dzięki… Dwa razy rzucałem fajki. Pierwszy raz na własnym balu maturalnym, a paliłem w domu, przy Matce od 5 klasy podstawówki, bo chciałem być wybitnym sportowcem. I na wiele lat rzuciłem. Po zakonczeniu przygody z lekkoatletyką zacząłem na nowo. Świadomie, sprawiało mi palenie frajdę, tym bardziej, że kumple palili “Sporty” i “Żeglarze” a ja “Camele”.
Dwadzieścia lat temu z okładem (paląc dwie paki dziennie) rzuciłem z marszu w ciągu jednego dnia. Nie, nie taki “charakterny” byłem. Ze strachu, z bólu, z choroby, rzuciłem…
Panie Jerzy,
dzięki… Dwa razy rzucałem fajki. Pierwszy raz na własnym balu maturalnym, a paliłem w domu, przy Matce od 5 klasy podstawówki, bo chciałem być wybitnym sportowcem. I na wiele lat rzuciłem. Po zakonczeniu przygody z lekkoatletyką zacząłem na nowo. Świadomie, sprawiało mi palenie frajdę, tym bardziej, że kumple palili “Sporty” i “Żeglarze” a ja “Camele”.
Dwadzieścia lat temu z okładem (paląc dwie paki dziennie) rzuciłem z marszu w ciągu jednego dnia. Nie, nie taki “charakterny” byłem. Ze strachu, z bólu, z choroby, rzuciłem…
Pozdrawiam…
Andrzej F. Kleina -- 29.05.2008 - 22:16