1. Gazety dla nowoczesnych, Biblia dla ciemniaków – dokładnie te same nutki pobrzmiewają przecież w tych wszystkich tekstach o polskim ciemnogrodzie. I żadne zastrzeżenia do imperium Rydzyka, moherów itp. nie są tu wcale kluczowym argumentem. Kluczowe jest to, o czym w tym punkcie napisałeś.
Dokładnie. Do tego dochodzi bezczelnośc wręcz wyjątkowa. Wystaw sobie, na saloniku, niejaki Leming (chyba przez więc L niż jedno) twierdzi cos w tym guście, że on nie walczy z polska tradycją, z patriotyzmem, z religią, tylko z ciemniactwem. On, oświecony Europejczyk niesie kaganek oświaty do swych expobratymców żyjących w ciemnocie i biedzie. Żesz kurwa jego w dupę mać! I weź powiedz, że takich psami szczuć to nadużycie!
2. W takim ujęciu to brzmi groźnie, ale myślę, że tak to właśnie wygląda, mniej więcej. Jesteśmy na planecie, którą nadal rządzi mrok, niezależnie od czyichkolwiek pobożnych życzeń.
Ja powiem więcej- ta planeta ochoczo zapada sie w otchłań barbarzyństwa. Ale mnie to jakby coraz mniej martwi. Poważnie. Chesterton pisał prawie sto lat temu, w Ortodoksji chyba, że po pogaństwie naturalnym następnym krokiem jest chrześcijaństwo. Jako strukturalnie, etycznie, moralnie itd. lepsze. Wyższe, mówiące o człowieku wiecej i pełniej niż te wszystkie uprzednie pogańskie (często i wybitne) kombinacje. Więc im szybciej stoczymy sie w barbarzyństwo, tym renesans chrześcijaństwa jest bliższy. No, chyba że zanegujemy ewolucję. To wtedy ciemno widze.
3. Sposób w jaki o tym mówisz sprawia, że dehumanizujesz właśnie, sorry. Myślę że nawet bez wznoszenia się na boski poziom widzenia da się o ludziach niewierzących mówić z szacunkiem jak o wszystkich bliźnich (nie przesadzajmy z tymi braćmi). A nade wszystko uważam, że trzeba bardzo wyraźnie oddzielać mówienie o ludziach od mówienia o anty-religijnych ideologiach i aktywistach. W przeciwnym razie dajemy swoim adwersarzom zbyt łatwą w użyciu broń.
Fakt, to co pisze może być tak zrozumiane. Zastanowię się nad tym, co z formą zrobic i czy w ogóle coś robić. Bo takie mam wrażenie, że ci, na których mi zależy, kumają wszystko bez problemu, a ci, którzy nie kumaja, to i tak co mi po nich? Sam powiedz. Na marginesie- czytałem jakiś czas temu zapiski tego klechy, który z Cortezem wpadł do Montezumy z odwiedzinami. Fajna rzecz. I tam są takie dialogi zapisane, jak Cortez gada z Montezumą o religii. I mówi Cortez, mało dyplomatycznie, że cała ta ichnia, indiańska religia jest zwyczajnie plugawa. I że on, Cortez, czuje się zwyczajnie lepszy i bardziej cywilizowany nie będąc wyznawcą czegos tak barbarzyńskiego i obrzydliwego. Pytanie na dziś- czy Cortez miał prawo tak powiedzieć w stosunku do gościa, który swoją duchowośc realizował poprzez wyrywanie żywym ludziom serc z klatki piersiowej? Moim zdaniem miał. Pytanie na dziś drugie- czy cywilizowany chrześcijanin może coś takiego powiedzieć w stosunku do ateistów, których “religię” uwaza za plugawy stek idiotycznych bredni? Czy może czuć się lepszy z tego tytułu, że nie uczestniczy w takich barbarzyńskich gusłach, jakim oddaja sie ateiści? Moim zdaniem może. Bo dlaczego niby nie?
Człowiek niewierzący to człowiek z jakiegoś powodu niewierzący, ale to jeszcze nie ateista, ani tym bardziej wojujący ateista.
No jasne, dlatego ja o takich nie pisze i jak kto nie Stopczyk i rozumie cokolwiek to mi tego nie zarzuca.
O to mi też chodzi, że wiara nie jest żadnym powodem do lepszego samopoczucia, zwłaszcza nie jest powodem do traktowania niewierzących z góry.
Naprawdę? Ja twierdze, że jest dokładnie odwrotnie. Wiara jest powodem lepszego samopoczucia (o ile za samopoczucie nie rozumiemy tutaj teraz jakiejś przyjemności czysto cielesnej). I może być powodem do traktowania niewierzących z gory. O ile jest to wiara prawdziwa- tzn. wierzący autentycznie wierzy. Bo jeśli wierzy autentycznie, to znaczy, że sam ma siebie za depozytariusza prawdy. A niewierzacych nie- za ludzi zyjących w kłamstwie i ciemnosci. Za pogan, mówiąc w skrócie. A poganin to jest chyba od pagani- czyli cos jak wsiok i burak niecywilizowany.
Jeśli nie pilnujesz tych rozróżnień i ścinasz zakręty, dehumanizujesz, chcesz tego czy nie. Intencje nie mają tu nic do rzeczy.
To naduzycie- dehumanizacja to wszak odzieranie z człowieczeństwa i ja niczego takiego nie robie nikomu. Nie zwalczam zwierzat, ale ludzi, a konkretnie ich poglady. Dehumanizując ich poniżałbym sam siebie stawiając sie na ringu vis a vis małpy. A ja się z małpami napierdalac nie mam w zwyczaju.
Serż
1. Gazety dla nowoczesnych, Biblia dla ciemniaków – dokładnie te same nutki pobrzmiewają przecież w tych wszystkich tekstach o polskim ciemnogrodzie. I żadne zastrzeżenia do imperium Rydzyka, moherów itp. nie są tu wcale kluczowym argumentem. Kluczowe jest to, o czym w tym punkcie napisałeś.
Dokładnie. Do tego dochodzi bezczelnośc wręcz wyjątkowa. Wystaw sobie, na saloniku, niejaki Leming (chyba przez więc L niż jedno) twierdzi cos w tym guście, że on nie walczy z polska tradycją, z patriotyzmem, z religią, tylko z ciemniactwem. On, oświecony Europejczyk niesie kaganek oświaty do swych expobratymców żyjących w ciemnocie i biedzie. Żesz kurwa jego w dupę mać! I weź powiedz, że takich psami szczuć to nadużycie!
2. W takim ujęciu to brzmi groźnie, ale myślę, że tak to właśnie wygląda, mniej więcej. Jesteśmy na planecie, którą nadal rządzi mrok, niezależnie od czyichkolwiek pobożnych życzeń.
Ja powiem więcej- ta planeta ochoczo zapada sie w otchłań barbarzyństwa. Ale mnie to jakby coraz mniej martwi. Poważnie. Chesterton pisał prawie sto lat temu, w Ortodoksji chyba, że po pogaństwie naturalnym następnym krokiem jest chrześcijaństwo. Jako strukturalnie, etycznie, moralnie itd. lepsze. Wyższe, mówiące o człowieku wiecej i pełniej niż te wszystkie uprzednie pogańskie (często i wybitne) kombinacje. Więc im szybciej stoczymy sie w barbarzyństwo, tym renesans chrześcijaństwa jest bliższy. No, chyba że zanegujemy ewolucję. To wtedy ciemno widze.
3. Sposób w jaki o tym mówisz sprawia, że dehumanizujesz właśnie, sorry. Myślę że nawet bez wznoszenia się na boski poziom widzenia da się o ludziach niewierzących mówić z szacunkiem jak o wszystkich bliźnich (nie przesadzajmy z tymi braćmi). A nade wszystko uważam, że trzeba bardzo wyraźnie oddzielać mówienie o ludziach od mówienia o anty-religijnych ideologiach i aktywistach. W przeciwnym razie dajemy swoim adwersarzom zbyt łatwą w użyciu broń.
Fakt, to co pisze może być tak zrozumiane. Zastanowię się nad tym, co z formą zrobic i czy w ogóle coś robić. Bo takie mam wrażenie, że ci, na których mi zależy, kumają wszystko bez problemu, a ci, którzy nie kumaja, to i tak co mi po nich? Sam powiedz. Na marginesie- czytałem jakiś czas temu zapiski tego klechy, który z Cortezem wpadł do Montezumy z odwiedzinami. Fajna rzecz. I tam są takie dialogi zapisane, jak Cortez gada z Montezumą o religii. I mówi Cortez, mało dyplomatycznie, że cała ta ichnia, indiańska religia jest zwyczajnie plugawa. I że on, Cortez, czuje się zwyczajnie lepszy i bardziej cywilizowany nie będąc wyznawcą czegos tak barbarzyńskiego i obrzydliwego. Pytanie na dziś- czy Cortez miał prawo tak powiedzieć w stosunku do gościa, który swoją duchowośc realizował poprzez wyrywanie żywym ludziom serc z klatki piersiowej? Moim zdaniem miał. Pytanie na dziś drugie- czy cywilizowany chrześcijanin może coś takiego powiedzieć w stosunku do ateistów, których “religię” uwaza za plugawy stek idiotycznych bredni? Czy może czuć się lepszy z tego tytułu, że nie uczestniczy w takich barbarzyńskich gusłach, jakim oddaja sie ateiści? Moim zdaniem może. Bo dlaczego niby nie?
Człowiek niewierzący to człowiek z jakiegoś powodu niewierzący, ale to jeszcze nie ateista, ani tym bardziej wojujący ateista.
No jasne, dlatego ja o takich nie pisze i jak kto nie Stopczyk i rozumie cokolwiek to mi tego nie zarzuca.
O to mi też chodzi, że wiara nie jest żadnym powodem do lepszego samopoczucia, zwłaszcza nie jest powodem do traktowania niewierzących z góry.
Naprawdę? Ja twierdze, że jest dokładnie odwrotnie. Wiara jest powodem lepszego samopoczucia (o ile za samopoczucie nie rozumiemy tutaj teraz jakiejś przyjemności czysto cielesnej). I może być powodem do traktowania niewierzących z gory. O ile jest to wiara prawdziwa- tzn. wierzący autentycznie wierzy. Bo jeśli wierzy autentycznie, to znaczy, że sam ma siebie za depozytariusza prawdy. A niewierzacych nie- za ludzi zyjących w kłamstwie i ciemnosci. Za pogan, mówiąc w skrócie. A poganin to jest chyba od pagani- czyli cos jak wsiok i burak niecywilizowany.
Jeśli nie pilnujesz tych rozróżnień i ścinasz zakręty, dehumanizujesz, chcesz tego czy nie. Intencje nie mają tu nic do rzeczy.
To naduzycie- dehumanizacja to wszak odzieranie z człowieczeństwa i ja niczego takiego nie robie nikomu. Nie zwalczam zwierzat, ale ludzi, a konkretnie ich poglady. Dehumanizując ich poniżałbym sam siebie stawiając sie na ringu vis a vis małpy. A ja się z małpami napierdalac nie mam w zwyczaju.