Ciągłość i zmiana

Nowy tydzień rozpoczął N od podróży.

Jechał niedaleko. Ot: 64 kilometry w jedną stronę i tyleż z powrotem.
W tamtą stronę jechał dwie i półgodziny. Wracał o kwadrans krócej. Jakimś cudem kilkukrotnie przekraczał prędkość 150 km na godzinę.

W czasie jazdy słuchał radia, ze szczególnym uwzględnieniem rozmaitych polityków, którzy pletli duby smalone o czymś, czego nie ma, to znaczy o polityce wschodniej Rzeczypospolitej.

Trudno zgadnąć, co było zasadniczym źródłem brzydkich wyrazów, które N nieustannie miotał: czy samo jechanie, czy też to, czego słuchał.

Szczęśliwie powróciwszy, trochę poczytał TXT, dochodząc do wniosku, że w pewnych wymiarach dorównało już ono konkurencji. To też wywołało trochę brzydkich wyrazów, chociaż Pan Y uspokajał, że większość tych tekstów pisana była dla konkurencji, a w TXT znalazła się tylko dlatego, że ich autorzy dbają o zwiększenie poczytności.

N marudził, że ma problem poznawczo-ocenny. Nie wie, czy woli, kiedy notoryczny głupek pisze słuszne rzeczy, głupotą swoją je ośmieszając, czy też, kiedy osoba o niewątpliwych śladach inteligencji, pisze całkiem od rzeczy, wiedzę swoją sromotnie dewaluując. I znowu klął ignorując uwagę pana Y, że może czytać niegłupków, co mądrze piszą.

W końcu zabrał się za jakąś robotę, czytając Nowe Ateny księdza Benedykta Chmielowskiego. N lubi tę książkę, niesłusznie wyśmiewaną z racji przedstawionej tam definicji konia. Definicja jego zdaniem jest celna, choć nieco już anachroniczna, a reszta znacznie bardziej jeszcze trafna i pouczająca. N lubi wykorzystywać cytaty z Nowych Aten w swojej pracy, bo jak mówi ukazują one trwałość kultury tutejszej.

Co prawda N tym razem szukał jakiegoś dobrego cytatu o Rosji, jednak Pan Y zauważył w książce fragment, który jego zdaniem dobrze ukazuje ogólny pogląd N na otaczającą go rzeczywistość. Oto on:

CO W POLSZCZE iest ZŁEGO?

Złe są Rządy y złe drogi w Polszcze, złe y mosty.
Złych ludzi iest bez liczby, że nie maią chłosty.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Panie Yayco

znaczy sie, jest juz tak zle na tym naszym txt?
bo ja to Pana troche jak barometr traktuje w tym wzgledzie…


Znczy, że ja

jak zwykle, nie rozumiem o co chodzi.
Tyle, ze domyślam się, że pan Yayco na wschód jechał, tak gdzieś w okolice Siedlec ( i z powrotem ).
A co do konia, to każdy widzi, jaki koń jest.
Igła


Panie Yayco

Takie są czasy zawikłane, że jarecki “Nowe Ateny z sieci ściągnął” i nawet mu wydrukowano ku jego uciesze i przyjemności!
A na dodatek dzisiaj Jarecki poprzez swój tekst był w radio i jeden poseł powiedział, że Jarecki jest dziennikarz i dla kasy pisze.
I zaraz do mnie wszyscy w domu, że daj… a ja sie ino po głowie drapię, bo jak tu posłowi zmyślanie zarzucić, a już szczególnie z PSL?

jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com


Pani Griszequ

to taka licentia była blogoetica.
Myśle, że nie jest jeszcze tak źle. jeszcze dużo brakuje. Bardzo dużo.
Po prostu czasami śmieci nawiewa. Jak to przy otwartych drzwiach…


Panie Igło

jak zwykle kulą w płot, bo do S. na zachód się jeździ.
A w sprawie koni wypowiadal się nie będę, bo dawno nie widziałem.
Zapewne mam alergię, ale pewności nie mam, z wyżej wykazanego powodu.


Panie Jarecki,

to szkoda, że nie wiedziałem, bo by,m może lepszego radia posłuchał, albo chociaż miałbym komu (znaczy Jareckiemu) kibicować.

A sieciowe wersjie Chmielowskiego nie są za fajne, bo tam ortografia jest ponaprawiana i część makaronizmów wywalona.

Co nie zmienia faktu, że – w ogólności – piękne to są księgi.


Szanowny Panie Yayco

Aby Panu humor poprawić i żeby się Pan mógł ponaigrywać, to ja konie niedawno w Krakowie widziałem, i to nie był koń przywiązany do dorożki!

Pozdrawiam serdecznie


Panie Lorenzo,

jak ktoś prosto z domu na pole wychodzi, to jemu łatwiej jest do konia.

A ja, to nawet z dorożką, konia ostatnio, bodaj czy nie w miejscowośc Wiedeń (to zresztą ten sam krąg kulturowy, nieprawdaż) widziałem…

A humor mam dobry, bo poszedłem do pracy na trochę i zaraz mnie tam rozbawiono, choć nieintencjonalnie, bo ujawniając wysokość moich zarobków.


Panie Lorenco

Pan to zawsze Lajkonika widzisz.
Po drodze z piwiarni do domu?
Igła


Jak już się z piwiarni wraca,

to już jest raczej Lejkonik, Panie Igło…


Panie Yayco

Ja tak do Prezesa Naszej Organizacji bym nigdy sobie nie pozwolił.
Czy pan myślisz, że to tak łatwo drabinę przez życie nieść?
Igła


Panie Yayco

E, mój jest oryginalny całkiem, zeskanowan i w ogóle piękny a teraz w segregatorze granatowym się znajduje. Liternictwo…no bajerancki, kiedys o sporcie tekst na jego podstawie napisałem. Może jakiś cykl wymyślę bo coś ostatkiem różne stropolskie dyrdymałki ściągam.
I uważaj Pan.
Madrym ku dalszej nauce & moralnemu zbudowaniu a idyiotom ku przestrodze!

jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com


A melancholikom dla rozrywki, Panie Jarecki!

Będę wdzięczny za linki, na priva, jak ma Pan coś ciekawego, bo to zawsze na podorędziu dobrze mieć.


Pani Igło,

każdemu, nawet najzacniejszemu, nawet z drabiną, prezesowi niezbędne jest gorący oddech zastępcy odczuwać, a to dla podniesienia wydajności.


Lorenzo

Szykuj się. Miecz i osełkę weź i w spokojne miejsce idź.
Pojedziem!

jacek [dot] jarecki63 [at] gmail [dot] com


Szanowni

Wlasnie dotarlem do domu, rzucilem sie do kompa, bo to przecież 30 min. bez txt to strata niewyobrażalna. Na kuchence jakas fasolka mi sie gotuje, bo rodzinę wywiozlem do hacjendy w górach. A tu niespodzianka – netu niet! Telefon do providera, że co jest grane, wczoraj byl, a dzisiaj nie, o co chodzi itd. Dopiero po dluższej chwili zauważylem, że mi się kabelec od netu wypiąl. Kompromitacja pelna! Chyba zaraz zadzwonię do Bacutilu.

A wy mi tu od prezesów… miecze Jarecki każe mi ostrzyć. Racy boskie, ja idę na drabinę, trochę dojść do siebie. Ale zaraz potem to…


Panie Prezesie

Proszę konsumować w spokojności i się nie poparzyć.
Igła


No i znowu

naszło sę tetryków i opowiadają mecyje.
Aże mnie z kategorii “redakcja poleca” zdegradowało.
Idem sobie, że tak Grzesiem polece


Panie Yayco

Pan bierz swoją menażkę i podłączaj się do fasoli Prezesa, a nie tetryczysz.
I nie zapomnij chleba z margaryną.
Igła


Szanowny Panie Yayco

Jak Pan niejaką Gretchen zaprotegowaleś, to się nie dziw, że Reakcja – pardon – Redakcja mlodzież na czolówce poleca. Trzeba bylo wcześniej myśleć, to by się Pan teraz nie dziwil.

Swoja drogą panna Gretchen protekcji nie potrzebuje.

Pozdrawiam serdecznie

Tetryk Lorenzo


Jeśli ja się jeszcze czemuś dziwię

to na pewno nie temu, Panie Lorenzo

A że Pani Gretchen protekcji nie potrzebuje, to prawda.

I wie Pan co, to niezła myśl jest….

Do zobaczenia


A przypomniało mi się

Na kanwie historii Pana Lorenzo. Wiedziałam, że cosik podobnego mi się przytrafiło tylko nie mogłam sobie przypomnieć, ale mnie oświeciło dziękować bogom wszelakim.
Kiedyś, samodzielność ogłosiwszy zaabonowałam sobie konto bankowe, a co za tym idzie kartę do takiej maszyny diabelskiej dostałam. Normalna rzecz w końcu. Pewnego pięknego, słonecznego dnia poszłam do tej maszyny by groszem sypnęła a traf chciał, że w moim oddziale banku rzecz cała się działa.
Po wykonaniu operacji zorientowałam się, że cholerstwo karty mi nie oddało. Użalając się nad własną niezawisłością i niezależnością, i że TAKIE rzeczy mnie akurat zdarzać się muszą, powlokłam swe ciało do okienka i wyłuszczam głosem drżącem co i jak.
Pani mnie uspokajała i już, już miała uruchamiać telefon specjalny, by kartę moją wydostać (najwyżej w ciągu 48 godzin), gdy zobaczyła że mam pieniądze w ręku. Żywa gotówka. I ona się mnie na to pyta jak to możliwe. To ja popatrzyłam na nią jakby była jeszcze durniejsza ode mnie i mówię, że to przecież bankomat, i że on po to jest by pieniądze ludności wypłacać, i że to miło z jego strony, bo choć w końcu kartę pożarł to bez kolacji mnie nie zostawił. No to ona swoje, że to niemożliwe tylko tym razem uzasadniła, że niemozliwe z powodu niemożności wydostania pieniędzy bez wyjęcia karty.
Struchlałam. Uśmiech dziwaczny błąkać się zaczął po twarzy kobiety lecz opanowała się i prosi uprzejmie bym łaskawie sprawdziła, czy nie mam jednak tej karty. Otworzyłam potrfel i była. Cud! Wcześniej jej nie było przecież...
Wyłącznie brakowi awanturniczej natury zawdzięczam nikłe i tak poczucie, że wyszłam z jakąś tam twarzą z tej sytuacji.

No i przynajmniej słów obelżywych nie rzucałam na boki jak, nie przymierzając Pan Yayco.

Teraz się oddalę świat ratować przy pomocy sieci wszechświatowej, a Panowie mogą się ze mnie ponatrząsać.


Pani Gretchen,

jestem dzisiaj zirytowany (zdaje się nie tylko ja) i nie mam tolerancji w sobie (choć lepiej jej nie mieć w poniedziałek, niż przez cale życie.

Opowiedziała Pani banalną historyjkę z życia kobiety nowoczesnej. Prawie jak o blondynce.

Ponieważ ja skutecznie straciłem kartę na rzecz bankomatu i dopiero po tygodniu zdecydowałem się ją odzyskać, więc nie będę się naśmiewał. Wystarczy, że mnie wtedy wyśmiano, co boli mnie do dnia dzisiejszego.

Co prawda zdarzyło mi się to na samym początku lat dziewięćdziesiątych, ale i tak bylem wtedy starszy niż Pani kiedykolwiek w życiu. A stary dureń, to gorzej niż dureń młody, bo ten ostatni zmądrzeć może, albo zemrzeć w młodym wieku, a stary dureń zawdy szkodę czyni

Przepraszam za tą kulawą trawestację księdza Skargi. Powinienem dzisiaj częściej przepraszać. Szkoda, że tak późno, bo mam od miesięcy parę zaległych przeprosin.

Co do słów obelżywych, to rzucał je N, nie zaś ya. A i on jest oszczędny w słowach brzydkich i niektórych nigdy nie używa. Przez skromność i wstydliwość.

W ogóle czuję się, jak widać, durnowato, pewnie dlatego, że mam nikła zdolność koalicyjną.

Przed i światopoglądowymi koalicjami powstrzymuje mnie niechęć do głupków (nawet jeśli glupkowie oni mają miłe poglądy), przed koalicjami intelektualnymi strzeże mnie atawistyczna niechęć wobec niektórych poglądów.

W ogóle chyba mam na jakiś czas dość robienia z siebie błazna. Może pora mi odpocząć od wspominanej przez Panią sieci wszechświatowej.

Dobrze, że Pani chociaż kilka światów dzisiaj ocali…


I

dostało mi się. Od blondynek mi się dostało.
Ja tam sama z siebie nic do blondynek nie mam, nie pozostając w gronie uważam, że każdy przejaw życia jest ważny.

Pójdę sobie, by się bardziej nie narażać.

Ale wrócę.


Panie Yayco

Pańskie nastroje nie mają tu nic do rzeczy.
Jesteś osobą funkcyjną i na stanowisku Viceprezesa Naszej Organizacji.
Zajmujesz przedostatni szczebel na Naszej drabinie.
Jak ci się coś nie podoba, a nie tylko tobie, to proszę wystosować odpowiednie pismo.
Zostanie rozpatrzone zgodnie z KPA i statutem Naszej Organizacji.
Igła


Proszę przyjąć,

że na stanowisku viceprezesa macie Panowi vacat


A Pan, Panie Yayco,

gdzieś się udaje na wywczasy? Tak Pana rozśmieszyły honoraria? Polecam wyspy mórz południowych. Tylko prosze uważać na spadające kokosy.

Pozdrawiam serdecznie


Nie Panie Lorenzo,

można nawet powiedzieć, że wróciłem.

W pewnym sensie…


Szanowny Panie Yayco

Śmiech to zdrowie ponoć, a ja Panu życzę duuużo zdrowia. Gdyby miało być lepiej, to niech Pan wyjeżdża i stamtąd do nas pisze. Takiego Prezesa to ze świeca szukać przecież można. I nie wiadomo, czy sie znajdzie. Niech więc Pan się śmieje do woli, prycha wręcz ze śmiechu, chichota, ryczy z tegoż samego powodu. A nawet śmieje przez łzy.

Pozdrawiam Pana serdecznie i proszę mnie nie dołować, Panie Yayco.


Proszę się nie przejmować

tak bardzo.

To co pisze Pan Y, to trochę jego prywatne sprawy są.


yayco

Panie Yayco, Pana zirytowanie (to zle slowo, ale inne nie przychodzi mi do glowy) zaczyna mnie powaznie niepokoić.
Bo jak sie panu przedłuży ten stan, to krucho to widze.
Jako wierny kibic, trzymam kciuki by glupota swiata az tak nie uwierala.


Panie Griszequ

postanowiłem powrócić do ulubionej mojej profesji. Coś nawet napisałem w tym duchu.

A irytacja jest zdrowa. Zmusza do zastanowienia.


Yayco

czytalem, czytalem. a jakże (podoba mi sie to slowo).
wie Pan dobrze, ze po przeczytaniu tego typu tekstow czlowiek mlaska ze smakiem lub sie krzywi, ale trudno pod nimi dyskutowac.
wole wiec Pana w polemicznej postaci. wiec to odsunięcie sie do roli obserwatora to jak wlazenie przez Lorenzo na drabine czy emigracje wewnetrzne Igly. niby koloryt lokalny, ale…


A z kim

ja mam polemizować?

I o czym?

Jak uznam, że coś (i Ktoś) wart jest polemiki, to będę polemizował.


Yayco

Panie Yayco szanowny, za takie pisanie, to u Andrzeja Kleiny dostanie Pan zaraz latke Narcyza. Choc mam wrazenie, ze latki to Panu powiewaja.
Faktycznie, troche txt “siadlo”.
Jako komentator, ktorego rak nie skalal dotąd zaden wpis blogowy, wiem to najlepiej.

A nie myślal Pan (bo ja tak sie spodziewałem, jak sie okazało – błędnie), by bardziej rozbudować temat spoiwa narodowego, poszukać innych kwestii i ujęc?
Bardzo wysoko oceniam wpis o Bolesławie Smialym – takich polemicznych tekstow, transponowanych na rzeczywistosc aktualna, najbardziej mi tu na txt brakuje. Miał być taki szerszy front i polemika na temat tego, kto to polak a kto obywatel rzeczpospolitej i jakos to umarlo zanim sie narodzilo….


Miło mi

czytać, co Pan pisze o tym tam Śmiałym.

Myślę o tym, ale mam wrażenie, że mało to kogo (poza Panem) obchodzi.
Może kiedyś rozwinę wspomniany tam wątek Chrobrego i jego brzucha.

A z mniej czy bardziej skrytym antysemityzmem polemizować nie zamierzam.
Podobnie jak z tezami o szkodliwym wpływie upraw ziemniaka na pogłowie orła bielika.

Do rozmowy to trzeba nie tylko dwóch (co najmniej), którzy mówią, ale i dwóch (co najmniej), którzy słuchają.

A co do łatek, to faktycznie ma Pan rację.


Yayco

Panie Yayco.

TXT jest taki troche za lagodny, za jedwabny. Centrowy. Brakuje mi tu sądów mocno liberalnych lub mocno konserwatywnych.

Pan jest czlowiek wierzacy i to z glowa. Ja nie. Ale szanuje tradycje rzeczpospolitej jako kraju z gruntu (tradycja historyczna) katolickiego. Brakuje mi ujęcia rzeczywistosci choćby wlasnie przez Pana – z punktu widzenia konserwatywno-katolickiego lub liberalno-katolickiego.
Stary to liberal pelna gęba, ale wychodzi to dopiero w komentarzach, bo tak to wali wciaz w PiS.

Ostatnio faktycznie txt zdominowane gadaniem o wampirach, jakimis obozami, pyskowkami, wycieczkami osobistymi. Pozostaje miec nadzieje, ze to pieprz jest jedynie, a nie zgnilizna.

Jest natomiast tak, ze ten wozek jednak musza ciagnac jakies konie i z zaprzegu to juz Pan nie ucieknie.


Szanowny Panie Griszequ

Jak to się mówi “co nagle, to po diable”. Dobre teksty nie piszą się w ułamku sekundy. Tym większa zasługa blogerów txt, że takich tekstów jest tu jednak proporcjonalnie więcej niż gdzie indziej.

Druga kwestią – i tu ukłon w stronę Pana Yayco – jest to, że nie zawsze trzeba od razu komentować dobre teksty. Trzeba je najpierw przetrawić, przespać, by móc sensownie zająć stanowisko. Niekiedy pewne myśli zawarte przez Autorów w ich tekstach zapadają głęboko i są używane później, na innych płaszczyznach. I o tym Autorzy powinni pamiętać, np. że ktoś może się na nich powoływać, acz niekoniecznie z podaniem źródła. To też jest pozytywny efekt oddziaływania dobrych tekstów. Więcej optymizmu proszę.

Pozdrawiam serdecznie


No dobra, dobra, Panie Griszequ

masz Pan obiecany tekst o grubym Bolku.
Jeszcze się w tym tygodniu postaram.
Tylko się jeszcze muszę zastanowić co z tym konserwatyzmem i liberalizmem moim zrobić, bo od lat mam z tym kłopot.
Serdeczności załączam


Panie Lorenzo,

czś Pan się jakiegoś lekarstwa najadł, czy nieobecność żony Pańskiej (najniższe ukłony) tak optymistycznie na Pana działa?


Lorenzo

Panie Lorenzo, ja to ogolnie jestem pozytywnie nastawiony i nawet jak sie czepiam, to z nastawieniem bardziej konsyliacyjnym niz wojowniczym. Po prostu jak za duzo jest blogerow na “emigracji”, to txt wysycha.

Mnie osobiscie czytanie txt skorygowalo w pewnych obszarach, bo idee w ogniu dyskusji czestokroc nabieraja zupelnie innego smaku. Praktycznego.
Co do przesypiania sie z tekstem. Co i rusz zerkam na “monitor” i widze martwice w ciekawych dyskusjach. Jak nie rozwinie sie gaduła, to swietne teksty umieraja. Natomiast zgadzam sie z Panem, ze myśli zapadaja naprawde głęboko i czlowiek potem cytuje nawet nie zdajac sobie z tego sprawy.


Yayco

Panie Yayco – juz sie ciesze.
A tak na marginesie, bo czy nie jest dziwne, ze czlowiek czyta czyta i nie do konca potrafi sprecyzowac poglady czytanego? Nawet tak w miare ogolnie? No mozna sobie wmawiac, ze jest sie slepym, no ale bez przesady.


Panie Griszequ,

czasem to jest wina tego co jego Pan czyta.
Albo tak pisze, że trudno zgadnąć, albo też tak pisze, żeby wszystkiego nie powiedzieć, bo prywatność swoją ceni i przez to co i raz niespodziewanie dymy puszcza maskujące.

A czasem to żadnych poglądów nie ma i czytając swoje w nim odnajdujemy tylko, jak w zwierciadle.

Ci ostatni, mimo, że zazwyczaj nieco poszkodowani na umie, wydają mi się najcenniejsi…


Szanowny Panie Yayco

Optymistycznie to na mnie działasz Pan oraz dość dużo innych osób na txt, ktorych ze względu na lenistwo nie wymieniam.

Lekarstwa to się nie najadłem, tak naprawdę to się mało czego najadłem, bo zapomniałem sobie kupić chlebusia wczoraj i tylko samą fasolkę konsumowałem i to też z przeszkodami, o czym Pan się mogłeś wczoraj przekonać, a nawet szpilą (by nie rzec igłą) mnie ukłuć.

Kłaniać małżonce to się będę w piątek (dziękuję za pozdrowienia) i obym się z tego pokłonu był w stanie podnieść.

Pozdrawiam niezmiennie


A mnie lekarz

fasoli zakazał argumentując to podłą kondycją kiszek w starszym wieku.

Ale dobrze, żeś mi Pan przypomniał o pieczywie, bo też je powinienem kupić.

I wie Pan co, przypomniał mi Pan taką piosenkę dawną, gdzie jeden optymistyczny obywatel wciąż powtarzał: Ja to się cieszę byle czym, a chórek dośpiewywał Nie wie co go cieszy.

Tylko, że u nas to naród sprytnie zmienił i po imieninach śpiew niósł: Ja to się czeszę byle czym… Nie wie kto go czesze…

Pozdrawiam smutno, bo niedługo do roboty muszę...


Yayco

aktualnie to mamy na txt gdzies tak ze sześć dyskusji z dominujacym tematem komentarzy: co autor napisal, co kto tam przeczytal.
z naprawde wielkimi nazwiskami – sama smietana txt ;-))))


Panie Griszequ

no tak, są jeszcze czytający. W kilku odmianach.

Są tacy co czytają, żeby się na poglądy powymieniać. Jak im się podoba chwalą, jak nie ganią, prezentując takie stanowisko

Są tacy co czytają, żeby się czegoś dowiedzieć i ewentualnie przemyśleć. A może i nauczyć. Swojego na wierzch nie wyciągają.

Są tacy co czytają po to, żeby się nie zgodzić i tak czytają, aż znajdą coś, z czym się nie zgodzą.

Ich jednojajowi z kolei koniecznie muszą pochwalić. Na zasadzie: Ociec chwalą nas. Wy mnie a ja was

Są oczywiście tacy, co czytają tylko po to, aby się w swoim poglądzie umocnić, niezależnie co czytają. Ci czytają to co chcą, a nie to co autor napisał.

Oczywiście, każdy z nas, czytelników jakoś wszystkie te postawy ma w sobie, choćby potencjalnie i różnie się zachowuje w zależności od tego kogo i co czyta.

I teraz sobie Pan, Panie Griszequ, spoglądnij raz jeszcze na te “dyskusje”.


Yayco

jako najbardziej doskwierajacy problem widze dykutowanie o dyskusji. zlatuja sie orly erystyki i temat umiera.
bo mamy na txt prawdziwych tytanow erystyki. mowie to bez cienia sarkazmu – w rozmowach handlowych tacy sa na wage zlota. ale w dyskusji – temat przestaje byc istotny. ja to najczesciej czekam na tekst: “a masz wiarygodne badania statystyczne, ktore…?” i sie zmywam.
Lorenzo wlazil juz z tego powodu na drabine…


No wie Pan,

muszę przyznać, że w kwestiach dotyczących mojej branży, to jak nie ma twardych danych (niekoniecznie statystycznych), to ani rusz…


Panie Griszeku, orle

Nie o Śmiałym ostatnio było ino o synu jego Odnowicielu. Kazimierzu.
Komenta pańskiego tam nie przyuważyłem. A szkoda.
Erystyka?
Nie znam żadnej pani o takim dziwacznym imieniu.
Nooo

Igła


Igla

a cos Pan Igla, to do siebie wział, ze mnie szpilisz? ;-)
ze mnie tam zaden orzel, co mowie w sumie ze smutkiem, bo to czasem – zwlaszcza w biznesie, przydatna umiejetnosc.
nie doczytalem, spiesze poszukać o Kaziku, przyznaje ze zatrzymalem sie na Bolku Smialym. a co do komentu – to najczesciej czytam i nie komentuje. nie mam nic madrego do dodania po prostu – i tak za czesto dyrdrymaly wprowadzam.
o tym dyskutowaniu i dyskutowaniu o dyskutowaniu to pisze bardzo dokładnie Pan Kleina. zapraszam, bo to ciekawa lektura.
a ile razy sie Panu zdarzylo, ze skrobnal Pan notke i okazalo sie, ze na 30 komentow nikt w sumie Panu nie odpisal? dotyka to tez Pana, Panie Szpila.
pozdrawiam.


Mnie nie dotyka,

ale pana Podróżnego, być może, tak.
Mnie tak naprawdę, już niewiele dotyka.
Im bardziej “widzący” jestem.
Igła


Panie Griszequ,

nie szukaj Pan czego nie znajdziesz.
O Kazimierzu to się onemu Igle śniło, bo za PiSem był i jako zdradzony ubolewa.


Yayco

no to dziekuje bardzo za wskazowke. poniewaz jestem na weekendy odciety od netu, czasem teksty ktore wowczas trafiaja do txt mi umykaja, bo poniedzialek to juz zawsze eksplozja nowosci.

gdyby wszyscy pis’owcy byli tacy jak rzeczony Igla, to pewnie mielibysmy teraz POPIS pelna geba.


Igła

Pan Podróżny, pisze ważne rzeczy, choc najczesciej sie z nim nie zgadzam w warstwie merytorycznej.
tylko problem Pana Podróżnego (w moim odczuciu) to troche “przycieżkawe pióro”. znaczy sie jak na medium, którym jest TXT. pewnie dla PAna Podróżnego to problem nie jest, ale dla mnie jako czytelnika – juz tak. i pewnie dlatego tak malo potem komentarzy.

a co do PAna – to niech mi tu PAn nie wyjezdza, ze Pana “niewiele” dotyka, boś Pan jest jedną z największych choler, to znaczy cholerykow na txt. akurat z pozytywnym skutkiem dla portalu.


Subskrybuj zawartość