ze swoich obserwacji nie staram się robić ogólnej teorii wszystkości, choćby w tym temacie. Tyle oleum w głowie mam. Poza tym nie głoszę poglądów, no daj pokój. Zresztą w pierwszym komentarzu już napisałem, że “to takie impresje wzięte z życia (nie mojego akurat), dla niepoznaki przebrane za twierdzenia”.
Jak się na czymś skoncentrujesz, niekoniecznie zawodowo, to dostajesz skrzywienia perspektywy. Więc nie przyjmuj pochopnie, że to coś więcej znaczy.
Błędnie mnie zrozumiałeś widzę. Nie miałem na myśli, że akceptacja innych samców wystarczy do uznania za mężczyznę. Miałem na myśli orzeczenie innych mężczyzn. Nie widzę powodu, żeby pisać mężczyzna z wielkiej litery. Jeśli ktoś nie jest dzieckiem, nie jest młodzieńcem i nie jest mężczyzną, a ma, że tak powiem, komplet fizycznych cech męskich, to jest jedynie biologicznym samcem. W moim pojęciu, oczywiście, bo ja wbrew pozorom nie jestem zwolennikiem generalizacji ani kardynalizacji.
Za pomocą świadomego przerysowania mocną kreską chciałem jedynie powiedzieć, że moim zdaniem wyobrażenia kobiet o mężczyznach nie mogą być punktem odniesienia dla orzeczenia o męskości.
Od wielu kobiet wiem, że podobnie myślą o tym ile są warte męskie wyobrażenia o kobietach.
Rozumiem, że komuś może wystarczać, że kobieta da mu odczuć, a może i powie, że uważa go za prawdziwego mężczyznę. No i fajnie. Dla mnie to jest gruntowne pomylenie pojęć.
Griszeq,
ze swoich obserwacji nie staram się robić ogólnej teorii wszystkości, choćby w tym temacie. Tyle oleum w głowie mam. Poza tym nie głoszę poglądów, no daj pokój. Zresztą w pierwszym komentarzu już napisałem, że “to takie impresje wzięte z życia (nie mojego akurat), dla niepoznaki przebrane za twierdzenia”.
Jak się na czymś skoncentrujesz, niekoniecznie zawodowo, to dostajesz skrzywienia perspektywy. Więc nie przyjmuj pochopnie, że to coś więcej znaczy.
Błędnie mnie zrozumiałeś widzę. Nie miałem na myśli, że akceptacja innych samców wystarczy do uznania za mężczyznę. Miałem na myśli orzeczenie innych mężczyzn. Nie widzę powodu, żeby pisać mężczyzna z wielkiej litery. Jeśli ktoś nie jest dzieckiem, nie jest młodzieńcem i nie jest mężczyzną, a ma, że tak powiem, komplet fizycznych cech męskich, to jest jedynie biologicznym samcem. W moim pojęciu, oczywiście, bo ja wbrew pozorom nie jestem zwolennikiem generalizacji ani kardynalizacji.
Za pomocą świadomego przerysowania mocną kreską chciałem jedynie powiedzieć, że moim zdaniem wyobrażenia kobiet o mężczyznach nie mogą być punktem odniesienia dla orzeczenia o męskości.
Od wielu kobiet wiem, że podobnie myślą o tym ile są warte męskie wyobrażenia o kobietach.
Rozumiem, że komuś może wystarczać, że kobieta da mu odczuć, a może i powie, że uważa go za prawdziwego mężczyznę. No i fajnie. Dla mnie to jest gruntowne pomylenie pojęć.
Pozdrawiam
s e r g i u s z -- 26.11.2008 - 16:50