą widzę, jakie wnioski wyciągnęła Redakcja. OK

Co do reszty, to ja mu odmówiłem sympatii jak jeszcze nie był nawet prezydentem Warszawy. Stare zaszłości. W każdym razie miałem okazję zrobić to osobiście.

Jak ja mogę to i awatar może, nie?

Ciekawe doświadczenie? Obserwowanie polityki redakcyjnej TXT to jest dopiero ciekawe doświadczenie!

Miło, że Pan wpadł, jednakże

PS Problem będzie jak awatary zaczną wymawiać posłuszeństwo, zamiast odmawiać sympatii. Wspomni Pan moje słowa.


Yassa,

“Winny, bo znęca się intelektualnie i wredny jest- chwała Najwyższemu, żeś taktownie zapewnił, że nie o gospodarza Ci chodzi.:)

Proponuję, by ten o którym mowa, w ramach pokuty, winy swe odkupił wklejając trzy youtubiki oraz kupił piątkową Gazetę Wyborczą:).
Ok.?”

Nie wiem, czy okej, bo nie rozumiem twoich komentarzy ostatnio coraz częsciej, tego też, zbyt hermetyczny ten sty się stał.
Jak chcesz co mi powiedz, to mów prosto, bo te ciągłe insynuacyjnie dziwaczne i niezrozumiałe komenty mnie nudzą i nie będę na nie odpowiadał.

pzdr


Szanowny Panie Yayco

Maszyna Cyfrowa się tu rzadko odzywa. Bo i cóż zwykły Domowy Komputer może mieć w tak Szacownym Towarzystwie do powiedzenia. Wszechmocny przypadek jednak zdarzył, że gdy właśnie Pański post miałem na pulpicie, Mój Użytkownik (MU) akurat przede mną był przysiadł. Choć tytuł wydał się MU mało interesujący, a przy wstępie ziewnął nie zakrywając ust (czytał go zdaje się dwa razy, lecz Pan przewidział tylko „mniej oczytanych”, o „kompletnie nieoczytanych” całkiem zapominając), to jednak dotrwał do końca i zdało mi się, że im dalej, tym bardziej jest usatysfakcjonowany. Nawet zaczął i komentarze sylabizować, lecz dowiedziawszy się, że w kontekście dalszej dyskusji „ludzie” to oczywisty skrót myślowy oznaczający „ludzi, którzy są w partiach” stwierdził, że to już nie o nim i sobie poszedł.
„Nie „o nim”?” – zawoła Pan zdziwiony. – „A gdzież tu, u licha „o nim” być mogło?”
Otóż to właśnie! Dlatego Maszyna w ogóle głos zabiera.

Zagadnięty przez Komputer: I jak? (MU rozumie tylko najprostsze komendy) stwierdził, że prawie pod każdym zdaniem Pańskiego wpisu by się podpisał. Zaintrygowany taką odpowiedzią dopytałem: Dlaczego?
„Bo to jest Bardzo Rozsądne” – orzekł Mój Użytkownik o Bardzo Małym Rozumku. I dalej już poleciał swoim slangiem, że „jemu pasuje”, że „ten cały Yayco, zupełnie w porzo gość” a inni „to się tylko czepiają i smęcą”. No i najlepsze, uważasz Pan, bo Maszyna aż głucho jęknęła: „Jak się tak dobrze zastanowić, to mamy podobną... no tą(!)... estetykę”.

Nie wiem czy Pan złorzeczy, czy śmieje się w kułak, ale Maszyna przypłaciła te rewelacje nieomal krótkim spięciem. O manierach MU już wspominałem, ale Szanowny Panie, wśród przeróżnych zamontowanych peryferiów mam i kamerkę. I dokładnie widzę kto przed monitorem zasiada! Podstarzałe i groteskowe dziecię-kwiat w dżinsach i pstrokatym T-shircie, dla którego prawdziwy „sznyt” to garbus wymalowany w kolorowe kwiaty z radiem rozkręconym na cały regulator. Jak to się ma do Pańskiej marynarek i smutnego brązowego samochodu? Jak się ma do dystyngowanej osoby, przed której skórzanymi butami każdy jeden cieć przyklęka, gość uważający krawat za odmianę boa-dusiciela? Co to ma być? Rewolwer i melonik?

I z takim pasztetem Maszyna Cyfrowa od rana się zmagała. Oczywiście najłatwiej uznać, że MU nie ma pojęcia, co słowo „estetyka” oznacza. I Panu kamień z serca i Pecet ma „czas wolny”... Choć to wersja najkorzystniejsza i jednocześnie najbardziej prawdopodobna, Maszyna postanowiła śledzić komentarze, by ewentualnie jakąś inną, alternatywną znaleźć. Nie tyle nawet dla spokoju procesora, ile by przy okazji wyjaśnić fakt, że Pańskie poglądy gdzieś tam również zbiegły się z postrzeganiem ludzkiego świata przez Elektronowy Mózg.
Czy to możliwe, że istnieje jakaś wewnętrzna estetyka wspólna na pozór zupełnie różnym ludziom i kompatybilna z procesami zachodzącymi w kwarcowych zakamarkach?

Przyznam, że nieobyta Maszyna połowy z tych komentarzy nie rozumie. Nie łapie kontekstu różnych aluzji do „tekstowiskowej rzeczywistości”. Na co na przykład Panu Merlotowi umiejętność robienia szpagatów? Czy jak ktoś się bez przerwy żegna i wyjść nie może to znaczy, że się zaciął? I co z to za ciągłe szaleństwo związane z halą przylotów i odlotów? Czy chodzi o jakieś migracje blogerów związane z porą roku? Kto wie, może blogerzy odlatują na zimę na cieplejsze blogowiska? Jak Pan zapewne widzi, jestem zupełnie nietutejszy. Ja nawet nie wiem, kto tu jest adminem!

Nucąc szlagier „Bloger, niebieski to ptak…” natrafiłem również na Pański, całkowicie mnie zaskakujący argument. Jak do sprawy Irvinga ma się sprawa Matki Kurki (vel Ketman vel kontrowersje)? To Irvinga banowano za dobór nicka? Istnieje oczywiście możliwość, że czegoś o MK nie wiem, ale podejrzewam, że komuś się zdaje, że coś o tym blogerze wie.

Mniejsza, bo jedna z tych niezrozumiałych rzeczy naprowadziła mnie na pewien trop. Sam nie wiem, czy to ślad wart tak sążnistego komentarza. Otóż zauważyłem, że nikt się nie zastanawia nad wirtualnością Panów Grzesia, Yassy, Zenka czy Merlota. Nad Pańską i owszem. Czy tylko dlatego, że sam Pan wspomina o awatarze i o Panu Yayco, „którego nie ma”? Czy to może oznaczać, że Pan ma świadomość własnej kreacji, a inni wydają się o swojej nie pamiętać? A może faktycznie nie wiedzą? Nie zdają sobie sprawy? Bo co może oznaczać zastrzeżenie, że ktoś pisze „do konkretnej osoby, kryjącej się pod pseudonimem”?

Pamiętam, jak powitał mnie Pan w tym miejscu. Podkreślił Pan wtedy pewną zbieżność sytuacji wspominając o Panu N. (chyba?). Pozwoli Pan zatem, że Maszyna wskaże jeszcze jedno podobieństwo, na które naprowadziła ją Pani Gretchen wspominając o „perspektywie kosmity”. Jak zwał, tak zwał, bo przecie nie o kostium tu idzie. Chodzi o dystans i przezwyciężenie tego ziemskiego przyciągania, które tak często pęta umysł. Myślę, że podobnie jak Komputer, nie ma Pan żadnego problemu z nabraniem odpowiedniej wysokości, by przyjrzeć się światu i samemu sobie z odpowiedniego dystansu. Być może o to chodziło MU. Bo, że jest on „kosmitą” nie muszę chyba nikomu udowadniać.

PS. Nie wiem czy nie lepszy jeden nieprzyjaciel, niż takich dwóch sprzymierzeńców, jak MU i ja. Jeśli Pan odpowiednio ostro nie zareaguje, Maszyna jeszcze gotowa dodać Pański blog do polecanych.

Zachowując bezpieczną odległość pozdrawiam
PECET


Maszyno Cyfrowa,

mnie nie przeszkadza. A nawet jest mi przyjemnie.

Się maszyna rozpisała, więc ja tylko w kilku kwestiach.

Co do samochodu – prawda. Co do reszty – zdarza się. Ale opis MU jest nadspodziewanie adekwatny do momentów, kiedy się nie zdarza. One dominują.

Wiec ta estetyka całkiem może się zgadzać.

Co do reszty, to kiedyś napisałem tekst o drzwiach obrotowych. Tam jest o wychodzeniu i wracaniu.

Tak, mam świadomoś autokreacji. Na dodatek świadomie i celowo posługuję się nią jako narzędziem. Manipulując. I na dodatek wprost o tym piszę. Nie wiem, może to budzi zainteresowanie?

A może to,że pewne rzeczy mam w nosie? Nie wiem.

To też mam w nosie.

Tylko ludzi nie mam w nosie. No w każdym razie – nie wszystkich.

Maszyna też może być ludź. Się najwyżej przebuduje definicje. Żadna robota.

Pozdrawiam bardzo serdecznie

PS A w kwestii Ketmana bedziemy się różnili. Bywa.


Merlocie, Chyba wiem co

Merlocie,
Chyba wiem co chciałeś mi napisać:)
Zaczynam powoli rozumieć to a-prioryczne „w ryło” pana Czczajnika.
Gdybym miał tak rezolutną córkę, to sam bym obił pysk jakiemuś żałosnemu wirtualnemu dziadowi, co pęta się nie tam gdzie trzeba:)

Panie Yayco,
dziękuję-Józef Wissarinowicz, jak sądzę:)
Kiedyś nawet pisałem o konstytucji stalinowskiej – tej najbardziej liberalnej konstytucji świata:).
Słowa…słowa…słowa…:)

Grzesiu,
wyjaśniam mój dziwaczno-insynuacyjny komentarz:
„pan to wredny jest i niektórych miażdżyć intelektualnie lubi”- a do pana Yayco- „żeby nie było wątpliwości czy zgrzytów, nie chodzi o pana”.
Dla mnie nie ma wątpliwości ni zgrzytów, że to Twoje proste i pozbawione insynuacji słowa.
To, że proponuję Panu Wrednemu pokutę to już moja inwencja. Może po tym akcie skruchy konfederaci spojrzą na niego bardziej życzliwym okiem:)
Bo jak na razie na to się nie zanosi:)

Pozdrawiam


Yassa,

nie martw się, tobie córka takowa nie grozi.

Najpierw trzeba być inteligentnym ojcem, to tak działa.

Czajnik wyjątkowo nieskory jest do ryjów obijania, w gruncie rzeczy.

A skąd pomysł, że obijanie owo miałoby być aprioryczne, tego naprawdę nie rozumiem.


No jasne, Panie Yasso,

a co ja bym Panu głowę jakimś innym, pomniejszym Józefem zawracał?
Cyrankiewiczem może?

Pozdrowienia


Yassa,

widać nie zrozumiałeś, bo wredny to akurat o yayco było.
Zresztą przeczytaj dokładnie moje słowa:

“Przy okazji bardzo mnie ta dyskusja rozbawiła i usatysfakcjonowała, potwierdzając kilka rzeczy, które mi się roiły od dawna.
A żeby nie było wątpliwości czy zgrzytow, nie chodzi o pana.
Znaczy tu też uzyskałem powtierdzenie, że pan toi wredny jest i niektórych miażdżyć intelektualnie lubi:)
Ale sami sobie winni.”

A jak nie rozumiesz tak krótkiego tekst, to nie mój problem, fakt, że niedomówienia i ironia delikatna w nim acz leciutkie i można wyczuć, do kogo co się odnosi.

I nie wiem, kogo konfederaci nie lubią i na kogo mają spoglądać łaskawym okiem.
Mnie zdanie konfederatów nie interesuje, interesuje mnie zdanie kilku wybranych pojedynczych osób stąd a najbardziej moje.

Ale ty pewnie jakieś Układy i patrycjaty widzisz, więc se pogadaj o tym z kims kogoś to kręci, ja wole gadać o filmie/muzyce/książkach/pierdołach/jedzeniu/polityce itd a nie o problemach jakie ma kilka osób z kilkoma innymi osobami na TXT lub jakie mają oczekiwania/fobie itd


Pani Pino,

lepsze obijanie aprioryczne od empirycznego. Nad humanistycznym bym się zastanowił...

Pozdrowienia

PS Wpis dedykuję pamięci profesora Kazimierza Ajdukiewicza i jego klasyfikacji nauk


Yasso

Jak chcesz, by kościoły służyły temu, do czego zostały wzniesione, nie stawały się zaś bibliotekami (widziałem bardzo ładną zrobioną w Niemczech), czy fabryką noży (było tak w Warszawie w jednym przypadku, bynajmniej nie za komuny) — to bierz się za głoszenie Dobrej Nowiny, nie zaś zgryźliwą polemikę prawicową.

Bo kościoły nie są miejscem praktyk prawicowych lecz religijnych.

A zbieżność rzymskiego chrześcijaństwa z konserwatyzmem i szeroko pojętą prawicowością jest regionalna i chwilowa, by nie rzec, że przypadkowa.

Nie zdziwię się wcale, gdy jutro prawica będzie nie tylko antyklerykalna, ale antychrześcijańska.


Yasso

Jak chcesz, by kościoły służyły temu, do czego zostały wzniesione, nie stawały się zaś bibliotekami (widziałem bardzo ładną zrobioną w Niemczech), czy fabryką noży (było tak w Warszawie w jednym przypadku, bynajmniej nie za komuny) — to bierz się za głoszenie Dobrej Nowiny, nie zaś zgryźliwą polemikę prawicową.

Bo kościoły nie są miejscem praktyk prawicowych lecz religijnych.

A zbieżność rzymskiego chrześcijaństwa z konserwatyzmem i szeroko pojętą prawicowością jest regionalna i chwilowa, by nie rzec, że przypadkowa.

Nie zdziwię się wcale, gdy jutro prawica będzie nie tylko antyklerykalna, ale antychrześcijańska.


Grzesiu,

kajam się i przepraszam. Moja wina, moja wina …..moja bardzo duża wina. Jeśli tak twierdzisz, tak być musi. A jak się mogło stać, że tak odczytałem jak odczytałem, sam nie wiem, może mało czytelne toi to spowodowało, może chaos zdania…
Pewnie jednak nasza urocza Pino najtrafniej to wyjaśniła :)

Pinio, aprioryczne ryło wiąże się z podobną sprawą :) Z tym,że wówczas pan Czczajnik był w mojej dzisiejszej sytuacji. Causa finita!:)
I nie prowokuj, kurde, bo my tu nie lubimy awanturników:)

Panie Yayco, dziękuję ale humanistyczne stanowczo najlepsze jest:)

Proponuję chwilą refleksji uczcić pamięć prof.Ajdukiewicza.

Pozdrawiam i życzę dobrej nocy


Człowieku na igrek,

tak się fatalnie składa, że ja zazwyczaj wiem, o czym piszę.

Noc jest, niewątpliwie. Dla każdego jego własna.

z wyrazami szczerej niewdzięczności…


Odysie,

no dobrze. Stało się, zerknij do Jacka Ka. i tam na współrzędnych odczytaj jaki ze mnie prawicowiec.:)
Prawak w konwencji TXT a jakże, z całą przyjemnością:)
Dzięki za pouczenie. Ale jakbyś się dobrze wczytał, to wyraźnie napisałem dziatki prowadzałem, bo żona kazała:)

pozdrawiam serdecznie, dobranoc


Pino

bardzo mnie to cieszy…że wiesz, nie, że się fatalnie składa:)

dobra Twoja kurdenoc


Yasso

Doczytałem to, że kazała.
Kaczmarski kiedyś jeszcze ładniej napisał:
_chodziłem do kościoła
oglądać witraże_.

Dlatego Ci napsiałem, co napisałem.

Budynki kościołów pustoszeją i znajdują nowe zastosowania nie przez lewaków, a przez apostatów.

PS. A wspomniane wykresy jakoś mnie nigdy nie pociągały. Podobnie testy na IQ itp.
Ewidentnie boję się weryfikować dobre mniemanie o sobie samym, więc dezawuuję metodę w całości, nie stosując jej i do innych.
Stłucz pan termometr, nie będziesz miał gorączki.
Zapewne.


Pino (na marginesie)

Delikatnie zwracam uwagę, że na igrek to nie tylko pan Yassa tu jest.


Panie Odysie,

nie widzę problemu.

I chyba daję radę odróżnić.

Pozdrawiam serdecznie


Panie Yayco

Pan tak, ja tak, ale nie zapominajmy o osiemdziesięciu tysiącach ośmiuset naszych czytelników, (w tym piędździesiąt siedem tysięcy sześćset powracających).


Panie Odysie,

Pani Pino jest dość stabilna i w sympatiach i w antypatiach, mam wrażenie.

Aż dziwne, jak na kobietę o skłonnościach chuligańskich.

Idzie odróżnić.

Pozdrawiam uspokajająco


To prawda.

Na przykład Ciebie lubię, Odysie.

Choć podobno się boisz nowoczesnych kobiet.

pozdrawiam chuligańsko


Szanowna Pino

Doprawdy, nie wiem, kto rozpowszechnia te wszystkie plotki o mnie… Ale jak go dorwę ;)

Format awatara, jaki przypadł mi w udziale, nie obejmuje wprawdzie nadmiaru wylewności, ale przyznam, że sympatia jest odwzajemniona.


Panie Yayco

Ależ ja rozumiem tylko to co chcę.

Nieprawdaż, że nie jestem w tym osamotniony?


Panie Igło,

a czy Pan widzi w tym jakś problem?

Bo ja nie widzę i pozdrawiam


No to ja też

Nie widzę.
Nieprawdaż?

I z wzajemnością.
Prawdaż.


Witam porannie,

Tak majaczy mi gdzieś na odległym horyzoncie myślowym pewien tekst Stommy, który się pojawił wieki temu w “Polityce”. Pisał ów nieszcześnik tam, że nie należy za dużo zmieniać, bo w tym dużo roboty. Oczywiście krytykując reformy AWS i krytykując SLD za próby zmieniania Kas Chorych na Narodowy Fundusz Zdrowia. Bo to było mniej-więcej za późnomillerowych czasów, gdy na Millera sikali wszyscy i na prawicy i na lewicy. I tak sobe wtedy pomyślałem, że facet jest całkiem konserwatywny, skoro krytykuje zmienianie czegoś co sam wcześniej skrytykował. Osobiście uważałem wtedy i uważam do dziś, że jedną poprawą w tej SLDowskiej reformie była zamiana słowa “chorych” na “zdrowia”. Zdrowie zawsze lepsze od choroby. Reszta zmian była na gorsze, więc stawałbym w jednym rzędzie ze Stommą a nie chcę, bo bym się wstydził.

Myślę, że definicja lewicowości czy prawicowości jest jakaś taka… Pisałem już o aspekcie estetycznym, prawda?
No to zaznaczmy tylko, ze urodziłem się z silnym genem konserwowym, ze szczególną skonnością do konserwatyzmu moralnego rozumianego na dulsko-drobnomieszczański sposób. Chciałbym po prostu by wszystko miało swoje miejsce. Taki ze mnie chyba urodzony pruderyjny hipokryta. Co oburza, wzburza, nie rokuje mi dobrze i obrzydza. Bo jak to tak?

Ogólnie chya i lewica i prawica i inne centra wzięły sobie ten felieton Stommy do serc i łbów. Wychodzą z założenia, że po dojściu do władzy żadnych zmian nie potrzeba. Myślenia też nie. Decyzje są nieistotne a rządzi się strojąc ładne miny do kamery. Taki Donald Tusk czy Olek Kwaśniewski też się tym zajmowali. Usmiechali się do kamer i już. Kwaśniewski do tego miał dużo czasu i podjął kilka wybitnie głupich decyzji. Jestem przekonany, ze i Tusk zdąży.

Odrobinę inny przykład to rządy PiS. Ta nibykonserwatywna, domagająca się rewolucyjnych zmian (?!) pseudoprwica też niewiele robiła. Ale zamiast uśmiechać sie do kamery, pokazywała do kamery groźne miny. Uważałem wtedy, że jest to niesamowita zmiana jakościowa. Ot, zamiast się mizdrzyć, będziemy grozić. Super.

Wyszedł chłop na pole. I kręcił się w lewo. Aż sąsiedzi się wkurzyli, że taki opętany i go na widłach na gnój zanieśli. I przyszedł inny i kręcił się w prawo. No to było fajnie, ale też drażnił, więc dołączył do pierwszego z kikoma dziurkami w organiźmie. I przylazł na jego miejsce trzeci, co to kręcił się w lewo, ae wolniej i czasem robił nagły odmyk w prawo, na trzy, cztery obroty. I póki co wszyscy są zadowoleni.

Ciekawe kiedy ktoś zauważy, że kręcić to się można w domu w wolnym czasie. Jak chłop wychodzi na pole, to razej siać i orać powinien (byle nie równocześnie).


Panie Igło,

cieszę się ze zgodności okulistycznej między nami.

Pozdrowienia


Panie Mindrunnerze,

Ponieważ mam podobną do Pana skłonność do pruderyjnej hipokryzji, zakłóconej niestety lenistwem, wiec się zanadto z Panem spierać nie mogę.

Tym bardziej, że zgadzam się zarówno w ocenach uśmiechniętych nierobów. Jak i zaciętych.

I na dodatek zgadzam się, że ważne są efekty działań. A ich brak jest identyczny niezależnie od strojonych min.

To niedobrze jest. Powinienem się z czymś nie zgodzić, aby zakamuflować sympatię. Objawy sympatii są zdaniem niektórych złym objawem. Zapewnie zostanie Pan uznany za komentatora dworskiego. Proszę być przygotowanym.

Pozdrawiam serdecznie Pana i Pańską niewidzialną żonę

PS Już wiem! Zupełnie nie rozumiem, dlaczego Pan czytał to plugawe lewicowe pisemko? Polityka? Proszę się natychmiast publicznie zawstydzić. No.


Panie Yayco,

Żeby było krótko i żeby była możliwość pokłócenia się, to przypomnę tylko, że wieki temu w rozmowie o intelektualiźmie kłóciliśmy się aż miło i za grosz się nie rozumieliśmy. Więc nie jest tak jak się wydaje niektórym, choć nie wiem którym. Ja nawet wtedy też o kosmitach w rozmowie wspomiałem, więc jest coś o chrakterze punktu zaczepienia by się rozgadać w tej tak chaotycznej, że aż satynowej materii.

Opinia komentatora dworskiego mnie nie martwi. Po pierwsze jak mnie ktoś weźmie za postać dworską ujawni swój mierny ogląd rzeczywistości, bo na dworaka to trza meć co najmniej wygląd a najlepiej jeszcze jakąś kasę, a po drugie wisi mi dorodnym kalafiorem ja mnie kto nazwie.

Napisał Pan tekst stanowiący próbę prywatnego, lecz równocześnie syntetycznego opracowania. i wydawało mi się, że próba ściągania myślenia na grunt za pmocą młotka i odnoszenie się do beżączki politycznej w głupkowato-aluzynej formie będzie wystarczającym dowodem na moje niedopasowanie do miejsca i czasu. Ot, że będę, jak to wredny postmodernista tak zwany, Umberto Eco pisał, mówił “obok kieliszka”. I co?

W międzyczasie wysokczyć się udało z nieistniejącą definicją prawicy i lewicy, z tematyką odległych blogowisk i kogoś, kto se nicka przyjął tam na jakimś blogowisku innym… Myślałem, ze zaraz dojdziecie do Rewolucji Francuskiej i tego kto po której stronie sali siedzi. No, ze będzie zabawa na całego. I pomyślałem sobie, że dupa zbita. Nawet takiego wariata z siebie nie zrobię jak chciałem.

Wtem zaczęły sie końskie zaloty jednak, tu i ówdzie jakieś tam nibywulgaryzmy poleciały, ostre reakcje, “aprioryczne obijanie mordy” (obydwoje z żoną obśmiaiśmy się jak norki), ogólnie masa osób postanowiła udowodnić, ze nie mogę się z nimi mierzyć nawet. Przeczytałem, odniosłem wrażenie, że pożar w burdelu podczas powodzi ma miejsce i się gubię, ale nie dlatego, ze jestem przesadnie oszalały, tylko wprost przeciwnie i niniejszym chyba zamilknę, bo obawiam się, że nim się ten mój komentarz pojawi ktoś wsunie sobie palec pod język i podrapie się w przedwczorajsze ucho w ramach komentowania.

Żona moja ma się dorze, ale jak jej rzuciłem kilkoma cytatami, to powiedziała, że się cieszy ze swego tutejszego nieistnienia. Możemy jej więc pogratuować wszyscy. Idę sie umyć a potem będziemy filmy oglądać, ale niedługo.

A co do czytanie “Polityk”, to mogę dodać, że czytałem i inne rzeczy. Taką miałem między innymi w życiu pracę. Ale nie chcę się chwalić, że tak dużo czytałem.

Za to kiedyś w ramach pracy postawiłem obok siebie zszywki “Naszego Dziennika” i “Trybuny”. Wyobraź Pan sobie, nie pogryzły się. :)


Panie Mindrunnerze,

to że się kiedyś kłóciliśmy, to nic nie znaczy. To było tylko dla zaciemnienia obrazu i wprowadzenia w błąd. Tak sobie to wyobrażam. Choć przyznam, trudno mi czasem nadążyć za bystrym tokiem cudzych myśli. Nie wyrabiam się na zakrętach.

Chyba zacznę rozdawać darmowe chusteczki wszystkim, którzy muszą się na cudzym ramieniu wypłakać. Bo ja taki jestem niedobry, niesprawiedliwy i na dodatek krytykant. Jedynie słusznej, choć zabawnej, linii.

Ogólna ocena tez nic Panu nie pomoże. No. Znamy już tu takich, że niby obiektywnych.

A praca Pana usprawiedliwia tylko częściowo.

Choć z drugiej strony – fajna to praca, gdzie za pieniądze się czyta gazety.

Pozdrawiam Pana i żonę Pańską, choć jej opinii nie podzielam. Ja się nie cieszę, znaczy.


Panie Yayco

A czy można, w ramach tej dworskości, liczyć na jakąś nierarchię i tytuły?
Od razu by się człowiek lepiej poczuł

Tajny radca dworu, (rozmarzam się) — brzmi dumnie.

To mówiłem ja, Jarząbek Wacław


Panie Odysie,

przemyślę to.

Jest w tym racjonalne i, badź co bądź, zachowawcze jądro.

Pozdrowienia wieczorne


Subskrybuj zawartość