Państwo – stróż nocny. Nowe ujęcie.

Podobno podstawowym zadaniem państwa jest ochrona obywateli w sytuacji zagrożeń, wojen i klęsk żywiołowych.

Podobno zapasy żywności w Kalifornii pozwalają na przetrwanie 9 miesięcy.

Podobno zapasy żywności w USA pozwalają na przetrwanie 6 miesięcy.

Podobno zapasy żywności w RFN pozwalają na przetrwanie 4 miesięcy.

Podobno zapasy żywności w Polsce miały pozwalać na przetrwanie 30 dni i być stopniowo zwiększane, tak aby w 2010 roku starczały na 2 miesiące.

Podobno (http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,4878751.html) zapasy żywności w naszym kraju praktycznie nie istnieją, ponieważ od czterech lat nie przewidziano pieniędzy na ich odnawianie, a stare zostały sprzedane, aby uzyskać pieniądze na odnawianie zapasu paliw, utrzymanie magazynów i (co oczywiste) na utrzymanie stosownej Agencji.

Panu Y wydaje się, że jest to zupełnie nowe podejście do idei „państwa – minimum”, zwanego też “stróżem nocnym”. Jest ono faktycznie jak stróż nocny, tyle tylko, że taki, jakiego Pan Y pamięta z czasów komunistycznych. Taki stróż nocny tęgo pił, a kiedy nikt nie patrzył, zwykł okradać magazyn, za którego pilnowanie brał pieniądze.

A może Pan Y się czepia? Może to jest owo słynne “tanie państwo”, o którym tak wiele mówiono?

Średnia ocena
(głosy: 0)

komentarze

Podobno

Za komuny nikt o nic nie dbał?
A sam sprzedawałem konserwy z zapasów mobilizacyjnych, dwuletnie i miały jeszcze jeden rok ważności.
No ale teraz zmieniliśmy położenie i mamy dookoła samych przyjaciół.
Igła


Panie Igło,

ja to nawet kiedyś wartowałem przy magazynie zapasów nienaruszalnych, w którym leżakowała zjełczała “margaryna zwykła”.
I tylko mnie teraz taka myśl naszła, czy ona mogła zjełczeć?


A pilnuję jej

jeszcze kto?
Pewnie dawno pan tam nie był a tu dwie wojny światowe przeszły w tę i nazad.
Igła


Szanowny Panie Yayco!

Stachu kazał pozdrowić i zapytać, czy skoro on ma zapasy w lodówce na niespełna tydzień, to jego Hela ma prawo czuć się zaniepokojona…? I czy w wyniku tego zaniepokojenia, ma prawo go odsunać od łożnicy? Powiedzmy… na dwa tygodnie?


Panie Igło,

też tak myślę, że ją Giermańcy, za wojny większej, na benzynę przerobili


Panie Andrzeju,

zadaje Pan pytania trudne i ekonomicznej zgoła (sic!) natury.

Mężczyzna (statystyczny, bo co do Stacha, to trudno mi przesądzać) od łożnicy odsunięty mniej zapasów zużywa, to raz.
Zapasy w lodowce szlag trafi, jak elektrykę wyłączą, to dwa.
Pan Igła ma ekonomiczne wykształcenie i dużo dzieci, niech się wypowie stanowczo, to trzy.


Kiedy

lepiej na przerabianiu margaryny na benzynę znać sie powinien bloger Bromek bo on w tych genach i atomach sie grzebie.
A co do żony Stacha, p.Klejna powinien ją jako świecki psycholog wyspowiadać.
Igła


Panie Igło!

No tego bym się po Panu nie spodziewał. Wyspowiadać! W bliżej nieokreślonej przyszłości. Ja wiele razy Helę spowiadałem, i dodam, że nie była to saloonowa Hela z Kurnej Chaty.
Ona, znaczy się, ta Stachowa, ostatnio mnie pytała, wykazując oczytanie bez mała filozoficzne, powołując się na Kanta, co to powiedział ponoć, że małżenstwo to nic innego jak umowa między dwiema dorosłymi osobami płci przeciwnej (gdyby geje Kanta czytali, to by się nie ośmieszali) dotycząca wzajemnego wykorzystania swoich organów płciowych, że ona się martwi do ilu lat ona pozwolić Stachowi na wykorzystywanie…?


Panie Klejno, Andrzeju Szanowny,

nie pisz Pan więcej takich rzeczy.
Przecież Największa (we własnym i akolitów swoich mniemaniu) Żyjąca Kantystka, niejaka Sz. za nic pod takim poglądem by się podpisać nie mogła, jako głęboko szkodliwym i godzącym w sporządzony przez pomienioną projekt ustawy urówniającej.

Niech Hela na rozstajach, pod gwiaździstym niebem, się takiego poglądu wyprze, albo chociaż powie, że go sama wymyśliła i wbrew prawdzie w usta tego królewieckiego kurdupla mędrca, włożyła.


Szanowny Panie Yayco,

Na cholerę nam gromadzić jakieś zapasy?
Przyjdzie powódź czy inna cholera, to nam przecież Zachód czy inna Hameryka pomoże. My tu mamy dużą wprawę w rozładowywaniu ciężarówek z masłem solonym i pomarańczowym serem żółtym.

A i koce nam dadzą.

To i po co się nam przejmować? Jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było.

A tak prawdę mówiąc, to najbardziej przerąbane mają dzisiaj rezydujący w Polsce szpiedzy z całego świata. Grozi im natychmiastowe bezrobocie, ponieważ jak nie listy agentów, to informacje o zapasach strategicznych są od razu dostępne publicznie. I ja na miejscu takich szpiegów głęboko zastanowiłbym się nad jakimś strajkiem albo blokadą...


Panie Oszuście Najpierwszy,

piękna to jest myśl: strajk włoski szpiegów w Polsce rezydujących!

Ale ogólną myśl Pańską jeszcze bym rozszerzył i spróbował tak naszą polityką pokierować, żeby Niemcy budowali autostrady na zachód, a Ruscy szerokotorowe koleje.
Pięknie by było, nieprawdaż?


Widzę, że

pomimo dywersyjnego działania Klejny, którego już samo nazwisko demaskuje i wskazuje skąd bierze pieniądze ( morze działać na co najmniej 2 strony ) – patrz wpis Oszusta, powinniśmy przygotowywać się do przegrania wojny.
Jak już ja przegramy, zgodnie z planem to powinniśmy wiedzieć gdzie są zmagazynowane kosy do przekucia na sztorc służące do zdobycia karabinów, tych samych, które straciliśmy w wyniku przegranej, planowo wojny.

Powinniśmy też, już teraz wytyczać działki budowlane pod obozy partyzanckie oraz miejsca zasadzek i zamachów. Plany te oczywiście powinny wpaść w ręce wroga, tak żebyśmy mogli przegrać kolejne powstanie a potem rozwłóczyć się po świecie pokazując krwawe rany i niegojące sie blizny.
Igła


Panie Igło,

widzę, że się wreszcie u Pana strategiczne myślenie obudziło.

Ale myślę, że można technologicznie iść dalej i noworoczne petardy zacząć składować. Przecie to takie właśnie środki przeważyły w bitwie pod Legnicą.
A technologia wyższa, choć podobna, bo we wakacje sam u chłopa widziałem kosę made in china

A z obozami partyzanckimi, to nie będzie źle. Po lasach szczęśliwie wciąż są ziemianki z zaprzeszłej wojny, dobrze utrzymane, bo okoliczna ludność w nich bimber pędzi. Z czego jest zysk podwójny: i darń nad głową i wysokoenergetyczny podkład pod patriotyczne zapędy.

No i nie zapomnij Pan o powielaczach, co to je mamy po piwnicach pochowane, na wypadek konieczności obrony wolnego słowa.
I o kobiecie polskiej, która w skrajnej sytuacji zawsze chętniej niesie ukojenie…


Klejna mnie

rozdrzaźnił. Narośl na zdrowym, narodowym ciele.

My tu sie do powstania szykujemy a on o dupie Maryni i baby podszczypuje wysiłek, nasz,wojenny zmniejszając.
A w kwestii tego rozpuszczalnika, to jak będzie?
Igła


Panie Igło,

a wiele ma być beczek?

Proszalną wiadomość do Pana wysłałem, bydź Pan łaskaw się ustosunkować.


Panowie

Wierciłem studnię w takim magazynie. Był tajny jak cholera. Mieli wspaniałą kartotekę – dziurkowaną.

Zapasy mieli na trzydzieści dni dla województwa – tak wyszpiegowali wiertacze, którzy zawsze bałamucili pracujące obok niewiasty.

Ale kiedy podawałem takim przedfaksem, telex się nazywał, informację dla wiertaczy, to sekretarka odbierająca tekst zwróciła mi uwagę, że szafuję nieoszczędnie papierem, zbyt często stosując akapity. Jej papierem. Tacy byli oszczędni.
Ciekawe co Jotesz by na to powiedział.


Sam Pan widzisz, Panie Stary,

że nigdy wszystkim się nie dogodzi.

A, korzystając z Pana wizyty, muszę Panu powiedzieć, że mam pewien związek z hydrogeologią, bo dawno temu za podręcznego do noszenia ciężkiego sprzętu mnie kobieta używała, pisząc pracę z obszaru źródliskowego Białki Tatrzańskiej.


Yayco

Witam w bractwie. Piękny obszar. Pod każdym względem.


Ja w temacie zapasów...

...wywołan przez Szanownego Starego. Na akapitach oszczędzać nie można. Można zaoszczędzić zmniejszając czcionkę oraz odstępy międzywierszowe…
:)
Brak zapasów żarcia w skali kraju może natomiast być niepokojący. Czy na tyle, byśmy my, obywatele, zaczęli na wszelki wypadek, gromadzić zapasy? A jeśli tak, to na jaki okres? Tydzień, mięsiąc czy kwartał?


Na zapasy, Panie Joteszu,

to nie ma jak reglamentacja.

Jedna znajoma Pani, która pija gorzką herbatę, jeszcze w połowie lat dziewięćdziesiątych korzystała z zapasu cukru kartkowego.


Ja kategorycznie protestuję!

Ja już nie mogę śmiać się bez końca.Dałem temu wyraz (podśmichujkom) w komentarzu u Jotesza
http://www.tekstowisko.com/chamopole/52369/poziom-kulturowy

Jak można ztak poważnego Tekstowiska wszystko przeinaczać.Smichy,chichy se urządzać!

Ostrzegam Was niecnoty wspaniałe,że po raz ostatni w tym kwadransie czytał Was będę!
Tak mi dopomóż Bóg i wszyscy święci.


Panie Zenku,

śmiech to samo zdrowie jest. Zwłaszcza zaś w naszym, starszym już, wieku, kiedy to gimnastyka łatwo do rwy kulszowej może doprowadzić.

Zawsze zresztą może pan do NOPa*) zaglądnąć, od razu się Pan smutniejszym zrobisz.

*)Najbardziej Opiniotwórczego Portalu


Panie Yayco Szanowny

Pan mnie do zbereźnych rzeczy nie namawiaj.
Uważasz Pan,że każdy kupi kit i bedzie git.

Nic z tego,swoje lata mam i od jakichsik nop-ów relaksować wolę się na Rykowisku;od ryczenia śmiechem,zwanym Tekstowiskiem,wśród kompanii dojrzałej i zacnej.


Dla mnie zapasy...

...to takie produkty, których mogę użyć, gdy znienacka zwali mi się szóstka niespodziewanych gości. Różne zacne konserwy, flaszeczności, słoje, słoiki i słoiczki. Woreczki z kaszami, ziarnami roślin motylkowych. Słoje z rodzynkami, słonecznikiem, orzechami, daktylami i figami. Powidła śliwkowe z własnej węgierki. Pasta, czyli wszelakie makarony wstążki, nitki, muszelki, świderki, gwiazdki, kolanka. Odpowiednie fixy i sosy w torebeczkach. Przeciery i keczupy. Pełna zamrażareczka z warzywami, białkiem zwierzęcym, Grzybki suszone i marynowane. Ogóreczki zacnie ukiszone i spasteryzowane w twistach. Takoż kapustka kwaszona…

To tak z grubsza, z pamięci niedoskonałej. Można wydrukować i wedle kolejności pouzupełniać u siebie po domach, nie czekając na decyzje szczebla państwowego albo i unijnego.
:)


No tak, Panie Joteszu,

jak, u kogo rodzina liczna, to i na wojnę, mniej więcej, wyrychtowany…


Panie Jotesz

Ja Pan bardzo proszę. Zachowuj się Pan. Bo inaczej zbanuję Pana z Pańskiego własnego bloga. Jest 17.15, ja bez śniadania, obiadu i kolacji, o podkurkach, drugich sniadaniach, lanczach i innych wynalazkach nie wspominając. A Pan mi tu z grzybkami, ogóreczkami, białkiem źwierzęcym i flaszecznościami wyjeźdźasz. Sadysta!!!

Wrrr ( to jest ekwiwalent “pozdrawiam serdecznie”)


Szanowni głodni...

...sam głodny byłem, pisząc te kolejne pozycje spiżareczki domowej, ale przemożna konieczność doradzenia rodakom mną kierowała. Jedyną trudność miałem, co uważny czytelnik mógł wychwycić, z pieczywem.

Małe mamy możliwości przechowania dłużej pieczywa, ale jakieś wyjścia są. Można chlebek, najlepiej ten w sznytki pokrojon, zamrozić, ale to z przyczyn kubaturowych odnosić się może raptem do jednego bochenka. Można też opakowanie lub dwa pumpernikla przechować w suchym miejscu kilka tygodni, sprawdzając jednak podejrzliwie, czy aby pleśń go nie dopadła. Można też suchary beskidzkie, podobne tym w wojsku fasowanym, przechowywać miesiącami, ale uważać należy na ich twardość przyrodzoną. Są też sucharki oraz podobne im półbułeczki sucharkowe – tyle że też twardawe, choć są smakosze, którzy nazywają to chrupkością.

Tyle w materii zapasów, tak niebezpiecznie zaniedbanych przez państwo…
:)


Można też od wojskowego

człowieka chleb w blaszanej puszce zakupić, albo przyzamienić na wódeczność jakąś.


Subskrybuj zawartość