Bródno I. Pierwszy tekst pożegnalny

Tagi:

 

Bródno rozpoczęło swoją działalność 28 XII 2007 roku.

Co starsi pewnie pamiętają, że ze TXT wywalono na zbity pysk blogera. Uznano, że jego zamiarem było zniszczenie TXT od środka.

Straty uboczne były znaczne. Odszedł Referent, a jego odejście rzuciło nienajlepsze światło na TXT. Obawiam się, że konsekwencje tego ponosimy przez cały czas.
Ja też, trochę odruchowo, chciałem odejść. Rozmowy z Referentem były jednym z powodów mojego znalezienia się na Tekstowisku.

Dlaczego nie odszedłem? Szczerze mówiąc nie pamiętam, co przeważyło. Obawiam się, że zaczęło mi się podobać to, że ktoś czyta to, co piszę. A nie miałem jeszcze wówczas dystansu. Więc pewnie nie odszedłem, bo żal mi było odchodzić.

Może być, że dałem się wtedy przekonać Administracji. Z dzisiejszej perspektywy wydaje mi się to zabawne, ale chyba wtedy naprawdę uwierzyłem, że tak jest lepiej.

Tak czy inaczej wtedy tego tekstu nie opublikowałem i nie odszedłem. Powstało jednak Bródno, a ja uświadomiłem sobie, że problem będzie powracał.

Bródno musiało temu stawić czoło nie raz. Ale nigdy w tak prostej i jednoznacznej formie.

Tekst kończący zanim dowiedziałem się, że Referent odszedł
O Referencie nie wspominać.

Minęły dwa tygodnie i dwa dni

Muszę przyznać, że przez chwilę czułem się dobrze.

Ale przestałem.

Nie rozumiem posunięć administracji. Nie widzę różnicy między tym co pisał zabanowany bloger od tego co pisze kilku niezabanowanych.

Obawiam się, że muszę uznać moją przygodę blogerską za zakończoną, zanim się jeszcze zaczęła.

Dziękuję za uwagę i przepraszam, że zawracałem głowę

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Hm,

a jakoś nie miałem wtedy takich problemów, bo entuzjazmu za dużo miałem do tego miejsca.
Zresztą w czasie odejścia czy wyrzucenia blogera jednego i odejścia Referenta, to ja w Rzymie bawiłem:)
Niniejszym komentarzem zapoczątkowuje działalność podziemną na Bródnie.
Acz krótką, by nie znudzić i bo do obowiązków wrócić za chwilę (No bo z poprzedniego roku to tylko z 2, no dobra właściwie 3 przedmiotów się przydały te syllabusy i przerobione umiejętnie a szybko zostały0
A resztę trza tworzyć poniekąd z niczego, znaczy z głowy.
Ale można stwierdzić, że to w jakiejś mierze rzeczywistości paralelne
Pozdrawiam.


Panie Grzesiu,

ja właśnie podjąłem trudną i odpowiedzialną (choć być może niepopularną społecznie) decyzję i postanowiłem zmienić kolejność dwóch wykładów. Za coś mi w końcu płacą, nie?

Teraz sobie muszę przypomnieć dlaczego.

A co do entuzjazmu, to wszyscyśmy mieli.

Ja bardzo długo miałem. W zasadzie do powrotu z wakacji, kiedy zobaczyłem jak gwałtownie się TXT upolityczniło. I to nawet nie przez teksty, a przez politykę redakcyjną.

Patrzę sobie teraz na stronę główną i z podziwu wyjść nie mogę, że uporczywie promuje się teksty, których konfederaci prawie nie komentują.

Ale widać taki mus.

Je vous salute, donc je reviens à mes moutons

PS Nie znam francuskiego i wszystkiego się wyprę...


O matko moja!

Je vous salute, donc je reviens à mes moutons

Panie Yayco wszystko w porządku?

Panie Yayco, proszę nie iść w stronę światła, proszę coś powiedzieć!


A co, u Pani się ściemnia, Pani Gretchen?

Starofrancuszczyzny mi się zachciało, cholera.

Człowiek się już nie może odezwać w języku, którego nie zna?

Nieporządek.

Pozdrawiam w roztargnieniu lingwistycznym pozostając


Halo witam

Jeszcze wtedy mnie na tym etapie nie było na tekstowisku. Zresztą, nigdy nie rozbiłem tu za personę i nie mam w zwyczaju obrażać się na Internet, bo to zwyczajnie niemądre.

Do rzeczy. Wydaje mi się, że dla osoby zaangażowanej w tworzenie czegoś i wiedzącej, że ma coś do zaoferowania, forma tego pożegnania jest wystacająco ascetyczna, konkretna i odpowiednia. A jak cholera się cieszę, że wtedy Pan nie odszeł Panie Yayco, bo inaczej nie miałbym pewnie okazji zamienić z Panem ani słowa. A uważam, że na – drobnej przecież, by zachować skalę – wymianie myśli jaka między nami zaszła kilkakroć, sporo zyskałem. Ego, Pan starcił chyba i za to ewentualnie przepraszam :)


Panie Mindrunnerze,

dwie sprawy.

Nie bardzo ja bylem w to tworzenie zaangażowany i nie za bardzo wiedziałem w co idę. Za ludźmi kilkoma przyszedłem, z których większości już nie ma, a i nie wszystkich żałuję. I wcale nie wiedziałem czy mam coś do zaoferowania.

A co do tej wymiany, to pozwolę sobie zauważyć, że ja nie traktuję tego tutaj jak gry o sumie zerowej. Po mojemu ja też zyskałem.

Pozdrawiam


-->Yayco

W pędzie jestem znacznym i nie mogę pozwolić sobie na zbyt długie postoje, bo mi w końcu wszystko stanie. W praktyce postój wygląda tak, że ostatecznie trzeba innego pędzącego zawrócić, żeby mnie łaskawie pchnął. A oni (pędzący) – jak mnie ostatnio poinformowano – mają własny rozum i obcy pęd zajmuje ich nieznacznie. W zasadzie tak nieznacznie, że strzałka jest blisko zera. Zmierzam do tego, że dopiero odnalazłem Pana notkę i za chwilę znikam. Może wieczorem trochę zwolnię.

Połechtało trochę moją próżność, powiem szczerze. że kołatały się tu i ówdzie jakieś myśli wyrażające do mnie stosunek. Dziękuję, naprawdę mi miło, choć nie chodzi o to, żeby było mi miło. Kiedy rozstałem się z txt (wtedy) odniosłem wrażenie, że sprawy są jakoś poukładane i tak musi zostać. Nie ma jednak raferenta w planie zbawienia – przyszło mi do głowy. Dodam też, tylko trochę mniej szczerze niż do tej pory, że wcale mnie to nie zdziwiło, bo z blogosferą tak jest, że szybko się uzupełnia. Kim i czym, to inna sprawa, ale nie znosi próżni. Sa na to namacalne dowody. I nagle okazuje się, że Pan, Panie Yayco, miał przygotowany taki tekst! Co mam powiedzieć.

Pozdrawiam,
referent


-->Yayco

A znaleźć tu Pana, to nie jest prosta sprawa, nie wiem czy Pan wie. Coś się pozmieniało. Z góry przyznaję, że być może wchodzę między wódkę a zakąskę, bo nie znam kontekstu, nie czytałem wszystkiego, nie znam “przebiegu”. Dzieje się coś niespokojnego, czego do końca nie rozumiem. Z góry więc przepraszam, jeśli – właśnie – wszedłem miedzy wódkę a zakąskę. Jeśli, to nieświadomie.

Pozdrawiam,
referent


Panie Referencie,

to zawsze jest problem. Czy ważne jest to, że ten tekst miałem (podobnie jak parę innych), czy raczej to, że ich nie opublikowałem?

Myślę,że to drugie jest ważniejsze, a fakt, że się ukazały teraz, to też raczej informacja o tym jak się zmieniłem ja, jako bloger.

Obawiam się, że niekoniecznie na lepsze.

Jak Pan może zauważył, zacząłem sobie publikować w miejscu, do którego trzeba chcieć zajrzeć. I mam cholerną satysfakcję, bo wcale nie mówię do ściany, jak się okazuje. Ta satysfakcja jest taka sama jak w grudniu, kiedy dziwiłem się,że ktoś to czyta.

Żaden to zresztą przecież erem, po prostu chyba potrzeba odnalezienia czegoś nieuchwytnego z tamtej grudniowej atmosfery.

Dziś, może na dluższą chwilę jest mi z tym dobrze. Wywaliłem, co imałem w wirtualnej szufladzie, zacząłem cykl “samobójczy” i na razie jest fajnie. Miło się rozmawia.

A potem? Nie wiem. Więcej nawet – wcale nie potrzebuję wiedzieć.

Fajnie, że Pan wpadł, naprawdę bardzo cieszą mnie (i nie tylko mnie) Pana wizyty

Pozdrowienia serdeczne


To jeszcze i ja uzupełnię,

choć to trochę już pewnie Pan z kontekstu załapał.

Nic się specjalnego nie dzieje.

Może ja widzę pewne rzeczy wyraźniej.

Może mnie bardziej drażnią.

Więc proszę to uznać, za drobną manifestację tego, że potrafię “w ukryciu” prowadzić bloga bardziej żywego niż te, które są polecane przez administrujących tym miejscem.

Nie żebym narzekał, że mnie tam nie wieszali. Wieszali i wisiałem. Jasne. Wisiałem, aż się urwalem.

A teraz wolę nie wisieć i nie zależeć od reguł, których nie rozumiem i chyba nie chcę.

A ponadto rozwiązuje to jeden z moich dylematów. Tu jestem trochę bardziej u siebie. Tu mogą mnie tylko wywalić na zbity pysk, bo nikt mi tu ani nie pomoże ani nie zaszkodzi.

Tu mogę mówić bardziej otwarcie. I tak zamierzam.

Serdeczności i różne mile słowa załączam


-->yayco

Panie Yayco, wiem mało; postanowiłem zaglądać co jakiś czas na txt, bo uznałem, że osobiste stare znajomości są ważniejsze niż animozje międzyplatformowe. Ten cały spór między pewną grupą blogerów txt i s24 jest nieco dziecinny. Poza tym jest zawracaniem głowy. Postanowiłem więc zaglądać, bo wciąż jest tu kilka osób, które szanuję i lubię, i które nie są nic “winne”. Moje wątpliwości do miejsca i generalny brak zaufania – proszę mi wybaczyć, że tak to ujmuję, ale właśnie tak uważam – nie odpadły. Nie jestem szczególnie zawzięty (w takich i tym podobnych sprawach), a miewam też chwile słabości, kiedy chcę wybaczać wszystkim (bywa to kłopotliwe:-), ale w tym przypadku zachowam jeszcze ostrożność. Dziękuję więc za ciepłe powitanie i zapowiadam się z kolejną niezapowiedzianą wizytą. Jeśli będzie okazja; jeśli będę w tych stronach.

Wydaje mi się również, że Pan wygospodarował sobie przestrzeń, i niezależnie od bardziej lub mniej ukrytych ścieżek, które prowadzą do Pana bloga, odwiedzający przychodzą poczytać przede wszystkim Pana teksty. Wiem, co mówię, bo mówię też o sobie. Większość Pana tekstów przecież czytałem.

Nie będę zawracał głowy, bo zdaje się, że ma Pan na stronie głównej ważny tekst, który może w przyszłości czynić różnicę. Pozdrawiam,

referent


Panie Referencie,

na stronie głównej nic nie widzę, żeby mi różnicę czyniło. Mam wrażenie, że może być odwrotnie, ale to od mojego ego oraz skłonności do epatowania.

Co do dystansu i podejrzliwości, to lepiej to chyba dziś rozumiem niż kiedyś. Choć z drugiej strony, dla mnie nigdy nie był do pojęcia ten międzyplatformowy konflikt. Choć rozumiem chyba niektóre jego aspekty.

Ale to nie mój konflikt i nie zamierzam się tym przejmować.

Podobnie jak całą resztą.

Mój problem jest z grubsza taki, że lubię pisać dla ludzi i ciesze się, że są tacy co to czytają. Czas mi to zajmuje, ale nie potrafię się od tego uwolnić.

Jeszcze od czasów Pańskiej agory noszę wewnętrzne przekonanie, że rozmowa, nawet na błahe tematy, ale prowadzona między kulturalnymi, mającymi coś do powiedzenia, poza stresczeniem gazety, osobami, jest wartością.

I proszę sobie darować takie teksty o zawracaniu głowy. Jest Pan zawsze oczekiwanym i sprawiającym gospodarzowi satysfakcję swoją obecnością gościem

Pozdrawiam serdecznie


-->yayco

Wobec tego znienacka jeszcze wpadnę i się pokręcę. Dziś kończę, bo jutro muszę być punktualnie w referacie. Referentowa mnie też pogania; chce sprawdzić pocztę, a ja okupuję laptopa jak jakiś Palikot serwisy informacyjne.

Dobrej nocy, pozdrawiam,
referent


Dobranoc panie Referencie,

proszę przekazać Szanownej Małżonce życzenia udanej korespondencji elektronicznej.

Do zobaczenia


Subskrybuj zawartość