Wracam

Wracam niesporo. Wracam pokrętnie. Trochę wchodzę, a trochę się wymykam. Może to nie ja wcale, że wracam?

Głowę mam zaprzątniętą. Czym innym. Całkiem zaprzątniętą. Porządne myśli mózgu się nie trzymają.

Nawet brazylijski pinot nie chce się przebić. Słów mi brakuje. Napiszę, że okrągły, miękki, wilgotny i przyjemny, to dziecko mnie śmiechem zabije. Zwłaszcza, że nie dostało, bo w obowiązkach jest bardzo. Za bardzo. System oświaty w tym kraju jest zły. Nie tylko dla tego, że dzieci nie dostają wina do obiadu.

Śnieg spadł. Niedźwiedzie przewróciły się na drugi bok i śpią dalej. Ja nie śpię. Pewnie nie jestem niedźwiedziem. Choć różnie mówią...

Nie śpię, ale jestem niewyspany. Gadam do siebie z ekranu. Oglądam obrazki w Internecie i mimo, że przyzwoite, uśmiecham się do nich. W takiej sytuacji, chyba trzeba się znów wdrożyć do kreatywnego pisania. Żeby się, chociaż tak głupio, nie uśmiechać...

Kreatywnego? Pisania? Ja? A niby, że o czym?

Polityka mnie nudzi. Abonament mnie nudzi. Ten tam V., też mnie nudzi. Koalicja mnie śmieszy, choć nie tak jeszcze, jak opozycja. Żyję w kraju, w którym ludzie, skądinąd inteligentni, przejmują się sondażami internetowymi. Tak jakby to ważne było. Z jakiegokolwiek powodu.

Święta mijają, więc problematyka religijna zacznie odchodzić w cień. To mnie akurat nie nudzi, ale dyskusje mnie nie wciągają. Przypominają mi Bolero Ravela. Da capo al fine...

Sportów nie uprawiam. W moim wieku, to już śmiertelne by było zagrożenie. Czy ktoś, kto nie jest kibicem, może bezstronnie wypowiadać się o zbrodniach chińskich w Tybecie? Czy można być Katonem, kiedy się ma, przy klawiaturze z Malezji , mysz zrobioną w Meksyku? Czy moje opinie w tej sprawie nie są tym samym, co kabotyńskie gadanie starca o seksie, który kojarzy mu się wyłącznie z ostatnim przypadkiem, który skutkował rwą kulszową?
Dlatego o seksie też nie mogę pisać.

Na psy i koty mam alergię. Jakbym coś złego powiedział, to ich dobrotliwi właściciele i spolegliwe właścicielki, zjedliby mnie. Bez musztardy, ale za to wraz z moimi butami w niedużym rozmiarze. Czasem to dobrze dla innych, że jestem niedużym facetem. Takim szczuplutkim.

O czym mam pisać? Ciągle o cudzym pisaniu?

Ramón Gómez de la Serna, był łaskaw kiedyś zauważyć, że:
Pod drzewami nie pada, kiedy pada, ale zaczyna padać, kiedy przestaje padać

Czy warto pisać o tym, o czym wszyscy już napisali? Czy warto czekać, żeby przestali, żeby napisać swoje?

Nieważne.

Wracam. Niestanowczo. Pokrętnie. Myląc tropy i nabijając się z tropicieli. Tumaniąc. Może nie ten sam wracam?

PS Czy ja gdzieś wychodziłem?

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Szanowny Panie Yayco

Jest dobrze, a nawet nieźle: Grzesiu grzesi, Pan wraca, a jakby Pan wychodził, podobnie jak nasze (to znaczy tekstowiskowe) Panie, wiosna za progiem, lwy sie obudziły. Zaprawdę, niezmierzona jest niekiedy potęga ludzkiego umysłu:-)))

Pozdrawiam i dla rozbawienia niejakiego relacja z dyskusji na temat ministerialnej decyzji o wprowadzeniu paliwa E85 na stacje:

właściciele stacji – nie ma sensu go wprowadzać (duźe koszty modernizacji), bo w Polsce nie sprzedaje się samochodów z silnikami przystosowanymi do tego paliwa;

producenci samochodów – nie ma sensu ich sprowadzać i sprzedawać (kto je kupi?), bo nie ma na stacjach tego paliwa.

I tak sobie panowie deliberują. Jak już pisałem, niezmierzona jest niekiedy potęga ludzkiego umysłu:-)))


Krótko WSP Yayco

malkontenctwo grzesiowe się udzieliło?

Oj, takie pisanie lubię, chociaż nie wymagam od siebie zrozumienia niech pada

:)

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Lorenzo,

widziałem takie paliwo w Czechach. To jest mały kraj, to może dlatego?
Zresztą nie wiem, bo nie przywiązalem uwagi.

Tak się składa, że mój samochód też nie jest przystosowany…


Panie Lorenzo

Ja pamiętam , jak miałem swoejgo Poloneza że sprzedawali E84 i grał jak złoto, cała dyskusja przednia, z tym że nie zakładałbym dobrej woli koncernów. Tam jest przelicznik zyskowniości z przerobu, a tej się nie opłaca za bardzo.

Pytanie czy to dobre dla samochodów i środowiska IMHO to drugi plan w tych dywagacjach, choc powinno byc na odwrót

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Yayco (WSP)

Wychodzi na to, że dla pana i dla Grzesia oddzielną kategorię trza będzie stworzyć.
Czy to zaraźliwe jest, nie daj Boże?

P.S.
Pisz pan o kobitach, niekoniecznie swoich.

Igła


Panie Maxie,

nie wytykając nic Panu Grzesiowi (bo jego marudzenie najpierwszej jest jakości i powinno stać się flagowym naszym eksportowym towarem zarówno na rynki unijne jak i zewnętrzne), chciałbym zaznaczyć, że ja narzekałem w czasach, kiedy jego, Pana Grzesia znaczy, jeszcze w wieloletnich, perspektywicznych planach rozwojowych nie przewidywano. Co zresztą jest dowodem na słabość gospodarki planowej.

Zresztą, nie wydaje mi się, żebym narzekał. Na mój ogląd tekst, ten tu powyżej pomieszczony, tchnie nieskrywanym optymizmem.

Czy cóś...


Panie Igło,

Pana sympatie PiSowskie są deprymujące dla mnie.

Dlaczego ja mam pisać tylko po to, żeby Nieduży Wódz miał co czytać?


Wychodzi na to

że mylenie tropów dobrze Panu idzie :)

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Maxie,

powiem tak:

lata pracy w terenie.


Panie Yayco (WSP)

Nieduży Wódz nie czyta.
To jemu czytają a on potem dyktuje.
Np. projekty ustaw albo teorie spiskowe.

A pan masz potem ubaw i robotę. Jako dyżurny socjolog, antropolog a nawet nieprawnik.
Igła


Panie Yayco, oczywiscie ze

Pan wychodzil i choc to wyjscie uszanowane bylo (mniej lub bardziej) to jednak w pomrukach pokątnych (znaczy sie w kątach txt slyszanych) dalo sie wyczuc moze nie zlosc, co niezadowolenie z tego faktu. podobnie jak mlaskania zadowolenia, ze jest Pan nazad.

oczywiscie, zawsze mozna stwierdzic, ze wszystko o wszystkim zostalo powiedziane, ze jedynie reprodukujemy zdania, czestokroc na znacznie nizszym poziomie niz w oryginale. ale kto powiedzial, ze milczec trzeba, bo ktos madrzejszy gdzies tam kiedys cos juz o czyms powiedzial? no to powiedzial. teraz mowimy my.

co do pisania o rzeczach, ktorych sie nie uprawia, nie robi, nie uczestniczy, osobiscie nie probowalo… to moge jedynie powiedziec, ze osobiscie musialbym zrezygnować z 90% wypowiadanych opinii.

scieżke Pan sobie wyznacza sam. będziemy wygladac Pana wsrod wzgorz i pod drzewami. moze trzeba tu jakies drzewo Yaycowe posadzic? hmmm…


Szanowny Panie Maxie

Drobne nieporozumienie: dawna E84 to była etylina o liczbie oktanowej 84, zaś nowe paliwo o nazwie E85 to paliwo o składzie 85% etanolu i 15% benzyny i ma jakieś 98 oktanów. Takie paliwo jest oczywiście bardzo ekologiczne, ale wymaga odpowiedniego silnika (uszczelki i takie tam), bo etanol – mówiąc ogólnie – jest bardziej efektywny (większa liczba oktanowa) i rozprężając się zdecydowanie mocniej od standardowej benzyny niszczyć może np. własnie owe uszczelki, tłoki, cylindry.

Oczywiście przy powszechnym zastosowaniu paliwo to jest (powinno być) ok. 1 pln tańsze od dotychczasowej benzyny, za to samochód (dokładniej silnik) jest droższy. Dlatego w krajach, gdzie są takie samochody już sprzedawane państwo daje ulgę ok. 1 000 euro dopłacając użytkownikowi do jego zakupu.

W mojej firmie jeżdzi takie cudo (Ford Focus), tylko że najbliższą stację mamy w Niemczech, więc nie bardzo opłaca się jeździć z Krakowa na tankowanie. Ale silnik tego Forda jest tzw. flexem, więc auto jeździ także na innych, dostępnych w Polsce mieszankach.

Pozdrawiam i mam nadzieję, że udało mi się nie namieszać :-))


WSP Lorenzo

to coś mi się pomyliło, pamiętam że dosłownie pare lat temu przez około roku pewna stacja sprzedawała takie małooktanowe paliwo- może 83 albo 79, to niestety umkneło mej pamięci.

Tym niemniej dziękuję za obszerne wyjaśnienie:)
Prezes , Traktor, Redaktor


Szanowy Panie Maxie

To była etylina 84 – w rzeczywistości liczba tych oktanów była tak ok. 79. Wycofano ją ze stacji bodaj rok czy dwa lata temu.

Pozdrawiam


Panie Griszequ,

dziękuję za dobre słowa, ale sam Pan zobacz: człowiek krwawiącą duszę na innych otwiera, a oni sobie o marnowaniu dobrego, dla człowieka zdatnego, spirytusu dyskutują.

Jak się nie załamać?


Panie Igło,

szczerze mówiąc, jak mam do wyboru, to wolę się zajmować Maryną Mniszchówną.


Panie Yayco, ja niestety w tym temacie

milczec musze, jako że praktycznie zawsze zbaczam z tematu i topie sie w dygresjach, na nieszczescie najczesciej plytkich w odniesieniu do wlasciwego tekstu…

ale chodzi mi po glowie obraz drzewa na wzgórzu z oparta o niego drabina i resztkami beczki. nie moge sie opedzic od tego obrazu.


Szanowny Panie Yayco

Przepraszam, źe zamulam, ale sam Pan nas do tablicy wywołałeś (widać to już Pańska taka druga natura). Otóż wspomnianego spirytusu uźywać się za bardzo przez człowieka nie da (poza wspomnianymi zastosowaniami), z róźnych zresztą powodów (np. waniajet on tak trochę nieprzyjemnie), choć są takie nacje, którym on nie dziwny.

Na Pańskim miejscu bym się jednak nie załamywał. Przynajmniej do czasu, gdy Włosi i Francuzi nie opracują (a pracują, pracują) ostatecznie przemysłowej metody przetwarzania wina (co prawda chyba pośledniego?) na etanol do celów, o jakich wspominałem Panu Maxowi.

Pozdrawiam wiosennie


Panie Griszequ

ja szczęśliwie talentu jetem pozbawiony, plastycznego.

Ale jakby ktoś to namalował, to zabawne mogło by być, zwłaszcza jakby w tle wiosenne panny pląsały…


Panie Lorenzo,

Pan z Krakowa jesteś, to i delikatnego zapewne podniebienia.

U nas obywatele politurę piją i nie narzekają, że śmierdzi. Z tym Pana etanolem, też by sobie poradzili.

Jeszcze dodam, że austriaccy drogomistrze czasem drogi, zimą oczywiście, winem polewają, co daje ciekawy efekt zapachowy…


Panie Yayco, należy

o to poprosić Borsuka, on mistrzem jest w posterach… moze jak przeczyta, to ku gawiedzi zadowoleniu stworzy.
talenta wlasciwe do dziela tego stworzenia pewnikiem i Jotesz posiada.
co do talentow malarskich reszty konfederatow, wiedzy niestety nie mam.

zastanawia mnie ostatnia czesc Pańskiego postu.. że może to nie ten sam Pan wraca. wierzy Pan w zmiany, ale takie poważne, człowieka po przekroczeniu pewnego progu dojrzałości? jasnym jest, ze kazdego dnia madrzejszy jestem o dzien poprzedni (a czasem i noc), ale nie chodzi mi o taka skale…


Szanowny Panie Yayco

Ja, niestety, oprócz txt mam jeszcze jeden nałóg obrzydliwy. Palacz jestem mianowicie, więc podniebienia już nie mam. A jeśli już to czarne. Więc niuansów związanych z degustowaniem napojów i potraw już nie rozróżniam i bardzo tego źałuję.

Niemniej picie jagodzianki na kościach (zwanego gdzie niegdzie likierem “Boże bądź miłościw”) czy politury w porównaniu z etanolem uzyskiwanym z kukurydzy albo odpadów z drewna wymaga wielkiej siły woli. Albo braku powonienia. Moim zdaniem, ale mogę się mylić.

Zaś co do austriackich Strassenmeister to ich pomysły sa porównywalne do osiagnięc naszych naukowców i praktyków od dróg, ktorzy to w latach słusznie zapomnianych używali podczas bardzo mroźnych zim silników odrzutowych zamontowanych na samochodach w celu zrywania oblodzenia na drogach. I słusznie, po co się ma człowiek męczyć kilofem albo ziemię nasza ojczystą solanką zatruwać.


Panie Lorenzo

Co prawda to już po sezonie, bo ja w kwestii jajek się odzywam ale słyszałem, że w Krakauerzy nadal jajka w szklance jadacie? co same w sobie dziwne jest, bo jak ją potem domyć?
To może jaki przepis by sobie pan przypomniał, to w kwestii zakąski.
Igła


Szanowny Panie Igło

Ależ naturalnie. Jajeczka gotujemy 2,5, góra trzy minuty. Wybieramy łyżeczką do kielicha (najlepiej z grubego szkła, powinien byc na krótkiej stopce), trochę soli, pieprzu i odrobinka masełka do środeczka. Niektórzy na wiosne dodają też kilka posiekanych zdziebełek szczypiorku. Świeże bułeczki, masełko etc. Takie jajka nazywają się “ po wiedeńsku”.

Co do mycia, to proponuję “Ludwika”. W ostateczności piasek wiślany i gorąca woda oraz zdolna Hausgehilfe.

Pozdrawiam smacznie

PS. Kiedyś, przed wielu, wielu laty Jan Kanty P. był zamówił w restaruracji w Tbilisi jajka w szklance i je po dłuższej chwili dostał (oczywiście najpierw był oglądany przez całą załogę tejże jak dziw natury). W skorupkach.


Panie Yayco

Muszę stwierdzić, że cieszę się z Pańskiego powrotu.

I ten Pana marudny tekst mi się podoba też.

Muszę się teraz oddalić, by coś Panu Poldkowi napisać, lecz powrócę.
(nie wiadomo czy to dobra wiadomość, czy zabrzmiało jak groźba…)


Panie Griszequ

zmiany są naturalnym elementem naszej stałości i stabilności.
Jakbyśmy się nie zmieniali, tobyśmy się rozpękli.


Panie Lorenzo,

rzucenie palenia ma wady i zalety.

Zaletą jest odzyskanie smaku.

Wadą jest odzyskanie węchu.

Nie wiem, czy rachunek wychodzi na moja korzyść.

Pozdrawiam bezwonnie


Pani Gretchen

ten tekst jest radosny i optymistyczny. Zapewniam.

Proszę pozdrowić ode mnie Pana Poldka.


Panie Yayco

zle spytalem. chodzi mi o zmiennosc ze tak powiem: “nie do poznania”. albo zbliżoną do niej. o możliwość “rewolucji”, a nie “ewolucji”.
ze posłużę się książkowym przykładem: Gandalf Szary i Gandalf Biały z trylogi pierścienia. niby ten sam, niby znany, ale inny. z naciskiem na “INNY”.


Panie Griszequ,

ja nie jestem marksistą (jakoś się udało) i rewolucję definiuję tak jak Harold Berman (nie rodzina).

Najprościej – rewolucja to jedynie przyśpieszona ewolucja.

Czasem niezbędna.

Zaniechane rewolucje się mszczą po latach.


Czy pinot się przebił?

czy nadal w okolicach wielkanocnych pisanek, znaczy się sposobi się dopiero do wyklucia ?

pozdrawiam

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Maxie

ja ostatnio Pinoty z krajów na B pijam. Wczoraj Brazylijski, a dzisiaj Bułgarski. Bułgarski lepszy i dwa razy tańszy.

Ale nie mam pomysłu jak je opisać. W ogólności, słabuję na pomysłach…


Panie Yayco istotny

zaobserwowałem prawidłowość z gruntu dziwaczną.

Codziennie nasz serwerek obsiada stado od 30 do 60 uzależnionych, którzy pisząc i komentując rzeczy wszelakie, w sposób niezamierzony swoje aktualne nastroje czyli z angielska moods ujawniają.

Otóż moje badania dowiodły, że owe moods są z pańskimi nastrojami sprzężone. Yayco na luzie – tekstowisko rży gremialnie; Yayco neurotyczny – smuta tekstowisko zalewa…

Wytłumacz się Pan, proszę.

A najgorzej, jak Pan siedzisz cicho. Nikt nie wie jak się zachować i coś lub kogoś na wszelki wypadek udaje…

Może napiszę dysertację na ten temat kiedyś.


Panie Merlocie,

obserwacje moje (spontaniczne, aczkolwiek wsparte zawodowym doświadczeniem) nie do końca potwierdzają Pańskie hipotezy.

Ale ich też nie znoszą/

Czy Pan sugeruje, że skutki wczorajszego mojego pomieszania Pinota z Brazylii z Pinotem z Bułgarii na wszystkich ból głowy sprowadzą?

Nie chciał bym tego. Wezmę tylenol.


Panie yayco

Spóźniłem się na część merytoryczną, ale jeszcze odbiję trochę od oktanów i trunków, nawracając do głównego pytania: “o czym pisać ?”
Odpowiedź jest oczywista i jasna – w samym tekście zawarta. Zawsze można pisać o tym, że:
1. pisać nie warto
2. nie ma o czym pisać
3. wszystko już napisane
4. autorowi brak natchnienia

A jeszcze lepiej sprawdza się to na ekranie od czasów “8 i pół”.
Niejeden jeszcze Nobla zgarnie za pisanie o niemożności pisania :)

Pozdrawiam


Panie Aspiku,

zgadzam się z Panem tym chętniej, że Pan uczyniłeś sztukę, nie tylko z pisania o niepisaniu, ale z samego niepisania.

Cieszę się, że Pan zaglądnął, jak i w ogóle z tutejszej obecności Pańskiej


Szanowni Yayco i Aspiku

Czy Panowie moga częściej wymieniać poglądy, bo ten początek wygląda nader smakowicie?

Pozdrawiam niecierpliwie nieco


Aspik, Yayco

Panowie, przyszło mi do głowy, że im dłużej ktoś nie pisze to wzrasta wprost proporcjonalnie (do czasu oczekiwania) prawdopodobnieństwo że napisze:)

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Lorenzo,

my, w zasadzie, cały czas ten dialog prowadzimy.

Nie rozmawiając.


Panie Maxie,

czy Pan wie co o nadziei napisał nieżyjący już niestety angielski pisarz Szekspir, w utworze Hamlet?


Panie Maxie,

czy Pan wie, co o nadziei napisał, nieżyjący już niestety, angielski pisarz Szekspir, w utworze Hamlet?


uff, cóż za podchwytliwe pytanie

w piątek po południu:))

Prezes , Traktor, Redaktor


Nie, Panie Maxie,

niedobry ten człowiek, brzydko się o nadziei wyraził, zarzucając jej negocjowalną ekonomicznie cnotliwość, stanowiącą źródło dochodu, wieczorową porą.

A co do pisania: jak się zdarzy, to się napisze. Ja przyprze, to się wyleje.

Oznaki przyporu wód na Bugu we Włodawie dają się zauważyć...


Już ten czas(wreszcie)

słyszałem że bobry ku robocie się sposobią

Prezes , Traktor, Redaktor


Boszszsz!

Jak ja uwielbiam ten Panów surrealizm :-)))


Panie Lorenzo,

pare lat już Pan żyjesz w surrealizmie realnym, czas było przywyknąć...


Szanowny Panie Yayco

Metodą Pana Wyrusa oświadczam, że napisałem, iż bardzo lubię Panów surrealizm. Co może w domyśle oznaczać, iż się mogę uzależnić. Jakbym przywykł, to by mi on – ten surrealizm – przestał sprawiać przyjemność.

Pozdrawiam nieumiejętnie

PS. A tak w ogole, to życie (przynajmniej moje) jest nader surrealistyczne. I się od niego uzależnilem, sądząc po przyjemności, jaką mi sprawia.


Panie Lorenzo,

ale my (a w każdym razie – ja) nie mamy żadnego surrealizmu na zbyciu.

Zwłaszcza uzależniającego. Surrealizm uzależniający jest zapewne zakazany prawnie, a może nawet są mu przeciwne konwencje międzynarodowe. Kto wie?

Zresztą, z tego co Pan pisze dalej, wynika, że to raczej Pan ma jakiś włąsny surrealizm. I się Pan w niego wciągnął niebezpiecznie.

To czemu Pan ku cudzym surrealizmom zerka?

Pozdrawiam krytycznie i autopojetycznie


Szanowny yayco

Nie ma drabiny, ani drzewa, bos mnie Pan tymi plasajacymi kobitkami zamotal. Zreszta szabat sie zaczal. Nie moge pracowac.
Pozdrowic moge.Co niniejszym czynie.
plasyjajca.jpg


Panie Borsuku,

ogromne dzięki!


Szanowny Panie Yayco

Niech tam, mogę wyjść (być) na inteligentnego inaczej, ale co to jest autopojetyczny?


Panie Lorenzo, proszę mnie

za niegrzecznego nie mieć, że sam nie objaśnię, ale jak raz dziecko mnie wzywa do obowiązku ojcowskiego, jakim jest (dziecka zdaniem) oglądanie filmów kryminalnych.

Polecę zatem dość proste ujęcie sieciowe

Mnie, rzecz jasna, chodziło o ujęcie Luhmannowskie.

Pozdrawiam egalitarnie, aczkolwiek nie bez sardonicznej satysfakcji


Klikanie na linki

w blogu Pana Yayco
może poważnie uszkodzić ego klikającego
i spowodować liczne groźne komplikacje.

Mnie uszkodziło. Co najmniej na godzinę.

merlot malutki bardzo


Zanim przelożę to sobie na niemiecki,

potraktuję Pana moim ulubionym asymptotycznie najefektywniejszym estymatorem wspólczynnika korelacji liniowej Pańskiego ujęcia sieciowego w wersji Luhmanowskiej. Chyba mi ulzylo :-)) Na razie.

Pozdrawiam z sardoniczno-langowskim uśmieszkiem


Panowie L&Y

zajrzyjcie do Jareckiego bo coś mi się tam nie podoba


Tomku,

strona Jacka sie nie otwiera… co się dzieje?


...

...


Magio!

gdzie byłaś?
u mnie ten post, który jest wskazany przez Tomka, prowadzi do “strona nie znaleziona”. przed chwila znalazlem pozegnanie Algi. co to ma byc?


Subskrybuj zawartość