ależ niespodzianka…
to się Pan ostatnio zmultiplikował, zakładek mi braknie.:).
Tym niemniej serdecznie witam.
Mam tylko nadzieje że na nogach trampki chińskie, bo jeszcze się Pan doigrasz.
Mistrzów światłocienia łatwo wyprowadzić tu z równowagi:).
Choć poobserwować warsztat warto.
Może mniej, tych grzecznych, z ostrożności unikających wyrażenia zdania. Schodzących z linii ciosu.:)
I mniej tych, tradycyjne jednobrzmiących -pełniących rolę oburzonego chóru greckiego:).
A bardziej naszych spadkobierców Caravaggio.
Tak się jakoś dziwnie składa, że malując portret np. takiego Rakowskiego( lub jego partyjnych towarzyszy) potrafią posłużyć się całą paletą. Tudzież podretuszować to i owo .
A już przy konterfekcie np. takiego Kaczyńskiego (lub jego partyjnych towarzyszy), nagle gama barw się wyczerpuje.:).
Jakby się nie starali(piękny rusycyzm) ciągle wychodzi im płaski, obleśny karzeł z obrzydliwym pryszczem na nosie.
Jeśli zaś chodzi o MFR, to mocno ideowy był on wówczas, gdy wprost z pastwiska dostał się z objęcia prześlicznej wiolo… wiolo…, pardon, skrzypaczki z wielkiego miasta.
Z jego perspektywy awans niewyobrażalny. Potwierdzający tylko słuszność zmian i dalekowzroczność linii partii.
A później, to był już tylko aparatczykiem pragmatykiem. W granicach partyjnego rozsądku- oczywiście. I z niezłym węchem.
Pamięta Pan „Fryzury Mieczysława F. Rakowskiego” ?
Mówią, że partyjny liberał.
Tak, przy Olszowskim i Siwaku to i liberał.
Tyle, że partyjny:) Ideologiczne miazmaty nie wietrzeją tak szybko.
A że w pookragło-stołowej Polsce wiodło mu się niezgorzej?
Cóż, to właściwie jej cichy i taktownie skryty symbol.
Symbol miękkiego lądowania i łagodnej transformacji. Przeflancowania tego co najlepsze z wczoraj na dziś:)
Już bardziej ciekawe jest liczne ideowe potomstwo MFR, z łóż najprzeróżniejszych.
Ciągle jeszcze cieszące się świetnym samopoczuciem. Czasami robiące w autorytetach. Nie dające tak łatwo za wygraną.
A chłopa szkoda i troszeczkę żal.
Choć żal ten przypomina odrobinę odejście ojca alkoholika.
Co to kawał drania był, spieniał niemiłosiernie, szkód narobił, lecz jednak kawałek życia to razem spędziliśmy.
Niech mu ziemia lekką będzie.
Panie Referencie,
ależ niespodzianka…
to się Pan ostatnio zmultiplikował, zakładek mi braknie.:).
Tym niemniej serdecznie witam.
Mam tylko nadzieje że na nogach trampki chińskie, bo jeszcze się Pan doigrasz.
Mistrzów światłocienia łatwo wyprowadzić tu z równowagi:).
Choć poobserwować warsztat warto.
Może mniej, tych grzecznych, z ostrożności unikających wyrażenia zdania. Schodzących z linii ciosu.:)
I mniej tych, tradycyjne jednobrzmiących -pełniących rolę oburzonego chóru greckiego:).
A bardziej naszych spadkobierców Caravaggio.
Tak się jakoś dziwnie składa, że malując portret np. takiego Rakowskiego( lub jego partyjnych towarzyszy) potrafią posłużyć się całą paletą. Tudzież podretuszować to i owo .
A już przy konterfekcie np. takiego Kaczyńskiego (lub jego partyjnych towarzyszy), nagle gama barw się wyczerpuje.:).
Jakby się nie starali(piękny rusycyzm) ciągle wychodzi im płaski, obleśny karzeł z obrzydliwym pryszczem na nosie.
Jeśli zaś chodzi o MFR, to mocno ideowy był on wówczas, gdy wprost z pastwiska dostał się z objęcia prześlicznej wiolo… wiolo…, pardon, skrzypaczki z wielkiego miasta.
Z jego perspektywy awans niewyobrażalny. Potwierdzający tylko słuszność zmian i dalekowzroczność linii partii.
A później, to był już tylko aparatczykiem pragmatykiem. W granicach partyjnego rozsądku- oczywiście. I z niezłym węchem.
Pamięta Pan „Fryzury Mieczysława F. Rakowskiego” ?
Mówią, że partyjny liberał.
Tak, przy Olszowskim i Siwaku to i liberał.
Tyle, że partyjny:) Ideologiczne miazmaty nie wietrzeją tak szybko.
A że w pookragło-stołowej Polsce wiodło mu się niezgorzej?
Cóż, to właściwie jej cichy i taktownie skryty symbol.
Symbol miękkiego lądowania i łagodnej transformacji. Przeflancowania tego co najlepsze z wczoraj na dziś:)
Już bardziej ciekawe jest liczne ideowe potomstwo MFR, z łóż najprzeróżniejszych.
Ciągle jeszcze cieszące się świetnym samopoczuciem. Czasami robiące w autorytetach. Nie dające tak łatwo za wygraną.
A chłopa szkoda i troszeczkę żal.
Choć żal ten przypomina odrobinę odejście ojca alkoholika.
Co to kawał drania był, spieniał niemiłosiernie, szkód narobił, lecz jednak kawałek życia to razem spędziliśmy.
Niech mu ziemia lekką będzie.
Pozdrawiam serdecznie
yassa -- 09.11.2008 - 18:24