fragment większej monografii Miasteczka jak raz udostępnię, bo w temacie dawania po łapach w nim jest:
Rozdział 2
Oficer
Do miasteczka wpada czasami Oficer.
Zsiada z konia przed Karczmą, wchodzi, wskakuje na szynkwas i peroruje. Idzie mu to gładko, bo powtarza to samo, co w swojej rodzinnej, wielkoprzemysłowej Aglomeracji ciągle wykrzykuje. Bywalcy Karczmy słuchają uprzejmie, niektórzy nawet z przekonaniem przytakną.
Ostatnio Oficer przycwałował nakrzyczeć na Mieszkańców, bo go słuchy o niesnaskach i ruchach kadrowych w naszym Urzędzie doszły. Tam, u niego, w Aglomeracji go doszły.
Radni Starsi, którzy partyjkę scrabble jak co wieczór tradycyjnie w swoim kółku rozgrywali, skrzywili się z niesmakiem, bo kulturalni są i oczytani, a słowa Oficera, co tu kryć, proste, żołnierskie były. Dyskusja rozgorzała zażarta, scrabble w kąt poszło natychmiast, argumenty fruwały po sali, a godziny z późnych wieczornych w ranne się zmieniły ukradkiem.
I wszystko by się skończyło normalnie, gdyby nie Posterunkowy, który, dla dobra Mieszkańców, nie zamknął od zewnątrz drzwi Karczmy, by głośne okrzyki Radnych snu im dłużej nie zakłócały (Oficer zdążył się wcześniej na upatrzone pozycje wycofać).
Rano Karczmarz podliczywszy utarg, obiecał sobie, że tego Oficera na imprezę do Remizy zaprosi – zwielokrotniony catering oczyma duszy widząc.
Posterunkowy obiecał pomóc, a kierownik Mowens, niemrawy ostatnio i marudny, tylko wzruszył ramionami: – Będzie chciał niech wpada, tylko te szkapę niech do masztu przywiąże.
Bo przed Remizą stoi maszt, na którym czasem wisi Flaga. A czasem nie.
No to ja Panu, panie Lorenzo
fragment większej monografii Miasteczka jak raz udostępnię, bo w temacie dawania po łapach w nim jest:
Rozdział 2
Oficer
Do miasteczka wpada czasami Oficer.
Zsiada z konia przed Karczmą, wchodzi, wskakuje na szynkwas i peroruje. Idzie mu to gładko, bo powtarza to samo, co w swojej rodzinnej, wielkoprzemysłowej Aglomeracji ciągle wykrzykuje. Bywalcy Karczmy słuchają uprzejmie, niektórzy nawet z przekonaniem przytakną.
Ostatnio Oficer przycwałował nakrzyczeć na Mieszkańców, bo go słuchy o niesnaskach i ruchach kadrowych w naszym Urzędzie doszły. Tam, u niego, w Aglomeracji go doszły.
Radni Starsi, którzy partyjkę scrabble jak co wieczór tradycyjnie w swoim kółku rozgrywali, skrzywili się z niesmakiem, bo kulturalni są i oczytani, a słowa Oficera, co tu kryć, proste, żołnierskie były. Dyskusja rozgorzała zażarta, scrabble w kąt poszło natychmiast, argumenty fruwały po sali, a godziny z późnych wieczornych w ranne się zmieniły ukradkiem.
I wszystko by się skończyło normalnie, gdyby nie Posterunkowy, który, dla dobra Mieszkańców, nie zamknął od zewnątrz drzwi Karczmy, by głośne okrzyki Radnych snu im dłużej nie zakłócały (Oficer zdążył się wcześniej na upatrzone pozycje wycofać).
Rano Karczmarz podliczywszy utarg, obiecał sobie, że tego Oficera na imprezę do Remizy zaprosi – zwielokrotniony catering oczyma duszy widząc.
Posterunkowy obiecał pomóc, a kierownik Mowens, niemrawy ostatnio i marudny, tylko wzruszył ramionami: – Będzie chciał niech wpada, tylko te szkapę niech do masztu przywiąże.
Bo przed Remizą stoi maszt, na którym czasem wisi Flaga. A czasem nie.
merlot -- 05.04.2008 - 10:29