to nie ten trop, bo zupełnie nie chodziło mi o ocenianie wiary ani nic z tych rzeczy.
Dyskusja pod tym pierwszym video z koncertu U2 jest ilustracją czegoś bardzo konkretnego, a mianowicie religijności, która nie tylko zupełnie oddzieliła się od elementarza prawd wiary, ale jest wręcz zaprzeczeniem wiary, jest instrumentalnym traktowaniem Słowa Bożego do walki o to, kto ma rację w sporze doktrynalnym.
Tam jest bardzo konkretny temat, bo tam starli się fanatycy religijni, którzy twierdzą, że ta pieśń – modlitwa Bono do Yahweh jest dowodem, że on wyrzekł się Jezusa, że wręcz musi być jakimś kabalistą czy satanistą itd. z innymi, którzy bronią Bono i zdrowego rozsądku.
I nie byłoby problemu, gdyby to były zwyczajowe forumowe wygłupy niedouczonego kibolstwa netowego.
Tymczasem z treści tych wypowiedzi można się zorientować, że w ten sposób o używaniu imienia Yahweh wypowiadają się zorientowani w Piśmie wyznawcy chrześcijaństwa.
Ja tu nie oceniam czyjejkolwiek wiary. Ja tylko dzielę się subiektywnym wrażeniem, że właśnie spotkałem fanatyków, którzy są idealnymi kandydatami na adresatów tych słów z Ewangelii, gdy przyjdzie czas.
To w sumie dość prosta sprawa. Uzurpacja, przyznawanie się do Jezusa jako Pana nie daje gwarancji, że taki “wyznawca” nie usłyszy w końcu owego “idź precz, nigdy cię nie znałem”.
Ludziom się najwyraźniej zdaje, że oni Bogu coś mogą dyktować, przyznając się do Niego.
Tymczasem to Bóg decyduje, czy przyzna się do nas, o ile mi wiadomo, prawda.
Poldku,
to nie ten trop, bo zupełnie nie chodziło mi o ocenianie wiary ani nic z tych rzeczy.
Dyskusja pod tym pierwszym video z koncertu U2 jest ilustracją czegoś bardzo konkretnego, a mianowicie religijności, która nie tylko zupełnie oddzieliła się od elementarza prawd wiary, ale jest wręcz zaprzeczeniem wiary, jest instrumentalnym traktowaniem Słowa Bożego do walki o to, kto ma rację w sporze doktrynalnym.
Tam jest bardzo konkretny temat, bo tam starli się fanatycy religijni, którzy twierdzą, że ta pieśń – modlitwa Bono do Yahweh jest dowodem, że on wyrzekł się Jezusa, że wręcz musi być jakimś kabalistą czy satanistą itd. z innymi, którzy bronią Bono i zdrowego rozsądku.
I nie byłoby problemu, gdyby to były zwyczajowe forumowe wygłupy niedouczonego kibolstwa netowego.
Tymczasem z treści tych wypowiedzi można się zorientować, że w ten sposób o używaniu imienia Yahweh wypowiadają się zorientowani w Piśmie wyznawcy chrześcijaństwa.
Ja tu nie oceniam czyjejkolwiek wiary. Ja tylko dzielę się subiektywnym wrażeniem, że właśnie spotkałem fanatyków, którzy są idealnymi kandydatami na adresatów tych słów z Ewangelii, gdy przyjdzie czas.
To w sumie dość prosta sprawa. Uzurpacja, przyznawanie się do Jezusa jako Pana nie daje gwarancji, że taki “wyznawca” nie usłyszy w końcu owego “idź precz, nigdy cię nie znałem”.
Ludziom się najwyraźniej zdaje, że oni Bogu coś mogą dyktować, przyznając się do Niego.
Tymczasem to Bóg decyduje, czy przyzna się do nas, o ile mi wiadomo, prawda.
Pozdrawiam
s e r g i u s z -- 01.11.2009 - 14:42