bardzo Pani agresywna po Świętach ;-)
Powiem tak:
pewnie, że chciałbym przekonać do moich racji, ale wielkich nadziei nie miewam.
Mam natomiast zwykle plan minimum: poinformować kogoś, że można myśleć inaczej i mieć z tego trochę phunu. Zarówno z tego, że się ma inne zdanie, jak i z tego, że się o tym poinformowało.
Przyznam także, bez bicia, że w sieci w prawdziwe dyskusje rzadko się wdaję, bo tutaj aż nazbyt często funkcjonalnym równoważnikiem rzeczowych argumentów jest: “A ja i tak wiem lepiej bo przeczytałem w książce (ponieważ to jedyna książka jaką przeczytałem, więc to musi być prawda), a ponadto ja jestem szczerym patriotą, a ty głosowałeś na PO (PiS, Konika Garbuska, Chanat Astrachański, Związek Męskich Feministów, czy cokolwiek)”.
I co wtedy? Mam wyjaśniać, że Konik Garbusek to jest pomyłka kulturowa (Rosjan) i translacyjna (Polaków) w jednym? Przecież to nie byłoby na temat. To nawet o Koniku Garbusku by nie było.
Spory w sieci są – moim nieskromnym zdaniem – niby sporami. W najlepszym razie to manifestowanie tych poglądów, które akurat chcemy zamanifestować (kieruje nami to odwieczne marzenie – żeby się SPODOBAĆ). W gorszym (i chyba częściej), nazywamy dyskusję brutalne odreagowywanie lęków i frustracji, które w przypadku napotkania krewkiego oponenta (często zresztą cierpiącego na podobne lęki i frustracje, ale nazywającego je inaczej) przeradza się w mało wyrafinowaną szermierkę na kiścienie.
No i jeszcze muszę dodać, że zdarzają się wyjątki.
Pani Delilo
bardzo Pani agresywna po Świętach ;-)
Powiem tak:
pewnie, że chciałbym przekonać do moich racji, ale wielkich nadziei nie miewam.
Mam natomiast zwykle plan minimum: poinformować kogoś, że można myśleć inaczej i mieć z tego trochę phunu. Zarówno z tego, że się ma inne zdanie, jak i z tego, że się o tym poinformowało.
Przyznam także, bez bicia, że w sieci w prawdziwe dyskusje rzadko się wdaję, bo tutaj aż nazbyt często funkcjonalnym równoważnikiem rzeczowych argumentów jest: “A ja i tak wiem lepiej bo przeczytałem w książce (ponieważ to jedyna książka jaką przeczytałem, więc to musi być prawda), a ponadto ja jestem szczerym patriotą, a ty głosowałeś na PO (PiS, Konika Garbuska, Chanat Astrachański, Związek Męskich Feministów, czy cokolwiek)”.
I co wtedy? Mam wyjaśniać, że Konik Garbusek to jest pomyłka kulturowa (Rosjan) i translacyjna (Polaków) w jednym? Przecież to nie byłoby na temat. To nawet o Koniku Garbusku by nie było.
Spory w sieci są – moim nieskromnym zdaniem – niby sporami. W najlepszym razie to manifestowanie tych poglądów, które akurat chcemy zamanifestować (kieruje nami to odwieczne marzenie – żeby się SPODOBAĆ). W gorszym (i chyba częściej), nazywamy dyskusję brutalne odreagowywanie lęków i frustracji, które w przypadku napotkania krewkiego oponenta (często zresztą cierpiącego na podobne lęki i frustracje, ale nazywającego je inaczej) przeradza się w mało wyrafinowaną szermierkę na kiścienie.
No i jeszcze muszę dodać, że zdarzają się wyjątki.
yayco -- 26.12.2007 - 20:12