1. Gazety dla nowoczesnych, Biblia dla ciemniaków – dokładnie te same nutki pobrzmiewają przecież w tych wszystkich tekstach o polskim ciemnogrodzie. I żadne zastrzeżenia do imperium Rydzyka, moherów itp. nie są tu wcale kluczowym argumentem. Kluczowe jest to, o czym w tym punkcie napisałeś.
2. W takim ujęciu to brzmi groźnie, ale myślę, że tak to właśnie wygląda, mniej więcej. Jesteśmy na planecie, którą nadal rządzi mrok, niezależnie od czyichkolwiek pobożnych życzeń.
3. Sposób w jaki o tym mówisz sprawia, że dehumanizujesz właśnie, sorry. Myślę że nawet bez wznoszenia się na boski poziom widzenia da się o ludziach niewierzących mówić z szacunkiem jak o wszystkich bliźnich (nie przesadzajmy z tymi braćmi). A nade wszystko uważam, że trzeba bardzo wyraźnie oddzielać mówienie o ludziach od mówienia o anty-religijnych ideologiach i aktywistach. W przeciwnym razie dajemy swoim adwersarzom zbyt łatwą w użyciu broń.
Człowiek niewierzący to człowiek z jakiegoś powodu niewierzący, ale to jeszcze nie ateista, ani tym bardziej wojujący ateista.
O to mi też chodzi, że wiara nie jest żadnym powodem do lepszego samopoczucia, zwłaszcza nie jest powodem do traktowania niewierzących z góry.
Jeśli nie pilnujesz tych rozróżnień i ścinasz zakręty, dehumanizujesz, chcesz tego czy nie. Intencje nie mają tu nic do rzeczy.
Artur,
1. Gazety dla nowoczesnych, Biblia dla ciemniaków – dokładnie te same nutki pobrzmiewają przecież w tych wszystkich tekstach o polskim ciemnogrodzie. I żadne zastrzeżenia do imperium Rydzyka, moherów itp. nie są tu wcale kluczowym argumentem. Kluczowe jest to, o czym w tym punkcie napisałeś.
2. W takim ujęciu to brzmi groźnie, ale myślę, że tak to właśnie wygląda, mniej więcej. Jesteśmy na planecie, którą nadal rządzi mrok, niezależnie od czyichkolwiek pobożnych życzeń.
3. Sposób w jaki o tym mówisz sprawia, że dehumanizujesz właśnie, sorry. Myślę że nawet bez wznoszenia się na boski poziom widzenia da się o ludziach niewierzących mówić z szacunkiem jak o wszystkich bliźnich (nie przesadzajmy z tymi braćmi). A nade wszystko uważam, że trzeba bardzo wyraźnie oddzielać mówienie o ludziach od mówienia o anty-religijnych ideologiach i aktywistach. W przeciwnym razie dajemy swoim adwersarzom zbyt łatwą w użyciu broń.
Człowiek niewierzący to człowiek z jakiegoś powodu niewierzący, ale to jeszcze nie ateista, ani tym bardziej wojujący ateista.
O to mi też chodzi, że wiara nie jest żadnym powodem do lepszego samopoczucia, zwłaszcza nie jest powodem do traktowania niewierzących z góry.
Jeśli nie pilnujesz tych rozróżnień i ścinasz zakręty, dehumanizujesz, chcesz tego czy nie. Intencje nie mają tu nic do rzeczy.
s e r g i u s z -- 12.04.2009 - 18:59