Nie tak dawno, znamienity blogger Yayco wypowiedział znamienną kwestię: – Ignorancja szkodzi, bo za nią idzie obraza i gniew. Ignorant uważa, że ktoś, kto pokazuje mu, że się myli, godzi w podstawy świata. Reaguje agresją. Jak to zwykle, w przypadkach frustracyjnych zwłaszcza, bywa.
(…) Człowiek nie może znać się na wszystkim. Ten, który wie, że się na czymś nie zna, nie będzie swojej niewiedzy głosił, jako prawdy objawionej. Prędzej spróbuje się dowiedzieć. Dopuści wielość opinii. Dostrzeże ograniczenia poznawcze i potrzebę wiedzy fachowej.
I będę się upierał. To jest lenistwo. Więcej nawet, to jest to złe lenistwo: gnuśność, albo acedia, która jest jednym z Grzechów Głównych. Grzech lenistwa intelektualnego prowadzi nas do niezrozumienia świata (...).
I taki grzech lenistwa intelektualnego, mimo pozornych prób wszystkowiedzy i naprężania zwojów mózgowych, zauważam w tekście o nałogach wszechstronnego farmera – felietonisty Artura M. Nicponia – http://crusader.salon24.pl/75116,index.html).
Nie tak dawno przeżywałem swoistą też ucztę intelektualną związaną z tekstem pana Yayco o wiedzących. Pan Yayco stwierdził: – Jedni wiedzą, bo wiedzą. Ci są najmędrsi, bo skoro oni tak wiedzą, to tak być musi. Tych nazywamy wiedzącymi immanentnymi. Najpiękniejsi pośród tych są tacy, co wiedzą wszystko. I o wszystkim. Tych nazwać przychodzi wiedzącymi immanentnie absolutnymi.
Inni wiedzą, bo czują. A czucie i wiara silniej do nich mówi. Czy cóś. Ich czucie działa zawsze i bez ochyby, więc nie można im powiedzieć, że się czuje inaczej. Inaksze, zwłaszcza zaś cudze, czucie nie ma siły poznawczej. Tych nazywamy wiedzącymi emotywnymi.
Gdybym miał wybierać, określiłbym A.M. Nicponia jako „wiedzącego, bo wiedzącego”. Nie dostrzegającego ograniczeń swych poznawczych i nie odczuwającego potrzeby posiadania wiedzy fachowej. Koniec, kropka.
—————————————————————————————————————————————————————-
W „Słowniku psychologii” A.S.Rebera uzależnienie to „powstanie u danej osoby zależności od leku lub innej substancji psychoaktywnej, gdy istnieje silna nieodparta chęć ciągłego jej przyjmowania. Owo pragnienie może wypływać albo z chęci:
• Doznawania skutków przyjmowania tej substancji, lub
• Unikania bądź ucieczki od niechcianych doznań powodowanych jej brakiem.
Dla N.Bejerota „uzależnienie to fiksacja emocjonalna (uczucie) uzyskana przez wyuczenie, która manifestuje się sporadycznie lub stale w postaci celowych, stereotypowych zachowań o charakterze i sile popędu naturalnego, mająca na celu specyficzny rodzaj przyjemności lub uniknięcie specyficznego rodzaju nieprzyjemnych odczuć”.
Doskonale na tle powyższych definicji prezentuje się niezwykle czytelna i wyrazista definicja Gretchen zaprezentowana w polemice z tekstem Nicponia.
Pisze Gretchen: (…)uzależnienie tym się różni od używania rozmaitych środków czy przejawiania pewnych zachowań, które uzależnieniem nie są właśnie tym, że powiedzenie sobie “NIE” nie działa.
(…) uzależnienie polega mniej więcej na tym, że robisz coś czego już robić nie chcesz, coś z czego nie masz już nic dobrego, coś co przynosi bardzo realne cierpienie nie tylko fizyczne, i to wszystko z robieniem sobie dobrze nie ma nic wspólnego.
Słysząc słowo „uzależnienie”, wielu z nas, z marszu, uruchamia obraz nałogowego alkoholika, pijącego przez trzy tygodnie (?) bez przerwy, lub młodego narkomana, rozpoczynającego od „trawki” na imprezie i amfetaminy w czasie sesji, kończąc na strzykawce z heroiną.
Istnieje wiele teorii traktujących o przyczynach sięgania po substancje uzależniające czy wykonywania czynności powodujących uzależnienie.
E.J.Khantzian uważa, że w większości przypadków uzależnieniu towarzyszą głębokie i poważne zaburzenia natury psychicznej.
Osoby sięgające po tego typu substancje czy zachowania, robią to głównie z powodu silnego osłabienia ego i zaburzeń poczucia „ja”, co jego zdaniem wiąże się z trudnościami w sferze obrony przed popędami i emocjami, trudnościami w umiejętności dbania o siebie, tolerowaniu stanu zależności i zaspokajaniu potrzeb.
Innym powodem może być nieumiejętność adaptacyjnego radzenia sobie ze stresem czy ucieczka przed problemami…
Khantzian uważa, iż (…) problem większości uzależnionych polega na tym, że nie udało im się wypracować skutecznych, typowych, objawowych, charakterologicznych lub innych adaptacyjnych reakcji na kryzysy rozwojowe, stresy, deprywację i inne formy bólu emocjonalnego.
Menninger mówi natomiast o samobójstwie na raty, „chronicznym samobójstwie” osób uzależnionych. Teorie psychoanalityczne mówią o popędzie śmierci i tendencjach autodestrukcyjnych.
Często jest też tak, że osoba sięgająca po substancję czy specyficzne zachowanie ulega naciskom towarzystwa czy grupy rówieśniczej. Może to być próba wejścia do grupy rówieśniczej lub zwyczajna ludzka ciekawość.
Jednak powodem sięgania po tego typu zachowania nie jest jedynie ucieczka przed trudnościami i niepokojem. Specyficzny rodzaj zachowań może być gratyfikujący dla osoby podejmującej, np. sport (samochodowy?), pracę (pracoholizm), hobby.
Zdaniem R.A. Steffenhagen osoby uzależniające mogą cechować się niską samooceną, a sięgając po substancje czy specyficzne zachowania mają nadzieję na ochronę nienajlepszego już obrazu siebie. Dopiero po czasie odkrywają, że to błędne koło, z którego znacznie trudniej wyjść.
Mówiąc o uzależnieniach nie można nie wspomnieć o motywacji. Dla Kazimierza Obuchowskiego (mego nauczyciela, z czego jestem dumny…), motyw to uświadomienie celu i programu umożliwiającego danej jednostce podjęcie określonej czynności.
Pojęciem przeciwstawnym do motywacji jest abulia, zwana również syndromem amotywacyjnym. Abulia to zanik, brak woli, przejawiający się w ograniczeniu zdolności do podejmowania decyzji i działania, realizowania projektów, przeważnie z jednoczesnym obniżeniem napędu psychoruchowego. Chory posiada przy tym zwykle świadomość niemożności skutecznego i konsekwentnego działania, co wtórnie pogarsza jego samopoczucie i samoocenę.
Abulia pojawia się także w przebiegu toksykomanii, narkomanii, a także w uzależnieniach nowej generacji, np. IAD (INTERNET ADDICTION DISORDER).
Sillamy twierdzi, że osoba dotknięta abulią nie jest w stanie podjąć ani zrealizować jakiegokolwiek, nawet najprostszego projektu. Świadomość niemożności skutecznego działania pogarsza złe samopoczucie chorego.
T. Bilikiewicz uważa, że w najcięższych przypadkach abulik może popaść w całkowitą bierność. Choroba najczęściej występuje w zaburzeniach nastroju, stanach melancholii, apatii czy depresyjnych; rozpoznać ją można również w nerwicach (psychastenia) oraz toksykomaniach.
Petrovič twierdzi, że właśnie wśród narkomanów aktywność woli ulega najpoważniejszym uszkodzeniom. “Narkoman nie ma realnych celów i jeszcze mniej siły, żeby realizować te nierealne”.
A skoro osiowym objawem uzależnienia jest abulia, więc nie do przyjęcia jest teza Nicponia, że silna wola jest jedynym, bezdyskusyjnym narzędziem w walce z „nałogami”. Reszta zaś, na czele z psychoterapeutami, to marność. Marność nad marnościami…
Gdyby ktoś słusznie chciał się przyczepić, że niby jakieś nazwiska cytuję, a robię to niezbyt fachowo, nie odwołując się do bibliografii, to bardzo przepraszam…
komentarze
abulia
Czy powodowana jest jakąś zmianą fizyczną czy też jest abstrakcyjnym tworem powstałym w badaniach psychoterapeutów, którzy w ten sposób mogą uzasadniać potrzebę wykonywania własnego zawodu?
Bo na razie człowiekowi z charakterem jest przeciwstawiana pierdoła z abulią a psychoterapeuta jako drogowskaz do wyrobienia sobie charakteru. Wtedy ludowa wiedza może uznać, ze nie trzeba być psychoterapeutą, żeby pomóc ten charakter wyrobić.
sajonara -- 29.05.2008 - 20:26Panie Andrzeju
Bliżej mi w swoich opiniach na ten temat do Artura Nicponia, aczkolwiek przyznaję że w sprawach uzależnień brak mi jakichkolwiek poważnych doświadczeń.
Nie neguję oczywiście wiedzy psychologicznej na ten temat, odnoszę jednak wrażenie, że praprzyczyną wielu chorób o podłożu psychicznym jest zwykłe, życiowe rozmemłaństwo.
Delilah -- 29.05.2008 - 20:45Panie Andrzeju
Podziwiam wysiłek jaki Pan włożył w teoretyczne ujęcie zagadnienia.
Uczciwie mówię, że ja jestem na to zbyt leniwa :)
Z jednym się tylko nie zgodzę.
Abulia nie jest osiowym objawem uzależnienia, co nie oznacza że nie wystepuje w jego przebiegu.
Poza tym pozdrawiam
Gretchen -- 29.05.2008 - 20:55Panie Sajonaro,Panie Sajonaro...
Abulia ( gr.. αβουλία – brak woli) – to objaw kliniczny pod postacią zaburzenia aktywności, polegający na chorobliwym niedostatku lub braku woli, który przejawia się w niemożności podejmowania decyzji i działania, a nie hipotetyczny, czy “abstrakcyjny twór powstały w badaniach psychoterapeutów”.
Jest to objaw charakterystyczny dla depresji endogennej, schizofrenii oraz uszkodzenia płatów czołowych (zespół czołowy), czyli “żarty” z jakimiś kozetkami się kończą. Czasem zamiast terminu abulia używa się słowa hipobulia – podkreślając tym samym, że chodzi o obniżenie aktywności, psychiczną niezdolność do wysiłku a nie jej całkowity zanik.
Można powiedzieć jeszcze tak. Jest abulia niczym innym jak utratą zdolności do podejmowania decyzji i realizacji działania, której towarzyszy spowolnienie napędu psychoruchowego.
A jak mnie Pan jeszcze “zaczepi”, to coś Panu o charakterze powiem, chyba, że spać pójdę. Jak tam, strajkował Pan…?
Pozdrawiam współczująco, znaczy się, jako nauczycielowi :)
PS. Cosik mi się zdaje, i nic w tym odkrywczego, że wolunaryzm, Drogi Panie, jak za Gierka Panu przyświeca… Chcieć, to móc… No, no, no…
Andrzej F. Kleina -- 29.05.2008 - 21:01Panie Andrzeju,
zawstydzil mnie Pan swoim wstępem.
Najpierw się rozdąlem jak ropuch i pomyślałem, że może na tekstowisku powstanie nowy dział, personalnie poświęcony.
Ale potem szczęśliwie mi przeszło, bo i Pan przeszedł do takich rzeczy, z których ja rozumiem tylko kilka słów. I wróciłem do normalnego wyglądu i do należnej pokory.
Za tę podróż, tam i z powrotem (zwłaszcza zaś z powrotem) serdecznie dziękuję.
Skorzystam zresztą z okazji i napasę włąsną ignorancję, zadając Panu pytanie: czy, Pana zdaniem, skutkiem uzależnienia może być wzmożona skłonność do przeniesień?
Oczywiście nie idzie mi o przeniesienie terapeutyczne, zwłaszcza zaś we Freudowskim ujęciu. Raczej o proste przypisywanie innej osobie (albo – innym osobom) swoich własnych wad i przypadłości.
Pozostaję w zaciekawieniu, pozdrawiając zajadle
yayco -- 29.05.2008 - 21:07sajonara
Nie mnie pytasz, ale może nie zaszkodzi że coś dorzucę od siebie?
Nie myl psychologów z psychoterapeutami… :))
Ale nie o tym chciałabym.
Pewnie więcej napiszę w tekście obiecanym Arturowi o (nie)istnieniu uzależnienia w obiektywnej rzeczywistości.
Na razie to mogę powiedzieć tak. Istnienie wielu jakoś tam nazwanych przez badaczy ludzkiej psychiki zjawisk nie uzasadnia potrzeby istnienia psychoterapeutów.
Ich istnienie uzasadnia jedna i wyłącznie jedna “rzecz”: ludzie, którzy nas potrzebują. W swoim subiektywnym widzeniu świata i swoich problemów.
Jeden z najsłynniejszych psychoterapeutów świata Carl Rogers mówił, że te wszystkie bajdy o ograniczeniach w możliwości wykonywania zawodu do czegoś tam to są brednie. Pozwólmy ludziom weryfikować nasze umiejętności.
Inaczej mówiąc rynek wszystko zweryfikuje.
Teoria jest pacjentowi czy klientowi (określeń tych używa się w zależności od filozofii pracy) do niczego niepotrzebna. To sobie może w książkach poczytać.
On/ona potrzebuje pomocy a nie teorii psychologicznych.
Ja mam za dużo do powiedzenia więc może to czas żeby się przymknąć...
Gretchen -- 29.05.2008 - 21:14Pani Delilah,
Nie dziwuję się Pani wcale, że bliżej Pani do Nicponia. Gdybym był na pani miejscu, też bliżej mi byłoby do flinty i kapelusza…
Ja tam na praprzyczynach, czy innych arche się nie znam, to nie bedę się naprężał...
Jakoś tak czytając, końcówkę szczególnie Pani wpisu, przylazł mi przed stare ślepia taki obrazek: – Najstarsze teksty pochodzące z Mezopotamii, z okresu ponad dwóch tysięcy lat p.n.e., tłumaczyły chorobę wolą bogów i demonów. Bogowie zabawiali się, nie bardzo wiadomo dlaczego, w zsyłaniu na ludzi dopustów, trzeba było zatem zjednać ich sobie. Zapobieganie oparte było wyłącznie na magii. W epoce archaicznej przywiązywano dużą wagę do najrozmaitszych znaków. Na przykład czerwone plamy na skórze dziecka były niczym innym jak śladami pazurów demona Lamashtu.
W późniejszym okresie, w II tysiącleciu p.n.e. pojawia się świadomość moralna: sprawiedliwi bogowie nie „zabawiają się” już kosztem niewinnych, lecz karzą wyłącznie tych, którzy na to zasłużyli – naruszyli obowiązujące tabu, pogwałcili święte miejsce bądź nie przestrzegali rytuałów, dopuścili się kazirodztwa, świętokradztwa lub bezbożnego czynu… A więc, żeby walczyć z chorobą, trzeba najpierw ustalić winę, ukarać, a dopiero potem leczyć.
A u Pani: – rozmemłaństwo. Tfu… na psa urok…
Pozdrawiam niezależnie…
Andrzej F. Kleina -- 29.05.2008 - 21:16Pani Gretchen,
gdzie ja bym tam, hipobulią nasączony jak gąbka, po książkach i słownikach latał... Zerżnąłem z pracy magisterskiej sprzed 3. lat córy młodszej, pt. tytułem “Sportowa jazda samochodem -pasja czy uzależnienie”.
A z tym “osiowym”, to ma Pani rację, gamoń jestem, wiem o tym nie od wczoraj :)
Wymieniałem dzisiaj w aucie półośkę – może stąd ta osiowość...?
Pozdrawiam serdecznie…
Andrzej F. Kleina -- 29.05.2008 - 21:24Szanowny Panie Yayco,
Pan zdaje się pyta o tzw. projekcję, albo i nie. Jest to przypisywanie własnych minusów innym gostkom, z tym, że mechanizm ten obronny, ma charakter nieświadomy…
Andrzej F. Kleina -- 29.05.2008 - 21:31Bo jak świadomie, to nie mechanizm obronny, a zdecydowanie raczej chęć wywyższenia się, czyli poniżenia sąsiada. Albo i co innego. Tyle wiem na razie. Nicpoń by wiedział więcej.
Pozdrawiam serdecznie. Po prostu…
Pani Gretchen,
Tak mi do głowy, ta Modlitwa GESTALT przyszła:
- Oto jestem tu,
jako osoba, z moim ciałem,
uczuciami, myślami, wartościami.
A tu jesteś ty. Postarajmy się
spotkać i stworzyć razem nową
sytuację. Przychodzisz do mnie
po pomoc – specyficznego rodzaju – a ja jestem tu, by ci pomóc.
W ramach tej sytuacji jesteśmy
ludźmi, osobami.
Ja robię swoje, a ty robisz swoje.
Andrzej F. Kleina -- 29.05.2008 - 21:36Nie jestem na tym świecie po to,
by spełniać twoje oczekiwania.
A ty nie jesteś na tym świecie,
by spełniać moje.
Ty jesteś ty, a ja jestem ja,
a jeśli przypadkiem się odnajdziemy,
oboje, to cudownie.
Jeśli nie, nic nie można na to poradzić.*
Powitać serdecznie Pana Andrzeja
Milo że Pan wylazl wreszcie ze swojej kniei. I tyle na razie, jako że jesli o meritum idzie to mogę jedynie za przedmiot badań ewentualnie slużyć czyli tzw. królika. I czytać, co mądrzy ludzie sobie na ten temat mówią.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 29.05.2008 - 21:42Panie Andrzeju
Jako przedstawiciel(ka) czy też reprezentant(ka) psychoterapii systemowej (tylko niech żaden oszukaniec Hellinger Panu do głowy nie przyjdzie) w jej ujęciu narracyjnym, znaczy postmediolańskim przyłączam się.
Niekoniecznie do modlitwy, ale do sposobu widzenia pomagania.
Gretchen -- 29.05.2008 - 21:44Panie Andrzeju,
może być projekcja, mnie nie zależy. U mnie w branży się mówi przeniesienie (np przeniesienie treści, przeniesienie ocen, takie tam na styku socjologii i psychologi społecznej, memłanie). Może być, że projekcja.
Raczej nieświadoma, jak sadzę. Ta o którą pytam, na świadomą nie wygląda.
Tylko, raz jeszcze zapytam, czy to może mieć związek z uzależnieniem?
A może Pani Gretchen, mnie głupiemu to wytłumaczy?
Pozdrawiam nadal
yayco -- 29.05.2008 - 21:46Panie Gretchen,
do mnie to jedynie o tej porze przyjść może Morfeusz i ululać. Podejrzany jest feste ten zakonnik, co?
Andrzej F. Kleina -- 29.05.2008 - 21:53WSP Yayco,
no, przeoczyłem ten kontekst, czyli to uzależnienie, ale to chyba podświadomie, albo nieświadomie, czyli nie wiem. Bo nie wiem nawet o jaki się kontekst sytuacyjny rozchodzi. Nicpoń by wiedział, ale Pani Gretchen też. Ale z innych powodów.
Andrzej F. Kleina -- 29.05.2008 - 21:57Pozdrawiam…
Szanowny Panie Lorenzo,
Wylazłem, ale tylko jedną łapą, i jednym okiem zamglonym na świat spozieram.
Andrzej F. Kleina -- 29.05.2008 - 21:59Serdecznie pozdrawiam…
Panie Yayco
Jako zupełnie pozbawiona umiejętności rozumienia psychoanalizy, albo też przekonania co do jej adekwatności wobec…
No i po co się tak madralować? Po co? Komu to potrzebne?
Ale skłonność do przeniesień jest naturalna w uzależnieniu. Potrzebna. Spełnia swoje funkcje.
No nie mnie Pan pytał, wiem…
Gretchen -- 29.05.2008 - 22:04No trudno,
znaczy znowu na kobiecej znalazłem się łasce.
Dziękuję za samą możliwość zadania pytania
Pozdrawiam
yayco -- 29.05.2008 - 22:05Panie Andrzeju!
Świetny wpis. Osiową cechą uzależnienia jest chyba uzależnienie. Mam podobne wrażenie, że komuś chodziło o projekcję a nie o przeniesienie. Dokładnie tak to odczytałem.
Natomiast co do istoty sporu, czyli czy silna wola wystarczy, to ostatnio słyszałem, że tylko 1% palaczy może rzucić palenie za pomocą siły woli. Nie wiem czy jest to 1% ogółu palących czy 1% rzucających niemniej tak czy inaczej nie jest to dużo. Nie wiem również, skąd dziennikarka wzięła te dane.
Co więcej, z własnego doświadczenia wiem, że sukces w walce z jednym nałogiem za pomocą silnej woli, nie gwarantuje sukcesu w walce z innymi nałogami. To tyle.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 29.05.2008 - 22:07No proszę,
nawet nie skończyłem marudzić, a już miałem odpowiedź.
Dziękuję Pani, Pani Gretchen, stokrotnie!
yayco -- 29.05.2008 - 22:07Panie Andrzeju
On nie jest fest podejrzany. On po prostu jest oszustem.
Mam w sprawie Hellingera bardzo sprecyzowany pogląd, jak rzadko.
I moja słaba z tym walka daje adekwatne efekty.
Całkiem rozsądni ludzie rozum tracą w to wchodząc.
I znowu zamilknę zanim mnie poniesie.
Może kiedyś coś o tym napiszę, ale nie wiem bo mam już zbyt wiele planów.
Najpierw tekst dla Artura. potem albo przedtem jeszcze coś kulinarnie, i jeszcze raz kulinarnie a zapewne najsajmierw ryknę.
Sam Pan widzi Hellinger musi zaczekać w należnym mu miejscu w szeregu…
Gretchen -- 29.05.2008 - 22:15Panie Jerzy,
dzięki… Dwa razy rzucałem fajki. Pierwszy raz na własnym balu maturalnym, a paliłem w domu, przy Matce od 5 klasy podstawówki, bo chciałem być wybitnym sportowcem. I na wiele lat rzuciłem. Po zakonczeniu przygody z lekkoatletyką zacząłem na nowo. Świadomie, sprawiało mi palenie frajdę, tym bardziej, że kumple palili “Sporty” i “Żeglarze” a ja “Camele”.
Dwadzieścia lat temu z okładem (paląc dwie paki dziennie) rzuciłem z marszu w ciągu jednego dnia. Nie, nie taki “charakterny” byłem. Ze strachu, z bólu, z choroby, rzuciłem…
Pozdrawiam…
Andrzej F. Kleina -- 29.05.2008 - 22:16Panie Yayco
Ależ bardzo proszę!
Ze mną jak z dzieckiem.
Aczkolwiek nie do końca…
Pozdrawiam nie wiedząc jak…
Gretchen -- 29.05.2008 - 22:18Pani Gretchen,
mój kumpel Stachu mówi, że ludzie lubią być oszukiwani. Czy to jest duża szkodliwość społeczna czynu? To ciągle Stachu, żeby na mnie nie było.
A Hellingera ustawić w kolejce i szlus. Niech czeka. A nawet zanuci, choćby “Za czym kolejka ta stoi…?”.
Andrzej F. Kleina -- 29.05.2008 - 22:21Pani Gretchen,
znowu mnie Pani na noc rozśmiesza.
Ale proszę tym razem nie pytać, dobrze? Po co to Pani?
Pozostaje w rozpuku
yayco -- 29.05.2008 - 22:21Jerzy Maciejowski
Pan to już samego siebie przechodzi, jak się zdaje.
Osiowym objawem uzależnienia jest uzależnienie…
Idźmy dalej tym tokiem rozumowania…
Osiowym objawem schizofrenii jest schozofrenia.
Osiowym objawem zespołu maniakalno-deresyjnego jest zespół maniakalno – depresyjny…
Pan jest psychologiem więc musi Pan wiedzieć, że odnoszenie się do kogoś nie wprost może być przejawem biernej agresji.
Zna Pan to pojęcie, nieprawdaż?
Gretchen -- 29.05.2008 - 22:27Panie Andrzeju!
Ja też kilkakrotnie rzucałem palenie i za którymś razem skutecznie. Niemniej, to nie znaczy, że jestem odporny na uroki siedzenia przy komputerze.
Mam wrażenie, że pan Artur, zająłby się tym 1% czy nawet mniejszą grupą uzależnionych, którzy z wszystkich uzależnień są w stanie wyjść dzięki silnej woli, a reszta go nie interesuje.
Pozostałymi muszą zająć się inni.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 30.05.2008 - 09:58Panie Andrzeju,
miło, że p[an jest.
Świetnie, że z takim tekstem.
Trochę się dowiedziałem, do meritum się nie odniosę, bo niestety ignorancja ma w tym przedmiocie wielka jest.
Pozdrawiam
grześ -- 29.05.2008 - 23:47Panie Jerzy,
w rzeczy samej: – “Pozostałymi muszą zająć się inni”.
Andrzej F. Kleina -- 30.05.2008 - 07:13A z tymi urokami, to tuszę, że to jeszcze nie Internet Addiction Disorder?
Pozdrawiam słonecznie…
Panie Grzesiu,
nawet jeśli sama tylko elegancja a nawet kokieteria przez Pana przemawia, to jest mi miło.
Andrzej F. Kleina -- 30.05.2008 - 07:15Pozdrawiam serdecznie…
Panie Andrzeju,
szczerość przeze mnie przemawia, szczerość, jak pana zacznę nie lubić i pana teksty mnie wkurzać zaczną, to nie omieszkam napisać.
Choc patrząc na moje (nie)szczęście do rozmów netowych acz nie tylko z ludźmi, to raczej prawdopodobne jest, że to pan zacznie mnie nie lubić.
(Głos z offu: A kto ci głupku powiedział, że ktoś w ogóle w tym AFK cię lubi)
grześ -- 30.05.2008 - 07:28Gretchen
Może tekst o Hellingerze nie powinien długo oczekiwać na swoją kolejkę?
Ze szczątków informacji, które docierają do nas nie wyłania się bowiem obraz człowieka, który może szkodzić innym. Santorski z uporem godnym maniaka wydaje jego kolejne wypociny.
Natomiast w Niemczech od dawna huczy w temacie “metody ustawienia rodzin” i samego jej autora. I te obrazki budzą grozę.
Więc może…
Pozdrawiam zachęcając…
Magia -- 30.05.2008 - 09:26Panie Andrzeju!
Samemu, to bardzo trudno się zdiagnozować. Natomiast mogę powiedzieć, że dzięki Bogu mam maczka na pauer PiS’i, więc nie mogę zainstalować większości gier, co daje szansę na wychodzenie z domu i docieranie do pracy.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 30.05.2008 - 10:05Magio
Może nie powinien faktycznie?
Santorski to wydaje ponieważ to się sprzedaje. Prawie tak jak gorące bagietki.
Hellinger stał się u nas jakimś guru psychoterapeutycznym, tylko że ja nie znajduję do tego podstaw.
Ale nie będę tu Panu Andrzejowi wątków mieszać.
Pozdrawiam piątkowo…
Gretchen -- 30.05.2008 - 12:00Psycho...
Chciałem, żeby pan Kleina bardziej po ludzku przemówił, a nie plagiatował córki pracę, bo co mnie obchodzą te nazwiska jak ich nie znam. Może wychodzę na ignoranta, ale czy chce pan Kleina sobie pogadać z Gretchen i Jerzym Maciejowskim czy też tekst jest do szerszego odbioru?
Nie mylę psycholog z psychoterapeutą sprowadzony do wspólnego mianownika tylko na użytek tego problemu.
Jak rozpoznać czy brak woli wynika z abulii, a nie z mazgajenia się uzależnionego?
Zaznaczam też, że nie jestem zwolennikiem prostego przyłożenia, ze jak sobie sam nie radzisz to giń. Skoro ludzie potrzebują psychologów, psychoterapeutów to ja nie mam nic przeciwko temu. Boję się tylko tego, że wiele osób kryje się za plecami psychologa i szuka łatwych wymówek. Do niemal patologicznej sytuacji dochodzimy w szkołach gdzie nadużywa się zwolnień z poradni psychologiczno-pedagogicznych, a dzieciaki od maleńkiego są uczone, że warto kombinować, bo z kwitkiem ma się lżej.
ps Panie Kleina jak pana naprawdę interesuje jak tam ze strajkiem to znasz adres mego bloga.
sajonara -- 30.05.2008 - 12:28Panie Sajonaro!
Stawia Pan podstawowe pytanie jak znaleźć dobrego psychologa czy terapeutę. Problem polega na tym, że nawet polecenie znajomego/krewnego nie jest pewne, bo psycholog z Pana znajomym/krewnym może łapać kontakt świetnie a z Panem wcale lub na odwrót.
Mam bardzo złe zdanie o większości psychologów, gdyż ludzie motywowani chęcią rozwiązania własnych problemów powinni iść do psychologa, a nie na psychologię. Również chęć zarabiania pieniędzy nie jest dobrą motywacją do podjęcia tych studiów. O psychoterapeutach nie będących psychologami nie mam wyrobionego zdania.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 30.05.2008 - 12:58Panie Grzesiu,
ma Pan w sobie coś (czy cuś, jak Pan by zdaje się powiedział), co powoduje, że lubię Pana :)
Andrzej F. Kleina -- 30.05.2008 - 18:04WSP Magio,
fajnie, że Pani wpadła, pozdrawiam serdecznie…
Andrzej F. Kleina -- 30.05.2008 - 18:06Pani Gretchen,
dwa wątki na raz jeszcze łapię, więc proszę sobie używać do woli.
Andrzej F. Kleina -- 30.05.2008 - 18:08Serdeczności…
Panie Sajonaro!
Pan: – Chciałem, żeby pan Kleina bardziej po ludzku przemówił, a nie plagiatował córki pracę, bo co mnie obchodzą te nazwiska jak ich nie znam. Może wychodzę na ignoranta, ale czy chce pan Kleina sobie pogadać z Gretchen i Jerzym Maciejowskim czy też tekst jest do szerszego odbioru?
Ja: – Ma Pan rację, nazwiska Panu nieznane nie muszą Pana obchodzić, one poza tym, rozbijają Pana hermetyczny, poukładany świat. One go Panu dezintegrują. Wot, i ból.
Ja rozumiem, że Pan – proszę się nie gniewać – zatrzymał się na J.H.Pestalozzim, J.J. Rousseau, czy choćby Jordanie… Poza tym, ten kawałek Pana wypowiedzi jest alogiczny. Proszę dociec samodzielnie, dlaczego? Jak się mylę, to odszczekam…
Nazwiska są nieistotne, treści są istotne, czy rzeczywiście nastąpiła u Pana blokada na wejściu do sterownika? Naprawdę ci faceci tak pieprzą niezrozumiale? Że tylko Pani Gretchen i Pan Jerzy Maciejowski…?
Pan: – Jak rozpoznać czy brak woli wynika z abulii, a nie z mazgajenia się uzależnionego?
Ja: – Nauczyciel, który przez swe długie, bolesne, a nawet traumatyczne pobieranie nauki na studiach, miał bodajże 1 (słownie: jeden) semestr psychologii, nie rozpozna, ile by mu Pani Gretchen dodatkowo nie naopowiadała. Zero szans.
Już na zakończenie. Pani Gretchen „podziwiała” moją pracowitość, no to odbiłem piłeczkę, że córka. Przecież nie mogę się ciągle podpierać Stachem… A poza tym, cytowanie kogoś, z jednoczesnym podaniem źródła informacji, nie jest absolutnie plagiatem…
Pozdrawiam…
Andrzej F. Kleina -- 30.05.2008 - 18:15Panie Andrzeju
No ja przecież nie z takich podstępnych intencji to napisałam…
Chciałam dobrze a wyszło jak zwykle :))
Pozdrawiam Pana weekendowo
Gretchen -- 30.05.2008 - 18:22Pani Gretchen,
ja z tych słów na “in” się zaczynających, to najlepiej mam opanowaną – proszę o wybaczenie – teoretycznie intromisję.
Andrzej F. Kleina -- 30.05.2008 - 18:31Ostatnia majówka przed nami. Znaczy się w tym roku.
Pozdrawiam majowo…
Po co to frustru frustru?
Pannie Kleina ja zadaję pytania prostego chłopka i oczekuję, że wyjaśnisz mi to jak prostemu chłopkowi. Pan za to wyjeżdżasz jakimś Pistoletem co to niby po niedzielnym kursie psychologii powinienem znać, a nie znam.
Pan we wpisie strzelasz nazwiskami, ale równie dobrze mógłbyś napisać, że Heniek twierdzi to, a Kryśka tamto. Liczysz pan, że pański tekst będzie bardziej wiarygodny jak sie podeprzesz kilkoma anonimowymi dla szerszego grona osobistościami? Tylko tyle odnośnie Khantziana, Menningera czy Bilikiewicza. Mnie te nazwiska nie ruszyły więc i mojego świata nie zburzyły, natomiast cięta i agresywna riposta wskazuje, ze podważenie tych autorytetów mocno zachwiały pańskim poczuciem pewności.
Ja nie mam ambicji diagnozować abulii. jestem za to ciekaw jak szybko taki miszczuniu jak pan jest w stanie to zrobić. Pan raczysz odpowiadać na pytania czy też nadal uciekać w bok i szukać wroga tam gdzie go nie ma?
sajonara -- 30.05.2008 - 18:48Ja jestem tylko ciekaw, bom ciekawski, a pan mnie zamiast poprowadzić za rękę tłuczesz obuchem po łbie. Od tego ma mi się rozjaśnić?
Panie Andrzeju
No tak. Wpadłam na chwilę, żeby Gretchen zachęcić do pisania o tym… tam..
Dla mnie kwestia uzależnień jest dość prosta w sensie pojęciowym, definicyjnym. Choć nieco zapomniana pewnie. Być może dlatego, że studiując za poprzedniego reżimu na kierunku pedagogicznym miałam psychologię wielokrotnie dłużej niż przez 1 semestr. Od ogólnej zaczynając na społecznej kończąc.
A poza tym, to uprzejmie donoszę, że podziwiam Gretchen i Pana za wysiłek, jaki wkładacie by wytłumaczyć wiedzącym immanentnie i absolutnie, jak bardzo się mylą.
No cóż, taki folklor…
Pozdrawiam popatrując zza węgła…
Magia -- 30.05.2008 - 18:51Panie Sajonaro,
ma Pan ambicję diagnozowac i to Pan czyni, przypisujac mi “frustru, frustru”. Ja nie szukam wrogów, mam ich wystarczająco dużo w realu. A obuchem pana nie walę, troszeczkę Pana poiskałem, chcąc sprawdzić Pana próg wytrzymałości. I tyle…
Pozdrawiam
PS. A miszczunio, to z szewcem mi się kojarzy.
Andrzej F. Kleina -- 30.05.2008 - 19:02Pani Magio,
:) :) :)
Andrzej F. Kleina -- 30.05.2008 - 19:20Panie Andrzeju
z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę napisać, że pański wpis nie przekona ani trochę wszechwiedzącego farmera (białego farmera, dodajmy).
wprost przeciwnie, podziała na niego jak czerwona (sic!) płachta na byka i jeszcze bardziej utwierdzi we własnej nieomylności i wszechwiedzy.
pozdrawiam i dziękuję za ciekawą lekturę (sic!)
p.s. a wie pan, że naszego miszczunia (sic!) PPP spławili z saloonu? :D
“Kto pyta wielbłądzi”
Docent Stopczyk -- 30.05.2008 - 21:19Panie Docencie,
no nie wierzę, że go splawili. Największego filozofa wśród budowlanców (sic!) i najlepszego budowlańca wsród filozofów (sic!)? To mi Pan zawód raczył zafundowac. Ale on, jak Wańka – wstańka, rano obalony a po południu wierzgający. Ja już nawet tekst pisać zacząłem, nie wiedząc gdzie go raczyć przyjmą. Leci to tak: – Mój idol i guru, Paweł Paliwoda, stwierdził bez cienia wątpliwości: – Na świecie jest trzy razy więcej zła niż dobra. Skąd bierze się przewaga zła? Obliczyć to łatwo (logikas niebywała: mówi “skąd” a na obliczeniach konczy). Ludzie dzielą się na inteligentnych i tępych, dobrych i złych. Mamy więc cztery kombinacje: inteligentni i dobrzy, głupi i dobrzy, głupi i źli oraz inteligentni i źli. Źli-głupi oraz źli-inteligentni zawsze czynią zło (przy czym źli-inteligentni czynią zło szczególnie perfidne). Dobrzy-inteligentni zawsze czynią dobro. Kluczowa jest grupa dobrych-głupich.
A farmer – felietonista się nie odezwie. Co on z rencistą gadać będzie. Jego dziadek to jest gość, a reszta dziadków, to nawóz… historii (sic!).
Pozdrawiam…
Andrzej F. Kleina -- 30.05.2008 - 21:43resztę zmilczę
bo mnie ciuciubabka nie interesuje. Za to ciekawość na temat abulii i jej diagnozy nie została zaspokojona.
Pan omijasz odpowiedź, bo
1 nie chcesz
2 nie możesz
3 nie umiesz odpowiedzieć
czy można odróznić abulię od mazgajstwa i po jakim czasie wytrawny specjalista może tego dokonać.
sajonara -- 31.05.2008 - 06:10>Panie Andrzeju
Pierwsze primo-swoje mało wyszukane uwagi proszę zachować dla siebie.
A nastepne primo-opowiem Panu dwie historie, obie jak najbardziej prawdziwe, gdyż znam osobiście główne bohaterki.
Jedną z nich z nich jest Maria-jedna z nawiększych życiowych optymistek jaką zdarzyło mi się poznać. Wulkan pozytywnej energii, pełna poczucia humoru i życzliwości wobec świata i ludzi. Nikt, kto nie zna jej bliżej nie domyśliłby się nawet jaką tragedię kryje jej życie.
Wiele lat temu Maria w bardzo tragicznych okolicznościach straciła męża, który był jedynym żywicielem rodziny. Zostałała młoda wdową z kilkuletnim dzieckiem. Drugie akurat od kilku tygodni było “w drodze”. Załamała się całkowicie, do tego stopnia, że przestała całkiem wychodzić z domu, unikała ludzi, przestała o siebie dbać. Gdyby nie pomoc życzliwej sąsiadki być może ona i dziecko nie mieliby nawet co jeść. Taki stan trwal wiele tygodni. Wyczerpały się skromne oszczędności. I pewnego dnia przyszło otrzeźwienie. Maria wykąpała się, ulożyła włosy, zrobiła manicure, założyła najlepsze ciuchy i …wyszła do ludzi. Tego samego dnia ktoś życzliwy zaoferował jej pracę, co prawda bardzo skromną i poniżej jej kwalifikacji, lecz pozwalającą przetrwać najgorszy okres. Gdy urodziła swoje drugie dziecko, był już inną kobietą. Nauczyła się walczyć. Zrozumiała, że jesli w życiu upadamy, to nie możemy pozwolic sobie na to aby leżeć plackiem, że koniecznie trzeba wstać i iść dalej.
Przypuszczam, że gdyby się poddała,pogrążając w depresji i marazmie, prędzej czy później można by było zdiagnozować u niej jednostkę chorobową na podobieństwo abulii. Gdyby się poddała…
A teraz dla odmiany historia Basi. U Basi już to i owo zdiagnozowano, nie abulię co prawda lecz nadciśnienie, cukrzycę i ponad pięćdziesięciokilową nadwagę, która w dodatku wciąż rośnie. Rośnie, gdyż Basia uwielbia jeść, najbardziej te produkty, których powinna unikać. Wszelkie sugestie na temat wprowadzenia diety Basia natychmiast torpeduje argumentem, że przy swojej cukrzycy żadnej diety wprowadzać nie może, gdyż groziłoby to zapadnięciem w cukrzycową śpiączkę.
Delilah -- 31.05.2008 - 07:58Przypuszczam, że na użytek lekarzy wymyśłiła jakąś inną bajeczkę, niestety nie mam pojęcia jaką. Być może przekonuje ich że sklepy ze słodyczami omija szerokim lukiem, a wzrost wagi jest działaniem destrukcyjnych sił kosmicznych, ktore się na nia uwzięły.
W ocenie znajomych Basia jest klasycznym przypadkiem wykorzystywania swojej choroby jako argumentu usprawiedliwiającego folgowanie swoim konsumpcyjnym namiętnościom. Biedna Basia….
Szkoda tylko, że jakoś nie potrafię się nad nią rozczulić.
Panie Andrzeju
niestety. teraz PPP skarleje nam w Gazpolu albo na jakimś niszowym prawackim portalu i może dopiero po wielu latach wzorem Konecznego znajdzie swego adoratora w osobie jakiegoś ogrodnika ewentualnie hodowcy nierogacizny.
z farmerem-bajkopisarzem nie zadzierajmy. katolicyzm nie jest dla mięczaków.
co do abulii. świetna nazwa dla kapeli. Biorę na zapas :)
a nie ma jakiejś odmiany abulii o nazwie dwuczłonowej? coś jak np. anorexia nervosa?
“Kto pyta wielbłądzi”
Docent Stopczyk -- 31.05.2008 - 08:09Panie Sajonaro!
Pan: – resztę zmilczę
bo mnie ciuciubabka nie interesuje. Za to ciekawość na temat abulii i jej diagnozy nie została zaspokojona.
Pan omijasz odpowiedź, bo
1 nie chcesz
2 nie możesz
3 nie umiesz odpowiedzieć
czy można odróznić abulię od mazgajstwa i po jakim czasie wytrawny specjalista może tego dokonać.
Odpowiadam: – Nie mam stosownej wiedzy, a co najistotniejsze nie jestem też klinicystą czy też psychoterapeutą. To, co wiem na ten temat jest pokłosiem studiów sprzed 100. bez mała lat i okazjonalnego ocierania się o literaturę tzw. fachową. A skoro tak, to wiedza moja na ten temat jest fragmentaryczna i niewystarczająca. Niemniej jednak spróbuję kilka zdań napisać.
Wydaje mi się, że samo zestawienie abulii, w jej klinicznym (nie filozoficzno – egzystencjalnym) znaczeniu z „mazgajstwem” jest zbyt dalece idącym skrótem myślowym. W psychiatrii występuje tzw. zespół apatyczno – abuliczny. Nie można nie zauważyć, że składa się z apatii i abulii, na ogół łączy się ze znacznym zmniejszeniem zainteresowań i obniżenia napędu psychoruchowego, co skutkuje znaczną redukcją lub brakiem aktywności złożonej. Zespół ten występuje w depresji endogennej, schizofrenii, endokrynopatiach, chorobach organicznych mózgu.
Apatia – stan zobojętnienia, obniżenia poziomu motywacji i słabszego reagowania na bodźce, często objaw chorób psychicznych lub somatycznych, zaburzeń nerwicowych lub reakcja na uraz psychiczny. Niekiedy apatia łączy się ze szczególnym typem konstytucjonalnym. Może być konsekwencją niedomogów np. tarczycy, przysadki, nadnerczy. Występuje w okresie rekonwalescencji po przebytych chorobach somatycznych i zakaźnych.
Abulia – niedomoga lub brak woli, uzewnętrznia się w obniżeniu lub braku zdolności do podejmowania decyzji i działania. Zwykle łączy się z obniżeniem napędu psychoruchowego. Abulia wyrażona w dużym stopniu nie pozwala chorym na wykonanie jakiejkolwiek czynności, choćby takiej jak powstanie z łóżka i ubranie się. Występuje w schizofrenii, przy uszkodzeniu płatów czołowych, w depresjach endogennych, nerwicowych, a także (UWAGA) w niektórych narkomaniach.
Po jakim czasie „wytrawny specjalista” będzie mógł postawić diagnozę? NIE WIEM. Wiem natomiast, że winna być konsekwencją badania w wielu aspektach (wywiad, katamneza…).
Mazgajstwo, powinien choćby intuicyjnie, z dużą dozą prawdopodobieństwa, nauczyciel umieć wychwycić. Nie kojarząc go z patologią, bo to nie ta sfera…
Pozdrawiam…
Andrzej F. Kleina -- 31.05.2008 - 08:16Panie sajonaro!
Cholera… W przedostatnim zdaniu winno być: – N-l winien umieć wychwycić...
Andrzej F. Kleina -- 31.05.2008 - 08:17WSP Delilah,
Pierwsze primo-swoje mało wyszukane uwagi proszę zachować dla siebie.
PRZEPRASZAM!
Pozdrawiam ekspiacyjnie…
Andrzej F. Kleina -- 31.05.2008 - 08:19Panie Docencie,
może zespół abuliczno – dyslaliczny…? (dyslalia: zaburzenie mowy polegające na nieprawidłowej wymowie [artykulacji] jednej, kilku lub większości głosek.
Andrzej F. Kleina -- 31.05.2008 - 08:25Można też dać po łacinie (sic!).
A dlaczego gościa wylali? Czy sam poszedł w długą? Co to za spustoszenia narobiła to 4 – miesięczna robota w ministerstwie…?
Pozdrawiam…
Andrzej Kleina
Dziękuję. Lepiej pózniej niż wcale.
ciekawość ma nie ze względu na jakieś szkolne doświadczenia. Powątpiewam czy w warunkach szkolnych jest szansa na “takie zabawy” Zderzenie z setką indywidualności przez kilka godzin dziennie w specyficznym środowisku nie jest chyba dobrą okazją do wyciągania daleko idących wniosków.
Bardziej mnie interesuje przykład z domu rodzinnego, gdzie mam typa znerwicowanego, wycofanego często popadającego w depresje, z uzależnieniami. I tak sobie z boku popatruję zastanawiając się dlaczego jest taki jaki jest. Pan zaś skonstruował jakąś dziwną nadbudówkę i mi tu jakieś łatki ponalepialeś. Po co? Nie ważne.
Zapraszam do grzesia. U niego relaksujący tekst i świetna muzyka. Muzykoterapia :>
sajonara -- 31.05.2008 - 09:02Panie Andrzeju
nie, nie w długą, ale raczej jednemu z blogerów krzywą pojechał (niech Pan sobie to po łacinie dopowie) :)
a jak już jesteśmy przy łacinie to jasne, że łacińska nazwa tej przypadłości zdecydowanie bardziej mnie interesuje :)
“Kto pyta wielbłądzi”
Docent Stopczyk -- 31.05.2008 - 09:11>Docencie
Nie doceniasz naszego pieszczocha. Znalazł już sobie inne miejsce do skłócania ludzi.
http://blog.media.pl/content/wpis/Rybitzky-Matrioszka25-Ketman
Delilah -- 31.05.2008 - 09:34O Delilah,
to co zalinkowałeś genialne jest, ja ataków smiechu dostawałem jak czytałem, P.P. rozdający certyfikaty prawicowości, kto go nie lubi to juz prawicowcem nie jest, zabawne.
grześ -- 31.05.2008 - 09:39Delilah
o rany! miód :D
“Kambei Shimada i jego wojownicy znaleźli schronienie na blog.media.
Po chwili odpoczynku znów wejdą do akcji.”
ten człowiek jest infantylny jak 6 letni malec
“Kto pyta wielbłądzi”
Docent Stopczyk -- 31.05.2008 - 09:46>Grześ & Docent
To jest wspaniała próbka odpowiedzi na pytanie dlaczego polska prawica jest wiecznie skłócona. I niestety na żadne zmiany nawet się nie zanosi. Ku mojemu ubolewaniu zresztą.
Delilah -- 31.05.2008 - 09:55Szanowna Pani Delilah
Mialem podobne do Pani reakcje. Nie wiedziec czemu cala ta sytuacja i jej aktorzy przypominaja mi stado rozgdakanych straszliwie kur. podskakujących przed i w kurnikach rozlicznych, pozbawionych na dodatek przywództwa sensownego koguta.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 31.05.2008 - 09:56>Panie Lorenzo
Ależ kogut jest! Nawet bardzo czupurny. Tylko wszedł na podwórko i od razu zaczął się szarogęsić.
Delilah -- 31.05.2008 - 10:01Poczekajmy chwilkę, drogi Docencie,
a niebawem jakiś Japończyk pozwie PP do sądu o szkalowanie i szkodzenie wizerunkowi Kambei S. Pomieniony Kanbei i jego samurajowie z pewnościa popelnili by harakiri, gdyby zobaczyli do jakich spustoszeń ducha i umyslu mogą doprowadzić idee przepracowywane przez ludzi pozbawionyc jakichkolwiek predystynacji do tego. Pewną dozę samokrytycyzmu należy jednak mieć, chociaż wlasnie przyszlo mi do glowy, że w zakladach psychiatrycznych wielu jest Napoleonów i innych wybitnych postaci.
Pozdrawiam serdecznie
Lorenzo -- 31.05.2008 - 10:05Lorenzo
a najciekawsze jest to że szintoista, ewentualnie buddysta (albo i to i to) Shimada za sojusznika dostał jakiegoś anioła z mieczem.
Paliwoda, Paliwoda … Sarmatów nawet nie oszczędził :)
“Kto pyta wielbłądzi”
Docent Stopczyk -- 31.05.2008 - 10:09Pani delilah,
tuszę, że przeprosiny z głębi serca złożone, przyjęte przez Panią zostały? Byłem tą Pani frazą tak zdołowany, że już dalej nie czytałem, błędnie jak się okazuje zakładając, że reszta tekstu również mnie poświecona, jest naganna ocennie w całości.
Dopiero zdecydowanie później zapoznałem się z całością, i dlatego też pozwalam sobie na odpowiedź dopiero teraz…
Przepiękne historie, przecudne, epickie opisy. Problem wszelako polega na tym, że do opisu tych dwóch case study, miast jedynie adekwatnego języka operacji, używa się języka komunikacji.
Obydwie te historie mają udokumentować, ze wskazaniem na pierwszą, iż siła woli potrafi góry przestawiać. Z całym szacunkiem, ale… obie historie są nie tyle być może świadomie pod tezę dobrane, ile, jak to Pani na blogu Pana Jerzego Maciejowskiego zauważyła: –
Opisałam te dwie różne historie aby uświadomić Panu Kleinie dlaczego w sporze na temat nałogów i uzależnień bardziej przemawiają do mnie argumenty Artura Nicponia. Choć oczywiście nie neguję, że są przypadki, w których bez pomocy zawodowego psychologa lub psychoterapeuty ani rusz.
Gwoli przypomnienia, wypowiadałem się, niezbornie niestety, na temat abulii w kontekście uzależnień. Tylko.
Pierwszy opisany przez Panią przypadek, w mej ocenie (to psychozabawa, nie diagnoza, co naturalne…) nie ma związku z abulią, i sądzę też, iż nie abulia, a co najwyżej apatia mogłaby się przez pewien czas utrzymywać. Wydaje mi się, że mamy tutaj do czynienia z traumą, która w początkowej fazie wycisnęła silny ślad w psychice Pani `Marii. Świat, opisanej przez Panią kobiety się zawalił, ogarnęła ją depresja. Depresja jednobiegunowa (nie psychoza maniakalno – depresyjna…).
Używa Pani do opisu całej tej sytuacji wiele przepięknych i trafnych, być może, określeń: – nauczyła się walczyć; zrozumiała, że jeżeli upadamy…(Wyrus zapytałby, a skąd to Pani wie?); nie możemy leżeć plackiem, trzeba wstać etc… Proszę zauważyć, że w zasadzie nie pisze Pani o faktach, a jedynie o ich interpretacji. Własnej interpretacji. Posuwa się Pani nawet w swym modelu probabilistycznym do stwierdzenia: – (..) prędzej czy później można by było zdiagnozować u niej jednostkę chorobową na podobieństwo abulii. Gdyby się poddała.
Jakoś tak mi się kojarzy to stwierdzenie z rodzajem myślenia magicznego…
Jest bardzo prawdopodobne, iż Pani znajoma, czy nawet przyjaciółka, jest osobą dojrzałą społecznie, odpowiedzialną i „obudziła” się do życia dlatego przede wszystkim, że była matką. Pomogła zapewne też trywialna fizjologia (młoda kobieta) i jej wcześniejszy życiowy optymizm. Jej cechy charakterologiczne moim zdaniem pozwoliły jej na szybkie przezwyciężenie traumy…
Drugi przypadek jest zdecydowanie inny. Zdiagnozowano u Pani Basi to – tamto – i owo… Nie wiemy jednak kompletnie (poza przypuszczeniem), że być może cierpi na bulimię. Nie wiemy, czy ośrodek łaknienia w mózgu nie jest uszkodzony. Możemy przypuszczać, że „wilcza żarłoczność” jest symptomem nerwicowym. Może kobieta siebie nie akceptuje, może, to, a może tamto. Nic Pani o tym nie pisze, więc niewiele w zasadzie Pani o niej wie. Poza tym, że „nie potrafi się Pani nad nią rozczulać.
Pani Basia „wymyśla bajeczki”. To dość normalne i oczywiste. Uruchamia jakieś mechanizmy obronne. Jakie? Nie wiem. Może racjonalizację? Jest dla mnie raczej pewne, wbrew Pani opinii, że w tym przypadku, bez pomocy zewnętrznej obejść się nie może. Siła woli to za mało. Nawet gdyby ta kobieta ją posiadała…
Dużo można by jeszcze pisać, ale kto będzie chciał to czytać…?
Pozdrawiam serdecznie w ostatnim dniu majowym…
Andrzej F. Kleina -- 31.05.2008 - 19:08Pani Delilah,
przepraszam za małą literę w nicku…
Andrzej F. Kleina -- 31.05.2008 - 19:20Panie Andrzeju!
Ja przeczytałem! Uważam za wyważony, merytoryczny komentarz. Być może jak będę rozwijał wątek zdalnego diagnozowania to będę do niego odsyłał.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 31.05.2008 - 21:32>Panie Andrzeju
Gdybym chciała się na Pana obrazić zrobiłabym to z całkiem innego powodu niż Pan przypuszcza. Nie za przyczyną malo eleganckich domniemań “co by bylo gdyby było” i z pewnością nie dlatego, że z rozpędu napisał Pan mój nick z małej litery.
Najistotniejszym powodem do mojego potencjalnego obrażenia się byłlby fakt, że nie czyta Pan moich komentarzy, do czego Pan się przyznał powyżej.
Wątpliwe przyjemności płynące z obrażanie się wolę jednak pozostawić innym.
Natomiast jesli chodzi o obie opisane przeze mnie panie…cóż, Marię poznałam wiele lat po wydarzeniach, ktore przedstawiłam i tak mniej więcej brzmiała jej opowieść. Przypuszczam, że ona sama nie zdaje sobie do końca sprawy z tego jakie czynniki zadecydowały o jej powrocie do normalności, jakże więc ja miałabym ją diagnozować będąc w dodatku laikiem w tych sprawach?
Zaś co się tyczy Basi, bulimię można od razu wykluczyć, proszę mi wierzyć na słowo. W grę wchodzą raczej jakieś inne zaburzenia na tle nerwowym, być może niska samoocena, być może poprzez jedzenie Basia kompensuje sobie rózne życiowe braki. W tym przypadku byłaby to klasyczna kwadratura koła, ale cóż...medycyna zna i takie przypadki.
Delilah -- 31.05.2008 - 21:41Pani Doroto!
Opisując przypadki należało zaznaczyć, że to nie obserwacja pani Marii, a jej opowieść. To zmienia optykę.
Pozdrawiam
Jerzy Maciejowski -- 31.05.2008 - 22:03