Bawcie się dobrze i miejcie ładną pogodę

Pan Y wiedział, że to się stanie. Wcześniej czy później. Żadne mecyje. Robili to już nie raz.

Pan Y nigdy nie był nadmiernie obiektywny wobec siebie, wiedział, że to nie jest trudne. Nie dla niego. Zawsze szło łatwo. A lato to dobra pora. Co więcej, czuł, że to wisi w powietrzu. Trochę był od tego nerwowy. Trochę prowokował. Tak jakby tego chciał, choć zaparłby się, że to nieprawda.

– Tak to jest, że tak się dzieje, – myślał. Bez entuzjazmu.

Wstydził se tej myśli, ale trudno ukryć prawdę. Był zmęczony i niechętny. Lepkość zaduchu ustąpiła miejsca niskiemu ciśnieniu. Nie było wesoło i nie było mu do decyzji samodzielnych. Czekał, aż N zdecyduje.

Mimo tego wszystkiego, Pan Y nie tylko był zaskoczony, ale poczuł w sobie ziarenko oporu, kiedy to się stało. A stało się bardzo spokojnie. N nie miał triumfującego uśmiechu na twarzy, nie ironizował nawet. Usiadł ciężko w fotelu i powiedział: – No to już, Panie Y. Zamykamy. Niech się Pan posprząta.

Pan Y trochę wbrew sobie szukał jeszcze punktu zaczepienia. Dogodnego do stawiania oporu.

– Przecież to dopiero w piątek. Do piątku szmat czasu, próbował nieco niezbornie.

N spojrzał na niego smutno. Wyglądał nie najlepiej. Oczy miał podkrążone, jakby mało spał, albo czegoś strasznie nie rozumiał. Albo jakby pil dla zapomnienia. Tak wygląda wtedy.

– To prawda Panie Y, jeszcze dużo czasu. Ale trzeba. Nie ma już powodów, żeby przedłużać. Od przedłużania nie będzie lepiej. Sam Pan wie, że pora.

Mówił to spokojnie, z niezachwianą pewnością siebie. Pan Y wiedział, że decyzja zapadła, choć trochę wątpił, czy N wiedział, jaka to decyzja. A N kontynuował, budował sobie legitymacje i wytłumaczenia. Tylko głos mu trochę drżał. I ręce.

– Niech Pan zobaczy, Panie Y. Już dzisiaj nie miał Pan na to czasu, bo ja musiałem się wywiązać. To raz.

Argumenty wydawały się od dawna znane, ale jakby nie do końca akceptowane, przez tego, kto je przekazywał. N najwyraźniej bał się, że ktoś zastrzeli posłańca.

– Musi Pan zająć się planowaniem trasy, wyszukaniem baz fotoradarów w całej Europie, takie te. Co to Pan wie, a mnie się nie chce. Jak co roku. To dwa.

Pan Y dodał w duchu: – I nikt już z tobą nie chce gadać. To trzy. Ale zobaczył, co N ma w oczach i nie powiedział tego głośno. Zamiast tego zapytał, jakby nic nie rozumiał, czy N, czy on sam by nie mógł? Z tymi radarami.

– Nie Panie Y, nie mogę. Muszę zaprowadzić pojazd do umycia. Muszę posprawdzać różne rzeczy, których Pan nie posprawdza. Nie mogę.

Powtarzał to trochę tak, jakby sam chciał siebie przekonać.

– Dobrze, stwierdził Pan Y i coś go zapiekło w funkcjonalnym odpowiedniku gardła. – Ale wrócimy? spytał, sam się sobie dziwiąc, że pyta.

– Nie wiem Panie Y, powiedział cicho N – naprawdę nie wiem…

– To były dobre miesiące, powiedział Pan Y.

– Dla Pana być może. Ale już nie jest tak samo jak kiedyś. N chyba nie miał ochoty o tym rozmawiać. Dziwny był jakiś.

– Wiem.

– Między innymi, nie jest tak samo jak kiedyś, bo Pan nie zachowywał się tak, jak było uzgodnione.

Pan Y wiedział, że to prawda. Nie mógł się powstrzymać. Wciągnęło go trochę. Możliwe, ż zepsuł parę rzeczy.

– I wie Pan, że nie wszystko jest tak, jak być powinno?

– Wiem… Przykro mi

– Daj Pan spokój. Dadzą sobie radę bez Pana, nawet, jeśli już tu nie wrócimy. Szybko zapomną. A Pan się odnajdzie. Gdzie indziej może? Kupię Panu za miesiąc notebooka, żeby miał się Pan czymś zająć.

N wyraźnie za dużo mówił. Ale Pan Y nie chciał mu szkodzić. Ani przeszkadzać. Nie dzisiaj.

–Czarnego?, zapytał.

–Czarnego, odparł jakoś tak cicho N. I dziwnym głosem dodał: –a w marcu dostanie Pan nowe połączenie sieciowe. Jeszcze szybsze.

– To dobrze. Nie wiem, po co mi ono, ale zawsze szybsze lepsze od szybkiego. Dziękuję.

N przez chwilę sprawiał wrażenie, jakby chciał wstać, ale usiadł znowu. Zasłuchał się w starych polskich piosenkach z internetowego radia, którego słuchał Pan Y. Mieczysław Fogg śpiewał Ostatnią niedzielę. W poniedziałek. Bez sensu.

– No dobra, zbieramy się, powiedział po dłuższej chwili, wciąż chwili niepewnie. Jakby miał nadzieję, że coś się stanie.

– Ale wrócimy, czy nie? zaparł się trochę pan Y, mierząc w sam środek niepewności N.

A myśli Pan, że będzie gdzie wracać. Że to będzie to samo miejsce? To nawet nie była ironia. Cholera wie, co to było. Może po prostu pytanie?

– Nie wiem, stwierdził Pan Y. Po chwili zaś dodał: – ale chciałbym tu wrócić. Polubiłem ich. Niektórych, znaczy…

– Pan zawsze wkłada w to zbyt dużo emocji. Już Pan nie pamięta, jak trzaskał drzwiami dwa lata temu. Wie Pan gdzie? I pozapominał Pan wszystkie hasła dostępowe…

– Wiem. To było jednak, co innego, tamtych nie znałem. Nie lubiłem. A tu bym chciał wrócić.

– Zobaczy się Panie Y. Na razie należy nam się urlop. I innym się należy urlop od nas. Niech Pan ładnie powie „ Do widzenia”. To konwencja, ale zostawia otwarte drzwi.

– Do widzenia, powiedział smutno Pan Y. – Do widzenia się z Państwem. Bawcie się dobrze.

I poszli…

Photobucket

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Bawcie się dobrze Panowie

do poczytania,

zawsze tak mówię

miłego urlopu się z Panem (ciekawa konstrukacja, deczko utopijan ale zawsze od serca)

pozdrawiam jak zawsze serdecznie

prezes,traktor,redaktor


Bezpiecznej jazdy, Panie Yayco,

i bądź Pan zdrów. A razem z Panem, Pańscy Bliscy, co to Pan ich na ten urlop zabierasz.

Pozdrawiam raz jeszcze serdecznie


No znakomity tekst (jak zwykle)

miłego urlopu, szybkiego powrotu 9wow, jak rymuję:)

A co do tych innych wątpliwości, to nie zapomną a tęsknić będą tekstów spragnieni,.
Zmiany?
Zmiany dokonują się cąły czas, tylko jak tkwimy w czymś, to ich nie widzimy aż tak.
I odnaleźć się proszę tu po powrocie:)
Ja obiecuję, że będę tak samo gadał nonsensownie jak gadałem.
Nie ma lekko
:)

pzdr


Panie Yayco,

proszę pozdrowić tego nieco nachmurzonego, czy coś, N.
Przyjemnej podróży w PDA czy podobnym, oby wygodnym.
Nowe to ciągle idzie. Zawsze jakoś niepokoi.
I nie czeka.
Grunt, żeby nie zasuwało galopem.
Czyli żeby było na nowo, ale tak jednak po staremu.

Dobrej drogi i ładnych widoków oraz smacznych smaczności, życzę podróżnikom.


Fotoradary to jedno

A mandaty drugie.
Ja, je ( te mandaty znaczy) natychmiast po wręczeniu wyrzucam przez okno.

No ta wracajcie.
My czekawa.


re: Bawcie się dobrze i miejcie ładną pogodę

Miłego wyjazdu.


szerokiej drogi

i tego

wam życzę :)

I’d rather be a free man in my grave
Than living as a puppet or a slave


Skoro jestesmy juz w wakacyjnym nastroju Panie Yayco to...


samych pozytywnych wibracji;-)


Panie Y i Panie N

oraz… nie wiem czy ktoś oraz.
nie moge obiecać we wlasnym imieniu, a co dopierow w imieniu kogos jeszcze, że będzie to to samo miejsce. ale prosze drzwi nie zamykac. bawic bedziemy sie dobrze, dbal Pan zawsze o to, by ta zabawa “dobra” byla, wiec nawet pod nieobecność duch gdzieś będzie pomiedzy postami krążyl.

a wkladanie emocji w to miejsce… no chyba to jedna z najwiekszych zalet tego miejsca.

o juz calkiem ode mnie – wciaz czekam na zawieszone brakiem weny wpisy…


Subskrybuj zawartość