Film okazał sie z dupy. W sumie do przewidzenia. Jak cos sie nazywa “Zemsta toxycznego mutanta 4” to nie rokuje za dobrze.
Z tytułem nie żartuję. Ten film nosił dokładnie taki tytuł. “Zemsta toxycznego mutanta 4”. Albo 6.
Przyznam sie tu na marginesie, że jestem wielkim fanem produkcji wytwórni TROMA. To horrory/thrillery/sci-fi robione celowo tak głupio, tandetnie, pokęcenie, że jest to zwyczajnie śmieszne. W kazdym razie- oglądałem tejże “Zemsty toxycznego mutanta jakies 2 części i za kazdym razem miałem ubaw setny. Och, to trzeba zwyczajnie zobaczyć, jak na slow motion, po umajonej łące biegnie w podskokach toxyczny mutant (wygladający jak toxyczny mutant z poliestru i pianki) i w jego szeroko rozwarte ramiona wpada biegnąca w jego kierunku, zakochana w nim dziewczyna. Pech dla niej a fart dla mutanta, że niewidoma. A mutant ma dobre serce i zwalcza zło przy pomocy mopa.
Poważnie.
Niestety w 4 albo 6 części okazało sie to już kompletnie nie śmieszne. Nic nowego, że tak powiem, prawda.
A teraz do remu:
Gretchen- kwestie wskazywania Prawdy wyjaśnił juz Serż (dziwność, ale mi sie to Serż po rusku w głowie wymawia- troche jak na Deja vu Machula, w Odessie, hmmm). Ja za to w kwestii poznania Prawdy. Otóż z prawdą, wskazaną przez Nazarejczyka jest ten kłopot, że ona z naszej perspektywy jest niepoznana. Tzn. poznajemy ja coraz bardziej z kazdym krokiem, zblizającym nas do Ojca, jak to zacytował Sergiusz. Natomiast mimo, że nie poznana, doskonale wiadomo GDZIE sie ona znajduje.
1. Dobro nie potrzebuje, jasne. Ale tu nie chodzi o samopoczucie dobra, ale o samopoczucie ludzi. Ludzie zaś mają to do siebie, że wartościuja na kazdym kroku. Wszystko. A w organizm mają wbudowane narzędzia kompensacyjne- zwyczajnie, jak się cos zrobi dobrze, to człwiek czuje się lepiej. Serotonina i te sprawy. Na identycznej zasadzie działa to u człowieka w sytuacji, w której widzi kogoś, kto np. jest kanibalem. Człowiek czuje się fizycznie lepszy. To zwyczajnie Forma, która nam narzucają noszone przez nas idee. Wartościując i osadzając samego siebie na tej “drabince” mamy zwyczajnie czysto organicznie lepsze, albo gorsze samopoczucie. Jasne, nie można popaśc w pychę, ale umówmy się- współczesnym katolikom z powodu ich wyznania jest do pychy cholernie daleko. Głównie siedzą w kruchcie i wymiataja pajęczyny.
3. Czy ja wiem czy mocniej? Jasne, że mamy cała paletę róznych warotści. Ale kazdej z nich, de facto, mozna przypicać wartość dodatkową- lepszośc gorszość. Każda wartośc ma bowiem swoje anchelium i perychelium. I między nimi się rozciaga. Tak jak absolutne dobro i absolutne zło wyznaczją coś w rodzaju biegunów. I cos jest (w tej sferze między nimi) albo blizej zła, czyli gorsze, albo blizej dobra, czyli złe. A skoro gadamy o czyms w rodzaju światopogladu, to to ma do siebie ten fakt, że jest w mniejszym lub wiekszym stopniu, ale zawsze totalne. Obejmujące praktycznie wszystkie sfery życia. No, chyba że ktoś jak zwierze, żyje bez żadnych zasad. Tylko co nam po kims takim?
A skoro wszystkie sfery zyca, to i sporo jest wartościowania, ktoremu mozemy lepszośc/gorszośc przypisac.
Lepszość gorszośc , na moje oko, w niczym nie ustepuje innemu watosciowaniu. Za to jest zrozumiałe dosyc powszechnie. A jak jeszcze kto kumaty, to nie trzeba tłumaczyć.
Pozdro
“Idę” se książkę jedna skończyc czytac. Bo cos mi ostatnio slamazarnie idzie. Ta ksiązka. Za duzo po necie lażę.
Gretchen i Serż
Film okazał sie z dupy. W sumie do przewidzenia. Jak cos sie nazywa “Zemsta toxycznego mutanta 4” to nie rokuje za dobrze.
Z tytułem nie żartuję. Ten film nosił dokładnie taki tytuł. “Zemsta toxycznego mutanta 4”. Albo 6.
Przyznam sie tu na marginesie, że jestem wielkim fanem produkcji wytwórni TROMA. To horrory/thrillery/sci-fi robione celowo tak głupio, tandetnie, pokęcenie, że jest to zwyczajnie śmieszne. W kazdym razie- oglądałem tejże “Zemsty toxycznego mutanta jakies 2 części i za kazdym razem miałem ubaw setny. Och, to trzeba zwyczajnie zobaczyć, jak na slow motion, po umajonej łące biegnie w podskokach toxyczny mutant (wygladający jak toxyczny mutant z poliestru i pianki) i w jego szeroko rozwarte ramiona wpada biegnąca w jego kierunku, zakochana w nim dziewczyna. Pech dla niej a fart dla mutanta, że niewidoma. A mutant ma dobre serce i zwalcza zło przy pomocy mopa.
Poważnie.
Niestety w 4 albo 6 części okazało sie to już kompletnie nie śmieszne. Nic nowego, że tak powiem, prawda.
A teraz do remu:
Gretchen- kwestie wskazywania Prawdy wyjaśnił juz Serż (dziwność, ale mi sie to Serż po rusku w głowie wymawia- troche jak na Deja vu Machula, w Odessie, hmmm). Ja za to w kwestii poznania Prawdy. Otóż z prawdą, wskazaną przez Nazarejczyka jest ten kłopot, że ona z naszej perspektywy jest niepoznana. Tzn. poznajemy ja coraz bardziej z kazdym krokiem, zblizającym nas do Ojca, jak to zacytował Sergiusz. Natomiast mimo, że nie poznana, doskonale wiadomo GDZIE sie ona znajduje.
1. Dobro nie potrzebuje, jasne. Ale tu nie chodzi o samopoczucie dobra, ale o samopoczucie ludzi. Ludzie zaś mają to do siebie, że wartościuja na kazdym kroku. Wszystko. A w organizm mają wbudowane narzędzia kompensacyjne- zwyczajnie, jak się cos zrobi dobrze, to człwiek czuje się lepiej. Serotonina i te sprawy. Na identycznej zasadzie działa to u człowieka w sytuacji, w której widzi kogoś, kto np. jest kanibalem. Człowiek czuje się fizycznie lepszy. To zwyczajnie Forma, która nam narzucają noszone przez nas idee. Wartościując i osadzając samego siebie na tej “drabince” mamy zwyczajnie czysto organicznie lepsze, albo gorsze samopoczucie. Jasne, nie można popaśc w pychę, ale umówmy się- współczesnym katolikom z powodu ich wyznania jest do pychy cholernie daleko. Głównie siedzą w kruchcie i wymiataja pajęczyny.
3. Czy ja wiem czy mocniej? Jasne, że mamy cała paletę róznych warotści. Ale kazdej z nich, de facto, mozna przypicać wartość dodatkową- lepszośc gorszość. Każda wartośc ma bowiem swoje anchelium i perychelium. I między nimi się rozciaga. Tak jak absolutne dobro i absolutne zło wyznaczją coś w rodzaju biegunów. I cos jest (w tej sferze między nimi) albo blizej zła, czyli gorsze, albo blizej dobra, czyli złe. A skoro gadamy o czyms w rodzaju światopogladu, to to ma do siebie ten fakt, że jest w mniejszym lub wiekszym stopniu, ale zawsze totalne. Obejmujące praktycznie wszystkie sfery życia. No, chyba że ktoś jak zwierze, żyje bez żadnych zasad. Tylko co nam po kims takim?
A skoro wszystkie sfery zyca, to i sporo jest wartościowania, ktoremu mozemy lepszośc/gorszośc przypisac.
Lepszość gorszośc , na moje oko, w niczym nie ustepuje innemu watosciowaniu. Za to jest zrozumiałe dosyc powszechnie. A jak jeszcze kto kumaty, to nie trzeba tłumaczyć.
Pozdro
“Idę” se książkę jedna skończyc czytac. Bo cos mi ostatnio slamazarnie idzie. Ta ksiązka. Za duzo po necie lażę.
Narra!
Nicpoń (gość) -- 14.04.2009 - 00:36