Wyspa Świętej Małgorzaty. Opowieści o Budapeszcie ciąg dalszy

Wyspa Świętej Małgorzaty jest jednym z najbardziej niezwykłych miejsc w Budapeszcie. Położona między Budą a Pesztem wydaje się wciąż nieodkryta przez turystów. Ile razy bym na niej nie był, nigdy nie rozbrzmiewał na niej żaden inny język poza węgierskim. W dni powszednie nie ma na niej tłumów, przewijają się tylko nieliczne osoby mieszkające w hotelu albo korzystające z ośrodka sportowego.

Ta wyspa, o wyjątkowym uroku, jest najchętniej odwiedzana przez budapesztańczyków w niedziele. Wówczas rzeczywiście ściągają tu tłumy, grupki młodych ludzi, całe rodziny, przekrój wiekowy począwszy od kilku miesięcy a skończywszy na ponad 90 latach. Mimo to każdy może sobie znaleźć względnie spokojne i zaciszne miejsce. Wypoczywający łączą się z reguły w większe lub mniejsze grupy znajomych, bądź przyjeżdżają tu całymi rodzinami. Na wyspie jest kilka – nazwijmy je łąkami, na których można grać w siatkówkę, piłkę nożną, czytać książki, dyskutować, czy spożywać drugie śniadanie. Nigdy nie zdarzyło mi się widzieć Węgrów nadużywających tu alkoholu lub zachowujących się w wulgarny czy agresywny sposób. Każdy, dosłownie każdy może sobie znaleźć nawet wówczas zaciszne miejsce na wyspie czy to do kontemplacji czy do czytania czy do spokojnej rozmowy.

Nazwa wyspy pochodzi od imienia córki króla Węgier – Beli IV. Małgorzata została ofiarowana Bogu przez króla, jako swego rodzaju podzięka za wygraną bitwę z Mongołami. Królewska córka musiała wstąpić do zakonu dominikanek, któremu król ufundował klasztor na tej właśnie wyspie. Małgorzata wedle legend – tak jak zresztą większość średniowiecznych świętych – miała być niezwykłej urody, wyjątkowej dobroci i szlachetnego serca młodą kobietą (zmarła w wieku bodajże 28 lat, w zależności od źródła, wedle niektórych w wieku 27, 29 lat), która całe swoje życie poświęciła Bogu i biednym, o których troszczyła się z ogromnym oddaniem.

Do dziś po XIII – wiecznym klasztorze pozostały tylko ruiny. Zrujnowanie Budapesztu zawdzięczamy Turkom okupującym przez półtora stulecia sporą część Węgier, w tym obecny Budapeszt.

ruiny.jpg

Zwiedzając Budapeszt warto mieć świadomość tego, że wszelkie “gotyckie” czy “renesansowe” budowle są jedynie mniej lub bardziej udanymi i wiernymi rekonstrukcjami pochodzącymi z XIX, a niekiedy z XX wieku.

Jedną z takich najbardziej udanych rekonstrukcji jest znajdująca się na wyspie kaplica świętego Michała. Nie wiedząc o tym, że jest to tylko rekonstrukcja można odnieść wrażenie, że stoimy przed romańską świątynią pochodzącą pierwotnie z XII wieku.

wyspa2.jpg

Po raz pierwszy na Wyspę Świętej Małgorzaty trafiłem w letni deszczowy powszedni dzień w godzinach popołudniowych. Na wyspie spędziliśmy około kilku godzin i nie spotkaliśmy więcej niż około 10 osób, w tym żadnych turystów. Zatem wyspa może spełnić oczekiwania tych, którzy lubią tłumy – w niedziele i święta, i tych, którzy nade wszystko cenią sobie ciszę i spokój, i możliwość niezakłóconej niczym kontemplacji – w dni powszednie.

Warto jeszcze dodać, że cała wyspa wiosną i latem tonie w wielu odcieniach soczystej i bujnej zieleni oraz wielobarwności klombów z licznymi gatunkami kwiatów, w części parkowej natomiast rosną potężne platany z charakterystyczną dla nich plamiastą korą.

Z czasem marzy mi się opisanie także Budy i Pesztu, Wzgórza Gellerta i okolicy, polskich śladów w historii Budapesztu i całych Węgier. Ech, książkę, można by napisać o samym Budapeszcie.

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

ładne

Prezes , Traktor, Redaktor


dziękuję

:-)


Wenhrinie!

Gratuluję tekstu i tego że był Pan tam.

Słodkiego, miłego życia
Jest tyle gór do zdobycia

Pozdrawiam…


dziękuję

byłem, ale dosyć dawno, ostatni raz aż dwa czy trzy lata temu, taka długą rozłąka z Budapesztem nie jest dla mnie dobra ;-)

Pozdrawiam


Subskrybuj zawartość