Enologiczne remanenty: dwa białe wina

Zaniedbałem się enologicznie.

Albo nie miałem czasu albo nastroju, albo obydwu.

Powinienem opisać wino z soboty, bo warte tego, ale trzeba po kolei. Więc najpierw remanenty. Remanenty o tyle dla mnie trudne, że wina białe lubię średnio. W domowej strukturze spożycia stanowią zdecydowanie poniżej 10%, a to, co jest wypijane, to raczej za sprawą Małżonki mojej.

Ale tak się złożyło, że w zeszłym tygodniu jakby częściej było białe niż czerwone. Dwa były. Oba fajne.

Quara Torrontes 2006
We czwartek, dla ogólnego przepracowania, zwłaszcza zaś, że nie mam we czwartki czasu gotować, na obiad była sałata ze smażonym indykiem.

No przecież nie będę opisywał jak się robi sałatę, prawda? Trochę różnych sałat, ogórek, pomidor, jajko na twardo, zamarynowany, na koniec zaś usmażony, indyk i już. Oliwa, ocet balsamiczny (taki gęsty i słodki, jak do truskawek). Pieczywo mieszane, chętnie: żeby chrupiące.

I butelka taniego wina. Też żadne przecież mecyje.

Po opisywanym tutaj sukcesie tannatu od Quary musiałem koniecznie sprawdzić, czy to nie efemeryda. O radości Pana Adama, którego poinformowałem, że mi się jedno czerwone na schodach z kartonu wymskło i proszę, żeby wytarł, zanim się w tynki wbije, opowiadał nie będę.

Ale oprócz tannatu, który potwierdza stanowczo swoją, opisywaną tu, dobroć, kupiłem jeszcze buteleczkę torrontes. Taką o:

darmowy hosting obrazków

Z tym torrontes, to trochę jest pic na wodę. Na flaszce napisali, to, co zwykle. Iż, że, albowiem: najlepsze białe argentyńskie. I że to, co jest w tej butelce, to akurat jest najlepsze z najlepszych. Dla klimatu i różnic w temperaturach.

Trochę to prawda, a trochę łgarstwo marketingowe. Tak naprawdę, torrontes to cwani argentyńscy winiarze wołają na różne odmiany szczepu criolla, popularnego w Chorwacji i we Włoszech. Nazwa wzięta została (dla odmiany i zmylenia tropu) od szczepu Hiszpańskiego. Całkiem innego. I mamy najlepsze, oryginalnie argentyńskie i niepowtarzalne białe wytrawne. Cieszymy się. Otwieramy. Nalewamy. Próbujemy i cieszymy się nawet bardziej. Znowu sukces!

Quara robi tanie wina, więc nie wiadomo, która to jest odmiana, ale za niecałe 17 złotych marudzić nie wypada, tym bardziej, że wino jest bardzo OK. Idealne do sałaty, choć i do ryby by się sprawdziło. Albo do duszonych kurek w śmietanie. Albo do krewetek z rusztu, jak kto takowe robactwo ma w upodobaniu.
Przyjemne, rześkie. Owocowy bukiet bardzo sympatyczny.

Nie moja sprawa, ale wydaje mi się, że świetnie nadaje się na spotkania przyjaciółek połączone z plotami (płeć przyjaciółek ma tutaj znaczenie drugorzędne). Gdyby to była inna pora roku, to bym napisał, że do owoców dobre.

Ale skąd ja wam wezmę takie owoce jak trzeba? Do cytrusów nie nadaje się.

Warte każdej swojej złotówki i jeszcze trochę. Quara rządzi w kategorii najtańszych win!

W piątek należy się, żeby była ryba.

Pieczona bez mojego udziału, więc nie będę opisywał. Smaczna. Do ryby trochę sałaty i wino.

Tym razem trochę droższe. Ok. Nie jest najtańsze. Nazywa się Yarden Gewurztraminer 2006.

darmowy hosting obrazków

We Warszawie od sześciu dych w górę, ale co zrobię, skoro małżonka lubi niemieckie szczepy.

Ryzykowne to jest wino, żeby o nim pisać, bo na postny piątek wybrane, ale całkiem Kosher For Passover . Zaraz mi Igła Kozak napisze, co o mnie sądzą Prawdziwi Polacy. Czasem zastanawiam się: czy on (Igła WSP, znaczy się) nie ma normalnych znajomych?

A na dodatek ze wzgórz Golan. Słabo się znam na izraelskich winach i politycznych konotacjach hodowli, więc jeśli Imć Borsuk to przeczyta, to proszę o uzupełnienia. I informację, czy to dla kogoś politycznie niepoprawne jest.

Żonie smakowało bardzo. Mnie normalnie. Ale ja na białych nieznający się jestem.

Trudno je nazwać wytrawnym. Lekki miodowy posmak, może trochę melona w bukiecie? Jakieś nieznajome mi z nazwy, a może wcale nieistniejące, owoce. No nie wiem. Przyjemne wino. Nieprzepłacone, moim zdaniem, ale nie takie, żebym zaraz leciał i kupował skrzynkę.

Do ryby bardzo podchodzące, ale myślę, że i do deseru by pasowało, byle nie bardzo słodkiego. Do jabłek i orzechów – na pewno.

Jak komuś nie zależy na cenie – polecam. Jak zależy – niech kupi sobie coś z Australii z zakręcanym korkiem.

Koniec remanentów. Za chwilę następny wpis.

Średnia ocena
(głosy: 0)

O!

Ja piłam Yarden! – ucieszyła się nieadekwatnie do sytuacji Gretchen, zupełnie jakby było czym – Bardzo mi smakowało. Nie przepadam za białymi winami, ale dobre białe wino to zawsze dobre białe wino.

Po namyśle dodała – To drugie też piłam, ale nie pamietam już jakie myśli we mnie wzbudziło.

Już miała odejść, gnana ciekawością do kolejnego wpisu, lecz zatrzymała się na chwilę jeszcze. Wyglądała jakby się zastanwiała, jakby jakieś wątpliwości ją naszły. Postronny obserwator mógłby się dać nabrać. Po dłuższej chwili podjęła decyzję:

- Wina izraelskie są jednymi z moich najulubieńszych.

I poszła.


A ja mam

mieszane uczucia.

Ale to pewnie dlatego, że czerwone ichniejsze opierają się przeważnie na francuskich szczepach, a do tych mam dystans pewien. Metodologiczny

- I czy Pani nie za dużo pije? – zasanowił się N – Toć założenie jest takie, że ja będę za całe Tekstowisko pił i smakował, a reszta już nie musi.

- O tempora, o mores wymkło się Panu Y jak tę uwagę głupią zobaczył...


Panie Yayco

dla pana:

Image Hosted by ImageShack.us

“Moja religia kończy się na Judaszu. Patron od beznadziejnych spraw.”


Ależ

gdzie im tam francuskie przypominać! – powiedziała, zupełnie jakby się na tym znała, a przecież w gruncie rzeczy i sprawy istocie uczciwie mogłaby powiedzieć, że jej smakuje albo też przeciwnie, wcale jej nie smakuje.


Panie docencie

cudne!

Wirtualnie winem częstuję się z Panem!


Panie Yayco

dziękuję awirtualnie :)

“Moja religia kończy się na Judaszu. Patron od beznadziejnych spraw.”


Bo to, Pani Gretchen,

kwestia szczęścia jest.

Albo się ma szczęśliwą rękę, albo nic człowiekowi nie smakuje.

W tym roku, tak czy inaczej, będę musial we francuskich sie podszkolić. Na szczęscie niedużo…


Yayco

a ja się na takich winach nie znam, słabo się znam na alkoholach i z win, to tylko ostatnio smakowało mi Witoscha, słodkie i wermuty lubię, może coś o wermutach pan napiszę, co?

Czy ze mnie taki profan, że nie ma sensu, co?

Pozdrawiam serdecznie.:D


O wermutach, Pani Algo, to ja wiem niewiele

jak Bonda oglądam, to sobie martini utrząsnę. Tyle mojego z wermutami kontaktu w ostatnim ćwierćwieczu. Niestety.

Ale jak Pani taki mniej wytrawny ma smak, to proszę kiedyś kupić sobie i Jareckiemu (WSP) jakieś reńśkie wino. Albo Tokaj.

To może być sympatyczne doświadczenie…


O jakiś Tokaj też kiedyś piłam

w takiej wysmukłej butelce, ale chyba za bardzo mi nie smakowało.

Najwyraźniej nie jestem chyba smakoszem, co?

A Martini lubię i czerwone i różowe i to białe.


Tokaje są rózne.

Te w wysmukłych butelkach to są najbardziej (co do zasady i w uproszczeniu) wytrawne.

Może by Pani spróbowała jakiś Szamorodni?

A z troszkę droższych win, to czasami się widuje po sklepach muscatel portugalski. Najlepszy jest z Setubalu. Tak jak nie przepadam za słodkim, to tego lubię.

A co do Martini, to trochę się niezrozumieliśmy. Ja czystego wermutu nie piję, tylko coś co się nazywa vodka Martini.

W mojej wersji wermutu nie ma dużo, choć żona pilnuje, żebym nie poprzestawał na pomachaniu korkiem od wermutu nad resztą składników.

Kiedyś lubiłem wermut Ampelos. Tak lubiłem, że nazwę po ponad trzydziestu latach pamiętam. Nawet cenę pamiętam, bo równo sto zlotych (z Waryńskim) za litrową butelkę kosztował, ten wermut bulgarski.

Komu to przeszkadzało, pani Algo…


YaYco

Acha rozumiem w wysmukłych to Tokaj jest wytrawny.

Muscatel portugalski już sobie zanotowałam i Jacka wyślę, by kupił, dzięki.

Ja zrozumiałam, że nie o takie Martini Panu chodzi, bo Pan o Bondzie wspomnial.

Ampelos, nie pamiętam, ale inne takie np, jak San Marco pamiętam, to byl włoski wermut, b dobry, no ale ja miałam wtedy 20 lat i chyba wszystko mi smakowało.

Kosztował chyba coś około 60 złotych, chyba w 85, albo 86 roku.

Pozdrawiam serdecznie.:D

Ps. Jest jeszcze jeden wermut który mi b. smakuje, nazywa się Prosek i jest chyba chorwacki, albo jugosłowiański, mocno czerwony i ma wybitny jak dla mnie smak.


ja to pamiętam jak starym

Ciociosan, smykiem będąc, podpijałem :)

nigdy nie zapomnę tego smaku … ech :)

taki drink:

wermut (niekoniecznie jakiś super hiper) 2 części
gin (niekoniecznie jakiś super hiper) 1 część
tonic (tu koniecznie najlepszy z możliwych) 1 część
lód
cytryna

“Moja religia kończy się na Judaszu. Patron od beznadziejnych spraw.”


Niestety

w wermutach całkiem bezradny jestem.

Może ktoś inny Panią Algę poradą poratuje.

Mnie to nawet ten drink Docenta Stopczyka przypomniał, jak wojennym stanie się degradowały obyczaje.

Raz na całkiem kulturalnym przyjęciu piłem mieszankę kordiału ananasowego z wódką Vistula i kubańską cytryną.

Dla młodzieży zapodam, że kordiały to były wina krajowe, troszkę mocniejsze i jeszcze słodsze, niż zwykłe alpagi. Miały zwykle wyrafinowane smaki, zależne od tego, co artyście w zakładach owocowo warzywnych przyszło do głowy.

Kiedyś chyba muszę opowiedzieć, jak produkowałem w dawnych latach kompot ananasowy z dyni. Jako zatrudniony w czeskiej przetwórczej fabryce….


A Ciociosan

też pamiętam, mieliśmy pod blokiem taki drewniak monopolowy i kiedyś tam rzucono owe Cociosany, jejku jaka była ogromna kolejka i mężczyźni którzy pod pachą potrafili i z siedem butelek tego trunku nieść.


Panie Yayco

jak się wrzuca do smakoszka? bo nie mogę znależć w kategoriach

“Moja religia kończy się na Judaszu. Patron od beznadziejnych spraw.”


Panie Docencie

idzie sę do forum (w górnym menu) i tam Smakoszek jest.

Dla zmylenia przeciwnika zapewne.


...

...


Nie ma za co, Pani Magio

bardzo kształcący wywód.

Ja mimo wszystko do kaczki wolę czerwone wino. Ale jak kaczek nie gotuję, to pewnie dlatego…


...

...


Byłbym zobowiązany,

gdyby Pani kiedyś, w ramach wolnego czasu, przybliżyła tę kaczkę w ziołach. Na parze.

Bardzo za kaczkami (gastronomicznie) jestem i się rozciekawiłem.

Ale to oczywiście nic pilnego.

Dobranoc


@ szanowni dyskutanci

A ja wczora z wieczora skosztowalem czerwonego – ot, tak, do niczego – z ‘piwnicy’ Rampoldi Brunetto Rosso. I jest DOBRE! Kupione pierwszy raz z rok temu (i daaaaaawno, od razu wypite) za każdym razem smakuje tak samo.

Już samo to jest dla mnie zaletą niezmierną!

Nie powiem ile kosztuje, bo się wstydzę – po przeczytaniu wpisu Autora-Gospodarza – ale w tym morzu taniochy, takiej taniej taniochy, to winko najbardziej mi smakuje chyba.

Bo przecież PONOĆ wino ma smakować, a nie wyglądać i kosztować...

Tym się kieruję. Na razie tyle mogę, choć do końca życia nie zapomnę tygodniowego rozpasania u przemiłego Francuza imieniem Dennis w jego (i jego matki) domu w podparyskim Neuilly sur Seine…

...i serwowanych nam przez niego CODZIENNIE taaaaaaaakich win – do obiadu, kolacji, deseru – że aż sie w głowie kręci.

Znaczy oceniałem je po fakturach za karton/butelkę, które walały się po całym domu, i PO SMAKU.

Matko boska przenajświętsza, wino po 20 E za flaszkę jest NAPRAWDĘ DOBRE!!!

Taki gościnny był ten Francuz, że przez tydzień z żoną i dwójką znajomych prawie puściliśmy żabojada z torbami… oczywiście żartuję, sam od siebie do jednego posiłku rzucał na stół 2-3 buteleczki enologicznego – jak dla mnie – CUDU.

To się już chyba nigdy więcej nie zdarzy.

Po prostu trzeba w totka wygrać, żeby tak francusko sobie winiarzyć u nas w Ojczyźnie…

No i PRZEDE WSZYSTKIM – tu ukłon wobec Autora i Magii – trzeba się na tym choćby ODROBINĘ znać...

Boszsz, jak się tego nauczyć? Od czego zacząć? To ja już wolę OD ZERA nauczyć się programowania w asemblerze…

Pzdr i proszę o więcej win takich do 20, max. 25 złotych!

Zdradzę, ze lubimy wina czerwone ale NIE MOCNO CIERPKIE, octowo-kwaskowate. Mogą być ciężkawe, taninowe, ale na miłość boską NIE SMAKUJĄ jakby były octem winnym zaprawione, bo takie to ja czasem do sosów z wołowiny dolewam. No generalnie żeby pasowały do tłustawych pleśniowych serków typu Coulommiers/Camembert/Brie lub do takich spleśniałych twarożków jak Gorgonzola, Roquefort – żona mi się nauczyła je jeść. Nagle!

Może jakieś porady? Co jest pewne?

Pzdr serdeczne!


Panie Misqocie

proszę zaglądnąć do moich postów o czerwonych winach.

Ja chętnie pijam wina do serów pleśniowych. I też lubię wina taninowe, a nie kwaśne, więc może być pan pewien, że octu siedmiu złodziei Pan tam nie znajdzie.


Panie Yayco

mam prośbe o pomoc,

dostałem wino w prezencie, chilijskie Torreon de Paredes i za Chiny nie wiem do czego użyć w jakiej konfiguracji. Nie wiem czy dobre, nie wiem czy szczep ciekawy, no nie wiem nic, wiem tyle że wpisali sobie jeszcze Valle de Rengo i Merlot 2005

będę zobowiązany

pozdrawiam przedświątecznie

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Maxie

bardzo przyjemnie wino na Wielkanoc.
Rocznika 2005 nie piłem, ale pijałem 2002 i 2004. Bardzo przyjemny merlocik.

Nie wymagające (w sensie – uniwersalne)

Ja bym je wypił do pasztetu i serów, jak już goście pójdą precz sobie.

Ale myślę, że dobre będzie do każdego pieczystego. Obojętne czy ze świni, czy z bydła, czy nawet ptaka. Nawet do kurczaka, jeśli dobrze przypieczony. Byle nie do indyka.

Oczywiście absolutnie nie do jajek, białej kiełbasy, żurku czy mazurków.

Ale może być do wędlin czerwonych.

Jak Pan chce, to nawet deser można nim ozdobić, ale taki bardziej wytrawny: jabłka, orzechy, gorzka czekolada.

Albo kawałek włoskiego sera z miodem.

Pozdrawiam i smacznego życzę.


Dziękuję pięknie

przez grzeczność zapytam czy w tym temacie (trunków) będzie kontynuacja?

bo pare pytań mnie się ciśnie ale to nie teraz, tak poświątecznie jeżeli

będziesz miał ochotę podzielić się doświadczeniem, jest szansa?

raz jeszcze dziękuję za radę

Prezes , Traktor, Redaktor


Panie Maxie,

będzie zapewne.

Na razie mam problem, bo tanie wina często są niesmaczne.
A nie chcę zbyt często pisać o tych mniej tanich.

Ale wykryłem chyba cośź z Chile, co warte jest porównania. Jutro kupię drugą flaszkę, a w Święta sprawdzę.

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość