Powiem tak…
Trzymałam się zasad, długo, bo były moje. Przestałam się ich trzymać, bo to też było moje.
Nie odpowiadam, co oczywiste, za innych, mogę tylko za siebie. Cokolwiek, by się w głowach wielu, nie śniło.
Jeśli znasz kogoś kilkanaście lat, realnie, to zasada ograniczonego zaufania w sieci może Cię zgubić.
“Zwłaszcza, że rychło może się okazać, że to intymne otwarcie kursuje z ironicznymi uwagami po całej blogosferze, ku uciesze wszystkich.
Ale Ty chyba wiesz o tym najlepiej.”
Wiem o tym dość dobrze. Zastanawiam się kiedy, i o ile, ktoś sobie zada pytanie, co takiego złego zrobiłam. Co było przyczyną, a co skutkiem.
Dzisiaj kilka osób zgrabnie się zasłania moim wściekiem. Tu popełniłam błąd oczywiście. Tylko czy aby napewno?
W każdym razie zalew moich emocji, pomógł kilku osobom poczuć się lepiej, bo oto Gretchen użyła słów obelżywych, a wcześniej nie używała.
Piękny pretekst Yasso, piękny. Nie powinnam go dać.
Czas mija, uciecha jest dla mnie tak żałosna, że strach.
Dlatego, że wiem gdzie jest racja. Wiem o sprawach, o których nikt prawie nie wie.
Fajnie jest wiedzieć, i patrzeć jak wszechmentorzy kuląc ogon, zmykają do mysiej dziury. Za dużo mają do stracenia, zbyt wiele złego wyrządziwszy. Obiektywnie, wierz mi.
Że trzymają wizerunek? No pewnie, przecież nie po to są, żeby go nie trzymać.
Ale pokusa jest.
Urażona duma szuka zadośćuczynienia.
Między innymi o tym, jest ten post.
Ludzie nie potrafią odpuścić, a potem mają pretensje, jak im wykazać co i jak.
Moja pamięć jest niezawodna.
Pamiętam (tak na przykład) jak pewien bloger yayco kazał mi wybierać (publicznie) czy rozmawiam z nim, czy z Merlotem, a potem…
Pamiętam oczywiście drogę naszych kontaktów. Pamiętam jak naśmiewałeś się z mojej spódnicy .
I jak pod jednym tekstem napisałeś coś, co otworzyło mi chęć do rozmowy.
Od tego czasu, zaczęliśmy rozmawiać.
Jest coś, co w tym całym klonowaniu, uciekaniu, byciu w nie byciu… Jest coś, co chciałabym ustalić.
Pewnie tak, pewnie tak.
Yasso
Powiem tak…
Trzymałam się zasad, długo, bo były moje. Przestałam się ich trzymać, bo to też było moje.
Nie odpowiadam, co oczywiste, za innych, mogę tylko za siebie. Cokolwiek, by się w głowach wielu, nie śniło.
Jeśli znasz kogoś kilkanaście lat, realnie, to zasada ograniczonego zaufania w sieci może Cię zgubić.
“Zwłaszcza, że rychło może się okazać, że to intymne otwarcie kursuje z ironicznymi uwagami po całej blogosferze, ku uciesze wszystkich.
Ale Ty chyba wiesz o tym najlepiej.”
Wiem o tym dość dobrze. Zastanawiam się kiedy, i o ile, ktoś sobie zada pytanie, co takiego złego zrobiłam. Co było przyczyną, a co skutkiem.
Dzisiaj kilka osób zgrabnie się zasłania moim wściekiem. Tu popełniłam błąd oczywiście. Tylko czy aby napewno?
W każdym razie zalew moich emocji, pomógł kilku osobom poczuć się lepiej, bo oto Gretchen użyła słów obelżywych, a wcześniej nie używała.
Piękny pretekst Yasso, piękny. Nie powinnam go dać.
Czas mija, uciecha jest dla mnie tak żałosna, że strach.
Dlatego, że wiem gdzie jest racja. Wiem o sprawach, o których nikt prawie nie wie.
Fajnie jest wiedzieć, i patrzeć jak wszechmentorzy kuląc ogon, zmykają do mysiej dziury. Za dużo mają do stracenia, zbyt wiele złego wyrządziwszy. Obiektywnie, wierz mi.
Że trzymają wizerunek? No pewnie, przecież nie po to są, żeby go nie trzymać.
Ale pokusa jest.
Urażona duma szuka zadośćuczynienia.
Między innymi o tym, jest ten post.
Ludzie nie potrafią odpuścić, a potem mają pretensje, jak im wykazać co i jak.
Moja pamięć jest niezawodna.
Pamiętam (tak na przykład) jak pewien bloger yayco kazał mi wybierać (publicznie) czy rozmawiam z nim, czy z Merlotem, a potem…
Pamiętam oczywiście drogę naszych kontaktów. Pamiętam jak naśmiewałeś się z mojej spódnicy .
I jak pod jednym tekstem napisałeś coś, co otworzyło mi chęć do rozmowy.
Od tego czasu, zaczęliśmy rozmawiać.
Jest coś, co w tym całym klonowaniu, uciekaniu, byciu w nie byciu… Jest coś, co chciałabym ustalić.
Pewnie tak, pewnie tak.
Doświadczenie bezczenne.
Jakże żywe.
Gretchen -- 30.08.2009 - 01:04