Wniosek racjonalizatorski

Malo piszę, ale trochę czytam. Tam (znaczy – w realności) i Tu.

W czytaniu Tu, mam pewien kłopot. Z cudzą, mianowicie, wszechwiedzą.

Jako Ya, wiem, że na pewno istnieje, co najmniej jedno źródło, z którego nie skorzystałem.

Jako, na co dzień empiryczny, uznaję, że nie można z góry określić ilości eksperymentów, upoważniających do uogólnienia.

Jako katolik wierzę, że tylko jedna Istota jest Wszechwiedząca.

Wciąż jednak natrafiam na uzurpatorów, co powoduje, że czuję się niezręcznie.

Chciałbym tego kłopotu uniknąć.

Mam taki wniosek, żeby odmiennym kolorem oznaczać wszechwiedzących blogerów i komentatorów.

Pozostaje oczywiście procedura wyboru tychże.

Niestety, nie wiem jak to rozwiązać. Nie jestem wszechwiedzący.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Jak to było?

Szkarłatna litera?

Prezes , Traktor, Redaktor


Są dwie możliwości, Panie Yayco.

Obie dość arbitralne. Jedna z nich to naznaczanie przez Komisję, druga – stygmaty. Tak mi się wydaje.


mię te tagi interesują

Pan teraz akurat to wino chłodzi? dla przykładu? w tym momencie?

Pozdrawiam
cyklista

kułak i spekulant


Panowie, widzę

śpieszą z pomocą.

To miło.

Muszę przyznać, ze co prawda idea Pana Maxa bardzo przemawia do mojej wyobraźni, ale wrodzone lenistwo przemawia za drugą z możliwości sugerowanych przez pana Lorenzo.

Lenistwo jest niedobre.

Pozostaję, bo wróciłem


Panie Bloxerze,

nie.

Ja wina czerwonego nie chłodzę.

Napisał bym, że nigdy, ale nie wolno uogólniać ( już na pewno nie pod tą notką). Znam kilka, które należy chłodzić. Na szczęście ich nie lubię.

Powiedzmy, że jak je stawiam na stole, to jest w dobrej temperaturze. 16-18.

Białe schładzam. Przed podaniem.


Panie Yayco

Wybór globalny, umożliwiający etykietkowanie jest rzeczywiście trudny, ze względu na totalitarną aprioryczność.

Sądzę, że prostsze byłoby wprowadzenie mechanizmu, pozwalającego, podobnie jak w przypadku autorów ulubionych, na zdefiniowanie autorów ulubionych inaczej.

I dwie możliwości:

a: autor ulubiony inaczej wyświetla się w kolorze ostrzegawczym

b: autor ulubiony inaczej nie wyświetla się w ogóle, a jego złote myśli lub zaczepki są dla czytającego niewidoczne.

Każdy z nas mógłby sobie wtedy zapewnić komfort psychiczny, bez narzucania innym własnych preferencji.

Co Pan na to?

Pozdrawiam kandydacko;-)


Panie Merlocie,

ja sobie jaja robię, a Pan zaraz chce sądy skorupkowe wprowadzać...


Panie Yayco

Od małego ludzie są uczeni do nieprzyznawania się do niewiedzy na jakiś temat. Większość nauczycieli, którzy nie potrafią odpowiedzieć na pytanie, zamiast się do tego przyznać, wykręca się tłumacząc dziecku, że przecież samo powinno znać odpowiedź, a na dokładkę jeszcze wypominając mu od głąbów. Oceniana często jest nie wiedza, ale przekonanie z jakim się mówi. Nie promuje się zadawania pytań, ale sprawnego udzielania odpowiedzi.

Teraz, jeśli miałabym się twardo trzymać Pańskiego postulatu, nie napisałabym tego. W końcu, czy ja to wiem na prawdę, czy tylko mi się wydaje? Może akurat ja pechowo trafiałam na takich w podstawówce?
Jeśli miałabym być ze sobą w 100% uczciwa, nigdy bym nie wciągnęła żadnego wniosku z niczego, bo zawsze miałabym zbyt mało danych, a tym samym nigdzie bym nie doszła. Wielu studentów ma problem z zakończeniem pisania pracy magisterskiej (a pewnie dotyczy to i innych prac), z zauważeniem momentu, kiedy dalsze zagłębianie się w zagadnienie owszem, może jeszcze coś wnieść, ale zapewne daleko nie zaprowadzi. Znajomy złożył swoją pracę z 5 lat po skończeniu studiów. Zazwyczaj bliższy mi był ten problem, ale od jakiegoś czasu chyba niestety przechodzę na “drugą stronę”. Bo coraz bardziej odczuwam kłopotliwość sytuacji, kiedy zamiast głośno i wyraziście zabrać głos i uparcie trzymać się raz obranej linii, zastanawiam się, wątpię i rozważam po cichu.


Ja, jako Redakcja

Oświadczam, że u nas mogą mieć rację również nie etniczni Polacy.

I odwrotnie.

Żadnych opasek oraz getta zakładać nie będziemy.
Igła


Panie Yayco

czyli albo mieszka Pan na tzw. Wyspach, bo tam temperatura w domach ku temu idealna, albo u Pana w domu piwnica, albo szafeczka schowana w kącik ciemny a chłodny.

Zgadłem?

Pozdr.

kułak i spekulant


Pan Yayco robiący jaja

to jest oksymoron.

Odetchnąłem z ulgą.


Panie Bloxerze,

zgadł Pan, ale nie powiem czym.

Pozdrawiam


Panie Igło,

ale na ochotnika, to się jeszcze można oflagować?

Pozdrawiam nerwowo


Też wiem, ale nie powiem

bo na mnie nakrzyczy


głową zgadłem, Panie Yayco, głową:)

kułak i spekulant


Pani Julll,

i jak ja się mam z Panią nie zgodzić, skoro się zgadzam.

I jeszcze u mnie dochodzi to, że jak komuś w końcu powiem, że jest głupek (zwykle innymi słowami), to jest mi przykro. A skutki zazwyczaj żadne, bo danemu głupkowi zwykle przykro nie jest.

Pozdrawiam, rozwaząjąc kwestię panierki do kurczaka


No widzi Pan, Panie Bloxerze

jak łatwo wyszedłem na głupka, przepuściwszy jedną literkę?

Pozostaję zasromany


Ależ Panie Merlocie,

jest Pan przecież Moim Ulubionym Wiedzącym i Opoką dla Innych Wiedzących, Których Lubię Mniej.

Ale powiem tak: wydaje się Panu.

Pozdrawiam kpiąco


ależ Panie Yayco...

Pan się wiele nie pomylił- to akurat teraz pomyślałem głową:)
Tak się mnie zdarzyło. Najczęściej najpierw gadam potem myślę, więc głowy w to zwykle nie angażuję:)

kułak i spekulant


a'propos wniosku

to czy ma Pan zamiar zgłosić się do redakcji po jakiś dodatek finansowy tudzież premię?
Ja z Barei pamiętam, tam był taki jeden z zawodu derektor, co dostał za to, że zamienił jezioro w makiecie osiedla z blokiem mieszkalnym.
Miejscami zamienił.
Przesunął.

To może być dobry trup.
Trop, przepraszam.

kułak i spekulant


Panie Bloxerze,

jako człowiek który nigdy dobrze nie zainwestował, nie zamierzam (w dobrze pojętym własnym interesie) wdawać się z Panem w spór.

Ja myślę tylko wtedy kiedy gadam, albo piszę. Z pisaniem to lepiej, bo mogę początek wyrzucić. Ale ja mało piszę.

Z gadaniem gorzej, dlatego zawsze zaczynam punktualnie, a spóźniający się trafiają już na fazę nieco przemyślaną.

Pozdrawiam rozważnie

PS A co do wniosku o premię, to nie spodziewam się. Nie mam głowy do interesów. Dziś sobie przypomniałem, że mi od pół roku ktoś nie zapłacił. I dobrze. Podatek zapłacę w przyszłym roku.

Więc co do premii, to będę zadowolony, jak mi w łeb nie dadzą, za robienie sobie jaj z pogrzebu.


No,no, dobrze Wam idzie.

A rakiety bliskiego i dalekiego zasięgu to kiedy wejdą w użycie? Bo miny już pracowicie są rozkładane:-))


Panie Yayco

Odetchnąłem ponownie, interpretując optymistycznie.

Pozdrawiam bezprzymiotnikowo


Panie Lorenzo,

Pan jakieś widzisz obrazy.

Czyżby lokalny przemysł znów coś wypuścił atrakcyjnego do atmosfery?

Pozostaję w zaciekawieniu i potencjalnej zazdrości


...

...


Pani Magio,

tagi stopniowo uzupełniam, jak mi się coś przypomni.

Pomijam niewymowne.

Pozdrawiam poniedziałkowo optymistycznie


Intrygujące tagi,

czyżby i znawców ,,kobiecej wątroby” i ,,obornika” tak dużo u nas było?

pzdr

A co do wiedzenia, to jam raczej niewiedzący, choć to tyż nie jest fajne.


No taki lokalny to on znowu nie jest, WSP Yayco.

A tak przy okazji, to ja zawsze widzę obrazy w odróżnieniu od Szanownego Peceta, który zdaje się widzi pikselami, ale ja się na tym nie znam. I słyszę dźwięki. Co godzinę, bo się jakiemuś strażakowi trąba nie chce zatkać. Pan by tego posłuchał na okrągło, to by Pan zaczął rozumieć Tatarów.

Pozdrawiam w intencji śp. Moebiusa


Panie Lorenzo

ja to Panu tych dźwięków zazdroszczę.

Od zawsze.


hm. Panie Yayco

nie wiem dlaczego słowa inwestowanie i spór Pan włączył.
Prawdopodobnie Pan do mnie pije. A odnośnie picia, to ja lubię Pańskie opowieści winne.

Pozdrawiam niewinnie

kułak i spekulant


Panie Grzesiu,

czasem i jeden, to za dużo, zwłaszcza jak ciśnienie w powietrzu za niskie.

I proszę się tak usilnie na oświeceniowego prostaczka nie kreować, bo jeszcze jakaś Katarzyna II Pana sobie upodoba.

Pozdrawiam szczerze


Panie Bloxerze,

ja jeszcze nie piję. Ja przed zmrokiem rzadko piję.

No chyba, że naprawdę potrzebuję.

I nie piłem też do Pana (bo widno) tylko szacunek okazywałem. Nieumiejętnie.


Panie Lorenzo,

na takie trąbienie, to tylko odpowiednio odchowany demon Maxwella zaradzi.

Ja w pracy mam gorzej, bo mi kuranty biją co kwadrans, a na ważniejsze godziny całe starożytne utwory dają się odczuwać.

Jakbym dorwał tego co unijne pieniądze na kuranty przeznaczył, to bym ja jego zbił.


Panie Yayco

bo ja dopiero co, do domu wróciwszy, płyny ustrojowe w organizmie uzupełniam.
Czyżby coś mnie ominęło?
Od 10tej?
Igła


a widzi Pan, Panie Yayco...

że ja źle intencje odczytałem, bo myślałem że to o moim ostatnim wymądrzaniu o winach mnie Pan czerwonowinnym tagiem po łbie potraktował.

A prawda to, że na winach to się nie znam, niestety.

kułak i spekulant


To ja Panu, Panie Yayco Szanowny,

naprawdę serdecznie współczuję. Używam czasami klapek na uszy (wersja dorożkarska), ale głupio w pracy wyglądają. Albo się wyłączam, choć to może być niebezpieczne, jak goście na spotkania przychodzą, a trudno ich od razu do piwnic zapraszać. Ach! Eureka! Teraz rozumiem, dlaczego mądrzy krakowanie w dawnych czasach tyle piwnic w mieście wybudowali!


Nie Panie Igło,

po prostu uzupełniałem zaległości w czytaniu i mi się ulało troszeczkę.

Dzień, jak co dzień.


Panie Bloxerze,

nie Pana.

Naprawdę.


Panie Lorenzo,

gdybym ja zatykał uszy w pracy, to liczni ludzie byli by zadowoleni.

Niestety, chyba nie powinienem.


Panie Yayco, w porządeczku...

jeśli odniosłem to do siebie, to oznacza, że wiem, że się nie znam.
Lubię.
Ale się nie znam.

Pozdrawiam

kułak i spekulant


Jakiś Pan taki nieużyty, Panie Yayco.

A gdybyś Pan trochę przyjemności ludziom sprawił, to by Pana dopiero sławili:-))


Panie Bloxerze,

otóż to właśnie.

Pan napisał nawet, że się nie zna.

Ja też, kiedy zaczynałem pisać o winie, napisałem, że się nie znam. I nadal tak twierdzę.

Ja lubię wino. A czasem lubię o nim pisać.


Sława, Sława......

rozległo się wśród stojącego na błoniach wojska, kiedy stojące roty obiegał nowo mianowany Regimentarz Koronny, dumnie wędzidła siwego dzianeta dzierżący w lewicy a prawą, twardą ręką buzdygan nabijany perłami wznosząc i i Wojsko pozdrawiając.Za nim kapela tatarska szła, pod buńczukiem, straszny tumult czyniąc, szczególnie na cymbałach i Kozacy bijący w kotły, a za nimi szły poczty sztandarowe wszystkich chorągwi przez Ziemie Korony wystawione, z chorążymi i przez poruczników i namiestników prowadzone, bo rotmistrzowie przy swoich pułkach stali z bandoletów paląc na vivat.

Tak oto jechał rysią nowy, przez wojsko wybrany wódz, na chwałę Rzeczpospolitej, Króla i ludu blogujacego miast i wsi.
A z naprzeciwka leciała już ku niemu delegacja Wojsk Litewskich, coby do Konfederacji się przyłączyć.

Hurrrrrrrrrrraaaaaaaa
Igła


Merlocie

to nie jest oksymoron, lecz tautologizm


I dodam,

że ja tylko hiszpańskie. Wszyscy o tym wiedzą.


Wręcz przeciwnie, Magdo

W mojej interpretacji to jest oksymoron.

Yayco (za przeproszeniem) nie może robić jaj, będąc Yaycem (za przeproszeniem)...


Nie ma win hiszpańskich,

podobnie jak nie ma francuskich, ani włoskich.

A ściślej, tyle jest w takim określeniu prawdy, co sensu w szukaniu wody mineralnej z Gruzji. Albo czeskiej herbaty.

Na ten przykład, ja nie lubię win z regionu Rioja (bo mnie boli głowa), jestem przebierny wobec tych z Ribera del Duero i bardzo lubię kupaże z Extramadury (jeden chyba niedługo opiszę, bo tani i dobry).

W kwestiach drobiarskich nie śmiem zabierać głosu. Zasadniczo na wsi ostatni raz bylem, jak mi się sprzęgło spaliło.


hmmm...

z win to ostatnio niemal wyłącznie portugalskie lubię. Żadne inne nie mają tego czegoś niezwykłego a głębokiego. Czerwone mam na myśli.
Ostatnio nawet zdziwiłam się, że białe potrafią zrobić niezłe.

Jako osoba żyjąca w poczuciu, że coś jej się tylko wydaje nie będę się nawet zbliżać do tematu wszechwiedzy i wszechwiedzących.

Zadzwoniła do mnie ostatnio pewna Pani reżyser, czy dziennikarka czy reporterka (o już tego nawet stwierdzić nie umiem) i zagaduje jako specjalistę niby. Najpierw musiałam sobie przepowiedzieć kilka razy, że na ten akurat temat to mogę domyślać się bardziej w oparciu o kilka rzeczy jak wiedza (naukowa) i doświadczenie. Przepowiedziawszy sobie gawędzę z nią i coraz to nowe wątpliwości się we mnie pojawiają.

Ona jednak nie chciała wątpliwości tylko pewności. Dlatego się do mediów nie nadaję zapewne, bo zanim myśl jakąś odpowiedzialnie z siebie wypuszczę to niestety trwa. Na szczęście to znajoma moja w pewnym sensie to i łatwiej było.


Pani Gretchen,

mnie, dawno temu, raz jeden chcieli w telewizorze pokazywać, ale się okazało, że też się nie nadaję, bo się na tym nie znam, co oni chcieli żebym się znał.

Tak, że podzielam Pani odczucia.

Oczywiście, jest to jedynie dowód na to, żem nieudacznik.

Choć, z drugiej strony, to ja się zajmuję wyłącznie tym, na czym się nie znam. To, na czym się znam, nudzi mnie, bo się na tym znam.

A w kwestii win, pochodzących z Portugalii, to (jak zapewne już pisałem, bo ja się ciągle powtarzam), najbardziej i w ciemno, lubię wina z Alentejano. No i oczywiście setubalski moscatel, który jest bodaj, czy nie jedynym słodkim winem, jakie naprawdę lubię.


Subskrybuj zawartość